Ardanowski: PiS albo stanie w prawdzie, albo popłynie i tej partii nie będzie

2024-02-22 12:48 aktualizacja: 2024-02-22, 16:49
Przewodniczący Rady ds. Rolnictwa i Obszarów Wiejskich przy prezydencie RP Jan Krzysztof Ardanowski. Fot. PAP/Radek Pietruszka
Przewodniczący Rady ds. Rolnictwa i Obszarów Wiejskich przy prezydencie RP Jan Krzysztof Ardanowski. Fot. PAP/Radek Pietruszka
PiS musi stanąć w prawdzie i przyznać się do błędów, a nie udawać że wygrało wybory. Albo ugrupowanie dokona zmian w sposobie funkcjonowania, myślenia o społeczeństwie, komunikowania się z nim i pewnej nowej wizji, albo popłynie i tej partii nie będzie - powiedział w Studiu PAP poseł PiS, b. minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski.

Ardanowski w czwartek w Studiu PAP pytany o działania, które powinno podjąć Prawo i Sprawiedliwość, aby przekonać do siebie wyborców w kolejnych wyborach odpowiedział, że w pierwszej kolejności ugrupowanie musi "stanąć w prawdzie, przyznać się do błędów a nie udawać, że wygraliśmy wybory". "PiS musi przeanalizować co było przyczyną (porażki) i tylko to może być podstawą, nie gwarantuję że skuteczną, odzyskania wiarygodności i zaufania społecznego" - ocenił poseł.

"Musimy zaproponować pewne nowe wizje i rozwiązania. Przeprosić rolników za głupoty, które również były realizowane przez Prawo i Sprawiedliwość. I mówię to ze smutkiem, bo jeszcze raz potwierdzę, wybory Prawo i Sprawiedliwość wygrywało w dużej mierze tak ogromnym poparciem wsi. To zostało zmarnowane" - powiedział Ardanowski.

Zdaniem b. ministra rolnictwa, jeśli jego ugrupowanie nie będzie w stanie wykazać się taką refleksją, "nie będzie w stanie uderzyć się w pierś i stanąć w prawdzie, to popłynie, to będzie partią, która już nigdy nie będzie miała realnej możliwości powrotu do władzy". Dodał, że PiS-owi "na pewno nie służy uciekanie w totalną opozycję, bojkot, nierozmawianie i obrażanie się".

"Albo PiS dokona zmian w sposobie funkcjonowania, może mniej chodzi o kadry, ale w sposobie myślenia o społeczeństwie, komunikowania się z nim i pewnej nowej wizji, albo popłynie i PiS-u nie będzie. Nie będzie tutaj pustki. Powstaną nowe ugrupowania konserwatywno-ludowe, które będą próbowały również być reprezentacją tej znacznej części społeczeństwa o myśleniu właśnie konserwatywno-ludowym" - ocenił.

Ardanowski: trzeba pomagać Ukrainie, ale rozmowa z nią musi być twarda i zdecydowana 

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zaapelował w środę do premiera Donalda Tuska o spotkanie rządów dwóch państw na wspólnej granicy, do którego miałoby dojść jeszcze przed sobotnią, drugą rocznicę inwazji Rosji na jego państwo. "Poleciłem naszemu rządowi, by w najbliższym czasie, do 24 lutego, przybył na granicę między naszymi państwami. I proszę ciebie, Donaldzie, panie premierze, by pan też przyjechał na granicę. Andrzeju, panie prezydencie, proszę cię, byś poparł ten dialog" – napisał po polsku i ukraińsku Zełenski, zwracając się do Tuska i Dudy w mediach społecznościowych.

Tusk w czwartek na konferencji prasowej odniósł się do apelu Zełenskiego zapewniając, że rozumie sytuację i emocje po stronie ukraińskiej. "Okazujemy tutaj pełną solidarność i zrozumienie, ale szukamy faktycznych rozwiązań - nie tylko demonstracji naszej przyjaźni i solidarności. Dlatego ustaliśmy jeszcze w Kijowie, że odtworzymy ten format, kiedy spotykają się rządy w komplecie, polski i ukraiński" - zaznaczył. Podkreślił, że zgodnie z planem do spotkania ma dojść 28 marca w Warszawie i jest to wspólne ustalenie z prezydentem Andrzejem Dudą.

Ardanowski w czwartek w Studiu PAP ocenił, że propozycja prowadzenia rozmów "na rowie przy drodze w Dorohusku czy Hrebennem" nie była trafiona i jest to raczej "jakiś element wewnętrznej gry politycznej na Ukrainie" związany ze spadkiem notowań prezydenta Zełenskiego.

"Owszem, rozmowy z Ukrainą są absolutnie potrzebne, tylko że jak do tej pory to Ukraina pokazywała nam gest Kozakiewicza mówiąc, że skoro ma ustalone wszystko z Komisją Europejską (...) to nie będzie rozmawiać z krajami członkowskimi. Dopiero właściwie determinacja rolników i blokada granicy sprawia, że Zełenski zaczyna coś mówić" - powiedział.

Były minister rolnictwa podkreślił, że Ukraina jest naszym sąsiadem i modli się o to, aby "była nim na wieki, żeby się nie okazało, że za chwilę za Bugiem będzie inny sąsiad". "Trzeba więc Ukrainie pomagać, ale rozmowa musi być twarda, zdecydowana, pokazująca interesy obu stron i dopiero rolnicy do tego doprowadzili" - podkreślił.

Przewodniczący Rady ds. Rolnictwa i Obszarów Wiejskich przy Prezydencie RP ocenił, że rozwiązanie problemu związanego z produktami z Ukrainy, szczególnie zbożem, które zalało europejskie rynki musi zostać wypracowane przez samą Unię Europejską na skutek żądań polskich władz.

"Rolnicy poprawnie adresują tam swoje oczekiwania. Nie do ministra rolnictwa. Ja (ministra rolnictwa, Czesława) Siekierskiego znam i szanuję, ale to nie jest ten poziom decyzyjny. (...) Rolnicy w tej chwili może są najbardziej logicznie myślącą grupą społeczną w Polsce bo widzą, w jak głupim kierunku zmienia się polityka Unii Europejskiej" - ocenił.Od kilkunastu dni w całej Polsce odbywają się liczne protesty rolników, którzy blokują m.in. drogi, trasy szybkiego ruchu, autostrady, a także przejścia graniczne z Ukrainą. Rolnicy sprzeciwią się napływowi ukraińskich towarów, a także polityce europejskiej związanej z tzw. Zielonym Ładem. (PAP)

Autor: Adrian Kowarzyk

mmi/