Charakterystyczne, mocne w wyrazie, czarno-białe prace Hamleta Zinkowskiego znane są nie tylko na Ukrainie. Można je było oglądać między innymi w warszawskiej Zachęcie. Dziś 35-letni artysta tworzy na ulicach rodzinnego Charkowa, w którym pozostał po wybuchu wojny. Nie chciał siedzieć bezczynnie, więc dołączył do Batalionu Hartija. Tam uznano, że zamiast strzelać do wroga, powinien robić to, co potrafi najlepiej. "Zaprosili mnie do batalionu i mój dowódca dał mi rozkaz: +Maluj!+" - mówi zrealizowanym przez Euronews minireportażu Zinkowski, z dumą pokazując wojskową plakietkę.
🎨 Стритарт під час війни
— The Village Україна (@thevillageua) May 21, 2022
Ось такі роботи створює художник Гамлет Зіньківський у понівеченому обстрілами Харкові.
📷: Gamlet Zinkivskyi pic.twitter.com/r59fccyJ3M
Rozkaz karnie wykonuje. Maluje na murach, ale też na dyktach, którymi zasłonięto okna budynków. Być może kiedyś jego prace trafią do muzeum wojny albo zostaną sprzedane, by zasilić ukraiński fundusz wojenny. "Mam pozwolenie, żeby sygnować swoje prace, więc podpisuję +Hamlet 22, Batalion Hartija. To, gdzie i co maluję, zależy tylko ode mnie. Mam całkowitą wolność twórczą i to jest to, czego Charków teraz potrzebuje - podkreśla Zinkowski i dodaje, że Ukraina ma swoją kulturę, swoich artystów, muzyków, których żołnierze lubią, bo dodają im chęci do walki.
Właśnie dlatego Zinkowski nie żałuje, że nie wyjechał z Ukrainy, choć miał taką okazję. "Gdybym wyjechał, mógłbym robić karierę za granicą. Ale to by było wygodnictwo. W Ukrainie mam poczucie, że buduję swój kraj. To miasto jest moją galerią" - mówi w rozmowie z Euronews.
an/