
Przykładem może być brytyjska pielęgniarka Pauline Cafferkey, przebywająca obecnie w stanie krytycznym w jednym z londyńskich szpitali z powodu powikłań po eboli. Wirusem zaraziła się w grudniu, przebywając w Afryce Zachodniej. W styczniu objawy ustąpiły i wydawała się być całkowicie wyleczona. Jej przypadek wskazuje, że wciąż niewiele wiemy o tej niezwykle groźnej chorobie i wywołującym ją wirusie – nawet teraz, gdy epidemia zanika.
U osób, które wyzdrowiały, wirus może przetrwać w częściach ciała chronionych przed układem immunologicznym – takich jak jądra, mózg, stawy, oczy czy gruczoły mleczne. Jak wykazały badania prowadzone w Sierra Leone, w jądrach wirus może przetrwać co najmniej dziewięć miesięcy po zniknięciu z krwioobiegu i da się go wykryć w spermie. W marcu jeden z pacjentów, który przebył ebolę, prawdopodobnie zakaził inna osobę poprzez kontakt seksualny – wynika z niedawno ogłoszonych danych.
Cafferkey zgłosiła się do lekarza 7 października z powodu niespecyficznych objawów zakażenia wirusowego. Mimo wcześniej przebytej choroby została odesłana do domu – do izolatki przyjęto ją dopiero trzy dni później. Badanie na obecność wirusa ebola dało wynik pozytywny. Teraz 58 osób, z którymi miała bliski kontakt – w tym personel medyczny - zostało objętych obserwacją. Niektóre otrzymały eksperymentalną szczepionkę przeciwko eboli.
Cafferkey nie jest wyjątkiem, choć spośród udokumentowanych przypadków tylko u niej doszło do zagrożenia życia. Lekarze walczący z epidemią twierdzą, że zdarzało się to także w Afryce Zachodniej. Ponad połowa z około 17 tys. osób, które przeżyły zakażenie, cierpi z powodu dolegliwości takich, jak silne bóle głowy, bóle stawów czy przewlekłe zmęczenie. Na razie jednak nie potwierdzono u nich obecności wirusa. Objawy mogą być związane na przykład z uszkodzeniem układu immunologicznego. Nie jest także jasne, czy mogą zakażać.
W sierpniu ogłoszono wyniki badań dotyczące osób, które przeżyły epidemię eboli w Ugandzie w roku 2007. Częściej występują u nich bóle głowy i problemy neurologiczne – np. zaburzenia snu, pogorszenie słuchu i zaniki pamięci.
Jedna czwarta wyleczonych z epidemii w Afryce Zachodniej cierpiała na ciężkie stany zapalne oczu, prawdopodobnie spowodowane przez wirusa. Na szczęście z oczu raczej nie udaje mu się wydostać - nie stwierdzono obecności eboli we łzach.
Amerykańskie agencje medyczne rekrutują osoby wyleczone z eboli do długoterminowych badań, by wyjaśnić, jakie są przyczyny pochorobowych powikłań i czy utajony wirus może się rozprzestrzeniać. Zdewastowany przez epidemie i z trudem odbudowywany system opieki zdrowotnej krajów afrykańskich przez całe lata będzie musiał zapewnić opiekę ofiarom eboli. (PAP)
pmw/ mrt/