Amerykańska pisarka żydowskiego pochodzenia: w Niemczech Żydzi przeciwni polityce Izraela są uciszani
Proizraelski konsensus w niemieckiej polityce uniemożliwia jakąkolwiek dyskusję czy krytykę, nawet ze strony tych Żydów, którzy nie zgadzają się z polityką Izraela - pisze w poniedziałek w brytyjskim dzienniku "The Guardian" Deborah Feldman, amerykańska pisarka pochodzenia żydowskiego.
Feldman, autorka autobiografii "Unorthodox: Jak porzuciłam świat ortodoksyjnych Żydów", pisze, że mieszka w Niemczech od prawie 10 lat, ale jedynymi ludźmi, z którymi może dyskutować o konflikcie na Bliskim Wschodzie, są Izraelczycy i Palestyńczycy. Niemcy mają bowiem tendencję do ucinania wszelkich prób rozmowy stwierdzeniem, że temat jest zbyt skomplikowany, i z założenia uważają, że każda krytyka Izraela jest antysemicka.
Podkreśla, że ta tendencja szczególnie nasiliła się po rozpoczętym 7 października ataku Hamasu na Izrael i każdy, kto krytykuje niemieckie bezwarunkowe poparcie dla izraelskiego odwetu, jest marginalizowany.
"Ci sami ludzie, którzy domagali się, aby każdy muzułmanin w Niemczech potępił ataki Hamasu, aby otrzymać pozwolenie na mówienie czegokolwiek innego, nie mieli nic przeciwko śmierci cywilów, o ile ofiarami były osoby o przeciwnych poglądach. Bezwarunkowe poparcie niemieckiego rządu dla Izraela nie tylko uniemożliwia mu potępienie śmierci cywilów w Strefie Gazy - pozwala mu również ignorować sposób, w jaki mający odmienne poglądy Żydzi w Niemczech są uciszani, tak samo jak w Izraelu" - pisze Feldman.
Zwraca uwagę, że zamordowani w ataku Hamasu należeli do lewicowego, świeckiego segmentu izraelskiego społeczeństwa, a wielu z nich było aktywistami na rzecz pokojowego współistnienia. Wskazuje, że wojsko zmniejszyło ich ochronę na rzecz ochrony radykalnych osadników na Zachodnim Brzegu, z których wielu to wojujący fundamentaliści.
"Dla wielu liberalnych Izraelczyków państwowa obietnica bezpieczeństwa dla wszystkich Żydów okazała się wybiórcza i warunkowa. Podobnie w Niemczech, ochrona Żydów została zinterpretowana wybiórczo, jako mająca zastosowanie wyłącznie do osób lojalnych wobec prawicowo-nacjonalistycznego rządu Izraela" - pisze.
"W Izraelu zakładnicy przetrzymywani przez Hamas są postrzegani przez wielu jako już straceni, jako konieczna ofiara, istotna tylko o tyle, o ile można ich wykorzystać do uzasadnienia brutalnej wojny, na którą czekała religijna prawica. (...) Wiele rodzin ofiar z 7 października, które wzywały do zakończenia tego cyklu horroru, nienawiści i przemocy, które błagały izraelski rząd, aby nie szukał zemsty w ich imieniu, nie jest słyszanych w Izraelu. A ponieważ Niemcy w wyniku Holokaustu postrzegają siebie jako bezwarunkowo sprzymierzone z Izraelem, ci, którzy mają władzę i wpływy w społeczeństwie, starają się ustanowić podobne warunki dla dyskursu publicznego w tym kraju" - zauważa.
Tymczasem, jak podkreśla, jedyną słuszną lekcją, jaką można wyciągnąć z okropności Holokaustu, jest bezwarunkowa obrona praw człowieka dla wszystkich, natomiast stosując nasze wartości warunkowo, już je delegitymizujemy.
Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)
kgr/