B. wiceszef KE: jeśli UE nie zacznie mówić jednym głosem w polityce zagranicznej, dalej będziemy obiektem drwin
Jeśli Unia nie znajdzie sposobu na mówienie jednym głosem w polityce zagranicznej, dalej będziemy obiektem drwin - powiedział PAP b. wiceszef KE Margaritis Schinas. Jego zdaniem trzeba skończyć z sytuacją, w której częstą konkluzją "niekończących się dyskusji" wśród unijnych ministrów jest jedynie brak porozumienia.
Nawiązując do perspektywy rozszerzenia UE, Schinas ocenił, że jako 28. państwo, jeszcze przed Ukrainą, do Unii mogłaby dołączyć Czarnogóra. Stwierdził również, że - jego zdaniem - w przypadku przyszłych akcesji zadziała ta sama zasada, co w przypadku dotychczasowych i ewentualny opór części państw wobec dalszego rozszerzania UE przegra z "historyczną koniecznością".
Schinas, który w poprzedniej kadencji KE pełnił funkcję jej wiceprzewodniczącego, a wcześniej był m.in. europosłem, odniósł się w rozmowie z PAP do propozycji reform dotyczących funkcjonowania UE, w tym możliwości zniesienia weta w Radzie Unii Europejskiej, gdzie jednomyślność konieczna jest m.in. przy podejmowaniu decyzji dotyczących wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa.
Choć b. wiceszef KE nie powiedział, że popiera zniesienie weta, ocenił, że jeśli Unia nie znajdzie sposobu na mówienie jednym głosem w polityce zagranicznej, "nadal będzie obiektem drwin".
"Wobec Europy formułowane są oczekiwania na miarę gracza geopolitycznego. A potem nasi ministrowie spraw zagranicznych grzęzną w niekończących się dyskusjach tylko po to, by dojść do wniosku, że nie mogą się zgodzić co do niczego, albo co do większości istotnych rzeczy".
Zdaniem Schinasa skoro "nie bez trudów" udało się zjednoczyć wszystkie państwa w kwestii obronności, jest to możliwe również w polityce zagranicznej. "Ale dzisiejszy spektakl, w którym mamy Europę udającą, że jest podmiotem geopolitycznym bez wspólnej polityki zagranicznej, nie może trwać. Nikt nie traktuje nas poważnie" - ocenił.
PAP rozmawiała z byłym wiceszefem KE tuż przed końcem polskiej prezydencji, w trakcie której nie udało się przełamać weta Węgier w kwestii otwarcia pierwszego klastra w negocjacjach akcesyjnych z Ukrainą. W UE mówi się o możliwości wykorzystania "kreatywnych rozwiązań", które pozwoliłby ominąć weto Budapesztu. "Na pewno nie ma woli do tego, by zmieniać traktaty założycielskie, spodziewam się jednak rozmowy o tym, jak wykorzystać wszystkie ich możliwości – zwłaszcza, że problemy dotyczą ciągle tych samych kwestii i ciągle tego samego kraju" - powiedziała PAP jeszcze przed unijnym szczytem wiceministra w KPRM Magdalena Sobkowiak-Czarnecka.
"Już wiele razy w przeszłości Unii Europejskiej udało się wypracowywać kompromisowe rozwiązania. (...) Jeśli istnieje wola polityczna, to znajdzie się praktyczny sposób na dokonanie postępu".
Podkreślił przy tym, że rozszerzenie powinno pozostać celem osiągalnym, a nie tylko deklaratywnym.
Zdaniem byłego szefa KE istnieją podstawy do tego, by w pierwszej kolejności, jako 28. państwo UE, wspólnota przyjęła któreś z państw kandydujących z Bałkanów Zachodnich. Według Schinasa najlepszym kandydatem byłaby Czarnogóra, która mogłaby wstąpić do UE jeszcze w 2028 r. "Byłoby to dobre przesłanie dla regionu - o tym, że Europa dotrzymuje słowa, że nie porzuciliśmy Bałkanów Zachodnich i nagradzamy reformy, które mają tam obecnie miejsce" - ocenił.
Pytany o cezurę 2030 r., wskazywaną jako potencjalna graniczna data akcesji Ukrainy do UE, Schinas powiedział, że realistycznym jest oczekiwanie, iż Ukraina wstąpiłaby do Unii w dekadzie lat trzydziestych, choć oczywiście wiele zależy od rozwoju wojny.
Schinas ocenił przy tym, że sceptyczne podejście niektórych państw członkowskich do kolejnych rozszerzeń to kontynuacja pewnego schematu, który obowiązywał również przy poprzednich akcesjach. "Wygląda to tak, że mamy historyczną geopolityczną konieczność rozszerzenia Unii, a potem opór ze strony dotychczasowych państw członkowskich wobec przyjęcia nowych państw. W końcu dochodzimy do jednak etapu, w którym rzeczywistość i konieczność przezwyciężają opór" - wskazał.
"Kiedy Grecja wstępowała do UE, 'stare państwa' uważały, że nie jest gotowa do akcesji po okresie dyktatury. Podobnie było z Hiszpanią i Portugalią - wtedy opór wynikał z wielkości ich gospodarek wiejskich. Kiedy dołączała Austria, problemem była jej neutralność, a kiedy dołączały kraje Europy Środkowo-Wschodniej - niewystarczające przygotowanie. Ale zawsze na końcu ten opór przegrywał z historyczną koniecznością rozszerzenia Europy. I nie mam wątpliwości, że to samo stanie się w nadchodzących latach" - ocenił b. wiceszef KE.
Sonia Otfinowska (PAP)
sno/ sdd/ lm/ grg/