Dostęp do broni w Europie. Ekspert: broń nielegalna jest niezwykle łatwa do zdobycia [INFOGRAFIKI]
Po strzelaninie w Sydney premier Australii zaproponował zaostrzenie przepisów dot. broni palnej; wcześniej w tym roku zapowiedział to rząd Szwecji. Jarosław Lewandowski ze Strzał.pl ocenił w rozmowie z PAP, że zamiast tego trzeba zwiększyć kontrolę osób, które broń posiadają i zająć się kwestią broni nielegalnej.
Premier Australii Anthony Albanese zaproponował w poniedziałek zaostrzenie przepisów dotyczących broni palnej po strzelaninie, która miała miejsce w niedzielę na popularnej plaży Bondi w Sydney. Zginęło w niej co najmniej 15 osób. Policja potwierdziła, że jeden z napastników legalnie posiadał sześć sztuk broni palnej.
Atak terrorystyczny w Sydney
„Rząd jest gotowy podjąć wszelkie niezbędne działania. Obejmuje to potrzebę zaostrzenia przepisów dotyczących broni palnej” – oświadczył Albanese. Zapowiedział też przegląd wydanych do tej pory pozwoleń na broń.
Nie jest to pierwszy przypadek, gdy po głośnym incydencie z użyciem broni palnej władze danego kraju zapowiedziały zaostrzenie przepisów; w lutym br. ogłosił to rząd Szwecji po strzelaninie w szkole Oerebro, w której zginęło 11 osób.
W ocenie Jarosława Lewandowskiego, redaktora naczelnego miesięcznika i portalu Strzał.pl, rozwiązaniem problemu nie jest ogólne zaostrzenie przepisów dot. broni palnej, a większa kontrola osób, które ją już posiadają. – Zdarzają się osoby psychicznie niezrównoważone, które tak samo, jak nie powinny prowadzić pojazdów mechanicznych, tak samo nie powinny mieć dostępu do broni. System dostępu do broni powinien być tak skonstruowany, żeby uniemożliwić dostęp do legalnej broni osobom chorym psychicznie, małoletnim, uzależnionym od narkotyków czy takim, które nie mają zdolności do czynności prawnych, nie są w stanie odpowiadać za swoje czyny – zaznaczył.
Odnosząc się do przypadków tragicznych w skutkach strzelanin w szkołach, które były przyczyną zaostrzenia przepisów m.in. w Australii czy Wielkiej Brytanii w poprzednich latach, Lewandowski ocenił ponadto, że szkoły nie zapewniają odpowiedniego wsparcia osobom dotkniętym szykanowaniem rówieśniczym i nie reagują odpowiednio szybko na przypadki znęcania się. – W efekcie dzieci są straumatyzowane i czasem, tak, jak to miało miejsce w Wielkiej Brytanii, wchodzą w posiadanie broni, np. należącej do rodziców, i dokonują zemsty na prześladowcach – powiedział.
System broni palnej w UE
Na terenie Unii Europejskiej podstawą przepisów dot. broni palnej jest dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2021/555 z dnia 24 marca 2021 roku w sprawie kontroli nabywania i posiadania broni (która zastąpiła Dyrektywę Rady 91/477/EWG z 18 czerwca 1991 r.). Jak przypomniał Lewandowski, sama dyrektywa jest przede wszystkim związana ze strefą Schengen i obejmuje również takie kraje, jak Szwajcaria czy Norwegia. Nie obowiązuje ona jednak w taki sam sposób we wszystkich krajach wspólnoty.
– Po powstaniu strefy Schengen trzeba było zmienić przepisy dotyczące broni, by nie było sytuacji, że ktoś po swobodnym przekroczeniu granicy znajduje się z legalnie zakupioną bronią w kraju, w którym jest ona uznawana za nielegalną. To było potrzebne chociażby ze względu na zawody sportowe czy polowania – wyjaśnił Lewandowski.
Dodał, że podczas tworzenie dyrektywy zostały połączone przepisy kilku różnych krajów – część z Francji, część z Niemiec – by znaleźć wspólny mianownik i w miarę możliwości odwzorować ówcześnie obowiązujące przepisy, delikatnie je modyfikując.
– Początkowo ta dyrektywa była napisana całkiem mądrze – ocenił Lewandowski. – Miała trzy podstawowe elementy: jeden, że całą broń dostępną na cywilnym rynku podzielono na cztery kategorie, oznaczone literami A, B, C, D; drugi przypisujący tym kategoriom minimalne zasady dostępu dla obywateli (minimalne, bo poszczególne kraje mogły je we własnych wewnętrznych przepisach zaostrzyć) i trzeci, czyli Europejską kartę broni palnej.
Najniebezpieczniejsza stolica w UE
Według zestawienia przygotowanego przez Euronews w 2025 r. najniebezpieczniejszą stolicą europejską jest obecnie Bruksela – do połowy sierpnia br. odnotowano tam 57 strzelanin. W Sztokholmie, według danych władz, na które powołuje się portal, do sierpnia odnotowano 55 strzelanin, w których zginęło 9 osób. Na kolejnych miejscach pod kątem zagrożenia plasują się Marsylia i Amsterdam.
– Jeśli chodzi o Europę, to wiemy, że najwięcej strzelanin odnotowuje się głównie w Szwecji i we Francji, a ich istotną cechą charakterystyczną jest to, że co do zasady używa się tam broni nielegalnej, a nie legalnej, zdobytej zgodnie z obowiązującymi przepisami. A broń nielegalna jest niezwykle łatwa do zdobycia w Europie, zwłaszcza teraz, kiedy mamy otwartą wojnę na Ukrainie. I takiej broni przenika bardzo dużo do naszego kraju – zaznaczył Lewandowski. – To jest problem nierozwiązany w obecnych przepisach, nad którym warto by się pochylić.
Dostęp do broni w Polsce w liczbach
Polska, wchodząc do Unii Europejskiej w 2004 r., miała obowiązek zaimplementować dyrektywę z 1991 r. Jednak od 1999 r. w kraju obowiązywała już ustawa o broni i amunicji. Pozwolenie na broń można otrzymać, gdy wnioskodawca jest pełnoletni, nie stanowi zagrożenia dla samego siebie, porządku lub bezpieczeństwa publicznego oraz przedstawi ważną przyczynę posiadania broni.
W praktyce, jak podkreśla Lewandowski, pozwolenia przyznawane są w znacznej mierze uznaniowo, przy czym skala i zakres tej uznaniowości są zmienne – obecnie niektóre rodzaje pozwoleń można uzyskać łatwiej, niż jeszcze kilka lat temu, ale niektórych wciąż prawie się nie wydaje. – Na koniec roku 2024 mieliśmy w sumie 367 tys. pozwoleń na broń prywatną posiadanych przez obywateli, jak wynika z danych Komendy Głównej Policji, co przekłada się na najwyżej ok. 300 tys. posiadaczy broni – choć dokładnej liczby nie znamy – bo w polskim systemie prawnym jedna osoba może mieć kilka pozwoleń, wydanych do różnych celów, i często ma – podkreślił Lewandowski.
W 37-milionowym kraju daje to poniżej 0,01 proc. obywateli. Jak dodał Lewandowski, w pozostałych krajach UE wartości te są co najmniej rząd wielkości większe, najczęściej jest to pomiędzy 2 proc. a 3 proc., z wyjątkami takimi, jak Finlandia, która ma ok. 10 proc. uzbrojonych obywateli.
– W Polsce nigdy nie zaimplementowaliśmy w prawidłowy sposób dyrektywy Rady z 1991 r. Z bardzo prostego powodu: polskie przepisy były ułożone według zupełnie innej koncepcji logicznej. Musielibyśmy całkowicie zmienić polską ustawę, napisać ją od nowa. A zamiast tego podjęto próby pożenienia tych dwóch światów, wzięto jakieś kawałki z tej dyrektywy i doklejono do polskich przepisów – wyjaśnił Lewandowski. – Można to porównać do tego, że dyrektywa to jest program nadawany w DAB, a polskie przepisy są jak taki stary lampowy odbiornik Światowid z antenami. I to, czy my to pomalujemy farbą zieloną czy czerwoną, czy dodamy mu jedną gałkę więcej, czy mniej, to on dalej będzie analogowym odbiornikiem i nie jesteśmy nim w stanie odbierać programu cyfrowego – dodał.
Jedną ze zmian, które wdrożono w Polsce po 2004 r., podobnie jak w innych krajach europejskich, było wprowadzenie Europejskiej karty broni palnej, czyli imiennego dokumentu potwierdzającego uprawnienie do posiadania broni palnej, wydawanego przez właściwy organ państwa członkowskiego UE, umożliwiającego legalne posiadanie i używanie broni palnej w innym państwie członkowskim UE.
Europejska karta broni. Jak działa?
– Europejska karta broni to uniwersalny dokument, taki paszport do przemieszczania się z bronią na terenie strefy Schengen, wtórny do systemu pozwoleń w danym kraju. Każdy legalny posiadacz broni powinien mieć dostać taki dokument, a jednym z jego istotnych elementów jest kategoria broni – powiedział Lewandowski.
Jak wyjaśnił, w dyrektywie są cztery kategorie: a, b, c i d, a każda z nich ma określony poziom pozwoleń wynikający z unijnych przepisów. Dodał, że w odpowiedzi na to w Polsce wydano absurdalne w jego ocenie rozporządzenie, zgodnie z którym każda broń, na którą potrzebne jest pozwolenie, powinna być w jednej kategorii: b.
– To jest absurdalne, bo napisał to ktoś, kto w ogóle nie rozumiał, o co chodzi w tych przepisach. Te różnice między kategoriami wynikają w dyrektywie z technicznych uwarunkowań, z obiektywnych cech danej broni, czy broń jest długa czy krótka, jednostrzałowa czy wielostrzałowa, tego typu rzeczy. I w dyrektywie było tak, że im broń jest krótsza i szybciej strzela, tym trudniej jest ją dostać; a jak broń jest wolno strzelająca i długa, tak, że nie można jej ukryć pod płaszczem, nie można z nią wejść do sklepu na przykład, to wtedy ją można łatwiej dostać – wyjaśnił.
Ponadto Lewandowski dodał, że od czasu dołączenia Polski do UE dyrektywa zmieniała się trzykrotnie – w 2008, 2017 i 2021 roku. Niezmiennie za to każda broń w Polsce, bez względu na techniczne cechy, lądowała w kategorii B.
– Dochodzi do absurdalnych sytuacji, jak np. gdy nasi redakcyjni koledzy chcieli pojechać na zawody do Estonii, po drodze przejeżdżając przez Litwę i Łotwę. Mieli z Polski wszystkie potrzebne dokumenty. Ale przy przekraczaniu granicy okazało się, że ich broń sportowa, wyczynowa jest źle wpisana – w kategorię B, zamiast, zgodnie z dyrektywą, w kategorię C. I nie ma jak tego poprawić, bo kategoria jest źle wpisana przez polskie przepisy – ocenił.
Według Lewandowskiego z powodu takiej interpretacji i wdrożenia dyrektywy unijnej w żadnym kraju europejskim nie ma tak ograniczonego dostępu do broni, jak w Polsce.
– Choć i tak nie jest tak restrykcyjnie, jak w Australii. Naprawdę ciężko mi powiedzieć, co oni mogą teraz zrobić, żeby jeszcze bardziej zaostrzyć przepisy dot. broni palnej po ataku w Sydney – dodał.
Agata Gutowska (PAP)
agg/ mhr/ ppa/