Ekspert: mucha to superman, wampir i lekarz [WYWIAD]
Mucha to superman, wampir i lekarz – powiedział PAP prof. Stanisław Ignatowicz, entomolog. Mimo to dodał, że nie zna bardziej irytującego zwierzęcia.
PAP: Mucha domowa – Musca domestica – niby banalna, wszyscy ją znamy i nienawidzimy. A pan mówi o niej jak o prawdziwym superbohaterze owadziego świata.
Prof. Stanisław Ignatowicz: Był taki amerykański poeta, Ogden Nash, który napisał: „Bóg w swojej mądrości stworzył muchę, ale zapomniał nam powiedzieć dlaczego”. I to jest w punkt. W moim rankingu: mucha to najbardziej uciążliwe stworzenie w naszym otoczeniu.
PAP: Dlaczego aż tak?
S.I.: Mamy domek na wsi. Obok chlewnia, krowy, konie, kury. Latem dramat. O 3:30, gdy dopiero świta, mucha już mnie budzi – lezie do oka, do ucha, w kąciki ust. Kołdra na głowę, oddycham przez małą dziurkę, żeby choć trochę się od niej odgrodzić. Ale ona nie odpuszcza. A ja spać położyłem się o pierwszej. To naprawdę tortura.
PAP: Czy wszystkie muchy, które spotykamy, to muchy domowe?
S.I.: Ależ skąd. Mucha domowa jest szara, centymetr długości. Ale mamy też bolimuszkę kleparkę – mniejszą, nakrapianą, z kłujką. Gryzie jak wampir. Kiedyś wróciłem z chlewni tak przesiąknięty zapachem świń, że nawet na Ursynowie mnie wyczuła! Usadowiła się na nodze i ugryzła. Ból taki, że zapamiętałem do końca życia. I wtedy zrozumiałem, czemu to „bolimuszka”.
Są też plujki i lucilie – niebieskie i zielone, mienią się jak chromowane. Albo ścierwica mięsówka – ma na odwłoku szachownicę i kocha surowe mięso, jest jego prawdziwą koneserką. Jak zostawimy kawałek schabu na desce i wyjedziemy na tydzień, to po powrocie mamy maź, w której larwy pływają jak w jacuzzi.
PAP: No dobrze, ale są też muchy… pożyteczne?
S.I.: Tak. Te same plujki i zielone muchy rozkładają martwe zwierzęta i ludzi. I dzięki temu pomagają w medycynie sądowej. Po larwach można określić czas śmierci z dokładnością do godzin.
Była sprawa w Chicago – ciało kobiety przeniesiono z miasta na wieś. Ale larwy na nim to były larwy „miejskie”. I śledczy wiedzieli: nie szukamy winnych po okolicznych wsiach, tylko w mieście. Dzięki muchom złapali zabójców.
Albo starożytne Chiny: chłopa zarżnięto sierpem. Każdy we wsi musiał położyć swój sierp. Muchy siadły tylko na jednym – bo wyczuły krew. Bingo, znaleźli mordercę.
PAP: Ale w domu widzimy raczej muchę na kanapce…
S.I.: I to jest piękne. Mucha nie gryzie. Ma aparat gębowy gąbkowy. Siada na szynce, „zachwyca się” – bo ma kubki smakowe na stopach! Chodzi po szynce, „degustuje”. Potem wymiotuje sokami trawiennymi (albo odchodami, bo była przed chwilą w ubikacji u sąsiada), rozprowadza to enzymami i dopiero po czasie zaczyna spijać.
Zawsze pytam studentów: w którym momencie odpędzicie muchę? Jak tylko usiądzie? To błąd! Bo wtedy zostawi prezent i pójdzie. Trzeba poczekać, aż zje, posprząta po sobie i odleci. Wtedy kanapkę można dalej jeść.
PAP: To rzeczywiście supermucha. Jakie ma „supermoce”?
S.I.: Startuje jak rakieta – od razu 20 km/h. Skrzydłami macha 200 razy na sekundę. Dzięki specjalnym przezmiankom zmienia kierunek w ułamku sekundy. Widzi 250 klatek na sekundę. My widzimy 60. Dlatego jak ktoś trafi muchę klapkiem, to powinien grać w lotto.
A oczy? Złożone z tysięcy oczek. Każde działa jak nasze. Ja żartuję: gdyby mucha patrzyłaby na studentkę w pierwszym rzędzie, to widziałaby znacznie więcej szczegółów niż ja.
PAP: A te jej łapki?
S.I.: Przylgi, jak gumowe przyssawki. Dlatego może chodzić po suficie głową w dół. Dla niej Newton się mylił – grawitacja nie istnieje.
PAP: Muchy mają węch?
S.I: Cudowny! Wyczuwają rozkład organiczny z daleka. Człowiek umiera – a w pierwszych minutach po śmierci muchy już lecą. A jak ciało zaczyna fermentować, to jest dla nich jak restauracja z gwiazdką Michelin.
PAP: Trochę horror. Ale larwy much mogą też… leczyć?
S.I: Tak. W sterylnych warunkach hoduje się je i przykłada na rany, np. u poparzonych górników. Wyjadają martwicę, zostawiając zdrową tkankę. Chirurg by tego nie zrobił tak precyzyjnie.
W naturze jest podobnie – u bezdomnego z ropiejącą raną larwy plujek mogą ją wyczyścić. Ale zdarza się także, że mylą chore, gnijące ciało z trupem, wtedy larwy zjadają nie tylko martwicę, ale i żywe tkanki. I wtedy mamy do czynienia z tzw. muszycą.
PAP: Brzmi to jak scenariusz do filmu grozy. Ale słyszałam też, że muchy bywają nekrofilami.
S.I.: Tak, to zasługa grzyba owadomorka. Zaraża muchę, steruje jej układem nerwowym i mówi: „Mucho, wybierz dobrze widoczne miejsce, rozłóż skrzydełka, przyjmij pozę atrakcyjną seksualnie” - grzyb każe jej przybrać pozę gotową do kopulacji.
Mucha umiera, ale wygląda jak żywa i „gotowa do miłości”.
Rano przylatują inne muchy, „bzyczą” ją skrzydełkami i przy okazji obsypują się zarodnikami grzyba. Lecą dalej, a wieczorem – same zaczynają umierać w tej samej pozie.
Mam zdjęcie: drut w chlewni, cały oblepiony muchami w erotycznych pozach, wszystkie zabite przez grzyba. Horror i pornografia w jednym.
PAP: Jak się ich pozbyć w domu?
S.I: Porządek, szczelne okna, czasem lep. Jak jedna mucha znajdzie kryształek cukru, to zaraz mamy ich dziesięć, dlatego na pułapkach płaskich są umieszczane ich podobizny.
Pomagają też pułapki z płynem wabiącym, choć śmierdzą tak, że w domu się nie da wytrzymać.
Najlepsze byłyby wspomniane owadomorki – gdyby udało się je wyhodować na masową skalę, mielibyśmy koniec z muchami.
Rozmawiała: Mira Suchodolska (PAP)
mir/ wj/ kgr/