Rakiety Tomahawk są precyzyjne jak skalpel. Mogłyby zaatakować co najmniej 1 655 obiektów wojskowych w Rosji [ANALIZA]
Tomahawki są precyzyjne jak skalpel – powiedział PAP George Barros, ekspert z amerykańskiego Instytutu Studiów nad Wojną. Według szacunków ISW, w zasięgu rakiet Tomahawk mogłoby znajdować się potencjalnie co najmniej 1 655 obiektów wojskowych w głębi Rosji, w tym 67 baz lotniczych.
W piątek 17 października prezydent USA Donald Trump ma spotkać się w Białym Domu z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. Jednym z tematów rozmowy może być ewentualne przekazanie Ukrainie rakiet manewrujących dalekiego zasięgu Tomahawk.
Tomahawki odmieniłyby sytuację na froncie
George Barros z waszyngtońskiego Instytutu Studiów nad Wojną (ISW) uważa, że nawet niewielka liczba tych pocisków może poprawić sytuację na froncie. Tomahawk może uderzać cele oddalone o około 1,6 tys. km, co - zdaniem eksperta - stworzyłoby zagrożenie dla obiektów wojskowych i zakładów przemysłowych położonych w głębi Rosji.
Tomahawki są precyzyjne jak skalpel. Zaprojektowano je do uderzeń w bardzo konkretne cele. Uderzenia w wybrane, wyspecjalizowane obiekty mogłyby wywołać kaskadowy efekt wobec rosyjskiej infrastruktury wojskowej
Dodał, że do uszkodzenia istotnych fabryk mogłoby wystarczyć mniej niż 50 takich rakiet.
Zdaniem eksperta, tego typu cele wymagają użycia pocisków z dużym ładunkiem; konwencjonalne warianty Tomahawka przenoszą głowicę o masie około 450 kg, choć istnieją także wersje z ładunkiem do 1000 kg.
Obiekty wojskowe i bazy lotnicze w głębi Rosji znalazłyby się w zasięgu rakiet Tomahawk
Według szacunków ISW, w zasięgu rakiet Tomahawk mogłoby znajdować się potencjalnie co najmniej 1 655 obiektów wojskowych w głębi Rosji, w tym 67 baz lotniczych. Wśród nich Barros wymienił m.in. bazę Engels-2, przeznaczoną dla bombowców strategicznych Tu-160 i Tu-95, położoną 14 km na wschód od Saratowa.
Jego zdaniem innym strategicznym celem amerykańskich rakiet dalekiego zasięgu mogłyby być fabryki, takie jak np. Urałwagonzawod w Niżnym Tagile, gdzie Kreml planuje w ciągu najbliższych 10 lat odbudowę rosyjskiej floty czołgów.
W ocenie rozmówcy PAP innym obiektem, w który mogłyby trafić rakiety Tomahawk, jest fabryka dronów w Jełabudze w Tatarstanie. To największy tego typu zakład na świecie. Powstała w 2023 roku na terenie specjalnej strefy ekonomicznej Ałabuga.
Według danych cytowanych przez dziennik „Daily Telegraph” w Jełabudze Rosja wyprodukowała w pierwszej połowie br. 18 tys. sztuk bezzałogowców, rosyjskiej wersji irańskiego Szahida, znanej jako Gierań-2.
Fabryka znajduje się 1600 km od granicy z Ukrainą. Była już prawdopodobnie celem ataku dronowego.
W czerwcu rosyjskie media podały, że przechwycono w jej pobliżu resztki bezzałogowca.
- Ta fabryka prawdopodobnie jest w zasięgu uzbrojenia, którym już obecnie dysponują Ukraińcy, ale aby uszkodzić taki obiekt potrzebne są rakiety o dużym ładunku i dlatego Jełabuga nadal stoi - ocenił Barros i podkreślił, że właśnie Tomahawki nadają się do uderzeń w umocnione bunkry czy specjalistyczne fabryki, bo wystrzelenie nawet bardzo wielu, słabszych pocisków, np. rakiet JASSM-ER, w kierunku umocnionego celu, nie będzie miało takich efektów.
Według Barrosa zniszczenie lub przynajmniej uszkodzenie fabryki w Jełabudze znacząco osłabiłoby możliwości przeprowadzania ataków rakietowych na Ukrainie i odciążyłyby także ukraińską obronę powietrzną, byłyby także wsparciem dla Kijowa na linii frontu, gdzie Rosjanie „eksperymentują z Szahidami”.
Rosjanie używają dronów m.in. do ataków na infrastrukturę, ale przez bezzałogowce giną także cywile. Jedynie w ciągu ostatnich trzech dni Rosja przeprowadziła m.in. zmasowany atak na infrastrukturę gazową i elektrociepłownię, a w obwodach donieckim i chersońskim zginęło sześć osób.
Zapytany o to, czy rosyjska obrona przeciwrakietowa będzie zdolna do przechwycenia Tomahawków, Barros odpowiedział, że „to się dopiero okaże”.
- Dysponują systemem walki elektronicznej i zintegrowanym systemem obrony powietrznej z bombowcami i bardzo zaawansowanymi radarami - przyznał Barros. Ekspert przypomniał, że Tomahawków nie używano dotąd przeciwko tak zaawansowanemu systemowi.
- Jednak Tomahawk prawdopodobnie mógłby przebić się przez tego typu system ze względu m.in. na odporność na zakłócenia nawigacji. Leci na niskiej wysokości, poniżej zasięgu radaru i wykonuje manewry unikowe, co może Rosjanom utrudnić przechwycenie tych rakiet - ocenił Barros i dodał, że „Rosjanie mają obsesję na punkcie Tomahawków i wbrew ich retoryce, że nie zmienią one przebiegu wojny, z całych sił próbują odwieść amerykańską administrację od ich wysłania na Ukrainę”.
Ta broń nie zmieni losów wojny, ale Rosjanie bardzo obawiają się tego, że Tomahawki pogorszą ich sytuację
Kiedy użyto Tomahawków?
W 2024 r. marynarki wojenne USA i Wielkiej Brytanii wystrzeliły Tomahawki w kierunku baz rebeliantów Huti w Jemenie. W 2017 r. zostały użyte w Syrii przeciwko bazie lotniczej Szajrat, w odpowiedzi na atak chemiczny.
Tomahawki są produkowane przez amerykańską firmę Raytheon. Wystrzeliwuje się je obecnie zarówno z wyrzutni morskich (np. okrętów podwodnych), jak i lądowych. Są w USA wykorzystywane w mobilnym systemie Typhon, który został wprowadzony do amerykańskiego uzbrojenia w 2023 roku, w ramach programu Mid-Range Capability (MRC) i wykorzystuje elementy okrętowej wyrzutni pionowej Mk 41 VLS. Armia USA ma obecnie dwie baterie systemu Typhon.
Ukraina nie dysponuje obecnie bronią porównywalną z Tomahawkami. Oprócz własnych systemów Flamingo i Neptun, Kijów dysponuje także m.in. europejskimi pociskami manewrującymi Storm Shadow o zasięgu około 250 km oraz amerykańskimi pociskami przeciwokrętowymi Harpoon.
Anna Gwozdowska (PAP)
ag/ bst/ js/ jos/