"Były dwa konklawe". Korespondentka PAP o kulisach wyboru papieża [NASZE WIDEO]
To było moje trzecie konklawe - wspomina korespondentka PAP w Rzymie i Watykanie Sylwia Wysocka. Jak podkreśla, wyborowi papieża towarzyszyło ogromne zainteresowanie mediów i w efekcie odbywały się dwa konklawe: jedno w Kaplicy Sykstyńskiej, a drugie było medialne.
W podsumowaniu zakończonego w czwartek po dobie konklawe, na którym wybrano Leona XIV, trzeba uwzględnić czynnik ludzki, jakim jest ogromne zmęczenie pracujących na stałe w Rzymie watykanistów. Przez ponad dwa miesiące, od 14 lutego, relacjonowaliśmy chorobę i rekonwalescencję papieża Franciszka. To był dla nas trudny, obciążający czas: briefingi w Watykanie nawet dwa razy dziennie, nerwowe tygodnie, w których dowiadywaliśmy się, że stan papieża jest krytyczny i trwa walka o jego życie. Po wyjściu papieża ze szpitala pojawił się pewien optymizm, a jego lekarz z Polikliniki Gemelli oceniał w telewizji RAI, że jego powrót do zdrowia jest "zdumiewający". Cztery dni później Franciszek zmarł.
Korespondenci watykańscy - źródła wiedzy
Do Rzymu przyjechało kilka tysięcy wysłanników mediów z całego świata. Dołączyli do grupy kilkuset akredytowanych na stałe w Watykanie korespondentów. Dla tych, którzy nie zajmują się na stałe tematyką kościelną, watykaniści byli źródłem wiedzy.
Watykańskie biuro prasowe, nasze stałe miejsce pracy w pobliżu placu Świętego Piotra, najpierw po śmierci papieża 21 kwietnia, a następnie przed konklawe przeżyło oblężenie, jakiego jeszcze nie widziałam. Przed biurem, pod arkadami, od rana do późnego wieczora stała długa kolejka wysłanników mediów z całego świata po akredytacje. Niektórzy czekali nawet kilka godzin.
Dzień przed #Konklawe pic.twitter.com/fXco291ryk
— Sylwia Wysocka (@sylwiawys) May 6, 2025
Pracownicy biura prasowego - Sala Stampa - działali w niesłychanie trudnych warunkach i pod wielką presją czasu. Machina organizacyjna rozpatrywania kilku tysięcy wniosków o akredytacje i ich wydawania wymagała coraz większej liczby rąk do pracy. Zaprzyjaźniony pracownik biura prasowego Tiziano, którego żegnaliśmy parę tygodni wcześniej, gdy odchodził na emeryturę, wrócił w trybie pilnym, by pomóc.
Tłok i kłopoty z internetem
W błyskawicznym tempie oddano do dyspozycji przybyłych ze świata wysłanników drugie centrum prasowe, również w pobliżu placu Świętego Piotra. Zanim w środę rozpoczęło się konklawe, w obu centrach panował ogromny tłok, były kłopoty z internetem.
Rosnące zainteresowanie mediów towarzyszyło codziennym, odbywającym się za zamkniętymi drzwiami kongregacjom, czyli naradom kardynałów, zwanym też prekonklawe. Zwoływane są w okresie wakatu (sede vacante) w Stolicy Apostolskiej. Spotkania relacjonował każdego dnia dyrektor biura prasowego Watykanu Matteo Bruni.
Kardynałowie w ogniu pytań
Na kardynałów wchodzących na obrady i wychodzących z nich czekały tłumy dziennikarzy. Niektórzy purpuraci przemykali w milczeniu, inni zatrzymywali się i udzielali krótkich wywiadów. Najbardziej rozmowni byli ci, którzy z racji wieku nie mogli wziąć udziału w konklawe.
Niemal do ostatniej chwili, do wtorku, czekaliśmy na wiadomość z Watykanu, kiedy - tak jak przed konklawe w 2013 roku - dziennikarze akredytowani przy Stolicy Apostolskiej będą mogli wejść do Kaplicy Sykstyńskiej i zobaczyć przygotowania do konklawe. Takie wizyty w małych grupach zorganizowano nam 12 lat temu na kilka dni przed konklawe, które wybrało Franciszka. Byłam tam wtedy.
Kulisy przygotowań w Kaplicy Sykstyńskiej
Widziałam stolarzy ustawiających stoły dla kardynałów elektorów, robotników przybijających tkaninę do drewnianych podestów oraz dwa piece do palenia kart do głosowania i wypuszczania dymu. Słuchać było wiertarki i młotki, czuć było zapach kleju, a pochłonięci pracą ślusarze i elektrycy nie zwracali uwagi na błysk fleszy i skierowane w ich stronę obiektywy kamer.
Tym razem jednak nie weszliśmy do Kaplicy Sykstyńskiej. Zadecydowały o tym zapewne względy logistyczne, napięty harmonogram, a także duża liczba dziennikarzy. Przydatne okazały się zatem wspomnienia z tamtej wizyty. Wielu wysłanników mediów pytało nas o prace prowadzone w kaplicy z freskami Michała Anioła.
Im bliżej było do konklawe, tym częściej sacrum łączyło się z profanum
Kiedy w przeddzień konklawe biegłam do biura prasowego Watykanu na briefing prosto z konferencji Igi Świątek na kortach tenisowych Foro Italico, zostałam zatrzymana na via della Conciliazione przez kilkuosobową grupę z kamerą telewizyjną. Widząc moją akredytację, ludzie ci zapytali mnie, czy Watykan poinformuje nas od razu za pośrednictwem jednego z komunikatorów o wyborze papieża.
W pół godziny z kortów Foro Italico do Watykanu. Dzień przed #Konklawe tysiące ludzi z całego świata #Vaticano pic.twitter.com/5D7VaAcSXE
— Sylwia Wysocka (@sylwiawys) May 6, 2025
Dziwne pytania i konklawe ery AI
Było to pewnie jedno z najdziwniejszych pytań, jakie słyszeli też inni dziennikarze. Wysłannicy na konklawe dowiedzieli się bowiem, że Stolica Apostolska przesyła tylko akredytowanym dziennikarzom ważne informacje właśnie przez komunikator, i sądzili, że tak samo będzie w przypadku wyboru papieża.
Zdarzyło mi się tłumaczyć niektórym osobom ze świata mediów ery pełnego rozkwitu cyfryzacji, portali i wszechobecnych mediów społecznościowych, że jedynym sposobem, w jaki kardynałowie zamknięci w Kaplicy Sykstyńskiej komunikują się ze światem, jest dym unoszący z komina.
"Who will win (kto wygra)?" - zapytał dziennikarz, który podszedł do mnie z mikrofonem na schodach biura prasowego. Nie wiem, czy moja odpowiedź została wyemitowana, bo zażartowałam: "Mam nadzieję, że Inter". Tego dnia wieczorem piłkarski klub z Mediolanu grał w półfinale Ligi Mistrzów z Barceloną.
To było również pierwsze konklawe ery AI. Po sieci krążyły krótkie filmiki wygenerowane przez sztuczną inteligencję, przedstawiające tańczących kardynałów i zakładających białe szaty.
Jeden z polskich dziennikarzy zapytał mnie w przeddzień inauguracji konklawe, czy mam przygotowane sylwetki papabili, czyli kardynałów uważanych za faworytów konklawe. Wyjaśniłam, że należałoby przygotować ich co najmniej 20 i to bez żadnej pewności, że dobrze się trafi.
Rosnąca liczba papabili
Wyjątkowość tego wyboru papieża, w odróżnieniu od dwóch poprzednich w 2005 i 2013 roku, polegała na tym, że z każdym dniem wydłużała się lista kardynałów z szansami na wybór. Podczas gdy po śmierci Jana Pawła II i rezygnacji Benedykta XVI faworytów było kilku, teraz przybywało ich z każdym dniem.
Wybór kardynała Josepha Ratzingera 20 lat temu wydawał się od początku przesądzony i łatwy do przewidzenia, ale kardynał Jorge Bergoglio w 2013 r. był całkowitym zaskoczeniem.
Teraz wśród doświadczonych watykanistów dominowało przekonanie, że nie należy spodziewać się wyboru jednego z kilku murowanych papabili, ale kogoś z drugiego albo trzeciego szeregu kandydatów. Tam umieszczano najczęściej kardynała Roberta Prevosta z USA.
Konklawe były dwa: to w Kaplicy Sykstyńskiej i medialne. Włoska prasa i telewizja codziennie przez wiele dni publikowały wydłużającą się listę papabili, a nawet regularnie dokonywały na nich roszad, informując, czyje notowania spadły, a czyje poszły w górę. Czasem zdjęcie kardynała Pietro Parolina spadało na niższą pozycję, niekiedy do góry pięła się fotografia kardynała Matteo Marii Zuppiego albo Pierbattisty Pizzaballi.
Watykańskie fake newsy
W mediach społecznościowych pojawiały się również fake newsy. Jednym z nich, uznanym za próbę wywołania zamętu i być może osłabienia kandydatury kardynała Parolina, była wiadomość o tym, że zemdlał w czasie jednej z kongregacji. Podały ją też różne media, powołując się na rzekomo znaną "watykańską dziennikarkę". Rzecznik Watykanu zdementował te doniesienia.
W sieci pojawiły się też fałszywe konta niektórych kardynałów z wpisami, które były cytowane bez weryfikacji. Dotyczy to między innymi konta kardynała Prevosta. Niektórzy dziennikarze wysłali mu tam gratulacje z okazji wyboru. Konto na platformie X zostało zawieszone, ponieważ - jak wyjaśniono - narusza zasady serwisu.
Z Rzymu Sylwia Wysocka (PAP)
sw/ akl/ amac/ know/