Podwójne zabójstwo i ucieczka ze szpitala psychiatrycznego. Ruszył proces Bartłomieja B.
Przed Sądem Okręgowym w Zamościu (Lubelskie) ruszył proces 34-letniego Bartłomieja B. oskarżonego m.in. o podwójne zabójstwo i ucieczkę ze szpitala psychiatrycznego. Wyraził żal, poprosił o przebaczenie i przyznał się do alkoholizmu.
Prokurator Grzegorz Kryk na początku rozprawy oskarżył Bartłomieja B. w sumie o pięć czynów, z których najpoważniejsze to zabójstwa 45-letniego brata i 65-letniego ojca w lipcu 2024 r. w Zagumnie (pow. biłgorajski).
Bartłomiej B. przyznał się i składał wyjaśnienia. Wycofał się ze swoich wcześniejszych zeznań, według których tata z bratem mieli go gnębić.
"To nieprawda. Jestem alkoholikiem. Zawsze za swoje błędy winiłem cały świat. Tata zawsze chciał dla mnie jak najlepiej, a brat służył pomocą, tylko ja nie umiałem tego docenić" – powiedział 34-latek.
Zastrzegł, że miał gdzie mieszkać i nie kierował się motywami finansowymi.
"Po prostu jestem złym człowiekiem" – dodał.
Podwójne morderstwo
Bartłomiej B. opisał moment zabójstwa. Wyjaśnił, że gdy obudził się rano, zobaczył śpiącego brata i poczuł do niego odrazę. Przyniósł siekierę i uderzył nią 45-latka w głowę. Potem podszedł do brata z boku i uderzył jeszcze dwa razy.
"Jakby się dławił krwią. Złapał oddech kilka razy i nastała cisza" – opisał.
Następnie oskarżony – jak sam zrelacjonował – poszedł do ojca, zastał go klęczącego. Stanął za nim i uderzył siekierą w głowę.
"Tata się nie ruszył. Klęczał dalej. Uderzyłem go jeszcze raz. Wtedy upadł na bok, a potem na plecy. Patrzył na mnie tymi niebieskimi oczami" – powiedział.
Bartłomiej B. stwierdził, że gdy złość zaczęła mu przechodzić, wziął ręcznik, położył go ojcu na głowie.
"Ciężko oddychał" – powiedział.
Następnie udał się do brata i nakrył go kołdrą. Jak przyznał, rozważał wezwanie pomocy, ale po wyjściu z domu pojechał na stację paliw po alkohol.
Oskarżony stwierdził, że sumienie nie daje mu spokoju. Wyraził żal, poprosił Boga i rodzinę o wybaczenie.
Podczas rozprawy zeznawali członkowie rodziny B. Ich zdaniem Bartłomiej B. wykorzystywał rodziców, którzy mu pomagali i dawali mu pieniądze. Mówili, że 34-latek spożywał alkohol i wszczynał awantury.
Brat odpowiedział oskarżonemu, że nie chce od niego przeprosin ani listów.
"Ciężko jest po tym, co zrobił" – przyznał.
W sądzie nie stawiła się matka B., która skorzystała z prawa do odmowy składania zeznań.
Prokurator Kryk powiedział mediom po rozprawie, że wyjaśnienia, które w poniedziałek oskarżony złożył w sądzie "nie odbiegają znacząco od tych, które złożył na etapie przygotowawczym".
Zdaniem prokuratora na wymiar kary będzie miało przyznanie się oskarżonego do popełnienia zarzucanych mu czynów. Zaznaczył, że śledczy od początku wiedzieli, że to Bartłomiej B. dopuścił się dwóch zbrodni zabójstwa.
Prokurator stwierdził, że z dwóch opinii psychiatrycznych, które są w aktach sprawy bezspornie wynika, że oskarżony jest „osobą poczytalną, zdolną do ponoszenia odpowiedzialności karnej".
Termin kolejnej rozprawy sędzia Marek Mazur wyznaczył na 14 maja.
W lipcu 2024 r. policja znalazła w jednym z domów w Zagumnie (gm. Biłgoraj) zwłoki 45-letniego mężczyzny i nieprzytomnego 65-latka. Obaj mieli poważne obrażenia głowy. Starszy mężczyzna zmarł później w szpitalu. Funkcjonariusze zatrzymali Bartłomieja B. Według ustaleń śledczych zadał bratu co najmniej trzy ciosy ostrzem siekiery w głowę, a ojca uderzył dwa razy obuchem, również w głowę.
Ucieczka ze szpitala
Aresztowany mężczyzna został skierowany na obserwację sądowo-psychiatryczną do szpitala w Radecznicy (pow. zamojski), skąd uciekł w nocy z 6 na 7 października 2024 r. Po 10 dniach policja zatrzymała go w pustostanie w miejscowości Żarnowa (Podkarpackie). Planował przekroczyć granicę ze Słowacją i kontynuować ucieczkę na południe Europy.
Prokuratura Okręgowa w Zamościu ustaliła, że najpierw w szpitalu zdjął z rąk i nóg kajdanki, a następnie, wykorzystując nieuwagę funkcjonariuszy służby więziennej, wyszedł z sali i opuścił placówkę przez rozgiętą kratę okna w łazience. Ponadto śledczy zarzucili mu też kradzież dwóch samochodów w trakcie ucieczki.
Bartłomiejowi B. grozi dożywocie.
Niedopełnienie obowiązków służbowych
Osobne śledztwo toczy się w sprawie sześciu funkcjonariuszy służby więziennej z Zakładu Karnego w Zamościu, którzy po ucieczce 34-latka usłyszeli zarzuty niedopełnienia obowiązków służbowych.
Z ustaleń prokuratury wynika, że dwóch z nich spało podczas ucieczki, a kolejni po przejęciu służby konwojowej nie sprawdzili, czy podejrzany faktycznie przebywa w sali, przez co opóźniły się poszukiwania zbiega. Ostatnich dwóch funkcjonariuszy zbytnio poluzowało podejrzanemu kajdanki, dzięki czemu mógł sam się z nich oswobodzić.
Rzecznik prasowy dyrektora generalnego Służby Więziennej ppłk Arleta Pęconek przekazała PAP, że trzech funkcjonariuszy jest już poza służbą. Jeden został wydalony, dwóch złożyło raport o zwolnieniu, który został przyjęty. Postępowania dyscyplinarne wobec pozostałych trzech funkcjonariuszy jeszcze się nie zakończyły. (PAP)
pin/ gab/ grg/