Lucelia Santos: rola niewolnicy Isaury pomogła mi w działalności społeczno-politycznej
Rola głównej bohaterki serialu „Niewolnica Isaura” pomogła brazylijskiej aktorce Lucelii Santos odnieść sukces artystyczny na całym świecie i stać się osobą działającą skutecznie w kwestiach społeczno-politycznych - przyznaje w rozmowie z PAP Life 68-letnia artystka oraz aktywistka klimatyczna i feministyczna.
Pochodząca ze stanu Sao Paulo artystka równo 40 lat temu stała się w Polsce gwiazdą dużego formatu za sprawą wyemitowania przez telewizję polską brazylijskiego serialu z 1976 r. pt. „Niewolnica Isaura”.
W dekadzie lat 80. wraz z moim serialowym kolegą z planu Rubensem de Falco, grającym w „Niewolnicy Isaurze” rolę Leoncia, przybyliśmy na kilka dni do Polski. Pamiętam jak gorąco byliśmy wówczas witani przez tłumy w polskich miastach
Jak dodaje, Polska, gdzie w 1985 r. serial o Isaurze walczącej o wolność brazylijskich czarnoskórych niewolników, stał się hitem, odniósł sukces w wielu innych krajach świata.
- „Niewolnica Isaura” biła rekordy oglądalności niemal na całym świecie, w tym w sąsiadującym z nią ZSRR, a także w Chinach, dokąd podróżowałam już ponad 25 razy – wspomina Lucelia Santos, przyznając, że duży sukces u początku kariery aktorskiej „otworzył jej wiele drzwi”, a ją samą „nauczył otwartości na wielokulturowość”.
Santos, która w przeszłości mieszkała m.in. w Japonii, przyznała w rozmowie z PAP Life, że nigdy nie żałowała swego zaangażowania w sprawy społeczne i polityczne.
Część artystów wyznaje zasadę trzymania się z dala od polityki, zachowywania neutralności światopoglądowej, chowania się ze swoimi poglądami. Ja taka nie jestem. Jako człowiek mam przecież uczucia, wrażliwość i walczę o sprawy, które wydają mi się słuszne
Przyznała, że wpływ na jej prospołeczne nastawienie miała duża wrażliwość rodziców, którzy nie tylko sami pomagali ubogim, ale również zaszczepili w swoich dzieciach postawę gotowości do pomagania innym. Jak podkreśla, oboje byli „robotnikami o wielkim sercu”.
- Pamiętam, że przed Bożym Narodzeniem w naszym domu rodzice zawsze gromadzili dużo ubrań na podarki dla potrzebujących. Niektóre z nich tak bardzo mi się podobały, że chciałam nawet sprezentować je sobie – wspomina z ironią Lucelia Santos, dodając, że w czasie dyktatury wojskowej w Brazylii ukształtowała swoją postawę prospołeczną i wolnościową.
Dodaje, że miała wówczas dwie opcje: sięgnięcia po broń, aby walczyć z dyktaturą lub działania na rzecz wolności poprzez sztukę. – Wybrałam to drugie, wiedząc, że dzięki mojej sławie mogę pomagać innym. Miałam świadomość, że artysta wkraczający na ścieżkę polityczną musi być konsekwentny w swoich poczynaniach – twierdzi Santos, dodając, że ogromny wpływ na jej postawę miał wówczas piosenkarz i aktor Ney Matogrosso.
Artystka nie ukrywa swoich lewicowych przekonań, które, jak dodaje, nie ograniczają się jedynie do brazylijskiego podwórka, ale również do działań na rzecz dużych organizacji międzynarodowych i spraw o zasięgu globalnym.
Ma świadomość, że jej zaangażowanie na rzecz BRICS, organizacji grupujących 10 państw świata, w tym m.in. Brazylię, Rosję i Chiny, może być postrzegana w niektórych częściach świata jako niewłaściwe. Dodała, że od kilku lat jest ambasadorką medialną tej organizacji, co sprawia, że często podróżuje do Chin oraz Rosji.
- Kilka dni temu wracałam z konferencji w Rosji z międzylądowaniem w Stambule. Na tureckim lotnisku zostałam zatrzymana przez policję i niemal odprowadzona pod drzwi samolotu, którym udawałam się w dalszą podróż – wyznała aktorka znana też z wyświetlanych w Polsce seriali „W kamiennym kręgu” i „Panna dziedziczka”.
Od kilkudziesięciu lat Lucelia Santos aktywnie włącza się w akcje na rzecz ochrony Puszczy Amazońskiej. To m.in. wokół niej w połowie dekady lat 80. XX w. powstał ruch osób walczących z degradacją Amazonii.
- W latach osiemdziesiątych w Brazylii utworzyliśmy Partię Zielonych (Partido Verde). Pierwsze jej spotkanie odbyło się w moim domu – wspomina z dumą Lucelia Santos, odnotowując, że u jej boku wyrósł na politycznego lidera i syndykalistę Chico Mendes, legendarny bojownik o prawa rdzennej ludności Brazylii, walczący też z degradacją Amazonii.
Jak wspomina, Mendes miał dar „zwoływania ludzi do protestów, podczas których udaremniano wyręb puszczy”. Wraz z coraz większą skutecznością i popularnością przybywało mu też pogróżek.
- Krótko przed zamachem na swoje życie w 1988 r., Chico zaprosił mnie do swojej rodzinnej miejscowości Xapuri, abym pomogła mu walczyć z nielegalnymi legalnym, bo zatwierdzanym przez sądy, wyrębem lasów amazońskich – dodaje Lucelia Santos.
Zapowiada, że przygotowana przez nią sztuka o Mendesie pt. „Głosy w lesie” to forma „kontynuacji dzieła zabitego syndykalisty”, która zostanie wystawiona w Europie w 2026 r., m.in. w Lizbonie.
Santos przyznaje, że walka o amazońskie lasy stała się coraz bardziej niebezpieczna wraz z liberalizacją przez administrację prezydenta Jaira Bolsonaro przepisów o posiadaniu broni. Nasiliła ona, jak twierdzi, przemoc w rejonie Amazonii
Zdaniem artystki spektakl o Chico Mendesie jest próbą promowania wrażliwości na ochronę przyrody wśród młodych ludzi. Ich świadomość na ten temat uważa za „niewystarczającą”, twierdząc, że we współczesnym świecie „walka o ekologię” stała się jedynie „modą i coraz bardziej pustym sloganem”.
- Współczesna młodzież, niestety, nie zna życia. Prawdziwej egzystencji. Rośnie z dala od zwierząt i przyrody w poczuciu, że wie wszystko, gdyż ma świat w zasięgu… smartfona. Niestety, większość młodych żyje dziś jedynie w wirtualnym świecie – podsumowała Lucelia Santos.
Autor: Marcin Zatyka (PAP Life)
zat/ag/ kgr/