Magdalena Sobkowiak-Czarnecka: możliwe zmiany w priorytetach na prezydencję wskazanych przez prezydenta 

2024-04-26 11:24 aktualizacja: 2024-04-26, 17:11
Magdalena Sobkowiak-Czarnecka. Fot. PAP/	Tytus Żmijewski
Magdalena Sobkowiak-Czarnecka. Fot. PAP/ Tytus Żmijewski
Wiceministra odpowiedzialna za przygotowania do polskiej prezydencji Magdalena Sobkowiak-Czarnecka powiedziała PAP, że choć zgodnie ze stanem prawnym obowiązują priorytety zaproponowane przez prezydenta Andrzeja Dudę, zmiany nie są wykluczone.

Zastępczyni ministra ds. europejskich zapowiedziała w udzielonym PAP wywiadzie, że przebieg polskiego przewodnictwa w Radzie UE w pierwszym półroczu 2025 r. będzie zależał od wyników wyborów w Europie oraz w Stanach Zjednoczonych - w zależności od tego, kto będzie gospodarzem w Białym Domu, zależy, czy polska prezydencja upłynie pod znakiem "wzmacniania stosunków" pomiędzy UE a USA czy "budowania mostów". Wpływ na nią będzie mieć też kampania prezydencka w Polsce.

Jak mówiła Sobkowiak-Czarnecka, priorytety wskazane przez prezydenta są ogólne i mogą być zmienione. Priorytety te zostały przedstawione przez Andrzeja Dudę i ówczesnego premiera Mateusza Morawieckiego 1 maja 2023 r. Zmianie ulegnie planowany przez poprzedników program kulturalny, który był za bardzo skoncentrowany na USA; wiceministra mówi też o planowanych kosztach i przygotowywanych kadrach.

PAP: Co będzie kulminacją przygotowań do przewodnictwa Polski w UE?

Magdalena Sobkowiak-Czarnecka: Te przygotowania mają trzy wymiary. Pierwszy - programowy. Trwają prace zarówno nad polskimi priorytetami, jak i nad tym, co będzie dyskutowane podczas spotkań poszczególnych rad, którym przewodniczyć będą nasi ministrowie. Zaczęliśmy też pracę nad programem 18-miesięcznym, który Polska przygotowuje w ramach trio razem z Danią i Cyprem, krajami sprawującymi po nas prezydencję. W marcu zaprosiłam do Warszawy ministrów odpowiedzialnych za prezydencję z tych krajów. Zarówno program polskiej prezydencji, jak i program na półtora roku będą gotowe w połowie grudnia. Drugi to jest wymiar organizacyjny. W Polsce w trakcie tych sześciu miesięcy odbędzie się ok. 300 wydarzeń: rad nieformalnych, debat eksperckich, spotkań różnego szczebla. Z tym wiąże się trzeci, komunikacyjno-promocyjny wymiar. Polskę odwiedzi ponad 40 tys. gości, to będzie okazja, żeby pokazać potencjał inwestycyjny naszego kraju. Logotyp i oprawę graficzną też zaprezentujemy w połowie grudnia.

Początkiem prezydencji będzie wizyta konferencji przewodniczących Parlamentu Europejskiego, a więc szefów poszczególnych frakcji, jak i samego szefa bądź szefowej PE, którzy odwiedzą Warszawę zapewne na przełomie listopada i grudnia br.

PAP: Co będzie najważniejszym wydarzeniem organizowanym w Polsce już w trakcie prezydencji? Czy będzie to szczyt technologiczny UE-USA?

M.S.: Chciałabym, żeby ten szczyt odbył się w Polsce, ale na to będzie mieć wpływ kilka czynników, m.in. wynik wyborów w USA i czy po nich będzie możliwość takiej rozmowy. W ogóle duży wpływ na naszą prezydencję będą mieć najpierw wybory do PE, a potem - w Stanach Zjednoczonych. Do wyboru szefa lub szefowej Komisji Europejskiej dojdzie najwcześniej we wrześniu. Istotne będzie to, kiedy ta machina europejska ruszy, jak szybko nowe instytucje unijne, odświeżone po wyborach europejskich, się ukonstytuują.

PAP: Relacje ze Stanami Zjednoczonymi zostały wskazane przez prezydenta Andrzeja Dudę jako jeden z czterech priorytetów polskiej prezydencji. Czy zostanie on podtrzymany przez rząd?

M.S.: Żyjemy w dynamicznych czasach, dlatego dobrze, że zaprezentujemy nasz program dopiero tuż przed prezydencją. Dzisiaj stan prawny jest taki, że mamy priorytety przyjęte przez poprzedni rząd, zaproponowane przez prezydenta. To nie wyklucza jednak zmian. Te priorytety są bardzo ogólne. Uważam, że hasło bezpieczeństwo to jest takie hasło, które jest uniwersalne i ono też w naszej prezydencji będzie na pewno miało swoje odzwierciedlenie.

PAP: Relacje UE z USA są jednak pewnym znakiem zapytania.

M.S.: Zobaczymy, czy to będzie wzmacnianie tych stosunków czy budowanie mostów. Będziemy też wiedzieć, jak ułoży się nowy europarlament. Przez te 20 lat, od kiedy jesteśmy w Unii, PE był stabilną instytucją. Jest pytanie, jak będzie wyglądać po wyborach, bo ugrupowań populistycznych, antyeuropejskich mamy dużo, od ostatnich eurowyborów w 2019 r. - kilkadziesiąt nowych. Zobaczymy, czy nowy PE nie będzie mieć roli, nie chcę powiedzieć destabilizującej, ale jeśli nie będzie wysokiej frekwencji w wyborach, jeśli nie weźmiemy spraw w swoje ręce i nie zrozumiemy, że od naszego głosu dużo zależy, to możemy mieć sytuację mocno niestabilną.

Jeśli chodzi o relacje z USA, to słyszę w Brukseli, że głos Polski jako strategicznego partnera Stanów Zjednoczonych będzie ważny, szczególnie w kontekście wojny na Ukrainie, w trakcie której ta współpraca została wzmocniona. Będą więc patrzeć, jak polska prezydencja postępuje wobec nowego-starego gospodarza w Białym Domu. Cały czas obserwujemy też wypowiedzi Donalda Trumpa, które są mocno niepokojące, ale do rozstrzygnięcia jest jeszcze chwila.

PAP: W przypadku wygranej Trumpa prezydent Duda mógłby odegrać rolę pośrednika w czasie polskiej prezydencji?

M.S.: To jest też ciekawe, jak będzie się układała prezydencja w kontekście polskich wyborów prezydenckich, które będziemy mieli w przyszłym roku. Dużo będzie zależało od tego, jacy kandydaci w tych wyborach wystartują i jaka będzie narracja w kampanii prezydenckiej.

PAP: Ile będzie kosztować prezydencja? W budżecie na ten rok jest 177,5 mln zł, ale wspominała Pani też o 500-600 mln w ogóle.

M.S.: Większość ciężaru tych wydatków jest zakontraktowana na ten rok. We wrześniu do Brukseli wyjedzie blisko 100 osób z poszczególnych resortów, żeby wzmocnić Stałe Przedstawicielstwo, bo to ono będzie w dużej mierze odpowiadać za prezydencję. Sam korpus prezydencji będzie liczył około trzech tysięcy osób, ale uspokajam - nie jest tak, że zatrudnimy te trzy tysiące. Korpus prezydencji wybierany jest z ekspertów pracujących w ministerstwach.

Oczywiście część kontraktów dotyczących czy wynajmu lokalizacji, gdzie będą odbywały się wydarzenia, czy podwykonawców, czy rezerwacji hoteli poniesiemy w tym roku. Ja bym chciała, żeby te wydatki na prezydencję odpowiadały tym z poprzedniej prezydencji w 2011 r. plus inflacja. Chociaż obecnie struktura wydatków jest inna - prezydencje są mniej okazałe i rozbudowane, ale konieczne są wydatki związane z bezpieczeństwem.

PAP: A jak te plany mają się wobec planów poprzedników? Czy zakładane koszty będą wyższe czy niższe?

M.S.: Oczywiście szukamy oszczędności. Na pewno mniej bogaty będzie program kulturalny. Ten pozostawiony przez poprzedni rząd za bardzo był skoncentrowany na Stanach Zjednoczonych. Prezydencja dotyczy Europy, a nie Stanów i dlatego program kulturalny to powinna być przede wszystkim UE oraz kraje kandydujące, bo rozszerzenie jest nadal w kręgu naszych zainteresowań.

PAP: Co to znaczy, że program był za bardzo skoncentrowany na USA?

M.S.: To znaczy, że było zaplanowanych bardzo dużo wydarzeń na terenie Stanów Zjednoczonych.

PAP: Promujących Polskę czy promujących Unię Europejską?

M.S.: Polskę. Razem z wiceministrą kultury Joanną Scheuring-Wielgus zdecydowałyśmy, że to nie jest najlepszy kierunek do promocji polskich wartości.

PAP: W Unii nie ma zasady dyskontynuacji, polska prezydencja będzie więc kontynuować prace nad niektórymi projektami legislacyjnymi.

M.S.: Dyskutujemy o nich wewnątrz rządu, mamy już listę najważniejszych projektów.

PAP: Co pozostało do dokończenia? Europejski zielony ład?

M.S.: Nie ma nic związanego z europejskim zielonym ładem. Ład jest za nami, pakt migracyjny jest za nami, AI jest za nami. To będzie prezydencja otwierająca nowy cykl, a nie zamykająca. Mamy teraz prezydencję belgijską, zaraz po niej będą Węgrzy, którzy przejadą właściwie "na pusto", bo nowy PE i KE dopiero będą się tworzyć. Nasza prezydencja przypada w pierwszych 100 dniach nowej KE.

PAP: Jakie ta nowa KE może mieć priorytety?

M.S.: Myślę, że będzie kwestia przemysłu obronnego. To będzie też coś, co będzie na stole podczas naszej prezydencji. Rozpocznie się rozmowa o nowym budżecie unijnym, dyskusja o polityce spójności i o konkurencyjności.

PAP: Jak Polska może wykorzystać prezydencję?

M.S.: Prezydencja to jest koordynowanie prac w Radzie, czyli koordynowanie prac dotyczące aktów legislacyjnych, które są przyjmowane w Unii. Co do zasady powinna być skoncentrowana na interesie ogólnoeuropejskim, ale też możemy ten moment wykorzystać. Ważny jest też aspekt promocyjny, chcemy pokazać, że w Polsce znów warto inwestować i że to jest znowu miejsce stabilne, także w wymiarze wymiaru sprawiedliwości i otoczenia prawnego. To będzie też okazja do odkłamania wielu fake newsów na temat UE. Nie mówię, że wszyscy Polacy mają być euroentuzjastami, ale wolałabym, żeby byli eurorealistami i kształtowali swoje podejście do UE na podstawie prawdziwych informacji. Fake newsy doprowadziły do brexitu, który pokazał, że z zabawy zapałkami może wyjść duży pożar.

PAP: A który fake news jest najbardziej niepokojący?

M.S.: Poprzednia ekipa dużo po sobie zostawiła. Mamy historię o jedzeniu robaków, albo o tym, że Unia odbierze nam samochody. To wszystko wymaga spokojnego wyjaśnienia albo też wskazywania, gdzie szukać prawdziwych informacji. Pracy jest przed nami naprawdę dużo.

Rozmawiała Magdalena Cedro (PAP)

gn/