O PAP.pl

PAP.pl to portal PAP - największej agencji informacyjnej w Polsce, która zbiera, opracowuje i przekazuje obiektywne i wszechstronne informacje z kraju i zagranicy. W portalu użytkownik może przeczytać wybór najważniejszych depesz, wzbogaconych o zdjęcia i wideo.

Mazowsze ma swój Amsterdam i Puszczę Amazońską. Gdzie udać się na mikrowyprawę z Warszawy? [WYWIAD]

Są łatwe i dostępne dla wszystkich. Nie wymagają skomplikowanych przygotowań i dużych pieniędzy. Na mikrowyprawę można wyruszyć każdego dnia i w ciągu kilku godzin przeżyć fascynującą przygodę, odkryć lokalne cuda i zresetować głowę. O zaskakujących miejscach w Warszawie i na Mazowszu oraz zbawiennym wpływie mikrowypraw na nasze życie opowiada PAP Life Monika Masalska, współautorka książki „Nad wodę. Mikrowyprawy z Warszawy”.

 Zdjęcie autorki z rodziną / materiały prasowe
Zdjęcie autorki z rodziną / materiały prasowe

PAP Life: Jakiś czas temu miałam spotkanie w malutkiej kawiarence na Starych Bielanach. Mieszkam w Warszawie od wielu lat, ale nigdy wcześniej nie byłam w tej okolicy. Po spotkaniu pokręciłam się trochę po uliczkach, zajrzałam do sklepiku z biżuterią, zwiedziłam kościół na Placu Konfederacji. Poczułam się trochę jak turystka. Czy to już była mikrowyprawa?

Monika Masalska: Absolutnie tak. Stare Bielany są świetnym przykładem, bo to jest taka enklawa w stolicy, gdzie można poczuć się jak w mniejszym mieście. Mnie przypominają Kazimierz nad Wisłą. Małe uliczki, bardzo fajne lokalne knajpy, ogrody, które rozkwitają latem. Będąc tak naprawdę w centrum Warszawy, można się teleportować poza Warszawę. Zresztą Stare Bielany opisaliśmy w naszej pierwszej książce „Mikrowyprawy z Warszawy”, więc trochę podświadomie poszłaś naszymi śladami.

Więcej

Jezioro Czorsztyńskie i panorama Tatr Fot. PAP/Łukasz Gągulski
Jezioro Czorsztyńskie i panorama Tatr Fot. PAP/Łukasz Gągulski

Jaka pogoda w majówkę? Oto prognoza

PAP Life: Razem ze swoim mężem, Sewerynem, jesteście ekspertami od mikrowypraw po Warszawie i Mazowszu. Prowadzicie bloga, konto na Instagramie i właśnie wydaliście druga książkę - „Nad wodę. Mikrowyprawy z Warszawy”. Na czym w ogóle polega koncepcja mikrowyprawy?

M.M.: Mam swoją definicję, ale tutaj muszę powiedzieć, że nie my jesteśmy twórcami tego terminu. Za pojęciem microadventure stoi brytyjski podróżnik, Alistair Humphreys, a w Polsce pierwszy ten temat podjął Łukasz Długowski, pisarz i przewodnik, który w tej chwili chyba rezyduje w okolicy Białowieży. Natomiast my sobie te mikrowyprawy zaadoptowaliśmy na potrzeby naszej pięcioosobowej rodziny. Ten przedrostek mikro ma dosyć duże znaczenie, bo, po pierwsze, oznacza, że nie podejmujemy się jakiegoś skomplikowanego przedsięwzięcia, nie potrzebujemy dużych środków finansowych, wielkiej logistyki, długiej jazdy samochodem czy pociągiem. Więc mówimy o czymś demokratycznym, absolutnie dostępnym dla każdego. Natomiast drugi człon – wyprawa - zawiera w sobie pierwiastek przygody, więc jednak nastawiamy się na to, że idziemy coś odkryć. Czyli robimy coś łatwego, dostępnego, ale zmieniamy sposób patrzenia i budzimy w sobie ciekawość tych najbliższych miejsc, które naprawdę mogą nas zadziwić. Gwarantuję, że od tego uczucia można się szybko uzależnić.

PAP Life: Kiedy odkryliście mikrowyprawy?

M.M.: W naszym przypadku zaczęły się dosyć dawno. Oczywiście tak ich nie nazywaliśmy. Oboje z Sewerynem pochodzimy z Kielc, razem chodziliśmy do liceum i wtedy zaczęliśmy, jak to się kiedyś mówiło, chodzić ze sobą. To nasze chodzenie rzeczywiście polegało na chodzeniu. Najpierw poznawaliśmy lepiej swoje miasto, później cały region świętokrzyski, swoją drogą, idealny na mikrowyprawy. Kiedy przyjechaliśmy na studia do Warszawy, to w zasadzie robiliśmy to samo. Na początku odkrywaliśmy kolejne dzielnice, potem wyszliśmy na obrzeża Warszawy, a później coraz dalej i dalej. Zataczamy coraz większe kręgi, czasami nawet przekraczając Mazowsze. Chociaż wciąż bardzo dużo rzeczy robimy w samej Warszawie i w ogóle nie czuję, żeby to był wyczerpany temat.

PAP Life: Jeździcie dwa razy w to samo miejsce?

M.M.: Bardzo rzadko. Często jesteśmy pytani, czy są jeszcze miejsca, w których nie byliśmy. Wbrew pozorom, jest ich całkiem sporo. W tej chwili mamy listę, na której jest kilkadziesiąt zupełnie nowych dla nas miejsc, które bardzo chcielibyśmy zobaczyć, więc dużo ciekawego jeszcze na nas czeka.

Oczywiście są miejsca, które darzymy sentymentem i wracamy tam co roku. Na przykład Liwiec pod Sowią Górą. Jest tam kilka plaż, ale można też pojechać zimą, pozjeżdżać na sankach. Przyciąga nas też ogród Soriano pod Podkową Leśną w Owczarni. Pisaliśmy o nim w pierwszej książce, więc nie będę się tutaj rozgadywać o jego historii. Natomiast generalnie to jest ogród stworzony przez partnera zmarłego wielkiego rzeźbiarza, Juana Soriano. Są w nim poustawiane ogromne metalowe rzeźby stworzone przez Soriano. Dla nas ten ogród jest magiczny.

PAP Life: Jak trafiacie do tych wszystkich miejsc?

M.M.: Mamy swoje sposoby. Polecam śledzić informacje, które publikują różne instytucje, samorządy lokalne, zarząd zieleni w Warszawie czy biuro konserwatora zabytków. W ten sposób można się dowiedzieć o planowanych czy zakończonych inwestycjach. My tak trafiliśmy do Żyrardowa, który ostatnio przeżywa rozkwit. Tam też mamy świetną, prawie kilometrową kładkę, która biegnie przez rozlewiska rzeczki Pisi Gągoliny aż do zalewu. Wszędzie, gdzie jesteśmy, staramy się kupować lokalne przewodniki, zbieramy ulotki. Mamy też bardzo dużo papierowych map, które dla mojego męża są ogromnym źródłem wiedzy. Wygląda to tak, że Seweryn rozkłada sobie mapę na podłodze i uważnie się przygląda. Tu zauważy jakiś zbiornik wodny, tam las, itd. Jeśli go to zaintryguje, wpisujemy współrzędne, szukamy informacji w internecie, sprawdzamy, czy da się tam dotrzeć, przeglądamy mapy Google, powiększamy. Oczywiście zdarzają się też wtopy, czyli jedziemy i okazuje się, że przedzieramy się przez strumień i pokrzywy po pas. Ale bardzo często trafiamy na naprawdę świetne miejsca i ogromna część z naszych wycieczek, które opisywaliśmy, właśnie w ten sposób została odkryta. Plus mamy to szczęście, że nasi obserwatorzy też nam podrzucają dużo pomysłów, szczególnie takich nowych lokalnych miejsc.

Więcej

Turyści nad Morskim Okiem Fot. PAP/Grzegorz Momot
Turyści nad Morskim Okiem Fot. PAP/Grzegorz Momot

Busy elektryczne do Morskiego Oka mają ruszyć przed majówką

PAP Life: Wasz profil na Instagramie @mikrowyprawy_z_warszawy obserwuje ponad 70 tys. osób. W którym momencie postanowiliście się dzielić swoimi odkryciami?

M.M.: W kręgu naszych przyjaciół i znajomych byliśmy od dawna znani z tego, że bardzo dużo jeździmy i to w takie miejsca, o których oni nie słyszeli. Kiedy nastąpiła pandemia i w pewnym momencie zostały pozamykane place zabaw, centra handlowe, masa ludzi nagle odkryła, że nie ma, co ze sobą zrobić, a jednak bardzo potrzebują się gdzieś ruszyć. I właśnie wtedy wielu naszych znajomych zaczęło się do nas odzywać z prośbą o jakieś propozycje. Była taka sobota, kiedy Seweryn odebrał chyba pięć telefonów i SMS-ów z pytaniem, gdzie jest ta kładka, o której ostatnio opowiadał. Po piątym telefonie powiedział, że ma dosyć i musimy stworzyć jakieś miejsce w sieci, do którego będziemy wszystkich znajomych odsyłać. On tam napisze, gdzie jest parking, jak przejść, narysuje jakąś mapkę, podpowie, co może być ciekawego po drodze i tyle. Więc właściwie stworzyliśmy to konto na Instagramie dla przyjaciół i znajomych, ale okazało się, że bardzo szybko chwyciło. Zanim się obejrzeliśmy, już mieliśmy pierwszy tysiąc, 10 tysięcy, 15 tysięcy, itd.

PAP Life: Miejsca, które opisujecie, stają się znane. A odkrywanie w tłumie nie jest zbyt przyjemne.

M.M.: Jeśli wrzucam jakąś propozycję w piątek albo w sobotę, to może się zdarzyć, że w najbliższy weekend będzie tam bardzo dużo ludzi. Natomiast już w kolejny przyjedzie dużo mniej, a po trzech, czterech tygodniach sytuacja wraca do normalności. Kiedy jedziemy na plażę nad Liwcem, o której mówiłam, to przeważnie jesteśmy tam sami albo jest tylko parę osób. Mieliśmy tylko jedną taką historię, kiedy nasza publikacja doprowadziła do zamknięcia miejsca na jakiś czas. To była Ścieżka Leśnych Gigantów w Sękocinie pod Warszawą przy Instytucie Leśnictwa - taka ścieżka edukacyjna dla dzieciaków z przeskalowanymi figurami grzybów, zwierząt. Kiedy opisaliśmy ją na Instagramie, przyjechała taka liczba osób, że zablokowała okolice. Po dwóch takich weekendach zamknięto możliwość swobodnego zwiedzania chyba na pół roku. Ale w tej chwili ścieżka jest już dostępna.

PAP Life: Co ostatnio was zachwyciło?

M.M.: Mam przykład sprzed tygodnia, w okolicach Grójca, godzinkę drogi od Warszawy odkryliśmy drezyny rowerowe na torach piaseczyńskiej kolejki wąskotorowej. Generalnie, zaliczamy wszystkie kolejki wąskotorowe na Mazowszu, bo to jest frajda i dla dorosłych, i dla dzieci. Ale te drezyny, które istnieją chyba już od trzech lat, zupełnie nam umknęły. Taką drezyną pedałujemy sobie przez las, pola, obok przebiega stado zajęcy, możemy zatrzymać się na kawę albo obiad w Pałacu Mała Wieś, pochodzić tam po ogrodzie. A kiedy dojedziemy do końca trasy, przychodzi pan, który zarządza tymi drezynami i stawia na torach taką kurzą nóżkę, na to wciska drezynę i obraca ją dookoła. Już samo to jest po prostu strasznie fajne.

Ostatnio we wsi Skierdy, zupełnie zwykłej, znaleźliśmy przepiękny płot złożony z samych drzwi, które są pomalowane na różne kolory. Pełno jest tam starych kołatek, więc oglądanie tego płotu przypomina trochę chodzenie po muzeum. Zimą pali się tam mnóstwo lampek. Właściciel tej posesji musi mieć zacięcie artystyczne. Nie spodziewałabym się znaleźć taką przedziwną rzecz na Mazowszu.

PAP Life: A w samej Warszawie?

M.M.: Jednym z ostatnich naszych odkryć był Kopiec Powstania Warszawskiego, który po latach bycia śmietniskiem, został przywrócony mieszkańcom Warszawy. I to w fantastyczny sposób, bo to miejsce zdobyło nagrodę dla jednego z najpiękniejszych parków Europy. Mamy tam ścieżkę spacerową, w zasadzie można powiedzieć wśród drzew. Wysokie metalowe podesty kilka metrów nad ziemią, które prowadzą wzdłuż zagajnika robinii akacjowych. Możemy wejść na górę, na której znajduje się Znak Polski Walczącej. Jest przepiękny widok na okolice, więc można sobie posiedzieć, odpocząć. Na Kopcu jest wytyczonych kilka szlaków, możemy jedną ścieżką wejść na górę, zupełnie inną zejść, część z nich przypomina drogę wśród okopów, bo brzegi wykonane są z betonu, który zawiera w sobie elementy gruzów Warszawy, więc idziemy i odkrywamy jakieś detale architektoniczne, ułamek rzeźby, kawałek glazury. Bardzo ciekawy koncept. I jest też tam przepiękny plac zabaw. Musimy tam wrócić.

PAP Life: Podróżujecie z trójką dzieci. Czy wasze pomysły na mikrowyprawy będą odpowiednie dla seniorów albo singli?

M.M. Myślę, że tak. Od początku nasze założenie było takie, żeby te mikrowyprawy były uniwersalne i w absolutnej większości dla każdego. To są miejsca obiektywnie ciekawe i łatwe do zmodyfikowania w zależności od potrzeb. Zawsze też bardzo dokładnie opisujemy, ile czasu zajmie droga, jak najlepiej tam dotrzeć, itd. Oczywiście ta dziecięca kwestia przez wiele lat była nam najbliższa i nadal jest, chociaż w tej chwili nasze córki mają 15 i 13 lat, więc spokojnie robią dorosłe trasy i do tego dwa razy szybciej niż my. Młody ma teraz 7 lat, podróżuje z nami od urodzenia, długo w wózku, od roku już nie, co też jest dla nas ogromną zmianą. Wiemy, że wielu rodziców zastanawia się, jak spędzić z dziećmi wolny dzień. Chcieliśmy im podrzucić trochę pomysłów. Bo jeśli w sobotę rano zaczniemy myśleć, dokąd by tu pojechać, to nim się obejrzymy, zrobi się trzecia po południu i okaże się, że najwyżej można pójść na plac zabaw. Przy okazji sprzedajemy trochę sprawdzonych patentów. Wiadomo, że kryzys przy podróży z dziećmi prawie na pewno nastąpi, nie ma się co nastawiać, że wszystko pójdzie gładko. I właśnie na takie momenty strajku okupacyjnego, w rodzaju „dalej nie idę, już nie mogę”, mamy przygotowane różne niespodzianki, zabawki, oczywiście jedzenie, picie. Ale wiadomo, że u nas też różnie bywa. Zdarzało nam się zrobić jedną piątą trasy i po prostu wrócić do auta. Jednak paradoksalnie te porażki wyjazdowe wspomina się z czułością. Nasze dziewczyny do dziś opowiadają, jak kiedyś w zimie przeprawialiśmy się z wózkiem nad głową przez strumyk pod Nałęczowem.

Więcej

Długi weekend majowy. Tłumy turystów wyruszają w kierunku Morskiego Oka. Fot. PAP/	Grzegorz Momot
Długi weekend majowy. Tłumy turystów wyruszają w kierunku Morskiego Oka. Fot. PAP/ Grzegorz Momot

Majówka. Bardzo duży ruch na tatrzańskich szlakach. Przed Morskim Okiem parkingi zajęte [NASZE WIDEO]

PAP Life: Wielkimi krokami zbliża się weekend majowy. Nie wszyscy mogą sobie pozwolić na kilkudniowy wyjazd. Co byś zaproponowała?

M.M.: Na naszym blogu mamy już ponad 500 propozycji i wyłączając kilkanaście, wszystkie dotyczą Mazowsza i Warszawy. W pierwszej książce przedstawiliśmy 57 pomysłów, w drugiej 50. Myślę, że każdy może znaleźć coś dla siebie. Natomiast jeśli miałabym się skupić na majówce i tym, co najlepszego ma Warszawa i jej okolice do zaproponowania, to pomyślałabym o rzekach mazowieckich. Pewnie w maju jeszcze nie będziemy się kąpać, ale taki piknik majowy nad Liwcem albo nad Wkrą to są najfajniejsze wspomnienia. Naszą ulubioną rzeką jest właśnie Liwiec, który przepięknie meandruje przez Mazowsze, tworzy dużo mniejszych i większych plaż. Polecamy też plaże nad Wisłą, które są świetnym pomysłem na reset w ciepłe dni. Niby jesteśmy w mieście, ale trochę poza miastem. Wisła to w ogóle jest ewenement na skalą europejską. Mamy w środku stolicy nieuregulowaną rzekę i dzięki temu do dyspozycji bardzo dziewicze tereny.

PAP Life: Podobno odkryliście nad Wisłą miejsce, które przypomina Amsterdam, a nawet kawałek Puszczy Amazońskiej?

M.M. Na Mazowszu możemy odkrywać różne krainy i teleportować się w różne miejsca. Choćby Port Czerniakowski, który bardzo często bezmyślnie mijamy, coraz bardziej przypomina przedmieścia Amsterdamu. Znajdziemy tu barki z restauracjami, pływającą saunę czy barki, w których mieszczą się biura. Do tego sporo zacumowanych łódek oraz piękną, tonącą w zieleni sieć kładek, która wydaje się stworzona do rekreacji, ale tak naprawdę jest świetnie oczyszczającym wodę biofiltrem. Zresztą o tym miejscu piszemy w naszej najnowszej książce. Natomiast puszczę amazońską przypominają gęste lasy łęgowe, które możemy znaleźć nad brzegami Wisły. W środku lata w pełni rozkwitu rzeczywiście mamy tam do czynienia z niezwykle gęstą zielenią, rosną tam rośliny kurtynowe, są zielone pnącza. A pomiędzy nimi biegną wąskie ścieżki. Polecamy trasę biegnącą wzdłuż Wisły na wysokości Gocławia.

Wśród naszych znajomych legendarne już stało się moje porównanie mazowieckich bagien do bagiennych lasów Luizjany. I są tacy, którzy uważają je za uprawnione. My w ogóle bardzo lubimy bagna. Skojarzenia z bagnami są pewnie kiepskie, ale polecam, żeby dać im szansę. Coraz częściej samorządy lokalne postanawiają budować kładki przez bagna, które pozwalają wejść w sam środek tego ekosystemu, jakim jest bagno. Możemy zobaczyć tereny, które bardzo długo były niedostępne. Przepiękna jest kładka Zaborowska w Kampinosie albo kładka przez bagno Goździkowe. To jest coś nieoczywistego, co jest ogromnym dobrem Mazowsza.

PAP Life: Czytając waszą najnowszą książkę, odniosłam wrażenie, że jesteście fanami kładek.

M.M.: Jesteśmy wręcz psychofanami kładek. Jest coś takiego w kładkach, że zarówno my, jak i nasze dzieci bardzo je lubimy. Fajnie się siedzi, macha nogami.

PAP Life: Jeździcie też gdzieś dalej? Czy Warszawa i Mazowsze na tyle mocno was absorbują, że nie macie już czasu zwiedzać innych miejsc?

M.M.: Jesteśmy podróżnikami, którzy chcą podróżować wszędzie i uwielbiamy dalekie podróże. Ale wiadomo, że takich wypraw możemy zorganizować jedną, może dwie w roku. Seweryn ma pracę na etacie, dzieci szkołę. A życie od wakacji do wakacji nie jest dla nas. My potrzebujemy resetu pomiędzy tymi dużymi, wyczekiwanymi wyjazdami i to nam dają mikrowyprawy. Dla nas to takie małe urlopy. Przyznam, że odkąd zaczęliśmy pisać o Mazowszu, trochę jesteśmy do niego przywiązani i mamy duży niedosyt, jeśli chodzi o podróżowanie po Polsce. Marzy nam się Podlasie i Kraina Otwartych Okiennic, Roztocze, pałace Dolnego Śląska, kładki na Biebrzy i wiele, wiele innych miejsc. Najchętniej przeprowadzalibyśmy się do różnych miast na jakiś czas, pół roku, może rok i stworzyli siatkę mikrowypraw w swoim stylu. Jest dużo do odkrycia. (PAP Life)

Rozmawiała Iza Komendołowicz

ikl/moc/ag/ ep/

Monika Masalska jest z wykształcenia filolożką. Razem z mężem Sewerynem Masalskim, ekonomistą, prowadzą bloga podróżniczego „Mikrowyprawy z Warszawy” i konto na Instagramie. Mają trójkę dzieci, które towarzyszą im w podróżach. Masalscy są autorami dwóch książek o mikrowyprawach z Warszawy. Najnowsza - „Nad wodę”, ukazała się 23 kwietnia.

Pięć pomysłów na wiosenne mikrowyprawy

1. Kamieńczyk - urokliwe letnisko, piknik przy ujściu Liwca do Bugu i ogromna wydma w kolonii Suwiec.

2. Plaża nad Wisłą w Górze Kalwarii - ogromna wiślana plaża z białym piaskiem pod stolicą.

3. Małe Mazury, czyli Osieczek w Dolinie Jeziorki - staw, rowery wodne i świeża ryba przy młynie.

4. Piekło Dalejowskie, czyli skalny labirynt w lesie pod Kielcami.

5. Arboretum w Rogowie - wielki leśny ogród botaniczny, pełen kolorów i tajnych zakamarków.

Zobacz także

  • Majówka. Zdjęcie ilustracyjne. Fot. Bogda/Adobe Stock
    Majówka. Zdjęcie ilustracyjne. Fot. Bogda/Adobe Stock

    W 2026 roku majówka będzie krótka

  • Policjantka drogówki Fot. PAP/Marcin Bielecki
    Policjantka drogówki Fot. PAP/Marcin Bielecki

    Policja podsumowała majówkę na drogach. Było lepiej niż przed rokiem

  • Na popularnej zakopiance oraz trasach alternatywnych utworzyły się spore korki. Fot. PAP/Grzegorz Momot
    Na popularnej zakopiance oraz trasach alternatywnych utworzyły się spore korki. Fot. PAP/Grzegorz Momot

    Turyści wracają z Tatr. Korki na zakopiance i trasach alternatywnych [NASZE WIDEO]

  • Burza. Fot. PAP/Marcin Bielecki
    Burza. Fot. PAP/Marcin Bielecki

    Pogoda na majówkę. Ostrzeżenie IMGW i alerty RCB

Serwisy ogólnodostępne PAP