Monika Kobylińska: po wygranej była radość w szatni, teraz czas na Tunezję [WIDEO]
Monika Kobylińska przyznała w rozmowie z PAP, że po zwycięstwie z Chinami 36:20 była chwila radości w szatni. Teraz zespół szykuje się do drugiej potyczki w mistrzostwach świata piłkarek ręcznych. W niedzielę przeciwnikiem Polek będzie Tunezja.
- Od początku zgrupowania przed turniejem skupiliśmy się na naszej grze i poprawie kilku elementów, które, uważaliśmy wszyscy, że powinny wyglądać lepiej - powiedziała.
Wcześniej trener Arne Senstad objaśnił, że tymi elementami była poprawa gry w obronie i współpraca z bramkarkami.
- Nie miałyśmy zbyt dużo materiałów na temat zespołu Chin. Jak widać przeanalizowaliśmy rywala dobrze i mecz poszedł po naszej myśli, tak jak też planowaliśmy - dodała.
Kapitan biało-czerwonych podkreśliła, że choć sama miała na początku problemy w tym meczu, nieważne jest, kto zdobywa bramki. Liczy się efekt końcowy.
- Zdobyliśmy w tym meczu 16 bramek więcej niż rywalki, więc myślę, że wszystko funkcjonowało dobrze - podsumowała pierwszy występ w imprezie.
Kobylińska przyznała, że przeważnie po zwycięstwie w szatni jest chwila radości i wspólnego świętowania. Później mało kto szybko idzie spać.
- W każdej z nas długo kłębią się emocje i jeszcze jakiś czas spędzamy wieczór razem - wyjaśniła.
Teraz nadszedł czas na mecz z Tunezją. Dokładnej analizie poddany został jej przegrany mecz z Francją 18:43. Brązowe medalistki mistrzostw Afryki nie powinny jednak stanowić zbyt dużego zagrożenia. Żadna z Tunezyjek nie znalazła zatrudnienia w europejskim klubie.
Z racji kapitańskiej roli w drużynie zawodniczka ma więcej obowiązków. - Staram się wypełniać tę rolę w sposób naturalny. To zależy od sytuacji w danym meczu - dodała.
Rozgrywająca obserwuje spotkania rywalek, które potencjalnie pojawią się w drugiej rundzie. Nie ma jednak za dużo czasu, żeby analizować już teraz mecze, na które nadejdzie czas za tydzień. Przede wszystkim skupia się na tych zespołach, z którymi przyjdzie grać w najbliższej kolejności, czy też za dwa dni.
Wygraną Wysp Owczych z Hiszpanią 27:25 traktuje jako pierwszy niespodziewany wynik tych mistrzostw.
- Z drugiej strony widziałam już fragmenty wcześniejszych spotkań reprezentacji tego małego kraju. Uważam, że to solidny rywal. Powoli poziomem dorównuje męskiej drużynie Wysp Owczych - oceniła.
Hala Maaspoort w s-Hertogenbosch, o pojemności 3500 miejsc, w trakcie turnieju nie przeżywa oblężenia kibiców. Kobylińska wyjaśniła, że to w sumie dla polskiego zespołu ma pozytywne skutki. Po prostu w czasie meczów z reguły panuje cisza, a to pozwala łatwiej dostrzec polskich kibiców.
- Bardzo się cieszę widząc biało-czerwone flagi na trybunach. To jest dla nas duża pomoc. Naprawdę słyszymy doping naszych kibiców. Bardzo im za to dziękuję - podkreśliła.
Ostatnim w tej fazie rywalem biało-czerwonych w grupie będzie Francja. Stawką spotkania z obrończyniami tytułu będzie pierwsze miejsce w grupie. W składzie „Trójkolorowych” zaszło kilka zmian, ale nadal jest to zespół, który będzie się mocno liczył w wyścigu do podium.
- Zdajemy sobie sprawę z klasy rywala. Ale to nie jest tak, że wychodzimy na boisko już jako przegrane. Na starcie jest 0:0, będziemy walczyć z Francją - zapewniła.
Kapitan biało-czerwonych zaznaczyła, że rywalizując z Francją trzeba będzie wykorzystać takie elementy gry, które funkcjonują bardzo dobrze, np. kontry. Przeciwniczki są lepsze w wykorzystywaniu błędów, więc nie można za dużo ich popełnić.
- Trener Senstad opracuje plan na to spotkanie. Wszystko zależy od tego, jak my go zrealizujemy - zakończyła.
Z 's-Hertogenbosch - Marek Skorupski (PAP)
mask/ cegl/ kp