
W niedzielę media donosiły o 164 ofiarach śmiertelnych rewolty. MSW w niedzielę informowało o 5135 zatrzymanych.
Prezydent Tokajew poinformował o sytuacji w Kazachstanie podczas wideokonferencji przywódców państw Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ODKB). Zapewnił, że w jego kraju przywrócono już spokój.
"Fala niepokojów wybuchła pod pozorem spontanicznych protestów (...). Stało się jasne, że głównym celem było obalenie porządku konstytucyjnego i przejęcie władzy. Mówimy o próbie zamachu stanu" - mówił Tokajew.
Prezydent ogłosił też, że w kraju został już przywrócony porządek, ale służby nadal wyłapują "terrorystów". Zadeklarował, że Kazachstan niedługo dostarczy społeczności międzynarodowej dowody, potwierdzające prezentowaną przez władze wersję wydarzeń.
Tokajew zaznaczył, że "próba zamachu stanu" została zorganizowana przez "uzbrojonych bojowników", a siły rządowe nigdy nie strzelałyby do pokojowych manifestantów.
Według podawanych przez kazachskie media informacji podczas zamieszek zginęły 164 osoby. Po stronie służb mundurowych jest 16 ofiar śmiertelnych; liczba zabitych cywilów jest wciąż sprawdzana - przekazał prezydent.
Demonstracje w całym Kazachstanie wybuchły 2 stycznia i przerodziły się w gwałtowne starcia z wojskiem i policją. Manifestanci początkowo protestowali przeciwko podwyżce cen gazu LPG używanego do tankowania samochodów, później ich postulaty przerodziły się w żądania polityczne.
Sytuacja w Kazachstanie ustabilizowała się i znajduje się pod kontrolą władz, a zagrożenie terrorystyczne zostało zneutralizowane - zakomunikował w poniedziałek Komitet Bezpieczeństwa Państwowego (KNB).
Władze winią za wybuch przemocy "ekstremistów" i "terrorystów", z których część pochodzi z zagranicy. "Myślę, że mieliśmy do czynienia z rodzajem spisku, z udziałem krajowych i zagranicznych destabilizujących sił" - powiedział w poniedziałek w państwowej telewizji sekretarz stanu i bliski współpracownik prezydenta Erlan Karin.
Prezydent Kazachstanu Kasym-Żomart Tokajew ogłosił w kraju stan wyjątkowy i nakazał wojsku i policji strzelać bez ostrzeżenia do "terrorystów". Na jego prośbę do Kazachstanu przybyli także żołnierze Rosji, Armenii, Białorusi, Tadżykistanu i Kirgistanu, działający w ramach sił pokojowych Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ODKB).
Tokajew zdymisjonował rząd i obniżył ceny gazu. Pod zarzutem zamachu stanu aresztowano byłego szefa KNB Kazachstanu Karyma Masymowa.
W niedzielę kanał telewizyjny Chabar 24 informował, przytaczając dane kazachskiego ministerstwa zdrowia, o 164 ofiarach śmiertelnych zamieszek. Tych informacji nie potwierdziła policja i samo ministerstwo - zaznacza agencja Reutera. Zginęło 16 policjantów i członków Gwardii Narodowej oraz przedstawicieli ministerstwa obrony - przekazał w niedzielę szef kazachskiego MSW Erlan Turgumbajew.
Kazachstan to największa gospodarka Azji Centralnej i dziewiąte pod względem eksportu ropy naftowej państwo na świecie. Kraj krytykowany jest przez Zachód i organizacje broniące praw człowieka za autorytarny system polityczny, ograniczanie wolności mediów i brak uczciwych wyborów. (PAP)
kgr/ jjk/