PiS za projektem ws. wydłużenia kadencji samorządów: "racjonalizacja procesu wyborczego". Opozycja o "politycznym krętactwie"
Sejm skierował projekt dotyczący przesunięcia wyborów samorządowych do dalszych prac w komisji. Posłowie nie przyjęli wniosków opozycyjnych klubów KO, PSL oraz Lewicy o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu.
Za odrzuceniem projektu w pierwszym czytaniu głosowało 208 posłów, przeciw było 228, 1 poseł wstrzymał się od głosu.
Marszałek Sejmu Elżbieta Witek zaproponowała, aby komisja przedstawiła sprawozdanie w terminie umożliwiającym rozpatrzenie go na bieżącym posiedzeniu Sejmu. Do tej propozycji zgłoszono sprzeciw.
Ostatecznie Sejm w głosowaniu zgodził się na propozycję, by komisja przedstawiła sprawozdania w terminie umożliwiającym rozpatrzenie go na bieżącym posiedzeniu.
Komisja Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej zbiera się o godz. 14.
Jeszcze w środę wieczorem ma się odbyć w Sejmie drugie czytanie projektu.
Poseł PiS Paweł Hreniak, uzasadniając projekt, przekonywał, że w interesie Polski jest rozdzielenie wyborów parlamentarnych i samorządowych, by uniknąć problemów, które byłyby podstawą do podważenia wyników wyborczych.
Odrzucenia projektu w pierwszym czytaniu chcieli politycy KO, PSL i Lewicy. Politycy opozycji zarzucili PiS, że kieruje się "własnym prywatnym interesem", chce "ustawić warunki gry pod siebie", sam projekt nazwali zaś m.in. "politycznym krętactwem".
Podczas sejmowej dyskusji nad tą propozycją poseł Tomasz Ławniczak w imieniu klubu PiS zapowiedział poparcie projektu. "Potrzeba zmiany wynika ze skumulowania dat wyborów samorządowych z wyborami parlamentarnymi. Przede wszystkim jawią się tutaj przed nami przyczyny organizacyjne, równoległość nakładających się na siebie terminów" - argumentował Ławniczak.
W tym kontekście wymienił powołanie obwodowych komisji wyborczych do wyborów parlamentarnych i samorządowych oraz ich jednoczesne funkcjonowanie. Jego zdaniem trudności organizacyjne sprawiać mogą też kwestie związane z rejestracją list kandydatów, protestami wyborczymi, sprawozdaniami.
Ławniczak zwrócił też uwagę na problemy - jego zdaniem - związane z ciszą wyborczą. "Wtedy kiedy obowiązywałaby cisza wyborcza w wyborach samorządowych to w wyborach parlamentarnych nadal można by uprawiać kampanię wyborczą. W związku z tym powstałby chaos komunikacyjny" - mówił poseł PiS.
Jak powiedział, klub PiS poprze projekt w związku z "racjonalizacją procesu wyborczego".
"W interesie Polski jest, by rozdzielić wybory parlamentarne i samorządowe"
W interesie Polski jest rozdzielenie wyborów parlamentarnych i samorządowych, by uniknąć problemów, które byłyby podstawą do podważenia wyników wyborczych - tak poseł PiS Paweł Hreniak uzasadniał projekt o przedłużeniu kadencji organów jednostek samorządu terytorialnego do dnia 30 kwietnia 2024 r.
"Ten projekt wychodzi naprzeciw wielu sygnałom, które płynęły m.in. z PKW, że nie da się bez bardzo poważnych komplikacji przeprowadzić w tak bliskich terminach wyborów parlamentarnych i samorządowych. Tym bardziej, że jedne i drugie są same w sobie ogromnym wyzwaniem organizacyjnym" - uzasadniał projekt poseł PiS Paweł Hreniak.
Jednocześnie zauważył, że największym problemem mogłyby być kwestie związane z prowadzeniem kampanii. "Jak wskazywał w jednym ze swoich wywiadów przewodniczący PKW (Sylwester Marciniak), przy takim wyzwaniu organizacyjnym nie udałoby się uniknąć na skalę masową zwykłych błędów ludzkich" - powiedział Hreniak. Zaznaczył, że "takie błędy i niejasności w przepisach Kodeksu wyborczego odnośnie łączenia wyborów byłyby bardzo poważną podstawą do kwestionowania ich wyniku".
"Dziś, w sytuacji, gdzie za wschodnią granicą mamy wojnę, podważanie wyników wyborów parlamentarnych byłoby dla Polski groźne" - zaznaczył poseł. Dodał, że trzeba "zrobić wszystko, by zachować spokój społeczny i nie dać argumentów do tego, by podważać legalność władz i wynik wyborczy wyborów do Sejmu i Senatu". "W interesie Polski jest to, by te wybory rozdzielić. Unikamy w ten sposób wielu problemów, które byłyby podstawą do podważania wyników wyborczych i tym samym legalności władzy" - podkreślił.
Według Hreniaka, rozdzielenie wyborów samorządowych i parlamentarnych pozwala uniknąć m.in. problemów organizacyjnych oraz tych związanych z rozliczaniem kampanii kandydatów. "Nikt nie wie, jak należałoby ją prawidłowo rozliczyć, byłoby to pole do poważnych nadużyć. Na przykład jak rozliczyć kampanię wyborczą w ramach dwóch limitów nakładających się kampanii tej samej osoby, która startuje na wójta i posła?" - wskazał. Ocenił, że w takiej sytuacji "utrzymanie przejrzystości kampanii wyborczych byłoby bardzo trudne czy wręcz niemożliwe".
Jak zauważył poseł, w tym kontekście pojawia się również wątek równych szans kandydatów. Podkreślił, że kandydaci startujący w wyborach parlamentarnych i samorządowych z całą pewnością mieliby większe szanse i możliwości związane z limitami finansowymi kampanii.
Poseł PiS dodał także, że proponowany zmieniony kalendarz wyborczy z jednej strony zakłada "najszybsze możliwe po zimie terminy, tak, by w warunkach wczesnej wiosny można było prowadzić kampanię wyborczą, a z drugiej strony nie nałożyć ich na wybory do PE". "Należy też zaznaczyć, że zmiany w Kodeksie wyborczym przeprowadzamy na ponad rok przed wyborami, więc dotrzymujemy wszelkich terminów" - zaznaczył.
KO: w imieniu narodu polskiego składamy wniosek o odrzucenie projektu
Podczas debaty w Sejmie poseł KO Waldy Dzikowski złożył wniosek o odrzucenie w pierwszym czytaniu projektu ustawy PiS dot. przedłużenia kadencji samorządów, w konsekwencji czego wybory samorządowe odbędą się dopiero pół roku po parlamentarnych. Radził też PiS-owi, aby skrócić raczej kadencję Sejmu i tym samym - jak mówił - cierpienia narodu polskiego.
W trakcie pierwszego czytania projektu Dzikowski pytał polityków PiS, dlaczego w 2018 roku, wydłużając kadencję samorządów do 5 lat, nie wpadli na pomysł przesunięcia wyborów na szczeblu lokalnym. "Nie wpadliście na ten pomysł, bo w tle była władza, pycha, pewność siebie i stojące sondaże, a teraz jest strach" - mówił Dzikowski.
"Przesuwacie wybory (samorządowe) o pół roku, żeby nie kolidowały z wyborami parlamentarnymi. A co robicie? (Przesuwacie je), żeby kolidowały z wyborami do Parlamentu Europejskiego, dokładnie jest taki sam okres (tych wyborów)" - mówił poseł KO.
Przekonywał, że PiS kieruje się własnym prywatnym interesem. "I dobra rada, jeżeli chcecie być w zgodzie z konstytucją, prawem i wolą narodu, o sumieniu nie wspomnę, to skróćcie kadencję Sejmu i cierpienia narodu polskiego, żeby nie miał problemu z waszym rządzeniem, bo to jest już kres tego rządzenia i to jest najlepsze rozwiązanie" - mówił Dzikowski.
Tomasz Trela: projekt PiS ws. wydłużenia kadencji samorządów, to "polityczne krętactwo"
Projekt ustawy PiS w sprawie wydłużenia kadencji samorządów, to "polityczne krętactwo" - ocenił w Sejmie poseł Tomasz Trela (Lewica). Nie dotykajcie się samorządów, oni sobie poradzą; wybory są określone i powinny odbyć się w terminie - dodał poseł. Złożył też wniosek o odrzucenie projektu.
Trela podkreślił w sejmowej debacie, że partia rządząca boi się, że przegra wybory samorządowe, a "na fali przegranej przegra też wybory parlamentarne".
"Wy możecie kombinować, możecie zmieniać, ale przegracie wybory parlamentarne, przegracie wybory samorządowe i przegracie wybory europejskie dlatego, że nie zasługujecie na to, żeby pełnić jakąkolwiek władzę" - mówił Trela, zwracając się do posłów PiS.
"I powiem wam jeszcze więcej, bo wy tak bardzo przegranych wyborów się nie boicie, wy się bardziej boicie, że ci, którzy odbiorą wam władzę, czyli dzisiejsza opozycja, opozycja demokratyczna, po tych wyborach będzie was rozliczać" - oświadczył. "I będzie was rozliczać z każdego przekrętu, z każdego matactwa, z każdej machlojki, z każdej fundacji, z każdej fundacyjki, bo wy jesteście po prostu politycznymi krętaczami" - zaznaczył Trela.
Według niego, przedstawiony przez PiS projekt ustawy "to polityczne krętactwo". "Dlaczego my dzisiaj nie dyskutujemy o kolejnej kadencji samorządu, to by było zasadne, ale wy tego nie chcecie zrobić. Wy chcecie mieszać w tym, co działa dobrze" - podkreślił poseł Lewicy. "Nie dotykajcie się samorządów, oni sobie poradzą, oni sami sobie dadzą radę" - oświadczył.
"Gdybyście mieli intencje słuszne, to ten projekt nie byłby projektem poselskim, tylko rządowym. On by był poddany wszelkim konsultacjom. Wszystkie korporacje samorządowe mogłyby się wypowiedzieć. Wszyscy radni, burmistrzowie, prezydenci mogliby wnieść do tego swoje zastrzeżenia, strona społeczna mogłaby się wypowiedzieć. A dzisiaj strona społeczna się wypowiedziała - 57 procent obywateli nie chce przesunięcia wyborów samorządowych, chcą, żeby wybory samorządowe odbyły się w terminie" - zaznaczył Trela.
"I my też chcemy, żeby wybory samorządowe odbyły się w terminie, bo dość tego waszego wrzucania na ostatnią chwilę rzeczy, które są tak naprawdę złe, niepotrzebne i rujnują podstawy i zasady demokracji w państwie - czyli zasadę wyborów. Wybory są określone i powinny odbyć się w terminie" - dodał poseł.
Szef PSL: ten projekt to iloczyn bojaźni przed werdyktem wyborczym
Ten projekt to suma waszych strachów, iloczyn bojaźni przed werdyktem wyborczym; chcecie ustawić warunki gry pod siebie - mówił prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz. Złożył też wniosek o odrzucenie projektu.
"Ta ustawa prezentowana przez posłów PiS jest sumą waszych strachów, iloczynem bojaźni przed werdyktem wyborczym. Jest to ustawa lęku i imposybilizmu, z którym tak mieliście walczyć" - oświadczył lider PSL podczas sejmowej debaty.
Dodał, że politycy PiS nie są w stanie przeprowadzić wyborów w jednym miesiącu. "I to ma być argument, dla którego mamy wydłużać kadencje wbrew umowie społecznej?" - pytał.
Kosiniak-Kamasz zastanawiał się też jaki jest prawdziwy powód proponowanych zmian. Zwracał uwagę na jeden z sondaży, z którego wynika, iż 70 proc. Polaków uważa, że nie ma podstawy do zmiany terminu wyborów.
"Jeśli już zmieniać, to skracając kadencję Sejmu. Taki wniosek od roku leży nierozpatrzony" - przypomniał poseł. W jego ocenie potwierdza to tezę o "ustawie lęku, bojaźni i strachu przed werdyktem wyborczym".
"Wy po prostu nie chcecie iść z łatką przegranego do wyborów parlamentarnych" - stwierdził Kosiniak-Kamysz. Według niego, PiS przegra wybory samorządowe. Jak zauważył, PiS już obecnie nie rządzi w żadnym mieście wojewódzkim, a w większości sejmików straci władzę.
Zdaniem Kosiniaka-Kamysza, PiS to partii antysamorządowa i dlatego przegra wybory samorządowe. "Dlatego próbujecie takim wygibasem legislacyjnym wydłużyć kadencję samorządów" - mówił.
Wskazał, że PSL posiada trzy opinie prawne, z których wynika, iż nie ma podstawy do przesunięcia wyborów samorządowych. "Wszystkie są druzgocące, że nie ma żadnej podstawy konstytucyjnej, merytorycznej i ustawowej do wydłużenia kadencji samorządowej" - mówił Kosiniak-Kamysz.
"Chcecie ustawić warunki gry pod siebie. Ustawić tak, żeby one były pod górę dla innych formacji demokratycznych. Żebyśmy mieli trudniej, żeby wyborcy mieli trudniej" - ocenił szef PSL. "To nas nie złamie, tylko zachęca i mobilizuje do większej pracy. Przegracie najpierw wybory parlamentarne, a później z kretesem przegracie wybory samorządowe" - dodał.
Przygotowany przez posłów PiS projekt ustawy przewiduje przedłużenie kadencji organów jednostek samorządu terytorialnego do dnia 30 kwietnia 2024 r. Zgodnie z proponowanymi zmianami wybory zarządza się nie wcześniej niż 30 grudnia 2023 roku i nie później niż 30 stycznia 2024 roku, a datę wyborów wyznacza się na dzień wolny od pracy przypadający nie wcześniej niż 31 marca 2024 r. i nie później niż 23 kwietnia 2024 r.
Wybory samorządowe wypadają jesienią 2023 r., jednocześnie jesienią 2023 wypada konstytucyjny termin wyborów parlamentarnych. Sejm w środę rozpoczął parce nad przygotowanym przez posłów PiS projektem, zgodnie z którym wybory samorządowe zarządza się nie wcześniej niż 30 grudnia 2023 roku i nie później niż 30 stycznia 2024 roku; datę wyborów wyznacza się na dzień wolny od pracy przypadający nie wcześniej niż 31 marca 2024 r. i nie później niż 23 kwietnia 2024 r.
(PAP)
Autorzy: Sylwia Dąbkowska-Pożyczka, Mateusz Mikowski, Edyta Roś, Rafał Białkowski, Karol Kostrzewa
js/