Ekspert polityki bezpieczeństwa o Nuclear Sharing dla Polski [WIDEO]

2023-07-03 08:53 aktualizacja: 2023-07-03, 17:39
Wojciech Lorenz, koordynator programu Bezpieczeństwo Międzynarodowe. Fot. PAP/ Paweł Supernak
Wojciech Lorenz, koordynator programu Bezpieczeństwo Międzynarodowe. Fot. PAP/ Paweł Supernak
Administracja USA nie jest zainteresowana zmianą nuklearnego status quo w NATO; ich zdaniem, z militarnego punktu widzenia nie ma to sensu. Jeśli Polska podniesie ten temat, będzie to długa dyskusja - mówił w poniedziałek w Studiu PAP analityk PISM Wojciech Lorenz.

Rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Kirby odnosząc się w piątek do apelu polskiego premiera o włączenie Polski w natowski program Nuclear Sharing odparł: "Nie mam nic do powiedzenia na temat żadnych rozmów tego typu. I, tak czy inaczej, po prostu nie mówimy o rozmieszczeniu naszych systemów nuklearnych, więc z pewnością nie zacznę tego robić dzisiaj". Dodał też, że USA nie widzą potrzeby zmiany w rozmieszczeniu swojej broni jądrowej.

Premier Morawiecki pytany w sobotę o tę wypowiedź podkreślił, że kropla drąży skałę. "Będziemy z naszymi sojusznikami rozmawiali" - dodał. Zaznaczył przy tym, że Nuclear Sharing bardzo umocniłby bezpieczeństwo Polski.

Koordynator programu Bezpieczeństwo Międzynarodowe w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych Wojciech Lorenz w poniedziałek w Studiu PAP pytany był m.in., czy możliwe jest uczestnictwo Polski w programie współdzielenia broni nuklearnej.

"W polityce wszystko jest możliwe. Oczywiście amerykańska administracja nie jest zainteresowana rozpoczynaniem debaty na ten temat, czy jakiejś zmiany w nuklearnym status quo w NATO, a o tym byśmy dyskutowali. Nuclear Sharing to program tzw. współdzielenia broni jądrowej, jest amerykańska broń, bomby rozmieszczone w Europie w kilku państwach. Niektórzy sojusznicy, głównie w tych państwach dysponują samolotami zdolnymi do przenoszenia tych bomb" - zauważył ekspert.

Na pytanie, dlaczego amerykańska broń jądrowa nie mogłaby przebywać w Polsce na takich zasadach jak w Niemczech, Belgii czy Holandii stwierdził, że argumentem jest fakt, że to "konstrukcja" z czasów zimnej wojny "dostosowana do zupełnie innej doktryny odstraszania i obrony". Aktualna doktryna, jak zauważył Lorenz, zakłada bronienie terytorium Polski jak i państw bałtyckich.

"Argumenty amerykańskich analityków i dowódców są takie, że z punktu widzenia militarnego nie ma to większego sensu. Natomiast nasze argumenty są takie, że z politycznego punktu widzenia, dyskusja przynajmniej na ten temat jest jak najbardziej zasadna, żeby też pokazać stronie rosyjskiej, że NATO nie pozostaje to całkowicie bierne na tą nasilającą się już nie tylko agresywną retorykę nuklearną ze strony reżimu Putina, ale także już konkretnych działań, które pokazują na zmianę status quo po stronie rosyjskiej" - ocenił.

Lorenz zauważył, że Amerykanie jasno sygnalizują, że nie są zainteresowani wszczęciem takiej debaty. Jeśli jednak Polska podniesie ten temat na szczycie NATO w Wilnie, to nie będą mogli oni udawać, że nic takiego nie miało miejsca, jednak "będzie to długa dyskusja". Dodał, że jest kilka sposobów wejścia do Nuclear Sharing i niekoniecznie musi ono od razu dotyczyć rozmieszczenia broni jądrowej na terytorium naszego kraju.

"Najprostsze dla nas byłoby włączenie naszych samolotów nowej generacji F-35, które nawet w tym standardzie, który my będziemy otrzymywać w zasadzie są już przystosowane, nie wymaga to wielkich zmian, do przenoszenia broni nuklearnej. I o tym prawdopodobnie będziemy chcieli rozmawiać w kolejnych miesiącach" - powiedział.
 

Do wtorku ma trwać rozlokowywanie dodatkowych sił do ochrony granicy z Białorusią. Chodzi o 500 policjantów i kontrterrorystów, którzy dołączą do 5000 funkcjonariuszy Straży Granicznej i 2000 żołnierzy. Dzieje się to m.in. w związku z planowaną obecnością najemników z Grupy Wagnera na Białorusi.

Koordynator programu Bezpieczeństwo Międzynarodowe w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych Wojciech Lorenz w poniedziałek w Studiu PAP pytany o to, czy mamy do czynienia z realnym zagrożeniem ze strony najemników przebywających na Białorusi stwierdził, że warto podjąć działania zapobiegawcze, gdyż w innym wypadku "politycy mogliby narazić się na zarzut zaniechania".

Jego zdaniem obecność Grupy Wagnera na Białorusi jest ważnym elementem w "grze sił" między Aleksandrem Łukaszenką oraz Władimirem Putinem, a także potencjalnym elementem nacisku na Ukrainę czy Polskę.

"Łukaszenka z jednej strony może wywierać presję na Putina poprzez to, że będzie miał Wagnera na swoim terytorium. Z drugiej strony może też wywierać presję na Ukrainę, ale także na Polskę i eskalować te zagrożenia na granicy. I oczywiście tutaj grupa Wagnera oficjalnie postrzegana jako bezpaństwowcy do których się nikt nie przyznaje, będą stanowili bardzo użyteczne narzędzie w grze Łukaszenki z Polską i trzeba się liczyć nie tylko z nasileniem tego kryzysu migracyjnego" - powiedział.

Zdaniem eksperta Wagnerowcy mogą być użyteczni m.in. w "przepychaniu uchodźców" z Białorusi do Polski w połączeniu ze zwiększeniem liczby lotów z Bliskiego Wschodu w celu "mamienia tych osób (przez reżim Łukaszenki) wizją dostania się na terytorium unii Europejskiej".

"Spodziewam się też niestety nasilenia działań prowokacyjnych. Mieliśmy z nimi już do czynienia, z oślepianiem naszych służb granicznych laserami, ze strzałami w powietrze, z atakami na samochodu, więc tutaj się można spodziewać o wiele bardziej nasilonych prowokacji. A nawet gdyby doszło do takiego zdarzenia jak strzał z broni ostrej w stronę naszych pograniczników, to też będzie bardzo poważny problem" - ocenił.

Lorenz zaznaczył, że każde takie działanie należy jasno traktować jako zagrożenie ze strony białoruskiego reżimu i interpretować jako czyn dokonany za zgodą i wsparciem białoruskich władz.

W poniedziałek Straż Graniczna poinformowała, że poprzedniego dnia polsko-białoruską granicę nielegalnie próbowało przekroczyć 159 cudzoziemców. Wśród których byli m.in. obywatele Indii. SG Zwraca uwagę, że migranci próbują przekroczyć granicę w dużych nawet ponad 60-osobowych grupach.

SG od początku roku odnotowała ponad 12 tys. prób nielegalnego przejścia przez granicę z Białorusią. Jak wynika z przekazywanych wcześniej przez SG danych, w marcu i kwietniu było po ok. 2,5 tys. takich prób, w maju ok. 3 tys. W czerwcu odnotowano ich również niespełna 3 tys., a od początku lipca to już ponad 300 prób.

Autor: Adrian Kowarzyk

/pp