O PAP.pl

PAP.pl to portal PAP - największej agencji informacyjnej w Polsce, która zbiera, opracowuje i przekazuje obiektywne i wszechstronne informacje z kraju i zagranicy. W portalu użytkownik może przeczytać wybór najważniejszych depesz, wzbogaconych o zdjęcia i wideo.

Polscy dyplomaci nie zostali dopuszczeni do dawnego gmachu NKWD w Twerze

Polscy dyplomaci nie będą mogli złożyć kwiatów pod gmachem dawnej siedziby NKWD w Twerze, gdzie zamordowani zostali wiosną 1940 roku jeńcy z obozu w Ostaszkowie; brak zgody uzasadniono epidemią - powiedział charge d'affaires ambasady w Moskwie Jacek Śladewski.

Tablica ku czci polskich policjantów zamordowanych w  pod gmachem dawnej siedziby NKWD w Twerze. Fot. PAP/Paweł Supernak
Tablica ku czci polskich policjantów zamordowanych w pod gmachem dawnej siedziby NKWD w Twerze. Fot. PAP/Paweł Supernak

Dyplomaci co roku składają w tym miejscu kwiaty 2 września, w rocznicę otwarcia Polskiego Cmentarza Wojennego w Miednoje. W tym roku przypada 20. rocznica otwarcia cmentarza, na którym pochowani są zabici w Twerze jeńcy obozu w Ostaszkowie. Delegacja ambasady RP odwiedza w środę Miednoje i Twer.

Jak powiedział PAP Śladewski, nigdy wcześniej nie zdarzyło się, by przedstawiciele ambasady RP nie zostali dopuszczeni pod budynek byłej siedziby NKWD. W gmachu tym mieści się obecnie Uniwersytet Medyczny w Twerze.

"Otrzymaliśmy takie wyjaśnienie, że są to ograniczenia związane z Covid-19" - poinformował dyplomata. Drugim powodem, jak dodał, jest fakt, że na budynku nie ma już tablicy przypominającej o ofiarach zbrodni katyńskiej. Została ona zdemontowana wiosną br. "Po raz pierwszy bramy przed naszą delegacją pozostały zamknięte" - podkreślił Śladewski. Zapewnił, że mimo to dyplomaci będą nadal w tej czy innej formie upamiętniać to miejsce.

Przedstawiciel ambasady podkreślił, że wraz z polską tablicą zdemontowana została z fasady Uniwersytetu Medycznego druga tablica, upamiętniająca obywateli ZSRR, którzy byli ofiarami NKWD. Demontaż, na mocy decyzji władz lokalnych, wytłumaczono brakiem podstaw prawnych - mówił Śladewski.

"Naszym zdaniem tablice te wisiały tam legalnie. (...) Przez 30 lat one nikomu nie przeszkadzały" - zauważył charge d'affaires ambasady w Moskwie.

"Będziemy to miejsce dalej odwiedzać, mimo, że dziś nie mamy zgody, by uczcić je w dawnej formie" - zapowiedział. "Będziemy tam co roku obecni. Trwają oczywiście cały czas nasze działania formalne, aby te tablice przywrócić. Są działania dyplomatyczne, które podejmujemy, aby te tablice na tym miejscu, zgodnie z prawdą historyczną, ponownie zawisły" - dodał dyplomata.

Jak przypomniał Śladewski, "budynki, które dziś należą do Uniwersytetu Medycznego, były w latach 30., 40., 50. (XX wieku) katowniami NKWD - tak to trzeba nazwać. Było tam mnóstwo ofiar, zarówno polskich, jak i rosyjskich i innych narodowości".

Zdemontowanie obu tablic, w tym rosyjskiej, jest "elementem pewnej walki o nową wersję historii" - podsumował dyplomata.

W grudniu 2019 roku prokuratura rejonowa w Twerze zażądała zdemontowania z gmachu Uniwersytetu Medycznego tablic przypominających o losie jeńców Ostaszkowa i radzieckich ofiar NKWD. P.o. prokuratora Elwin Bajdin ocenił, że tablice zostały umieszczone na gmachu z naruszeniem przepisów. Bajdin powołał się m.in. na błędnie podany numer budynku w decyzji komitetu wykonawczego Rady Miejskiej Tweru z 9 września 1991 roku. W odniesieniu do tablicy mówiącej o więźniach obozu ostaszkowskiego prokurator stwierdzał, iż jej treść nie jest oparta na faktach potwierdzonych dokumentami.

Zdemontowana tablica upamiętniająca ofiary zbrodni katyńskiej była dwujęzyczna, polsko-rosyjska. Polski napis na niej brzmi: "Pamięci jeńców obozu w Ostaszkowie zamordowanych przez NKWD w Kalininie, światu ku przestrodze - Rodzina Katyńska". Napisy polski i rosyjski umieszczone są pod rysunkiem krzyża, u którego podstawy znajduje się wizerunek wyciągniętych dłoni spętanych drutem kolczastym.

Druga tablica ze zdemontowanych tablic, w języku rosyjskim, głosiła: "Pamięci zamęczonych. Tu w latach 1930-50 znajdował się zarząd NKWD-MGB obwodu kalinińskiego i wewnętrzne więzienie".

7 maja br. polską tablicę zdemontowaną w Twerze zabrał aktywista Maksim Kormuszkin, należący do Ruchu Narodowo-Wyzwoleńczego, organizacji oskarżanej o ataki i prowokacje wobec działaczy opozycji w Rosji. W lipcu br. były parlamentarzysta Siergiej Rogozin powiedział rosyjskiej redakcji Deutsche Welle, że teraz tablica znajduje się w jego posiadaniu.

Z Miednoje Anna Wróbel (PAP)
 

Serwisy ogólnodostępne PAP