Z kartką po mięso w PRL
Ludzie jak co dzień ustawiali się w długich kolejkach. Niektórzy zajęli miejsce już nocą. Jednak 1 kwietnia 1981 r. był wyjątkowy. Aby kupić kawałek "zwyczajnej" nie wystarczyły już pieniądze. Po raz pierwszy od czasów powojennych potrzebne były także kartki.
W prima aprilis zaczęła obowiązywać reglamentacja mięsa i jego przetworów - nie był to ponury żart historii. Ludziom też nie było do śmiechu. Mieli nadzieję, że system kartkowy pozwoli im choćby w minimalnym stopniu i bez upokarzającej walki o mięso w mieście i wypraw na wieś wyżywić rodziny. Wprowadzenie kartek na mocy uchwały Rady Ministrów z 28 lutego 1981 r. było realizacją trzynastego postulatu porozumienia gdańskiego z sierpnia 1980 r.
System kartkowy nie realizował słynnego peerelowskiego hasła „wszystkim po równo”. Przeciwnie dzielił społeczeństwo na poszczególne grupy zawodowe i wiekowe. Podtrzymywał w ten sposób przekonanie, że – jak się wówczas mówiło - w socjalizmie są „równi i równiejsi”.
Przepisy przyjęte przez rząd Wojciecha Jaruzelskiego precyzyjnie określały nie tylko, kto może ile mięsa i wędlin kupić, ale stanowiły także, jakie to będą wyroby. „Najlepsze przydziały mięsno-tłuszczowe mieli górnicy (sprzedaż węgla była głównym źródłem dewiz). Pracujący pod ziemią mogli wykupić do 7 kg mięsa na miesiąc, czyli dwukrotnie więcej niż zwykli robotnicy i kobiety w ciąży oraz trzy razy więcej niż inteligenci i dzieci - dostawali po 2 - 3 kg mięsa” – pisze dr Konrad Rokicki z IPN w artykule „Życie codzienne w stanie wojennym”.
liv/
