O PAP.pl

PAP.pl to portal PAP - największej agencji informacyjnej w Polsce, która zbiera, opracowuje i przekazuje obiektywne i wszechstronne informacje z kraju i zagranicy. W portalu użytkownik może przeczytać wybór najważniejszych depesz, wzbogaconych o zdjęcia i wideo.

Kiedyś grał papieża. Teraz wystąpił w "Projekcie UFO". O czym jest serial?

„Mam nadzieję, że 'Projekt UFO' stanie się naszym towarem eksportowym. Myślę, że to będzie niezwykle interesujące dla zagranicznego widza zobaczyć, jak kiedyś w tej socjalistycznej Polsce szukano obcych” – powiedział PAP Life Piotr Adamczyk. W serialu „Projekt UFO”, który niedawno miał premierę na Netfliksie, zagrał on jedną z głównych ról.

Piotr Adamczyk. Fot. mat. prasowe/Piotr Litwic
Piotr Adamczyk. Fot. mat. prasowe/Piotr Litwic

PAP Life: Skąd bierze się w wielu z nas skłonność do ekscytowania się teoriami spiskowymi, szukania drugiego dna, zastanawiania się, czy jesteśmy sami we wszechświecie?

Piotr Adamczyk: Szczerze mówiąc, bałbym się ludzi, którzy nie szukają, nie zadają sobie takich pytań, nie patrzą w gwiazdy czy na Księżyc. Myślę, że każdy młody człowiek, który zaczyna poznawać świat, zaczyna też zadawać sobie filozoficzne pytania. Też zaliczyłem taki okres w swoim życiu. Pamiętam takie rozmowy jako harcerz, kiedy stałem z kolegą w budce wartowniczej, którą sami zbudowaliśmy ze zrąbanych drzew. Patrzyliśmy w rozgwieżdżone niebo i snuliśmy opowieści. On miał książkę Ericha von Dänikena (szwajcarski pisarz i publicysta, autor pseudonaukowych koncepcji o wpływie istot pozaziemskich na ludzkie życie w prehistorycznych czasach - red.) i cytował jakieś fragmenty. Bardzo piękne jest takie błądzenie myślami, zastanawianie się. Nie wszystko widać, nie wszystko można dotknąć palcem. Tych kosmosów jest i w mikro-, i w makrokosmosie nieskończenie wiele. 

PAP Life: W PRL-u dla ówczesnej władzy UFO było świetnym tematem zastępczym. Odwracało uwagę od strajków, pustych półek w sklepach.

Więcej

Zobacz galerię (1)
Piotr Adamczyk w filmie "Prosta sprawa". Fot. mat. pras.
Piotr Adamczyk w filmie "Prosta sprawa". Fot. mat. pras.

Piotr Adamczyk: rola Kazika to nie była taka… prosta sprawa [WYWIAD]

P.A.: Poza tym, dawało to ludziom oddech. Można było porozmawiać w kolejce o czymś, co było bezpieczne politycznie. Chociaż taki temat: „Kosmici lądują” też mógł okazać się niebezpieczny. Bo akurat w naszym serialu, „Projecie UFO”, kosmici lądują tam, gdzie być może armia radziecka prowadzi swoje ćwiczenia. I już dotykamy polityki, a mój bohater wpada w stres.

PAP Life: Coraz odważniej bawisz się swoim wizerunkiem. Niedawno byłeś grubym gangsterem, Kazikiem, w „Prostej sprawie”. Teraz w „Projekcie UFO” łysym albo w peruce gwiazdorem telewizji, Janem Polgarem. 

P.A.: I te metamorfozy sprawiają mi ogromną frajdę. Nie tylko mnie, bo charakteryzatorom, kostiumografom i całej ekipie. Bo to oni wszyscy tworzą tego człowieka, któremu aktor daje swoją własną bazę. Tym razem Magda Bem, odpowiedzialna za kostiumy, dała mi szansę pochodzenia w Relaksach (marka butów zimowych – red.), w dzwonach z czasów PRL-u i w futrzanej czapie. Mając wokół siebie taki anturaż, nawet sposób chodzenia zmienia się na - jakby to ująć  - autentycznie PRL-owski. 

PAP Life: Dobrze się bawiłeś na planie?

P.A.: Bardzo. Choć pamiętałem aktorską przestrogę: jak się aktorzy dobrze bawią, to czasem efekt nie jest satysfakcjonujący. A tu bawiliśmy się dzięki temu, że mieliśmy podane wszystko cudownie na tacy. Kiedy wchodziliśmy tym swoim PRL-owskim krokiem na plan, który był scenograficznie fantastycznie odwzorowanym światem przez Annę Marzendę i Melę Melak, w zarostach i fryzurach z epoki, to tak naprawdę niczego nie musieliśmy udawać. A gdy do tego dostaje się tak dobrze napisany tekst, to jest po prostu wielka przyjemność. W czasie prób Kasper Bajon (reżyser i scenarzysta serialu „Projekt UFO” - red.) nastroił całą naszą grupę do swojej  oryginalnej wizji. I mam wrażenie, że udało nam się dotknąć czegoś nowatorskiego, co trudno zaszufladkować jako określony gatunek filmowy, bo jego konwencja wymyka się schematom. Mam nadzieję, że „Projekt UFO” stanie się naszym towarem eksportowym. Myślę, że to będzie niezwykle interesujące dla zagranicznego widza zobaczyć, jak kiedyś w tej socjalistycznej Polsce szukano obcych. A może ci obcy tak naprawdę byli bardzo blisko?

PAP Life: Lata 80. to dość ponury okres. Stan wojenny, strajki, kartki, kolejki... Z drugiej strony, teraz wiele osób wspomina ten czas z sentymentem. Dlaczego?

Więcej

Zobacz galerię (3)
Kadr z serialu „Zakładnicy” Fot. Polsat/Hubert Komerski/materiały prasowe
Kadr z serialu „Zakładnicy” Fot. Polsat/Hubert Komerski/materiały prasowe

Polsat zakończył zdjęcia do serialu „Zakładnicy” z Magdaleną Różczką i Janem Englertem

P.A.: „Projekt UFO” to jest filmowa opowieść o PRL-u, autorski portret tamtych czasów. Wiele osób obejrzy nasz serial z nostalgią, bo przecież dla wielu to był okres ich dzieciństwa, które zwykle we wspomnieniach jest kolorowe. Nawet w tamtej szarej rzeczywistości. Kiedy był stan wojenny, miałem 9 czy 10 lat. Gdy widziałem czołg na ulicy czy żołnierza, to byłem przejęty… niekoniecznie strachem. Myślę również, że kiedy mówimy o nostalgii za PRL-em, to pewnie też dlatego, że pamiętamy relacje międzyludzkie z tamtych czasów, które wydają się nam prawdziwsze, niezaburzone internetem i SMS-ami. Ludzie umawiali się o jakiejś porze i przychodzili na spotkanie, bo mieli świadomość, że niestawienie się znaczy jedno - musiało stać się coś bardzo złego. 

PAP Life: Dziś młodzi ludzie zastanawiają się, jak w ogóle można było się spotkać bez pomocy komunikatorów.  

P.A.: No właśnie, a jednak okazuje się, że można było. Zdaję sobie sprawę, że dla wielu młodych widzów ta komediowość „Projektu UFO” będzie wynikała z estetyki tamtych czasów. Będą pytać rodziców czy dziadków, czy ludzie wtedy naprawdę mieli takie fryzury i tak się ubierali. Albo dowiedzą się, w jaki sposób wybierało się numer w aparacie telefonicznym. Na planie miałem wrażenie, że jestem jednym z niewielu, którzy pamiętają tamte czasy i mogą opowiadać na podstawie własnych doświadczeń.

PAP Life: Twój bohater jest gwiazdą telewizji. W pewnym momencie boi się, że straci program, a wraz z nim sławę, przywileje. Taki niepokój, że dobra passa się skończy, towarzyszy chyba wszystkim, którzy osiągnęli sukces. Też go czasami czułeś?

P.A.: Jako dziecko byłem w Ognisku Teatralnym u państwa Machulskich i pamiętam, że bardzo często pani Halina powtarzała takie zdanie, które zapadło mi głęboko w pamięć: „Sukces jest początkiem klęski, a klęska początkiem sukcesu”. Za każdym razem, kiedy poczuję się swobodnie i mam wrażenie, że Pana Boga za nogi złapałem, to przypominam sobie, że za chwilę może być równia pochyła. Myślę, że w każdym życiorysie, w każdej tzw. karierze i w każdym zawodzie mamy wzloty i upadki. Łaska pańska na pstrym koniu jeździ i jeszcze wiele innych pięknych przysłów mamy na taką okoliczność. Mój Polgar czuje, że traci grunt pod nogami. Ale sam sukces bywa też gorzki, bo, kiedy jest na fali, czyli prowadzi te znane programy telewizyjne, płaci za to ogromnym uwikłaniem w ten cały PRL i układy z pierwszymi sekretarzami. 

PAP Life: W serialu pada zdanie-klucz: „Prawda staje się kłamstwem”, bo „Projekt UFO” jest o wielkiej mistyfikacji, o sile dezinformacji, za którą podążamy. Mogłoby się wydawać, że w latach 80., kiedy były dwa programy telewizyjne, cenzura, łatwo było manipulować informacjami. Ale dziś, kiedy atakują nas fake newsy, też nie jest prosto odróżnić prawdę od kłamstwa.

P.A.: Myślę, że, paradoksalnie, wtedy było łatwiej, bo wiedzieliśmy, że jesteśmy manipulowani. Wiadomo było, że gazeta „Prawda” prawdy nie pisze, a „Dziennik Telewizyjny” nie przedstawia rzeczywistości takiej, jaka jest naprawdę. Wszyscy czytali informacje między słowami, z kontekstu. Tego typu programy, jakie prowadził Polgar, czy lądowanie UFO, były tematami zastępczymi, próbą odwrócenia uwagi. Ludzie też doskonale zdawali sobie z tego sprawę. Teraz prawdopodobnie mamy dużo trudniej, bo wydaje nam się, że czytamy rzetelne informacje. A jesteśmy prawdopodobnie tak samo jak zawsze przedmiotem manipulacji, tylko o wiele bardziej zaawansowanej. Wydaje mi się, że pomału przejdziemy do szanowania tego naszego małego świata. Tego, że dzisiaj jest ładna pogoda i że można posiać sobie pomidorki i że one będą tak samo dojrzewać bez względu na politykę. Będziemy mieć po prostu takie małe ojczyzny i zajmować się tym, na co mamy wpływ i co jest dla nas najważniejsze. 

PAP Life: „Projekt UFO” ociera się o science fiction. Chyba nie grałeś do tej pory w takim gatunku?

P.A.: Teraz cię zaskoczę - grałem wielokrotnie. „For all Mankind” na Apple TV jest takim serialem, który opowiada alternatywną historię. „Night Sky” z Sissy Spacek i J.K. Simmonsem dał mi szansę podróżowania jako morderca międzyplanetarny. Natomiast w Polsce faktycznie nie grałem w tym gatunku, bo u nas seriale science fiction kręci się rzadziej, niż na Warmii ląduje UFO.

Ale czy „Projekt UFO” mieści się w science fiction? Też jest to szuflada, do której on trochę pasuje, a trochę nie. Myślę, że każdy musi to osobiście sprawdzić. Podobnie, jak swoją wiarę w to, czy UFO u nas lądowało, czy nie. Mówi się, że lubimy te piosenki, które już choć raz słyszeliśmy. Mam nadzieję, że widzowie docenią filmową gatunkową mieszankę, której jeszcze nie próbowali. Ja swoim zwyczajem z dzieciństwa pociągam się za ucho, doceniając każdą nowość, która przydarza mi się w życiu. Też tak robicie? (PAP Life)

Rozmawiała Iza Komendołowicz

ikl/ moc/ ag/ kgr/

Zobacz także

  • Piotr Adamczyk w filmie "Prosta sprawa". Fot. mat. pras.
    Piotr Adamczyk w filmie "Prosta sprawa". Fot. mat. pras.
    Specjalnie dla PAP

    Piotr Adamczyk: rola Kazika to nie była taka… prosta sprawa [WYWIAD]

  • Kadr z serialu „Zakładnicy” Fot. Polsat/Hubert Komerski/materiały prasowe
    Kadr z serialu „Zakładnicy” Fot. Polsat/Hubert Komerski/materiały prasowe

    Polsat zakończył zdjęcia do serialu „Zakładnicy” z Magdaleną Różczką i Janem Englertem

Serwisy ogólnodostępne PAP