Premier: rozmawiałem z kilkoma premierami, którzy śmiali się, że takich "afer wizowych" u nich jest więcej i to każdego miesiąca
Nasi koledzy z Rady Europejskiej doskonale wiedzą, że nie ma tutaj żadnych istotnych nieprawidłowości. Rozmawiałem z kilkoma premierami i śmieją się z tego, mówiąc, że takich "afer wizowych" u nich jest więcej i to każdego miesiąca - mówił w rozmowie z Interią premier Mateusz Morawiecki.
Szef rządu w rozmowie z Interią pytany o to czy tzw. afera wizowa, będzie sporo kosztował PiS odpowiedział, że była ona "tematem o rozmiarze myszy, z którego opozycja zrobiła temat rozmiarów słonia".
"Cała sprawa dotyczy nieprawidłowości przy wydawaniu 268 wiz, co opozycja próbuje przedstawiać jako wielką aferę. Nawet nasi koledzy z Rady Europejskiej doskonale wiedzą, że nie ma tutaj żadnych istotnych nieprawidłowości, bo nawet z kilkoma premierami na ten temat rozmawiałem i śmieją się z tego, mówiąc że takich +afer wizowych+ u nich jest więcej i to każdego miesiąca" - powiedział.
Na uwagę, że trochę bagatelizuje sprawę wiz, która uderzyła w wiarygodność rządu w temacie migracji, premier powiedział, że wierzy w zdrowy rozsądek Polaków i w to, że dla nich ich własne bezpieczeństwo jest najważniejsze. Dodał, że zależy ono od odpowiedzi na co najmniej dwa pytania referendalne: "Czy jesteś za rozebraniem zapory na granicy z Białorusią i czy jesteś za nielegalną imigracją".
"Tutaj to Prawo i Sprawiedliwość jest jedynym gwarantem utrzymania tego kursu i żadne rozdmuchiwane przez opozycję +afery+ tego nie zmienią. Wróciłem niedawno ze szczytu Rady Europejskiej w Grenadzie, gdzie wyraźnie postawiłem nasze weto wobec paktu migracyjnego, który zakłada relokację migrantów lub wysokie kary za brak zgody na nią" - zaznaczył.
Szef rządu podkreślił, że nie mówi o hipotetycznym zagrożeniu, a o tym, że "Komisja Europejska z Niemcami na czele próbuje na siłę przepchać pakt migracyjny", a "my jesteśmy gwarantem tego, że to się nie uda". Dodał, że jeśli rząd Prawa i Sprawiedliwości będzie kierował sprawami kraju, to nie dopuści do takich rozwiązań.
Premier: wygrana opozycji to jej permanentny konflikt z prezydentem i demolka w instytucjach państwowych
Morawiecki pytany o to, jaki jest dziś najbardziej prawdopodobny scenariusz po wyborach, odpowiedział, że albo wygra PiS mając samodzielną większość i "wtedy mamy względny spokój, bezpieczeństwo, kontynuację różnych dobrych projektów", albo możliwy jest "scenariusz bułgarski".
"To oznacza jedne wybory za drugimi, bo skłócona opozycja, opozycja chaosu, opozycja wojująca z prezydentem, niczego dobrego Polsce nie przysienie. Czeka nas po prostu permanentny konflikt opozycji z prezydentem i demolka w instytucjach państwowych" - powiedział.
Premier na uwagę, że najnowsze sondaże nie wskazują na to, by PiS mogło samodzielne rządzić i być może jego elektorat nie jest tak zmobilizowany, jak elektorat opozycji, opowiedział, że uważa, iż "cały czas jest ogromna szansa na nasze samodzielne rządy".
"O to będę walczył do ostatniej minuty w kampanii wyborczej, tak aby żadne koalicje nie były potrzebne" - dodał.
"Co do mobilizacji, to myślę, że tak było kilka tygodni temu, ale ja bardzo regularnie jeżdżę po różnych miastach, wioskach i miasteczkach w Polsce i muszę powiedzieć, że na szczęście przez ostatnie dwa-trzy tygodnie widzę duże poruszenie wśród naszych wyborców. To napawa mnie optymizmem. I na tej ostatniej prostej zachęcam wszystkich, aby wykonali kilka telefonów dziennie, wysłali kilkanaście SMS-ów dziennie, aby wykręcili Tuskowi numer, aby zmobilizowali tych, którzy niespecjalnie się polityką dotąd interesowali" - mówił Morawiecki.
Premier zachęcał każdego do tego, aby rozejrzał się wokół siebie i odpowiedział sobie na kilka pytań.
"Czy może jest nowy żłobek u niego w mieście, na który nie było szans od 40 lat, a może nowa droga, której nie było 50 lat, a może nowa linia kolejowa, a może został otwarty posterunek policji albo jednostka wojskowa wróciła. Może w szpitalu jest nowe skrzydło wyposażone w najlepszy sprzęt, a może miejsc pracy jest dużo więcej?" - mówił Morawiecki.
To i inne pytania - kontynuował premier - mogą nam uświadomić, ile udało się zrobić w ciągu ostatnich 7-8 lat, co można porównać do tego, co działo się w latach je poprzedzających. Przy takim porównaniu - jak zaznaczył Morawiecki - "werdykt wypadnie na naszą korzyść".
Premier: nigdy nie byłem doradcą Tuska, byłem członkiem Rady Gospodarczej
Szef rządu pytany był o to czy doradzał Donaldowi Tuskowi w czasie kiedy ten był premierem oraz o słowa wypowiedziane przez szefa PO podczas poniedziałkowej debaty wyborczej w TVP. "Zastanawiam się, Mateusz, co się z tobą stało. Jak prosiłeś mnie o pracę, wyglądałeś na człowieka spokojnego i przyzwoitego" - mówił wtedy Tusk.
"Pan Tusk w jednym zdaniu powiedział dwa kłamstwa. Po pierwsze, nigdy nie byliśmy po imieniu, a po drugie nigdy nie byłem jego doradcą. Dwa kłamstwa w jednym krótkim zdaniu. Dlaczego mnie to nie dziwi" - powiedział Morawiecki.
Premier podkreślił, że zdanie Tuska "jak prosiłeś mnie o pracę" pozostawia do oceny czytelników, bo jak zaznaczył, pracował wtedy jako prezes banku, mając przed sobą międzynarodową karierę.
"Więc naprawdę nie wiadomo czy śmiać się, czy płakać, na takie słowa" - dodał.
Na uwagę, że był on członkiem Rady Gospodarczej przy premierze w latach 2010-2012, Morawiecki odpowiedział, że precyzyjnie do listopada lub grudnia 2011, przez niecałe dwa lata.
"Byłem członkiem Rady Gospodarczej, na której Donald Tusk nigdy lub prawie nigdy się nie pojawił. Z tego co pamiętam, pojawił się, uwaga, jeden raz, w czasie kiedy ja byłem, co łatwo sprawdzić. A zatem proszę sobie wyobrazić, jak mogło wyglądać moje 'doradzanie'. Powtórzę, nigdy nie byłem jego doradcą, byłem członkiem Rady Gospodarczej" - powiedział.
Premier dodał, że rzeczywiście mu szkoda, że Tusk nie pojawił się wtedy na wielu ciekawych dyskusjach, których przedmiotem było m.in. uszczelnienie systemu podatkowego, gdyż "już wtedy luka w VAT była czymś bardzo widocznym". (PAP)
Autor: Adrian Kowarzyk
kw/