Prof. Peszyński: na takim finale spotkania Trump-Zełenski zyskali tylko Putin i Chińczycy
Na takim finale spotkania prezydenta USA Donalda Trumpa i Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego zyskali tylko Władimir Putin i Chińczycy - powiedział PAP politolog dr hab. Wojciech Peszyński, prof. UMK w Toruniu. W jego ocenie tak poważne rozmowy w blasku fleszy nie mogły się udać.
W Waszyngtonie w piątek doszło do spotkania Donalda Trumpa i Wołodymyra Zełenskiego. Prezydenci USA i Ukrainy rozmawiali o umowie dotyczącej partnerstwa w eksploatacji ukraińskich złóż naturalnych. Spotkanie przywódców zakończyło się kłótnią; umowy o minerałach nie podpisano.
"Tak jak mówił kiedyś Otto von Bismarck, ludzie nie powinni wiedzieć jak robi się kiełbasę i politykę. Dzisiejsze spotkanie w Białym Domu i rozmowy w blasku fleszy nie miały się prawa udać. Odsłonięto masarnię na widok publiczny. Pokazano ten cały proces. Zapewne wiele razy dochodziło do większych spięć w rozmowach dyplomatycznych, ale tego nigdy nie robiono publicznie" - wskazał w rozmowie z PAP prof. Peszyński.
Politolog z UMK podkreślił, że prezydenci USA i Ukrainy muszą ochłonąć i przestać rozmawiać przed kamerami.
"Drugi raz widziałem taki proces. Dwadzieścia lat temu były słynne negocjacje koalicyjne PO-PiS. One też były publiczne i miały chyba doprowadzić tylko do tego, aby rząd PiS i PO po wygranej tych pierwszych w wyborach nie powstał. Dziś też się to nie mogło udać. Przecież na Waszyngton patrzył dziś cały świat, oglądali to ludzie na wszystkich kontynentach, a przebieg dyskusji był tak nieracjonalny, że trudno to nawet komentować" - ocenił ekspert.
Dodał, że nie wie, co chciał osiągnąć prezydent Trump "upokarzając kogoś, kto trzy lata walczy dzień w dzień o ocalenie swojego kraju". "Oczywiście walczy dzięki m.in. amerykańskiej broni, ale czemu to wszystko miało służyć, tego rodzaju słowa ze strony Trumpa? Dodatkowo to nie miało prawa się udać, bo Zełenski też jest twardym graczem i nie mógł sobie pozwolić na brak reakcji" - mówił prof. Peszyński.
Ekspert zgodził się ze stwierdzeniem, że obaj prezydenci mówili bardziej do swoich narodów, na użytek polityki wewnętrznej, a nie do siebie.
"Jest jednak pole do powrotu do rozmów. Czas nie jest jednak sprzymierzeńcem prezydenta Ukrainy. (...) Ukraina ma jeszcze sprzętu, aby walczyć rok, ale ludzie już za bardzo walczyć nie chcą, nie chcą ginąć. Amerykanom zależy na minerałach, bo się przygotowują do starcia z Chinami. Mam nadzieję, że będzie to tylko starcie gospodarcze, a nie zbrojne, bo to oznaczałoby III wojnę światową, konfrontację supermocarstw. Obu stronom - i USA i Ukrainie - powinno zależeć na finalizacji rozmów, bo obie strony mają w tym interes" - ocenił ekspert.
"Na dzisiejszych wydarzeniach zyskał jednak tylko Władimir Putin, Chińczycy, a na pewno nie USA i Ukraina" - oświadczył prof. Peszyński.
Tomasz Więcławski (PAP)
twi/ ann/ mow/ grg/