Romaszewska o uwolnieniu więźniów politycznych na Białorusi: to karta przetargowa
Zdaniem Agnieszki Romaszewskiej, uwolnienie grupy białoruskich więźniów politycznych, w tym dziennikarzy Biełsatu, to w kalkulacjach Alaksandra Łukaszenki karta przetargowa wobec Zachodu. Łukaszenka od dawna handluje więźniami politycznymi. To nie pierwszy raz, gdy używa ludzi jako zakładników, by coś ugrać - powiedziała.
Agnieszka Romaszewska, założycielka i wieloletnia redaktor naczelna TV Biełsat, znawczyni spraw wschodnich, skomentowała uwolnienie ośmiorga współpracowników i dziennikarzy telewizji, którzy w ostatnich latach trafili do białoruskich więzień.
Jak podkreśliła, zwolnienie zaskoczyło nawet osoby od dawna zabiegające o ich uwolnienie.
- Nie wiedziałam, że to nastąpi właśnie teraz. Od dawna upominaliśmy się o naszych ludzi, mieliśmy nadzieję, że uda się coś wynegocjować. Większość aresztowano w latach 2021–2022, część spędziła w więzieniu blisko trzy lata, a niektórzy – nawet pięć lat. To bardzo długo, zwłaszcza w porównaniu z sytuacją po protestach 2010 roku, gdy więźniowie polityczni wychodzili znacznie szybciej – powiedziała Romaszewska.
Na wolność wyszli przede wszystkim współpracownicy Biełsatu, a także osoby związane z mediami finansowanymi przez Zachód (np. Radio Swoboda). Wśród uwolnionych znaleźli się m.in. Władimir Mackiewicz – znany filozof i publicysta, Paweł Mażejka – działacz z Grodna i prowadzący program historyczny w Biełsacie a także kilku innych współpracowników i współtwórców programów telewizji.
Romaszewska: zwolnienia były efektem negocjacji prowadzonych przez przedstawicieli z USA
Zdaniem Romaszewskiej zwolnienia były efektem negocjacji prowadzonych przez przedstawicieli z USA.
Zaznaczyła przy tym, że choć wielu współpracowników Biełsatu odzyskało wolność, w więzieniach wciąż przebywają ważne postaci białoruskiego niezależnego dziennikarstwa.
Najbardziej symbolicznymi są Kaciaryna Andrejewa-Bachwałowa – reporterka znana z relacjonowania protestów w Mińsku w 2020 roku oraz jej mąż Igor Ilasz, którego proces właśnie się toczy. Za kratami pozostaje również Andrzej Poczobut – dziennikarz i działacz Związku Polaków na Białorusi, którego Romaszewska określa jako „atut w rękach Łukaszenki”, ponieważ reżim traktuje jego uwolnienie jako kartę przetargową.
Wciąż odbywają wyroki także dziennikarze niezależnej agencji BelaPAN, którzy dostali wieloletnie kary – 12 a nawet 14 lat więzienia. - O nich też musimy pamiętać – apeluje była szefowa Biełsatu.
Romaszewska zauważyła, że zwolnieni zostali przede wszystkim dziennikarze powiązani z Zachodem – Biełsatem, Radiem Swoboda, czyli instytucjami finansowanymi z USA i Polski.
- Wygląda na to, że Amerykanie zadziałali skutecznie, uwzględniając, że Biełsat to projekt polski, a Polska jest ich sojusznikiem. To dobrze, że raz w życiu ta afiliacja z Polską naprawdę pomogła tym ludziom a nie tylko zaszkodziła – skomentowała.
Jednocześnie wyraziła obawę o przyszłość zwolnionych. Budżet Telewizji Polskiej na projekty zagraniczne jest obecnie bardzo ograniczony, a więc nie wiadomo, czy dla dziennikarzy znajdzie się praca. Tymczasowym wsparciem ma być działalność fundacji Strefa Solidarności, z którą związana jest Romaszewska – organizacja otrzymała granty na pomoc dla byłych więźniów. Była szefowa Biełsatu przeanalizowała także kontekst polityczny gestów Aleksandra Łukaszenki.
Jej zdaniem, białoruski przywódca wykorzystuje zwolnienie więźniów oraz takie działania, jak „ostrzeżenie Polski przed dronami” w roli karty przetargowej wobec Zachodu. Ma to poprawić jego wizerunek i pozwolić uzyskać ustępstwa, m.in. w kwestii sankcji.
- Łukaszenka od dawna handluje więźniami politycznymi. To nie pierwszy raz, gdy używa ludzi jako zakładników, by coś ugrać. Teraz stara się przedstawić jako bardziej ugodowy niż Putin – jako taka „łagodniejsza twarz Kremla”. Ale trzeba pamiętać, że to nadal wasal Moskwy, trzymany na bardzo krótkiej smyczy – podkreśliła Romaszewska.
Na pytanie, jak Warszawa powinna reagować, Romaszewska odpowiedziała jednoznacznie: - Powinniśmy się cieszyć z uwolnienia więźniów i korzystać z każdej okazji, by ich wyciągać, ale równocześnie zachowywać twardość wobec reżimu. Zamknięcie granic, zwłaszcza kolejowych, było dobrym krokiem – widać, że to bardzo Białoruś zabolało. Rozmowy z Łukaszenką mogą się toczyć tylko na zasadzie „coś za coś” przy jednoczesnym trzymaniu w ręku twardej pałki - zaznaczyła.
W opinii Agnieszki Romaszewskiej, uwolnienie ośmiorga współpracowników Biełsatu, ale także innych więźniów białoruskiego reżimu, to ważny krok, choć z punktu widzenia praw człowieka bardzo kontrowersyjny: wszyscy ci ludzie niezależnie od swojej woli zostają wywiezieni z kraju, któremu poświęcili całą swoją działalność.
Równocześnie jest to „element większej układanki politycznej, w której Łukaszenka próbuje wykorzystywać dla własnej korzyści sprzeczności pomiędzy Moskwą a Zachodem”. Polska i jej sojusznicy powinni traktować ten gest czysto pragmatycznie i nie wiązać z nim większych nadziei na przyszłość - podkreśliła.
Mira Suchodolska(PAP)
mir/ lm/gn/