O PAP.pl

PAP.pl to portal PAP - największej agencji informacyjnej w Polsce, która zbiera, opracowuje i przekazuje obiektywne i wszechstronne informacje z kraju i zagranicy. W portalu użytkownik może przeczytać wybór najważniejszych depesz, wzbogaconych o zdjęcia i wideo.

Sprawa zabójstwa Jarosława Ziętary. Jest decyzja sądu

Proces w sprawie pomocnictwa w zabójstwie Jarosława Ziętary będzie się toczył od początku. Sąd Apelacyjny w Poznaniu uchylił we wtorek wyrok sądu I instancji uniewinniający dwóch oskarżonych w tej sprawie; Mirosława R. ps. Ryba i Dariusza L. ps. Lala.

Toga sędziowska. Fot. PAP/Wojtek Jargiło
Toga sędziowska. Fot. PAP/Wojtek Jargiło

Więcej

Aleksander Gawronik w sądzie Fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk
Aleksander Gawronik w sądzie Fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk

Sprawa zabójstwa dziennikarza. Były senator ostatecznie uniewinniony

Więcej

fot. Komenda Powiatowa Policji w Kłobucku
fot. Komenda Powiatowa Policji w Kłobucku

Zabójstwo księdza z Kłobucka. Wiadomo, kiedy rozpocznie się proces

Wyrok wydany we wtorek przez Sąd Apelacyjny w Poznaniu jest prawomocny. Decyzja sądu oznacza, że sprawę ponownie rozpozna poznański sąd okręgowy.

Zabójstwo Jarosława Ziętary. Uzasadnienie wyroku

W uzasadnieniu wtorkowego wyroku sędzia Maciej Świergosz podkreślił, że „dla sądu apelacyjnego, w tym składzie, ten materiał jest już dzisiaj wystarczający do skazania”. Sędzia zaznaczył, że sąd I instancji, który ponownie będzie rozpoznawał sprawę, musi dokonać własnej, niezależnej oceny materiału dowodowego i ma w tym zakresie zachowaną w pełni autonomię orzeczniczą. Sędzia zaznaczył, że wskazania sądu odwoławczego mogą dotyczyć wyłącznie „dowodów i innych czynności, które powinny być przeprowadzone lub okoliczności, które należy wyjaśnić. Nie mogą natomiast dotyczyć sposobu oceny poszczególnych dowodów (…) Sąd Apelacyjny nie może nakazać sądowi okręgowemu, jakiej treści ma wydać wyrok”.

W uzasadnieniu orzeczenia sędzia Świergosz podkreślił, że w ocenie sądu odwoławczego „oczywistym jest, że 1 września 1992 roku Jarosław Ziętara został uprowadzony, a następnie 'zginął, bo był dziennikarzem'”. Sędzia przypomniał, że ten cytat pochodzi z symbolicznego nagrobka Ziętary na bydgoskim cmentarzu, a także umieszczony jest na tablicy pamiątkowej znajdującej się w Poznaniu przy ul. Kolejowej 49, na domu, w którym mieszkał Ziętara. Sędzia wskazał, że cytat ten „idealnie wskazuje na motyw działania sprawców tych czynów”.

Sędzia przypomniał, że akt oskarżenia w tej sprawie dotyczy jedynie uprowadzenia, pozbawienia wolności i pomocnictwa w zabójstwie, czyli jedynie fragmentu całej sprawy dotyczącej Jarosława Ziętary. Wskazał również, że brak zwłok ofiary nie jest przeszkodą do stwierdzenia, że zabójstwo miało miejsce.

- Dzisiaj wydaje nam się to nieprawdopodobne, by w całkiem sporym mieście, w środku Europy, zaginął bez śladu młody dziennikarz i nie wywołuje to realnych działań organów ścigania. Zniknięcie Jarosława Ziętary było wręcz bagatelizowane. Niewątpliwie początki postępowania w sprawie były ograniczone jedynie do dwóch wątków i to nie mających charakteru przestępstwa, a to jest po pierwsze samobójstwa i po drugie wyjazdu do znajomej w Londynie. Okres ten z punktu widzenia postępowania karnego należy ocenić za w pełni stracony. Zaniechania te z pewnością utrudniły, ale nie uniemożliwiły dojścia do prawdy – podkreślił sędzia.

Dodał, że najlepszym podsumowaniem tego okresu są słowa jednego ze świadków w sprawie, Anny D., która w jednym z wywiadów powiedziała „nie ma zbrodni doskonałych, są tylko niewłaściwie prowadzone postępowania”. Sędzia zaznaczył, że „te słowa padły 33 lata od zniknięcia Jarosława Ziętary; są niewątpliwie przykre, ale niestety bardzo prawdziwe”. Dodał, że „jakość tego początkowego etapu śledztwa można też ocenić przez pryzmat zeznań ówczesnego komendanta wojewódzkiego policji w Poznaniu, który przyznał, że na 406 podległych mu funkcjonariuszy mógł ufać jedynie czterem osobom”.

- Oczywiście pewnych tropów niestety nie da się już dzisiaj odzyskać. Nie zabezpieczono choćby szeregu śladów, czy to daktyloskopijnych, zapachowych, biologicznych, które dzisiaj z pewnością ułatwiłyby rozpoznanie tej sprawy. Nie ujawniono z pewnością też wielu źródeł dowodowych i nie przesłuchano osób, które mogły mieć wiedzę na temat zdarzenia, a dzisiaj już nie żyją. Oczywistym jest, że wieloletni upływ czasu spowodował, że przesłuchani przez sąd okręgowy świadkowie mieli też problemy z odtwarzaniem faktów sprzed wielu, wielu lat. Jest to rzecz jasna, normalny proces zapominania. Czytając akta sprawy można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z zupełnie inną epoką, innym krajem. Tak odmienne są realia 1992 roku, oceniane z perspektywy prawie 400 miesięcy – powiedział sędzia.

Sprawa zabójstwa dziennikarza. Sąd zdecydował

Wskazał, że „niewątpliwie do wyjaśnienia sprawy nie przyczyniły się też liczne fałszywe, czasami wręcz bardzo abstrakcyjne tropy co do losów Jarosława Ziętary, jak na przykład sugestie o wyjeździe do Australii, czy też o podjęciu służby pod przykryciem, dla wywiadu, poza granicami kraju”.

- W tym zakresie nie można też pomijać, niestety mówię to z przykrością, nielojalności służb specjalnych, które przez wiele lat, aż do 10 czerwca 2011 roku, skrywały fakty i przeczyły jakimkolwiek związkom z osobą zaginionego dziennikarza. Do dzisiaj nawet Sąd Apelacyjny w Poznaniu nie ma stuprocentowej pewności, że wszystkie materiały wytworzone przez ówczesny UOP dotyczące redaktora Ziętary zostały nam udostępnione. Jeżeli w zasobach archiwalnych znajdują się jakiekolwiek dane na ten temat, to państwo polskie winno zrobić wszystko, żeby materiał ten mógł pomóc wyjaśnić sprawę. I to niezależnie od tego, czy Jarosław Ziętara miał, czy też nie, jakiekolwiek nieformalne związki z Urzędem Ochrony Państwa – powiedział sędzia.

Dodał, że „bez znaczenia w tym zakresie powinien być też fakt, że co najmniej dwóch jego kolegów ze studiów zajmowało lub zajmuje wysokie albo nawet najwyższe stanowiska w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego”.

Nowe dowody w sprawie

Sędzia mówiąc o nowych dowodach, jakie pojawiły się w sprawie, w tym m.in. zeznaniach dziennikarki Anny D., zaznaczył, że „gdyby nie determinacja rodziny Jarosława Ziętary, a szczególnie jego ojca Edmunda, ciężka praca jego przyjaciół i kolegów szukających dowodów, z pewnością dzisiejszego procesu i wyroku na pewno by nie było”.

Sędzia odniósł się w uzasadnieniu też szczegółowo do zeznań kluczowych świadków w sprawie. Wskazał w tym miejscu m.in. na zeznania kobiety, która zdaniem sądu okręgowego „zapewniła alibi oskarżonemu R.”. W ocenie sądu odwoławczego, sąd I instancji „nie wykonał w tym zakresie żadnej analizy czasowej, przestrzennej” dotyczącej choćby ówczesnych realiów ulicy, z której porwany został Ziętara, natężenia ruchu w tamtym czasie. Sąd wskazał, że świadek podała, że oskarżony R. odprowadzał syna na rozpoczęcie roku szkolnego na godz. 8.00, ale – jak mówił sędzia – biorąc pod uwagę np. wspomniane okoliczności - „na ulicy Kolejowej oskarżony mógł znaleźć się dalece przed godziną 8.40, kiedy to Jarosław Ziętara wychodził do pracy”.

- Sąd okręgowy nie poddał też odpowiednio wnikliwej analizie pierwszych wyjaśnień oskarżonego Dariusza L. z 25 listopada 2014 roku, z których wynika niezrozumiała dla sądu apelacyjnego „obawa przed ujawnieniem faktów dotyczących losów Jarosława Ziętary”. Oskarżony w tym zakresie odwoływał się do przypadków śmierci, które uznawał za dziwne Dariusza L., Romana K. czy też Wojciecha W., „być może Wiatrak zginął, bo wiedział co stało się z Ziętarą”. Zadziwiające to stwierdzenia w ustach osoby, która ponoć nie ma żadnej wiedzy i związku z porwaniem i śmiercią pokrzywdzonego – wskazał sędzia.

Dodał, że nie sposób też pominąć, że istotni w sprawie świadkowie to z jednej strony byli funkcjonariusze MO, SB, policji, a z drugiej strony pospolici przestępcy, skazani nawet na długoterminowe kary pozbawienia wolności. Zaznaczył, że weryfikacja ich zeznań, wiarygodności czy motywacji wymaga dużej rozwagi.

- Na rozprawie w ub. poniedziałek pan Jacek Ziętara (brat Jarosława Ziętary, oskarżyciel posiłkowy w sprawie - PAP) użył bardzo dobrego porównania, że dowody są jak rozbite kawałki szklanki. Parafrazując jego słowa, można powiedzieć, że każdy z tych odłamków sąd okręgowy badał bez powiązania z innymi, nie próbując ich na nowo posklejać w spójną całość. Grzechem pierworodnym sądu I instancji była niewątpliwie ocena motywu, jakim mieli się kierować sprawcy przestępstwa na szkodę Jarosława Ziętary. Jest ona oparta na błędnym założeniu, że pokrzywdzony był de facto młodym, zdolnym, ale początkującym dziennikarzem, który niczego wielkiego jeszcze w swoim fachu nie dokonał. W jego artykułach nie było bowiem odniesień czy to do Aleksandra G., czy też Elektromisu – mówił sędzia.

Wskazał, że „analiza jego dziennikarskiej twórczości doprowadziła sąd okręgowy do wniosku, że w publikacjach tych nie było niczego, za co warto byłoby go zabić”. - Jest to jednak błąd logiczny, albowiem należy w pełni zgodzić się z kolei z prokuratorem, że z punktu widzenia sprawców nieistotna była jego zawodowa przeszłość, ale to nad czym Jarosław Ziętara pracował i co mógł dopiero opublikować w przyszłości. To stanowiło bowiem zagrożenie dla mocodawców, sprawców tego przestępstwa – zaznaczył sędzia.

Dodał, że sąd I instancji pominął istotne dowody w sprawie, w postaci zeznań niektórych świadków i zachowanych notatek i zapisków Ziętary. - Rzeczywiście są to materiały szczątkowe, na pewno nie oddają w całości pracy na temat biznesów, powiązań Aleksandra G., Elektromisu, ale wynika z nich niedwuznacznie, że Jarosław Ziętara mimo swojego młodego wieku i na pewno braku doświadczenia zawodowego, posiadał już bardzo sporą wiedzę na temat firm pozostających w orbicie zainteresowania Elektromisu i osób z tą firmą związanych. Być może nigdy nie dowiemy się w jaki sposób i od kogo wiedzę tę uzyskał. Nie ma to jednak decydującego znaczenia dla rozstrzygnięcia sprawy – powiedział.

Wskazał w tym miejscu m.in. na notatki na temat importu wyrobów spirytusowych. Jak zaznaczył sąd, „są w nich informacje całkiem szczegółowe na temat składu celnego Elektromisu, liczby transportów alkoholu, wartości uszczupleń celnych. Fakt, że Jarosław Ziętara nie informował o tym nad czym pracował - czy to swoich bliskich, przełożonych czy kolegów, nie potwierdza jeszcze założeń przyjętych przez sąd okręgowy przy wyrokowaniu”.

- Uwaga ta odnosi się także choćby do udziału pokrzywdzonego w konferencji prasowej Aleksandra G. Nie dostrzeżono bowiem, że na skutek swoich uprzednich, przykrych doświadczeń z publikacjami dotyczących tego rodzaju osób, Jarosław Ziętara mógł się obawiać, że na rynku poznańskim jego artykuł na ten temat może nie zostać wydrukowany. Stąd też wynikające, z tych zresztą notatek, zainteresowanie kontaktami z mediami ogólnokrajowymi. Kolejny problem odnosi się do kwestii znajomości domniemanego zleceniodawcy zabójstwa z faktycznym szefem spółki Elektromis w okresie poprzedzającym porwanie i zabójstwo Jarosława Ziętary. Fakt ten nie budził żadnych wątpliwości sądu apelacyjnego – zaznaczył sędzia.

W uzasadnieniu sędzia wskazał także na wypowiedź prokurator Elżbiety Potoczek–Bary, która w jednym z wywiadów w listopadzie tego roku powiedziała, że Prokuratura Krajowa prowadzi nadal „mnóstwo czynności procesowych w celu wyjaśnienia sprawy. Oczekuje na przykład na decyzję szefa ABW co do ujawnienia dokumentacji wytworzonej na temat Jarosława Ziętary, m.in. przez dawny Urząd Ochrony Państwa”.

- Niniejszy wyrok sprawy niewątpliwie nie kończy. Uchylając wyrok uniewinniający sąd apelacyjny skierował ją na nowe tory. Nie przesądza przy tym finalnie rozstrzygnięcia in meritum. Wskazuje wyłącznie kierunek, w jakim sprawę należy dalej prowadzić. Dopiero pełna i kompleksowa ocena wskazanych powyżej dowodów doprowadzi sąd okręgowy do prawidłowego rozstrzygnięcia – zaznaczył sędzia.

Obrońcy oskarżonych nie chcieli komentować wyroku. Z kolei prokurator Tomasz Dorosz powiedział, że „pozytywnym zaskoczeniem było to stwierdzenie sądu, że ten materiał jest materiałem pozwalającym na wydanie wyroku skazującego”. Wskazał, że z przyczyn proceduralnych takiego wyroku sąd apelacyjny nie mógł teraz wydać, a skierować sprawę właśnie do ponownego rozpoznania.

- W mojej ocenie należy też docenić odwagę sądu apelacyjnego, zastosowanie art. 8 kpk, który pozwala każdemu sądowi samodzielnie ocenić materiał dowodowy. Tutaj sąd apelacyjny stanął na wysokości zadania - w mojej ocenie - i nie oglądając się nawet na orzeczenie SN ws. Aleksandra G., rozstrzygnął o uchyleniu wyroku i przekazaniu sprawy do ponownego rozpoznania – powiedział prokurator.

Na początku 2022 r., w innym procesie, Sąd Okręgowy w Poznaniu uniewinnił oskarżonego o podżeganie do zabójstwa Ziętary byłego senatora Aleksandra G. W styczniu 2024 roku orzeczenie to podtrzymał poznański sąd apelacyjny, a w grudniu ub. roku Sąd Najwyższy oddalił kasację prokuratury od tego wyroku.

Mirosław R. ps. Ryba i Dariusz L. ps. Lala byli w pierwszej połowie lat 90. pracownikami poznańskiego holdingu Elektromis, którego działalnością interesował się Ziętara. Według ustaleń prokuratury, we wrześniu 1992 roku, oskarżeni - wraz z inną, nieżyjącą już osobą - podali się za funkcjonariuszy policji i podstępnie doprowadzili do tego, że Ziętara wszedł do samochodu przypominającego radiowóz policyjny. Następnie przekazali dziennikarza osobom, które go zabiły, dokonały zniszczenia zwłok i ukryły szczątki. Oskarżeni nie przyznają się do winy.

Proces Mirosława R. i Dariusza L. oskarżonych o uprowadzenie, pozbawienie wolności i pomocnictwo w zabójstwie Ziętary toczył się przed Sądem Okręgowym w Poznaniu od stycznia 2019 r. W październiku 2022 roku sąd nieprawomocnie uniewinnił oskarżonych. Apelację od tego wyroku skierował do sądu II instancji prokurator, domagając się uchylenia orzeczenia i przekazania sprawy do ponownego rozpoznania przez poznański sąd okręgowy.

Jarosław Ziętara urodził się w 1968 roku w Bydgoszczy. Był absolwentem UAM. Pracował najpierw w radiu akademickim, później współpracował m.in. z „Gazetą Wyborczą”, „Kurierem Codziennym”, tygodnikiem „Wprost” i „Gazetą Poznańską”. Ziętara zajmował się m.in. tematyką tzw. poznańskiej szarej strefy. Z tego powodu – jak wynika z ustaleń prokuratury - miał zostać uprowadzony i zabity. Ostatni raz Ziętarę widziano 1 września 1992 r. Rano wyszedł do pracy, ale nigdy nie dotarł do redakcji „Gazety Poznańskiej”. W 1999 r. Ziętara został uznany za zmarłego. Ciała dziennikarza do dziś nie odnaleziono.

W 2022 r. decyzją Prezydenta RP Jarosław Ziętara został pośmiertnie uhonorowany Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi dla rozwoju niezależnego dziennikarstwa. Od kilku lat Ziętara jest także patronem przyznawanej przez Press Club Polska nagrody za dziennikarstwo śledcze.

Anna Jowsa (PAP)

ajw/ agz/ amac/ ppa/ grg/

Zobacz także

  • Policyjny radiowóz. Zdj. ilustracyjne. Fot. PAP/Darek Delmanowicz
    Policyjny radiowóz. Zdj. ilustracyjne. Fot. PAP/Darek Delmanowicz

    Tragedia w Jeleniej Górze. Znaleziono zwłoki 12-latki. Policja podejrzewa zabójstwo

  • fot. Komenda Powiatowa Policji w Kłobucku
    fot. Komenda Powiatowa Policji w Kłobucku

    Zabójstwo księdza z Kłobucka. Wiadomo, kiedy rozpocznie się proces

  • Zdjęcie ilustracyjne Fot. PAP/Darek Delmanowicz
    Zdjęcie ilustracyjne Fot. PAP/Darek Delmanowicz

    Mieszkaniec Krakowa odpowie za pochwałę zabójstwa wrocławskich policjantów

  • Sąd apelacyjny utrzymał w mocy dożywocie dla Doriana S. Fot. PAP/Przemysław Piątkowski
    Sąd apelacyjny utrzymał w mocy dożywocie dla Doriana S. Fot. PAP/Przemysław Piątkowski

    Dożywocie dla Doriana S. za gwałt i zabójstwo w centrum Warszawy - prawomocne

Serwisy ogólnodostępne PAP