Abp Galbas: Chrystusa rozpoznają ludzie pokorni, siłacze tego świata zawsze będą wybrzydzać [WYWIAD]
Chrystusa rozpoznają ludzie pokorni, którzy mają w sobie zgodę na miłość; siłacze tego świata zawsze będą wybrzydzać, krytykować i zawsze będą się od Niego oddalać - powiedział PAP metropolita warszawski abp Adrian Galbas.
PAP: W Święta Bożego Narodzenia Bóg przychodzi do nas jako małe dziecko. Dlaczego wybrał właśnie taki sposób na objawienie się ludziom?
Abp Adrian Galbas: Może po to, żeby nas odblokować i nie przerazić swoją wielkością? Bo gdyby przyszedł jak potężny Pan, z całą swoją mocą, z całą siłą, to jedyną reakcją na to przyjście byłby lęk. A Bóg nie chce budować swojej relacji z nami na lęku, tylko na miłości. Kiedy spotykamy się z małym, bezbronnym niemowlęciem, to się go nie boimy. Raczej chcemy się nim zaopiekować, przyjąć je.
To także ważna wskazówka dla nas, że ktokolwiek, kto przychodzi w imię Boga, jeśli przychodzi jak panisko, siejąc strach, będzie fałszywym prorokiem. Jedynym sposobem mówienia o Bogu, przedstawiania Go, komunikowania w Jego imię jest pokora i miłość.
„Najprościej przyjęli go najprostsi – pasterze z Betlejem”
Za mało doceniamy szaleństwo tego Bożego gestu, jakim jest Wcielenie, jego absolutną niezwykłość. Najprościej przyjęli go najprostsi – pasterze z Betlejem. Ci skomplikowani, jak król Herod i uczeni w Piśmie, mieli problem, by spotkać się z Chrystusem, bo mieli problem, by się zniżyć. Tak było potem przez całe ziemskie życie Chrystusa i tak jest w całej historii chrześcijaństwa. Chrystusa rozpoznają ludzie pokorni, o czystym sercu. Tacy, którzy mają w sobie zgodę na miłość. A siłacze tego świata zawsze będą wybrzydzać, krytykować i zawsze będą się od Niego oddalać.
PAP: Niezwykłe były też okoliczności, w jakich Jezus się narodził: w stajni, z dala od domu, w podróży…
Abp Adrian Galbas: Jezus nie tylko nie urodził się jak król, ale urodził się w gorszych warunkach niż rodzili się biedacy. Właściwie urodził się nie jak człowiek, ale jak zwierzę – w stajni. My w kolędach nadajemy temu ciepłą oprawę, ale przecież Ewangelia jest twarda. Nie było dla nich miejsca, położyła Go w żłobie. To jest brutalny realizm życia.
Czym jest hostia?
Jezus chce nam przez to powiedzieć, że już niżej nie można zejść. My w Kościele wierzymy, że Eucharystia jest żywą i prawdziwą obecnością Chrystusa. Śpiewamy o tym też w kolędach. A czym jest hostia? To mieszanina mąki i wody, w którą wstępuje Duch Święty. Prościej się już nie da. Jezus ze swej strony zrobił wszystko, co mógł, pokonał wszystkie możliwe granice. Teraz kolej na nas.
PAP: Dziś na hasło „święta” większość ludzi nie myśli o Jezusie. Słysząc to słowo, myślą raczej: zakupy i prezenty. Czy ludzie wierzący powinni próbować to zmienić?
Abp Adrian Galbas: Nie ma nic złego w dawaniu prezentów. Wszyscy chyba lubimy je dawać i otrzymywać. Ofiarowanie komuś prezentu niesie ze sobą piękny przekaz: jesteś dla mnie ważny, kocham cię. I to samo w sobie jest dobre. Gorzej, jeśli to nie będzie prawda, a prezent będzie formą kupienia drugiego.
„Znak wszystkich dobrych i ciepłych uczuć”
Jako chrześcijanie rozumiemy też, że prezenty pod choinką są symbolami innego prezentu, którym jest dla nas samo Boże Narodzenie. Najlepiej wyraził tę prawdę sam Jezus w Ewangelii według św. Jana: „Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne”. Chrystus jest Bożym prezentem dla nas!
A jeżeli ktoś nie podziela chrześcijańskiej wiary, może ofiarować drugiemu prezent właśnie jako znak wszystkich dobrych i ciepłych uczuć, które w sobie nosi. To w zimnym i ciemnym grudniu ma wielki walor. Zawsze zachęcam moich niewierzących przyjaciół, żeby także skorzystali ze świątecznego czasu. Bo przecież dla nich także mają znaczenie takie wartości, jak rodzina, bliskość, bycie razem, pokój, spokój i miłość. Więc nawet bez odniesienia do tego, co dla chrześcijan jest fundamentem świąt, czyli do Wcielenia, można najbliższe dni pożytecznie przeżyć.
Niekomercyjny wymiar
Tu jest też ważne zadanie dla nas chrześcijan, żeby wciąż przypominać o prawdziwym sensie Bożego Narodzenia. Żeby w kulturze masowej, która próbuje zmienić Boże Narodzenie w „święta grudniowe”, „święta zimowe” czy „święta magiczne”, z uporem wskazywać na ich głębszy, niekomercyjny wymiar. Nie ma sensu się na tę masową kulturę obrażać. Raczej należy wszędzie tam, gdzie to możliwe, próbować ją chrystianizować.
Rozmawiała: Iwona Żurek (PAP)
iżu/ akar/gn/