O PAP.pl

PAP.pl to portal PAP - największej agencji informacyjnej w Polsce, która zbiera, opracowuje i przekazuje obiektywne i wszechstronne informacje z kraju i zagranicy. W portalu użytkownik może przeczytać wybór najważniejszych depesz, wzbogaconych o zdjęcia i wideo.

"Bałtyk" Igi Lis otworzy 65. Krakowski Festiwal Filmowy [WYWIAD]

“Bałtyk” - pełnometrażowy debiut Igi Lis - otworzy w niedzielę 65. Krakowski Festiwal Filmowy. To prestiżowe wyróżnienie dla mlodej reżyserki. "Myślę, że ten film jest swego rodzaju kapsułą czasu. Dokumenty potrafią przybliżać nam takie mikroświaty" - powiedziała PAP twórczyni.

Iga Lis
Iga Lis

Akcja filmu, osadzona w nadmorskiej Łebie, opowiada o losach Mieci zwanej "Królową Łeby", która przez ponad 40 lat prowadzi lokalną wędzarnię ryb. To opowieść o ostatnich bastionach autentyczności w miejscach pochłoniętych przez turystykę – o przestrzeniach, które powoli znikają i o ludziach, którzy je tworzyli. Refleksja nad tożsamością i przemijaniem, ale też historia o kobiecej sile w dążeniu do sukcesu i zapewnieniu bliskim dobrobytu.

Polska Agencja Prasowa: Zbliża się ważny moment w twojej karierze.

Iga Lis: Nie da się ukryć, to dla mnie wyjątkowy czas. Premiera "Bałtyku" jest czymś, na co długo czekałam. Film powstawał przez kilka lat. Dla mnie jako młodej twórczyni, ale też dla całej ekipy, to olbrzymie osiągnięcie. Cieszę się, że będziemy mieli możliwość celebrowania tego wydarzenia wspólnie z bohaterami filmu, którzy przyjeżdżają do Krakowa.

Więcej

Zobacz galerię (20)
Laureaci nagrody i jury festiwalu. Fot. EPA/CLEMENS BILAN
Laureaci nagrody i jury festiwalu. Fot. EPA/CLEMENS BILAN

Festiwal w Cannes. Poznaliśmy zwycięzców [ZDJĘCIA]

PAP: Jakie są dalsze plany wobec "Bałtyku"?

I.L.: Z naszej strony to oczywiście pragnienie, żeby podzielić się filmem z jak najszerszą publicznością. Zamierzamy rozpocząć zagraniczną drogę festiwalową - za zgłoszenia na festiwale odpowiedzialna jest produkcja oraz Krakowska Fundacja Filmowa. Trwają też rozmowy o dystrybucji kinowej.

PAP: Przed "Bałtykiem" zajmowałaś się głównie krótkimi metrażami, teledyskami i spotami.

I.L.: Moja przygoda z filmem zaczęła się jakiś czas temu, ale "Bałtyk" towarzyszył mi w niej od samego początku. To film, któremu poświęciłam trzy lata. Równolegle realizowałam też inne projekty, każdy z nich był dla mnie wyjątkowy. Ale zarówno czas, jak i zażyłość relacji z bohaterami i z ekipą sprawiły, że jest to dla mnie dotychczas najważniejsza praca.

PAP: Choć tytuł filmu przywodzi na myśl polskie morze, a akcja toczy się w nadmorskiej Łebie, to jednak pani Miecia znajduje się w centrum tej opowieści.

I.L.: Tytuł wybrałam ze względu na jego wymiar emocjonalny. Nie jest to wyłącznie opowieść o regionie, choć samo pokazanie życia miasteczka było dla mnie ważne. To opowieść o rzemieślniczce – postaci, która przez dziesięciolecia tworzy klimat miejsca, klasyczny nadbałtycki krajobraz, do którego mają olbrzymi sentyment miliony Polaków. Choć pewnie takich historii jest w Polsce wiele, los chciał, że bohaterką mojego filmu została właśnie Pani Miecia. Czasem myślę, że wielu z nas ma gdzieś we wspomnieniach lub w ukochanym miasteczku czy wiosce – nad Bałtykiem, w górach czy na Mazurach, taką osobę. I jakieś ukochane, ponadczasowe miejsce, do którego wraca. Mój film to też trochę historia o tej magii.

Więcej

Jan Holoubek Fot. PAP/Adam Warżawa
Jan Holoubek Fot. PAP/Adam Warżawa

"Biedermann i podpalacze" w reż. Jana Holoubka. Premiera w Teatrze Telewizji w poniedziałek

Jednak "Bałtyk" to też opowieść o tym, jak wyglądają miejsca turystyczne - funkcjonują sezonowo, przez cztery miesiące w roku. Przez pozostały czas czekają na powrót turystów. Trochę uśpione, a trochę nareszcie prawdziwe. To także opowieść o zderzeniu mieszkańców Łeby z przyjezdnymi i o relacji między nimi.

PAP: Jak zażyłość z bohaterami wpłynęła na ostateczny kształt filmu?

I.L.: Nie byłabym w stanie zrealizować filmu, który jest tak blisko bohaterki, gdyby nie bliska relacja z Miecią. Chcieliśmy, żeby ona pokazała nam swoją perspektywę. My wszyscy, cała ekipa - producentka Justyna Gawełko, operator Kacper Gawron i realizator dźwięku Tadeusz Chłoń - często spędzaliśmy czas z naszymi bohaterami.

Większość materiałów, które powstawały na początku kręcenia filmu, nie weszła do filmu. Z pierwszego półtora roku mamy około 10 z 65 minut. Z czasem między nami i bohaterami pojawiło się zaufanie, a bohaterowie przestali zwracać uwagę na obecność kamery. Stała się ona w pewnym sensie przedłużeniem nas. Dzięki temu mogliśmy pokazać ich prawdziwy świat. Jednocześnie, nie chcieliśmy naruszyć tego zaufania – stąd wiele rozmów zostawiliśmy dla naszego małego grona.

PAP: W "Bałtyku" uchwyciłaś kilka wątków jednocześnie. Jakim wyzwaniom produkcyjnym musiałaś stawić czoła?

I.L.: Kilka razy pracowaliśmy równolegle na dwie ekipy - takiego zabiegu nie stosuje się w dokumentach zbyt często. Ale było to nam potrzebne, aby pokazać pewne zdarzenia i kontrasty. Jako reżyserka musiałam trochę odpuścić, ponieważ nie miałam nad wszystkim kontroli. Gdy kręciliśmy na dwie kamery, musiałam czasem reżyserować zdalnie i współnie koordynowaliśmy połączenia telefoniczne - to było dla nas wyzwanie logistyczne.

Więcej

Państwowy Litewski Chór Kameralny „Polifonia” Fot. PAP/Artur Reszko
Państwowy Litewski Chór Kameralny „Polifonia” Fot. PAP/Artur Reszko

44. Międzynarodowy Festiwal Muzyki Cerkiewnej "Hajnówka 2025". Ogłoszono laureatów

PAP: Opisując film, mówisz o "ostatnich bastionach autentyczności". Czym jest dzisiaj autentyczność w miejscach, które są zdominowane przez sezonową turystykę?

I.L.: W miejscowościach turystycznych powstaje wiele nowych biznesów – czasem sieciowych, a czasem zakładanych przez przedsiębiorców z dużych miast. Wiele lokalnych firm, które były prowadzone z pokolenia na pokolenie, mierzy się z tą konkurencją. Czasem nie dają rady jej sprostać i znikają, a czasami są na przykład wypychane na peryferie miasta. Z tego powodu również wędzarnia u Mieci - która wcześniej była w centrum Łeby - została przeniesiona. Na jej miejscu stanął inny biznes.

W szczycie sezonu to u Mieci ustawiają się jednak i tak kolejki - na własne oczy widziałam, że latem do Mieci trzeba ustawiać się w kolejce o godz. 7 rano. Myślę, że ludzie kochają to miejsce właśnie za jego autentyczność. Czują, że jest w tym pasja.

Miecia uczyła się sztuki wędzenia od swojego ojca. Przekuła coś, co było w jej życiu od samego początku, w swój własny, autorski wielki sukces.

PAP: Twój film to pocztówka znad morza - utrwalasz na niej miejsca i ludzi, którzy znikają w cieniu komercjalizacji.

I.L.: Myślę, że ten dokument jest swego rodzaju kapsułą czasu, bardzo chciałabym, żeby tak było.

Pamiętam, że kiedy obejrzałam film "Antykwariat" Macieja Cuske - który był też opiekunem artystycznym podczas tworzenia "Bałtyku" - pojechałam na Żoliborz, żeby zobaczyć ten sklep. Dzięki filmowi Maćka wiem, że istniało takie miejsce, że miało własną społeczność. Dokumenty potrafią przybliżać nam takie mikroświaty. Nie chodzi o ocenianie co jest lepsze, a co gorsze, ale właśnie o opowiedzenie historii, zostawienie śladu po wydarzeniach, miejscach czy ludziach, którzy są symbolem jakichś głębszych wartości.

PAP: Czy pojawiały się myśli, że być może to ostatni moment, żeby uchwycić to miejsce?

I.L.: Rozmawiałam o tym z Miecią - ona ma pełną świadomość, że to miejsce wygląda tak dzięki niej i jej poświęceniu. Podczas kręcenia dokumentu obie czułyśmy, że będzie się zmieniało i w przyszłości będzie wyglądało inaczej. Trudno byłoby - a według Mieci to wręcz niemożliwe - znaleźć osobę, która prowadziłaby tę wędzarnię z takim samym zaangażowaniem. Ona wkłada w to całe serce, całe życie, wszystko, co ma.

Więcej

Isabelle Huppert Fot. PAP/EPA/CLEMENS BILAN
Isabelle Huppert Fot. PAP/EPA/CLEMENS BILAN

Festiwal w Cannes. "The Richest Woman In The World": Isabelle Huppert jako dziedziczka kosmetycznego imperium

PAP: Czy intensywny styl życia bohaterki narzucał tempo również waszej pracy?

I.L.: Praca w wędzarni jest bardzo intensywna. Chcieliśmy się dostosować do bohaterów, więc były momenty, że musieliśmy na przykład wyjść. Zależało nam na tym, żeby nie utrudniać pracy naszym bohaterom, np. pozycjonowaniem kamery. Obecność trzech osób na małej przestrzeni komplikuje swobodne poruszanie się. Pracownicy wędzarni mają dokładny podział obowiązków, nawet chodzą konkretnymi krokami. Momentami przypomina to choreografię.

Były też momenty szalenie intensywne dla Mieci - na przykład jej urodziny albo zjazd motocyklistów – ale mimo wszystko bardzo chciała, żebyśmy towarzyszyli jej w tych chwilach. Mieliśmy już wypracowane ciche porozumienie, które opierało się na wzajemnym szacunku do naszej pracy.

PAP: Czy obawiasz się, że film może być odebrany jako krytyka turystyki?

I.L.: Nie, to przecież zupełnie nie jest historia o tym. Kiedy zaczęłam robić ten film, sama byłam turystką i patrzyłam to wszystko zewnątrz. Pytałam Mieci, czy czasami nie ma dość turystów, czy jest zła, że miasto zmienia się pod dyktando naszych potrzeb. Ale jeśli chodzi o relacje Mieci z turystami, to jest to pełna symbioza. Oczywiście, nie chcę generalizować, ale perspektywa Mieci jest taka, że turyści sprawiają, że serce Łeby bije mocniej. Są tym, co nadaje jej pracy sens. Ona nie ma żadnych pretensji ani żalu, tylko naprawdę szczerą miłość do turystów. Widać to zresztą często w filmie – dawanie ludziom radości, sprawia jej samej wielką przyjemność.

PAP: "Bałtyk" powstawał na podstawie scenariusza, czy kształtował się w trakcie zdjęć?

I.L.: Scenariusz powstał w ramach programu Pierwszy Dokument Studia Munka. Ale był to scenariusz ramowy - powstał na podstawie tego, co wiedziałam, co mogłam spróbować przewidzieć i co byłoby w mojej ocenie ciekawe dla dramaturgii filmu. Rzeczywistość napisała swój własny scenariusz i tak naprawdę rozbudowała strukturę filmu. Wydaje mi się, że o to też chodzi w dokumencie, żeby zaufać i oddać się temu, co obserwujemy.

Więcej

Laureat Poznańskiej Nagrody Literackiej Michał Witkowski. Fot. Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu
Laureat Poznańskiej Nagrody Literackiej Michał Witkowski. Fot. Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu

Michał Witkowski i Anna Adamowicz laureatami Poznańskiej Nagrody Literackiej

PAP: Czy doświadczenie z dokumentem pełnometrażowym wpłynęło na twoje plany reżyserskie?

I.L.: Długa forma jest czymś, w czym na pewno będę chciała się realizować. Jasne, wymaga dużej cierpliwości - proces jest długofalowy, koncepcje zmieniają się podczas kręcenia, a pewne założenia są weryfikowane podczas montażu. Trzeba mieć otwartą głowę, bo w przypadku dokumentu mamy przecież do czynienia z prawdziwym życiem i nie wszystko jest w naszych rękach. Ale w tym też leży urok tej pracy - to właśnie towarzyszenie, odkrywanie tysiąca warstw jednej historii czyni ten proces wyjątkowym.

Na tym etapie myślę, że będę realizować dokumenty. Czuję, że do fabuły trzeba dojrzeć, mam jeszcze przed sobą dużo nauki. Myślę, że to chwilę potrwa, ale jestem bardzo podekscytowana.

Rozmawiała Maria Kuliś

"Bałtyk" Igi Lis otworzy 65. Krakowski Festiwal Filmowy. Dokument powalczy o Złotego Lajkonika w konkursie polskim. KFF jest jedną z najstarszych imprez na świecie poświęconych filmom dokumentalnym, krótkim animacjom oraz krótkim fabułom. 65. edycja festiwalu odbędzie się w kinach od 25 maja do 1 czerwca 2025 roku oraz od 30 maja do 15 czerwca online na KFF VOD.

Iga Lis należy do nowego pokolenia reżyserek. Na London School of Economics studiowała m.in. historię, dzięki czemu podchodzi do sztuki filmowej z humanistyczną perspektywą. W swoich filmach podejmuje współczesne tematy, opowiadając intymne historie skoncentrowane na bohaterach, ale także dialogu pokoleń. Dotychczas stworzyła m.in. krótkometrażowy film "Za moich czasów" (2024). Współtworzyła także inicjatywy profrekwencyjne, takie jak "Przebudzenie" i "Olśnienie". Jej filmy były prezentowane m.in. podczas Young Director Award w Cannes oraz na London Short Film Festival. W maju otrzymała nominację w konkursie NewFilmmakers LA w kategorii Best New Media & Experimental za teledysk do utworu "Gelato". (PAP)

maku/ dki/ wj/ ał/

Zobacz także

  • 65. Krakowski Festiwal Filmowy. Fot. PAP/Łukasz Gągulski
    65. Krakowski Festiwal Filmowy. Fot. PAP/Łukasz Gągulski

    Dwie nagrody główne dla filmu "Dziecko z pyłu" na 65. Krakowskim Festiwalu Filmowym

  • Krzysztof Gierat. Fot. PAP/Łukasz Gągulski
    Krzysztof Gierat. Fot. PAP/Łukasz Gągulski

    Filmoznawca Krzysztof Gierat odznaczony Złotym Medalem "Zasłużony Kulturze Gloria Artis"

  • Gala wręczenia nagród 64. Krakowskiego Festiwalu Filmowego. Fot. PAP/Jarek Praszkiewicz
    Gala wręczenia nagród 64. Krakowskiego Festiwalu Filmowego. Fot. PAP/Jarek Praszkiewicz

    Ponad 180 filmów z całego świata na 65. Krakowskim Festiwalu Filmowym

Serwisy ogólnodostępne PAP