O PAP.pl

PAP.pl to portal PAP - największej agencji informacyjnej w Polsce, która zbiera, opracowuje i przekazuje obiektywne i wszechstronne informacje z kraju i zagranicy. W portalu użytkownik może przeczytać wybór najważniejszych depesz, wzbogaconych o zdjęcia i wideo.

Ekspert o ostatnich aktach przemocy i mowie nienawiści: reagujmy, wiele zależy od nas [WYWIAD]

Nie czekajmy, aż prezydent podpisze nowelizację kodeksu karnego i sprawcy dostaną drakońskie kary za agresję werbalną. Reagujmy. Gdy pojawi się oddolny opór ze strony społeczeństwa, hejterzy się cofną - mówi PAP dr hab. Michał Bilewicz, badacz mowy nienawiści i agresji międzygrupowej.

Przemoc (zdjęcie ilustracyjne). Fot. PAP/EPA/Dominic Lipinski
Przemoc (zdjęcie ilustracyjne). Fot. PAP/EPA/Dominic Lipinski

PAP: W ostatnich dniach kandydat na prezydenta i europoseł zaatakował lekarkę w Oleśnicy, a w trakcie debaty telewizyjnej używał języka powszechnie odbieranego jako mowa nienawiści. W Krakowie pacjent zabił lekarza. Czy można łączyć te wydarzenia?

Michał Bilewicz: Niektóre na pewno. Psychologia zna zjawisko modelowania agresji, a szczególnie wzbudzania agresji przez konkretne sygnały wywoławcze. Amerykański psycholog Leonard Berkowitz zauważył, że gdy dochodzi do aktu przemocy, ludzie, którzy doznają frustracji i niepowodzeń, stają się bardziej agresywni. Dociera do nich sygnał, że przy użyciu przemocy można radzić sobie z problemami. Nie chcę szczegółowo komentować wydarzeń w szpitalu w Krakowie, ale nieprzypadkowo miały miejsce po tym, gdy medialnie nagłośniono sytuację ataku na lekarkę ze strony polityka w Oleśnicy.

Człowiek, może niezadowolony z wyniku swojego leczenia, prawdopodobnie doznaje wielu frustracji w codziennym życiu, bo praca w Służbie Więziennej jest bardzo wymagająca i często łączy się z wieloma frustracjami. Na nieświadomym poziomie zaś odbiera sygnał, że przemoc może być sposobem, w jaki reaguje się na rzeczywistość. Że tak znajdzie rozwiązanie swoich problemów.

Więcej

Zakład Karny w Dębicy. Zdj. ilustracyjne. Fot. PAP/Darek Delmanowicz
Zakład Karny w Dębicy. Zdj. ilustracyjne. Fot. PAP/Darek Delmanowicz

Kryminolog: połowa funkcjonariuszy nie nadaje się do pracy w więziennictwie

Dlatego tak duża odpowiedzialność spoczywa na politykach i innych osobach publicznych, których agresywne zachowania stają się swego rodzaju wzorem dla reszty populacji. Gdy w trakcie kampanii w 2015 roku politycy używali mowy nienawiści wobec uchodźców i imigrantów, przełożyła się ona na przestępstwa skierowane przeciwko tym osobom. Było to widoczne w statystykach w kolejnych miesiącach. Obserwowaliśmy duże nasilenie napaści nie tylko na osoby czarnoskóre czy Arabów, ale także na innych obcokrajowców, np. poturbowany został Chilijczyk. Dlatego tak ważne jest, jak politycy mówią i jak się zachowują.

PAP: Czy to oznacza, że politykom wolno mniej? A może zachowują się w ten sposób, bo takie zachowania przynoszą im korzyść?

M.B.: Politycy powinni zdawać sobie sprawę, że ich zachowania będą nagłaśniane i mogą mieć konsekwencje społeczne. Ale politycy odgrywają też własny teatr. Ich słowa nie muszą być odzwierciedleniem osobistych przekonań. Nie muszą mówić tego samego, gdy zgasną światła jupiterów. Politycy mówią określone rzeczy w celu zdobyciu poklasku, zbudowania elektoratu - starają się odpowiedzieć na potrzeby i emocje wyborców.

Więcej

Dr Łukasz Jankowski. Fot. PAP/Tomasz Gzell
Dr Łukasz Jankowski. Fot. PAP/Tomasz Gzell

Szef NRL po spotkaniu z min. Leszczyną: zaproponowałem wprowadzenie rejestru agresji w ochronie zdrowia

PAP: Skąd bierze się nienawiść wobec różnych grup?

M.B.: Uprzedzenia czy zwykła gotowość do agresji leżą w naturze człowieka jako istoty społecznej. Politycy odpowiadają na niektóre potrzeby elektoratu, które bywają niewyartykułowane. Ludzie nie wypowiadają różnych przekonań, bo boją się dezaprobaty i ostracyzmu.

Badania pokazują, że ok. 40 proc. osób w Polsce uważa, że Żydzi są grupą, która potajemnie działa na niekorzyść Polski. Ci ludzie w codziennych sytuacjach tego nie mówią, bo wiedzą, że to niegrzeczne, że tak nie wypada. Ale gdy wypowie to polityk, odczują ulgę, że oni teraz również mogą mówić w ten sposób. Poza tym, jak pokazują badania Antoniego Sułka (socjologa z Uniwersytetu Warszawskiego - PAP), kwestie te nie są dla Polaków szczególnie istotne, rzadko zaprzątają ich myśli. Gdy jednak politycy mówią o tym jako o czymś ważnym, to temat siłą rzeczy nabiera znaczenia dla samych wyborców. Człowiek, który podejrzewa istnienie jakiegoś żydowskiego spisku, zyskuje potwierdzenie, że to temat ważny, że warto o tym mówić.

PAP: Jak traktować tego typu wypowiedzi w kontekście wolności słowa?

M.B.: Nie jestem zwolennikiem absolutyzacji wolności słowa. Wielu intelektualistów, jak np. Timothy Garton Ash, którzy jeszcze niedawno domagali się nieograniczonej wolności wypowiedzi, ostatnio bardzo łagodzi swoje stanowiska, widząc polityków, którzy normalizują ekstremizm.

Elon Musk w trakcie inauguracji prezydenta Donalda Trumpa wykonał salut rzymski, czyli gest, za który nawet kibiców karze się zakazami stadionowymi, bo jest wyraźnym nawiązaniem do faszyzmu i nazizmu. To jeden z przykładów, gdy zachowania ekstremalne trafiają do głównego nurtu polityki. Trump w podobny sposób wypowiada się o mniejszościach i emigrantach. Język krzywdzący, nawet jeśli nie pójdą za nim czyny, ma poważne konsekwencje. Widać to w wielu badaniach, w których próbujemy analizować stan psychiczny grup mniejszościowych i imigranckich.

Widzieliśmy to również w Polsce, gdy badaliśmy traumatyzację wojenną kobiet, które trafiły tu z Ukrainy w 2022 roku. Zespół stresu pourazowego najczęściej pojawia się wśród tych uchodźczyń, które doświadczyły dyskryminacji i już po migracji do Polski spotkały się z mową nienawiści i obelgami. Mowa nienawiści uderza w ich zdrowie psychiczne, potęgując traumatyczne następstwa wojny.

PAP: Kto może coś zrobić w tej sprawie? Czy to rola mediów, Kościoła, polityków, a może trzeba zmienić prawo, aby takich zachowań było jak najmniej?

M.B.: Prawo powinno zostać zmienione, ale ważna jest też norma społeczna. Ludzie często modyfikują swoje zachowania - nie tylko wtedy, gdy grozi za nie kara, ale też wtedy, gdy widzą brak akceptacji dla nich ze strony innych. Robiliśmy eksperyment w mediach społecznościowych, który polegał na tym, że gdy boty widziały zachowania hejterskie, wysyłały komunikat do ich autora, że nie są one akceptowane i inni użytkownicy nie zgadzają się z nimi. I to wystarczyło, żeby poziom hejtu spadł. Hejterzy zaczęli wypowiadać się w sposób bardziej cywilizowany.

Gdy pomyślę o wynikach tego eksperymentu, to właśnie takiej oddolnej reakcji brakowało mi w trakcie debaty prezydenckiej. Jak pamiętamy, tylko dwoje kandydatów – Rafał Trzaskowski i Magdalena Biejat – zareagowało na słowa Grzegorza Brauna. Ze strony innych nie było reakcji, a nawet wręcz były gesty koncyliacyjne, jak w przypadku Adriana Zandberga, który powiedział, że z Grzegorzem Braunem łączą go poglądy na politykę Benjamina Netanjahu. Także żaden z prowadzących nie zareagował, a dziennikarze powinni być strażnikami standardów.

Więcej

Oddział szpitalny. Zdj. ilustracyjne. Fot. PAP/Marek Zakrzewski
Oddział szpitalny. Zdj. ilustracyjne. Fot. PAP/Marek Zakrzewski

Kolejny incydent w szpitalu. Pacjent zaatakował pielęgniarkę

PAP: Po zabójstwie prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza wydawało się, że granice zostały przekroczone i społeczeństwo, a przynajmniej elity, wyciągnie wnioski z tego zdarzenia. Po kilku latach nasila się język nienawiści. Czy może dojść do kolejnej podobnej tragedii?

M.B.: Niewykluczone. Nie mam na myśli wyłącznie przemocy rasistowskiej, ale ogólną brutalizację zachowań. Polityczne funkcjonowanie Grzegorza Brauna opiera się na promowaniu nienawiści: ataki na ośrodki szczepień, lekarzy, pielęgniarki, wyrzucenie choinki, na której wisiały bombki z symbolami Unii Europejskiej, w końcu atak gaśnicą na świecznik i osoby zgromadzone na obchodach Chanuki w Sejmie. Jego cała działalność publiczna opiera się na przemocy wobec osób i symboli.

PAP: Gdy skończy się kampania prezydencka, nowo wybrany prezydent będzie musiał rządzić podzielonym krajem. Czy świadomość rosnącej polaryzacji nie powinna powstrzymywać przed takimi zachowaniami?

M.B.: Pewnie tak. Jednak widzimy, że myślenie o prezydenturze jako instytucji łączącej Polaków to coś, co znamy już tylko z historii. Konstytucyjna rola głowy państwa sprzyja temu, by był niezależny od bieżącej partyjnej polityki. Ale gdy słyszymy od obecnego prezydenta, że nie jest prezydentem wszystkich Polaków, tylko tych, którzy go wybrali, jest to jasny sygnał, że dzisiaj człowiek kandydujący do tej roli także może uważać, że będzie nadal funkcjonariuszem jednej formacji politycznej i będzie uczestniczył w walce politycznej, a ta z wyborów na wybory staje się coraz bardziej brutalna. Gdyby powrócić do wizji prezydentury jako urzędu jednoczącego wszystkich Polaków, sytuacja wyglądałaby inaczej i człowiek ubiegający się o ten urząd nie decydowałby się na takie zachowania.

PAP: Czy to, co stało się w ostatnich dniach, dotyczy tylko Polski, czy dzieje się także w innych państwach?

M.B.: Wiele z tych elementów jest specyficznych dla Polski, ale niektóre są właściwe dla państw, gdzie mamy do czynienia z populistyczną władzą. Ona karmi się agresją wobec konkretnych grup. Widzieliśmy to w kampaniach Donalda Trumpa, Viktora Orbana i tych przywódców, którzy wykorzystywali język agresji. Grupy będące przedmiotem ataku są różne w zależności od państwa. W przypadku Orbana jest to retoryka antyimigrancka, antyniemiecka i antyeuropejska, ale nie antysemicka. W Stanach Zjednoczonych wykorzystywana jest retoryka antylatynoska, rasistowska, homofobiczna i antyimigrancka, a antysemickie wątki raczej się nie pojawiają.

Ten konglomerat, który słyszeliśmy w wypowiedziach Grzegorza Brauna, czyli antyukraińskość, antysemityzm, antyeuropejskość i jednocześnie antyimigranckość, to jest coś specyficznego dla naszego kontekstu politycznego.

PAP: Czy powinniśmy reagować na takie zachowania?

M.B.: Dobrze jest reagować, bo wiele zależy od naszych zachowań. Nie czekajmy, aż prezydent podpisze nowelizację kodeksu karnego i sprawcy dostaną drakońskie kary za agresję werbalną. Nie czekajmy na prokuratorów czy policjantów, ale bezpośrednio reagujmy. Dlatego smutne jest to, że w trakcie debaty "Super Expressu" wielu kandydatów, którzy osobiście są jak najdalsi od poglądów Grzegorza Brauna i pewnie byli zgorszeni, jednak nie zareagowało, gdy to wszystko miało miejsce. Na takie zdarzenia trzeba mocno reagować. Gdy pojawia się oddolny opór ze strony społeczeństw, to hejterzy się cofną. (PAP)

Rozmawiał Józef Krzyk (PAP)

Dr hab. Michał Bilewicz – profesor Uniwersytetu Warszawskiego związany z Instytutem Studiów Społecznych UW im. Roberta Zajonca oraz Wydziałem Psychologii UW. Założyciel Centrum Badań nad Uprzedzeniami, badacz mowy nienawiści i agresji międzygrupowej. Autor książki „Traumaland. Polacy w cieniu przeszłości” (wyd. Mando, 2024).

jkrz/ miś/ lm/ grg/

Zobacz także

  • Prezydent Andrzej Duda Fot. PAP/Paweł Supernak
    Prezydent Andrzej Duda Fot. PAP/Paweł Supernak

    Ustawa o mowie nienawiści. Jest decyzja prezydenta

  • Sejm (zdjęcie ilustracyjne). Fot. PAP/Rafał Guz
    Sejm (zdjęcie ilustracyjne). Fot. PAP/Rafał Guz

    Sejm uchwalił zmiany w Kodeksie karnym. Chodzi o mowę nienawiści

  •  Spotkanie „Światełko dla Pawła” odbyło się 20 stycznia 2019 r. w Gdańsku Fot. PAP/Marcin Gadomski
    Spotkanie „Światełko dla Pawła” odbyło się 20 stycznia 2019 r. w Gdańsku Fot. PAP/Marcin Gadomski

    Piotr Adamowicz: hejtu nie da się wyeliminować, ale można go ograniczyć [NASZE WIDEO]

  •  Igrzyska Olimpijskie Paryż 2024. Natalia Kaczmarek przed finałowym biegiem na 400 m, 9 bm. Polka zdobyła brązowy medal. (aw/dw) PAP/Adam Warżawa
    Igrzyska Olimpijskie Paryż 2024. Natalia Kaczmarek przed finałowym biegiem na 400 m, 9 bm. Polka zdobyła brązowy medal. (aw/dw) PAP/Adam Warżawa

    Polacy hejtują lekkoatletów: turysta, kompromitacja, wstyd. Ci odpowiadają

Serwisy ogólnodostępne PAP