Dobrzyński: w dywersji przeciw Polsce została przekroczona kolejna granica
Uszkodzenie toru i próba wykolejenia pociągu pod Garwolinem to kolejne w cyklu dywersyjnych zdarzeń; w dywersji przeciw Polsce została przekroczona kolejna granica – ocenił w rozmowie z PAP rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Jacek Dobrzyński.
We wtorek premier Donald Tusk przedstawił w Sejmie informację o wysadzeniu toru przy stacji Mika między Warszawą a Lublinem, czego, jak podał, miało dopuścić się w sobotę wieczorem dwóch obywateli Ukrainy, którzy przyjechali do Polski przez Białoruś i tam zbiegli.
– W tej dywersji przeciw naszemu krajowi najpierw była akcja na granicy z Białorusią – przerzucanie specjalnie sprowadzonych migrantów, potem próby przepychania na siłę, w odpowiedzi na to – budowanie zapory, najpierw nieudolne, bo zapora była nieszczelna. Teraz doszliśmy do prawie stuprocentowej szczelności i zamknięcia tej przepychanki migracyjnej na granicy wschodniej – powiedział PAP Dobrzyński.
– Potem zaczęły się nalepki – antyukraińskie, antynatowskie, antyunijne – to był Wrocław, a później pisanie po murach, czy np. na pomniku Rzezi Wołyńskiej – wyliczał.
– Jednocześnie leciały drony, była aktywność na Bałtyku – choć to coś zupełnie innego niż dywersja – dodał.
Rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych przypomniał, że w tej eskalacji następnie były podpalenia. – Najbardziej głośna była Marywilska w Warszawie, ale to było najpierw pozyskiwanie do współpracy Ukraińców, Białorusinów, Polaków – powiedział.
– Na końcu był jeszcze Kolumbijczyk, który podpalił nam w Warszawie skład budowlany i w Radomiu skład budowlany. Został zatrzymany dzięki współpracy z czeskimi i innymi europejskimi służbami specjalnymi – ujawnił rzecznik.
– Już może nie pamiętamy, ale między tymi zdarzeniami były też kamerki – czyli montowanie kamer na szlakach komunikacyjnych, żeby zliczyć, kiedy i jakie składy idą do Ukrainy, czy to paliwo, czy transporty wojskowe, czy pomoc humanitarna – przypomniał.
– A teraz została przekroczona kolejna granica. Tego nie odpuścimy – tego nie darujemy – zapewnił, mówiąc o akcie dywersji.
Pytany, czy tu – jak w innych wcześniejszych przypadkach – również można mówić o pozyskiwaniu agentów za drobne sumy i wikłaniu ich w ten sposób w działania szpiegowskie i współpracę z rosyjskim wywiadem, uchylił się od odpowiedzi.
– W tym przypadku trwa śledztwo. I w tym przypadku oficjalnie nic nie mówię. Rosjanie, rosyjskie służby chciałyby wiedzieć, którym tropem podążają nasze służby specjalne. I dlatego o tym nie informujemy publicznie – powiedział PAP rzecznik.
Premier, informując o domniemanych sprawcach wskazał, że to dwaj obywatele Ukrainy współpracujący od dłuższego czasu z rosyjskimi służbami. Dodał, że zwrócił się do MSZ o podjęcie natychmiastowych działań dyplomatycznych w celu wydania Polsce przez Białoruś i Rosję podejrzewanych o zamach terrorystyczny.
Tusk podał, że polskie służby i prokuratura mają wszystkie dane tych osób oraz utrwalone ich wizerunki – jeden z podejrzewanych to obywatel Ukrainy skazany przez sąd we Lwowie w maju za akty dywersji, a drugi to mieszkaniec Donbasu – pracownik miejscowej prokuratury, który uciekł na Białoruś. Obaj jesienią tego roku przedostali się z Białorusi do Polski, a tuż po dokonaniu aktu dywersji wyjechali przez Terespol. (PAP)
ago/ jann/ mhr/