Ekspert: koalicja chętnych przesunęła debatę o wojnie z ustępstw terytorialnych na bezpieczeństwo
Dzięki koalicji chętnych w rozmowach o zakończeniu wojny punkt ciężkości przesunięto z ustępstw terytorialnych na gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy – powiedział PAP Piotr Szymański, główny specjalista ds. bezpieczeństwa w OSW. W czwartek w Paryżu odbywa się spotkanie państw wspierających Ukrainę.
W rozmowach w Paryżu wzięli udział m.in. prezydent Francji Emmanuel Macron, kanclerz Niemiec Friedrich Merz, premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer, sekretarz generalny NATO Mark Rutte oraz przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. Według agencji AFP w spotkaniu weźmie także udział prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.
We wtorek rzecznik rządu Adam Szłapka poinformował, że Polskę będzie reprezentował premier Donald Tusk.
Pierwsze kroki zmierzające do zawiązania koalicji chętnych podjęto w lutym br. Była to reakcja na rozmowę telefoniczną Donalda Trumpa z Władimirem Putinem, zapowiedź rozmów USA–Rosja bez udziału Ukrainy i państw sojuszniczych oraz rosnące prawdopodobieństwo wstrzymania pomocy wojskowej udzielanej Kijowowi przez Waszyngton.
"Koalicja chętnych"
Koalicja chętnych powstała 2 marca z inicjatywy premiera Wielkiej Brytanii Keira Starmera. Należą do niej 33 państwa – głównie europejskie, a także Australia, Nowa Zelandia, Japonia i Turcja. W skład koalicji nie weszły m.in. USA, Węgry oraz Słowacja.
Koalicja chętnych ma trzy główne cele – powiedział PAP Piotr Szymański, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich. Pierwszy to polityka: UE chce być słyszalna w relacjach amerykańsko-rosyjskich i współuczestniczyć w rozmowach o Ukrainie, a także pokazać Waszyngtonowi spójne stanowisko europejskie wobec wojny. Drugi cel to zapewnienie Ukrainie gwarancji bezpieczeństwa po ewentualnym zawieszeniu broni. Trzeci – wymiar wojskowy, czyli realne wsparcie militarne.
Ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich podkreślił, że inicjatywa już pokazała swoją skuteczność w wymiarze politycznym. Przypomniał wizytę europejskich liderów u Donalda Trumpa w Waszyngtonie (18 sierpnia), która przesunęła ciężar rozmów z ustępstw terytorialnych Ukrainy na gwarancje bezpieczeństwa dla tego kraju.
Szymański podkreślił, że Wielkiej Brytanii i Francji udało się utworzyć rotacyjne struktury dowodzenia – obecnie w Paryżu, za rok w Londynie. W razie działań stabilizacyjnych część sztabu mogłaby zostać wysunięta na Ukrainę. – Koalicja jest gotowa do działania po ewentualnym zawieszeniu broni – zaznaczył ekspert.
Szymański zwrócił uwagę na fundamentalny problem dla koalicji – brak zgody Rosji, aby w ramach zawieszenia broni lub układu w sprawie Ukrainy rozmieszczono siły NATO na jej terytorium.
Stanowisko Rosji nie zmieniło się od grudnia 2021 r., gdy jeszcze przed pełnoskalową agresją domagała się nierozprzestrzeniania NATO na wschód i stworzenia strefy buforowej w Europie Środkowo-Wschodniej.
W ocenie eksperta, to nie jedyny problem, z którym boryka się koalicja chętnych. Kolejny, jak przypomniał, towarzyszy jej od samego początku, czyli od przełomu lutego i marca. Jest nim kwestia zaangażowania USA. Jak przypomniał rozmówca PAP, na początku Amerykanie twierdzili, że tego zaangażowania nie będzie wcale. Ekspert powołał się jednak o doniesienia „Financial Timesa” z 26 sierpnia br. Wynika z nich, że USA jednak rozważa udzielenie wsparcia Ukrainie w zakresie udostępniania danych wywiadowczych oraz wsparcie Europy w zabezpieczaniu ukraińskiego nieba.
Problemem pozostają również europejskie zasoby militarne. Jak zauważył Piotr Szymański, ambicje koalicji w zakresie sił lądowych znacznie spadły. Jeszcze wiosną dyskutowano, czy siły te powinny liczyć 30 tys. czy 50 tys. żołnierzy oraz czy misja miałaby mieć charakter szkoleniowy, czy obejmować także obronę terytorium Ukrainy. Z ostatnich komunikatów koalicji chętnych wynika jednak, że – po zawieszeniu broni – planowane jest stworzenie misji nadzoru przestrzeni powietrznej w celu przywrócenia lotnictwa cywilnego, a także podobnej misji na Morzu Czarnym, skupionej na rozminowywaniu. Komponent lądowy miałby być natomiast mocno ograniczony i skoncentrowany nie na służbie przy linii rozgraniczenia ani bezpośrednim wsparciu sił ukraińskich, lecz na szkoleniu i logistyce.
Rozmówca PAP zwrócił uwagę na powściągliwość koalicjantów w angażowaniu zasobów wojskowych w przyszłą misję stabilizacyjną. Jego zdaniem państwa europejskie – być może słusznie – biorą pod uwagę, że wciąż odbudowują swoje zdolności i realizują własne regionalne plany obronne Sojuszu, które wymagają odpowiedniej liczby sprzętu i żołnierzy. Szymański ocenił, że jest to pragmatyczne stanowisko, dodając, że Europejczycy wiedzą, iż nie byliby w stanie wystawić znacznych sił, Amerykanie nie udzieliliby bezpośredniego wsparcia lądowego, a skromne siły na pierwszej linii byłyby dla Rosjan idealnym narzędziem do prowokacji i testowania Zachodu.
Koalicja chętnych umożliwia członkom NATO wspólne działania poza formalną strukturą Sojuszu, co pozwala uniknąć potencjalnego weta państw, które nie chcą angażować się militarne na rzecz Ukrainy. Nie jest jednak organizacją formalną ani strukturą traktatową.
Zgodnie z założeniami przedstawionymi przez prezydenta Francji Emmanuela Macrona na konferencji w Paryżu 27 marca br., inicjatywa ma działać w trzech obszarach: dalszego wsparcia wojskowego dla Ukrainy, utworzenia obecności stabilizacyjnej na jej terytorium oraz rozbudowy europejskiego potencjału obronnego.
Wysłanie wojsk
Spośród państw koalicyjnych gotowość do wysłania sił stabilizacyjnych na Ukrainę zadeklarowały dotychczas jedynie Wielka Brytania i Francja. Szwecja, Dania i Australia są „otwarte na rozważenie” takiego zaangażowania, a Belgia uznała za „logiczne” przyłączenie się do misji stabilizacyjnej, jeśli ta dojdzie do skutku. Udziału w niej nie wykluczają także Turcja, Kanada i Finlandia.
Projekt powołany do życia wiosną br. przez Londyn i Paryż nie jest jedyną koalicją chętnych. W przeszłości wielokrotnie zawiązywały się podobne inicjatywy.
Po zamachach z 11 września 2001 r. Stany Zjednoczone zainicjowały Operację Enduring Freedom (OEF) w Iraku i Afganistanie. Przeprowadzono ją przy wsparciu sojuszników bez mandatu NATO i ONZ, równolegle do misji International Security Assistance Force (ISAF). Polska przyłączyła się do obu misji. W ramach inicjatywy wsparła OEF wysyłając do Afganistanu kontyngent wojskowy.
Kolejna koalicja chętnych powstała w 2003 r. przed inwazją na Irak. Pod przewodnictwem USA i Wielkiej Brytanii grupa kilkudziesięciu państw poparła działania zbrojne przeciwko reżimowi Saddama Husajna. Interwencję przeprowadzono bez zgody Rady Bezpieczeństwa ONZ, co wywołało kontrowersje międzynarodowe.
W 2003 r. Polska przystąpiła do amerykańsko-brytyjskiej koalicji chętnych wspierającej inwazję na Irak. Po obaleniu Saddama Husajna objęła dowództwo nad jedną z czterech stref stabilizacyjnych – tzw. strefą środkowo-południową.
W 2011 r., w odpowiedzi na kryzys w Libii, część państw – w tym Francja, Wielka Brytania i USA – powołała kolejną podobną inicjatywę w celu egzekwowania strefy zakazu lotów. Choć działania miały częściowe wsparcie ONZ, operację prowadziła ograniczona liczba uczestników poza strukturami NATO.
W 2014 r. USA utworzyły globalną koalicję do walki z Państwem Islamskim w Iraku i Syrii. W inicjatywie wzięło udział ponad 80 państw, choć aktywne operacje wojskowe prowadziło zaledwie kilka z nich. Koalicja działała niezależnie od ONZ i NATO. W jej ramach Polska udzielała wsparcia niebojowego – głównie szkoleniowego, doradczego i logistycznego. Polscy żołnierze i instruktorzy brali udział w przygotowaniu irackich sił zbrojnych oraz w działaniach rozpoznawczych i zabezpieczających. (PAP)
gru/ bst/ lm/ grg/
(arch.)