Ekspertka: Europa pokazała, że nie pozwoli, by Rosja dyktowała warunki pokoju
Europa stworzyła wspólny front i pokazała, że nie przestanie wspierać Ukrainy, nawet jeśli USA to zrobi, a także, że nie zaakceptuje rosyjskich warunków pokoju - oceniła w rozmowie z PAP dr Małgorzata Bonikowska. Dodała, że Putin "kluczy" i "prowadzi grę", która jest częścią negocjacji.
Premier Donald Tusk, prezydent Francji Emmanuel Macron, kanclerz Niemiec Friedrich Merz, premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer oraz prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski wezwali w sobotę w Kijowie Rosję do bezwarunkowego zawieszenia broni od poniedziałku na 30 dni i przystąpienia do rozmów pokojowych. Inicjatywę poparli przywódcy ok. 30 państw "koalicji chętnych", którzy połączyli się z Kijowem przez internet. Propozycję poparł też prezydent USA Donald Trump.
"Najsilniejsze państwa w Europie pod względem politycznym, gospodarczym i militarnym utworzyły wspólny front" - wskazała w rozmowie z PAP dr Małgorzata Bonikowska, prezes Centrum Stosunków Międzynarodowych (CSM). Według niej ma to na celu pokazanie prezydentowi Rosji Władimirowi Putinowi, że nie powiedzie się jego strategia polegająca na podzieleniu i rozdrobnieniu Zachodu, korzystając ze zmiany podejścia prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa do wojny w Ukrainie. Po objęciu urzędu Trump twierdził, że szybko zakończy wojnę, jednak - jak oceniali eksperci - na warunkach korzystnych dla Rosji.
Jak wskazała Bonikowska sobotnie rozmowy, to także próba wywarcia nacisku na Rosję, by "wybiła sobie z głowy", iż koniec tej wojny będzie miał miejsce na jej warunkach. "Chodzi o to, żeby zmusić Kreml do prawdziwych rozmów o zawieszeniu broni, a nie pozorowanych" - podkreśliła.
W niedzielę światowe agencje poinformowały, że prezydent Rosji Władimir Putin zaproponował Ukrainie wznowienie bezpośrednich rozmów pokojowych 15 maja w Stambule, bez wstępnych warunków. Tego samego dnia Rosja wystrzeliła na ten kraj 108 dronów uderzeniowych i bezzałogowców-przynęt.
"Dalsza działania wojenne to element negocjacji Rosji, która prowadzi grę i kluczy" - oceniła ekspertka. Według niej Kreml pragnie doprowadzić w ten sposób do sytuacji, w której jego wersja finału wojny zostanie zaakceptowana przez Zachód. Rosja chce utrzymać terytorium, które już okupuje i doprowadzić do sytuacji, w której Ukraina nie będzie mogła wejść do Unii Europejskiej ani do NATO; nie będzie miała żadnych zewnętrznych gwarancji bezpieczeństwa - wymieniła. "Na koniec dnia Rosja chce kontroli nad całą Ukrainą i na to pozwalałby rozejm na jej warunkach" - zaznaczyła.
Według prezes CSM Amerykanie "być może" byliby skłonni zaakceptować warunki Rosji, ale napotkali na opór zarówno Ukraińców, jak i Europejczyków. "Teraz okazuje się, że działania amerykańskie nie przynoszą rezultatów, Putin wodzi administrację Trumpa za nos, a Europa nie przestała wspierać Ukrainy i nie przestanie, nawet jeśli USA to zrobi" - zaznaczyła i dodała, że Europa ma wystarczające siły i środki, dzięki którym Ukraina jest w stanie zachować niepodległość i nie przegrać wojny.
Bonikowska zwróciła uwagę, że "Koalicja chętnych" to także sygnał dla Stanów Zjednoczonych, aby wróciły do proukraińskiego kursu, który miał miejsce za rządów poprzedniego prezydenta Joe Bidena, polegającego na wspieraniu Ukrainy i wzmacnianiu jej pozycji w negocjacjach.
"Europa chce doprowadzić do sytuacji, w której Ukraina nie będzie sama w tych rozmowach, a Europa będzie reprezentowana. Po drugie sygnalizuje, że to nie Rosjanie będą dyktować warunki pokoju, a ma zostać wypracowywany kompromis. Na tym polega cała sprawa. Europa pokazuje: 'Rosjanie nie będą nam mówić, co mamy robić. Mogą próbować stawiać na stole warunki, ale my odpowiemy swoimi'" - podkreśliła ekspertka.
W reakcji na rosyjską propozycję rozmów kancelaria prezydenta Wołodymyra Zełenskiego podkreśliła, że zawieszenie broni będzie pierwszym krokiem ku zakończeniu wojny. "Najpierw 30-dniowe zawieszenie broni, a potem wszystko inne. Zawieszenie broni jest pierwszym krokiem w kierunku zakończenia wojny i potwierdzi gotowość Rosji do tego, by skończyć z zabijaniem" – napisał w Telegramie szef kancelarii Andrij Jermak.
Monika Blandyna Lewkowicz (PAP)
mbl/ drag/ grg/