French Open. Danielle Collins: tenisistki muszą ważyć każde słowo
Słynąca z ciętych wypowiedzi amerykańska tenisistka Danielle Collins uważa, że wiele jej koleżanek z kortu nie czuje się komfortowo mówiąc o różnych sprawach, ze strachu, jak zostanie to odebrane. "Naprawdę dostajemy w kość, gdy powiemy coś, co nie jest zgodne z opinią publiczną" - podkreśliła.
W ostatnich latach podczas French Open w Paryżu jak bumerang wraca jeden temat - liczba kobiecych meczów podczas wieczornej sesji na korcie centralnym. Nocne spotkania wprowadzono w 2021 roku i niemal wszystkie rozegrali mężczyźni.
W 2021 nie wzbudzało to jeszcze emocji, z powodu ograniczenia liczby kibiców przez pandemię. W 2022 i 2023 po dziewięć spotkań wieczornych rozegrali mężczyźni, a po jednym kobiety. W ubiegłym roku wszystkie jedenaście obsadzili panowie.
Kończyło się to tym, że w trakcie turnieju musiała się tłumaczyć dyrektorka zawodów Amelie Mauresmo, a czołowe tenisistki pytano na konferencjach prasowych, co o tym myślą.
Tym razem sprawa stała się głośna już drugiego dnia. Szef Francuskiej Federacji Tenisowej Gilles Moretton zasugerował, że kobiecych meczów nie ma wieczorami, bo rywalizacja mężczyzn zapewnia lepsze widowisko.
"Czasami musimy myśleć o tym, co byłoby lepsze dla widzów" - powiedział.
Opinia Świątek o terminarzu
Kilka godzin później o rozkład spotkań została zapytana Iga Świątek, która w pierwszej rundzie ze Słowaczką Rebeccą Sramkovą mierzyła się w samo południe.
"Co roku o tym rozmawiamy, a moje zdanie się nie zmieniło. Lubię grać w ciągu dnia, mieć więcej czasu na odpoczynek, więc mnie taka sytuacja nie przeszkadza. Poza tym nie ja układam terminarz" - powiedziała Polka po zwycięstwie 6:3, 6:3.
Dziennikarz rozumiał jej prywatne podejście, ale dalej ciągnął za język, dopytując, czy jako "ambasadorce kobiecego tenisa" nie przeszkadza jej, że mężczyźni dzięki grze wieczorami mają zapewnioną większą publiczność.
Świątek na moment wyraźnie się zawahała, jakby zastanawiała się, jak zostanie odebrane to, co powie. W końcu odparła: "Nie".
Collins o French Open: czasem można dostać łatkę rozwydrzonego bachora
Na temat nocnych sesji zdania nie miała też Collins, która przyznała, że "po prostu o tym nie myśli, tylko skupia się na pracy do wykonania". Na znacznie ciekawsze rzeczy Amerykanka zwróciła uwagę później.
"Na takich turniejach potrzebny jest poziom koncentracji, który ciężko zrozumieć ludziom, którzy nie uprawiali sportu. Staramy się grać jak najlepiej, a to wymaga koncentracji. Szczerze mówiąc, gdy schodzimy z kortu koncentracja nadal jest potrzebna. Czasem te rozmowy (na konferencjach prasowych - PAP) mogą rozpraszać, szczególnie jeśli zostanie się wciągniętym w negatywną narrację, której się nie zamierzało" - powiedziała Collins.
"Rozumiem więc zawodników, którzy wahają się przed zajęciem stanowiska w jakiejś sprawie, bo wszyscy chcemy po prostu jak najlepiej grać. Niestety, czasem mówiąc tylko o swoich preferencjach, można dostać łatkę rozwydrzonego bachora" - dodała z uśmiechem.
Collins jak mało kto, wie co mówi, bo regularnie dostarcza pożywki mediom. W ubiegłym tygodniu rywalizowała w Strasburgu i w przerwie między gemami w meczu z Brytyjką Emmą Raducanu zwróciła uwagę kamerzyście, aby zostawił jej więcej miejsca. Na portalach internetowych można przeczytać, że "znalazła sobie kolejną ofiarę", "wywołała kolejny skandal".
"Musisz być ostrożnym w tym, co mówisz i jak mówisz, bo może to zostać wyrwane z kontekstu. Uważam, że wiele tenisistek nie czuje się komfortowo mówiąc o różnych sprawach, ze strachu, jak zostanie to odebrane. Naprawdę dostajemy w kość, gdy powiemy coś, co nie jest zgodne z opinią publiczną" - podkreśliła.
Słynna konferencja Osaki
Znacznie większe niż kiedyś zrozumienie dla zawodników mają organizatorzy French Open. W 2021 roku, gdy zmagająca się z depresją Naomi Osaka nie przyszła na konferencję prasową po meczu pierwszej rundy, nałożono na nią grzywnę i zagrożono wyrzuceniem z turnieju. Ostatecznie Japonka sama wycofała się przed kolejnym spotkaniem.
Dwa lata później w Paryżu zwolniona z obowiązkowych konferencji została Białorusinka Aryna Sabalenka, po tym jak w trakcie spotkań z mediami musiała mierzyć się z napastliwymi pytaniami o udział jej kraju w rosyjskiej napaści zbrojnej na Ukrainę.
Z Paryża - Wojciech Kruk-Pielesiak. (PAP)
wkp/ krys/kgr/