W Senacie dyskusja ws. nowej ustawy o Sądzie Najwyższym
W piątek około godz. 10. Senat rozpoczął omawianie nowej ustawy o Sądzie Najwyższym. Wcześniej - w piątek po północy - senacka komisja zawnioskowała o przyjęcie tej ustawy bez poprawek.
Na początku posiedzenia sprzeciw wobec uzupełnienia porządku senackich obrad o punkt dotyczący rozpatrzenia ustawy o SN wniósł wicemarszałek Bogdan Borusewicz. Za uzupełnieniem porządku obrad opowiedziało się 49 senatorów, przeciw było 23, nikt nie wstrzymał się od głosu.
Większości nie uzyskały także wnioski PO m.in.: o ogłoszenie godzinnej przerwy, o przełożenie debaty na 26 lipca i kolejne posiedzenie Senatu, o skierowanie ustawy o SN do komisji ustawodawczej oraz propozycja, aby omawianie tego punktu przesunąć na sobotę.
Marek Martynowski (PiS) zawnioskował o przejście do porządku obrad - poparło go 55, przeciw było 21, nikt nie wstrzymał się od głosu.
Zgodnie z ustawą, utworzone mają być m.in. trzy nowe Izby SN, w tym Izba Dyscyplinarna; zmienić ma się tryb powoływania sędziów SN. Wszyscy obecni sędziowie SN mogą zostać przeniesieni w stan spoczynku. Opozycja, według której ustawa jest niekonstytucyjna, apeluje o weto prezydenta.
Klich: wyprowadzić policję z terenu parlamentuSenator Bogdan Klich (PO) zaapelował do marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego, aby podjął decyzję o wyprowadzeniu z terenu parlamentu policji.
"Zwracam się w imieniu naszego klubu do pana marszałka o podjęcie decyzji, która leże w rękach pana marszałka o demilitaryzację terenu Sejmu i Senatu i wyprowadzenia - żądamy tego - z terenu parlamentu, oddziałów policji oraz sprzętu policyjnego, która działa na nas jak nacisk polityczny" - powiedział Klich. "Prace Senatu odbywają się w szczególnej atmosferze, dlatego że Senat jest oblężoną twierdzą od kilku dni oblężoną twierdzą takiej liczby policjantów i sprzętu policyjnego nie widzieliśmy jeszcze" - dodał Klich.
"Jesteśmy poddawani naciskowi politycznemu w tej izbie i w takich warunkach nie możemy obradować" - podkreślił.
Powiedział, że za sprawą tej ustawy dokonuje się przewrót konstytucyjny w Polsce.
"Nasze obrady odbywają się w szczególnych warunkach nie tylko, dlatego że uznano żeby skrócić czas przedstawienia senatorom do wglądu i zapoznania się. Wszystkie materiały dotyczące ustawy o Sądzie Najwyższym. To jest coś nie bywałego żeby 5 godzin oddzielało decyzję Sejmu od rozpoczęcia prac komisji senackiej" - podkreślił senator.
Klich złożył także wniosek o przerwę, którego senatorowie nie poprali.
Rulewski: Polska powoli, ale systematycznie zamienia się w zakład karnyPolska powoli, ale systematycznie zamienia się w zakład karny - powiedział podczas senackiej debaty nad ustawą o Sądzie Najwyższym Jan Rulewski (PO) ubrany w strój więzienny. Jako sprawozdawca mniejszości komisji wystąpił o odrzucenie ustawy o SN.
Senator PO wystąpił w stroju przypominającym więzienny drelich, na głowie miał czapkę; w strój miał wpiętą białą różę, a na mównicy postawił blaszany kubek.
Rulewski jako sprawozdawca mniejszości senackiej komisji powiedział, że w imieniu senatorów PO ma obowiązek przedstawić wniosek o odrzucenie ustawy o SN. "Jest to wniosek mniejszości, ale jest to wniosek tysięcy, setek tysięcy ludzi w Polsce, którzy ten wniosek wspierali" - powiedział Rulewski. Jak mówił, odrzucenie ustawy to wniosek "ludzi życzliwych w Europie, którzy pragną, aby już nigdy na Odrze nie były słupy graniczne".
"Twierdzimy, że Polska powoli, ale systematycznie zamienia się w zakład karny" - powiedział Rulewski. "Zakłada karny to dzisiaj przede wszystkim szalejący prokurator, który zwie się ministrem sprawiedliwości, postać Polski to dzisiaj to nie Temida, to prokurator Ziobro" - powiedział senator PO. Ocenił, że "Polską rządzi prokurator i strach". Przekonywał, że ustawy PiS dot. sądownictwa są "zakodowane przede wszystkim na strach, żeby pozbawić ludzi ich autonomii".
Jak przypomniał Rulewski, wprowadzenie stanu wojennego w Polsce zaczęło się od zawieszenia prawa, a potem później mówiono, że to jest surowe prawo, ale prawo". "My senatorowie mamy obowiązek wobec tego nowego pokolenia odpowiedź na pytanie czy symbolem polski będzie drelich czy biała róża" - mówił senator PO.
Rulewskiemu odpowiedział Marek Pęk (PiS), który zaznaczył, że reforma wymiaru sprawiedliwości jest "absolutnie jedną z najważniejszych reform, które obiecaliśmy społeczeństwu i na którą społeczeństwo czeka". "Zasadniczą cechą tej reformy jest przywrócenie właściwego podziału władzy, który polega na tym, że władza ustawodawcza, sądownicza i wykonawcza nawzajem się kontrolują, hamują i równoważą. W obecnym systemie władza sądownicza nie jest równoważona przez żadną inną władzę (...) co ugruntowało system korporacyjny, szkodliwy dla demokracji" - mówił Pęk.
Po wystąpieniu Pęka senatorowie PO skandowali: "Wolne sądy".
"Jak uzależnienie Sądu Najwyższego i KRS od władzy wykonawczej i polityków poprawki autorytet i zaufanie obywateli do sądu, jeżeli ci drudzy cieszą się daleko niższym szacunkiem społecznym od sędziów" - pytała senator PO Barbara Zdrojewska. Senator Tomasz Grodzki (PO) mówił, że jest to "ważna ustawa regulująca fundamenty ustroju, a w zasadzie burząca go". "Czy może pan odpowiedzieć, dlaczego - z całym szacunkiem dla wiceministra sprawiedliwości Marcina Warchoła - ani razu w debacie nie uczestniczył minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, który będzie głównym beneficjentem tej ustawy? Oczekujemy panu marszałku, że minister sprawiedliwości weźmie udział w debacie" - mówił Grodzki.
Marszałek Senatu Stanisław Karczewski zwrócił uwagę, że na sali jest wiceminister Warchoł jako przedstawiciel rządu, przedstawiciel ministerstwa. "Doskonale pan wie i państwo wiedzą, że nie musi to być minister" - dodał Karczewski.
Senator Sławomir Rybicki (PO) poprosił, aby sprawozdawca przedstawił opinie Biura Legislacyjnego na temat ustawy. Senator Mamątow odpowiedział: "opinię Biura Legislacyjnego każdy może zobaczyć, pani mecenas przedstawiła ją na posiedzeniu komisji ja nie będę tego powtarzał pan był na tym posiedzeniu".
"Czy ja mogę prosić żeby pan zacytował kilka przykładów, w których to fragmentach tej ustawy jest zapisane, że nastąpi wyraźna poprawa, jakość pracy sądów" - pytał senator Leszek Czarnobaj (PO). Mamątow odpowiedział, że tematy, o które pytają senatorowie nie były tak szczegółowo omawiane na komisji.
Senator Marek Borowski przytoczył przepis projektu ustawy o SN, który mówi, że zgromadzenie ogólne sędziów Sądu Najwyższego przedstawia prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej pięciu kandydatów na I Prezesa Sądu Najwyższego, spośród sędziów Sądu Najwyższego. "Natomiast inny artykuł mówi, że do kompetencji zgromadzenia ogólnego sędziów Sądu Najwyższego należy dokonywanie wyboru trzech kandydatów na stanowisko I Prezesa Sądu najwyższego. O co tu chodzi?" - zwrócił się do Mamątowa. "Szczegółowe pytania proszę przekierować do pana ministra, bo musiałbym odpowiedzieć znów: to nie było tematem posiedzenia komisji" - odpowiedział Mamątow.
Na wypowiedź sprawozdawcy Borowski odparł: "Widzi pan panie przewodniczący, gdyby pracować w normalnym trybie to wszyscy by to zauważyli i byłoby to przedmiotem posiedzenia, a w takim trybie nie było". Mamątow odpowiedział: zgadzam się z panem.
Senatorowie przeszli do etapu pytań do przedstawiciela MSPo ponad dwóch godzinach obrad ws. nowej ustawy o Sądzie Najwyższym Senat przyjął wniosek Marka Martynowskiego (PiS) o zakończenie etapu pytań do sprawozdawców komisji i przejście do pytań do przedstawiciela resortu sprawiedliwości.
Wniosek Martynowskiego poparło 55 senatorów, przeciw było 22, nikt nie wstrzymał się od głosu. Takie rozstrzygnięcie wywołało protesty senatorów PO, którzy skandowali: "Skandal, skandal".
"Stała się rzecz haniebna. Na wniosek przewodniczącego klubu senackiego PiS zamknięto bardzo ważny punkt debaty o SN, większość senacka zamyka nam usta" - mówił Sławomir Rybicki (PO).
Z kolei przewodniczący klubu PO w Senacie Bogdan Klich powiedział, że "siły policyjne na terenie Senatu i Sejmu narastają pomimo tego, że atmosfera tych obrad jest nadzwyczajnie spokojna". "Prosiliśmy o to, aby nie wywierać presji na senatorów obradujących w tej sali. My w każdym razie nie życzymy sobie, żeby ktokolwiek przy pomocy munduru policyjnego (...) wywierał presję na naszą działalność" - dodał.
Wniosek Klicha o ogłoszenie godzinnej przerwy, podczas której "siły policyjne zostaną wyprowadzone", nie uzyskał większości. Piotr Zientarski (PO) mówił zaś, że dochodzi do łamania regulaminu Senatu.
"Państwo tak postępowaliście w poprzedniej kadencji, podczas debaty na temat referendum prezydenta Bronisława Komorowskiego, które kosztowało podatników 100 mln zł i poszło na to 7,7 proc. obywateli, to były zmarnowane pieniądze. My byśmy nigdy nie złożyli takiego wniosku, ale idziemy waszym szlakiem, waszą drogą" - odpowiadał senatorom PO marszałek Stanisław Karczewski.
Karczewski dodał zwracając się do opozycji, że policja jest tu dla bezpieczeństwa senatorów. "Dziękujemy, dziękujemy" - skandowali w odpowiedzi senatorowie PO.
Zaś odpowiadając Klichowi Karczewski dodał, że "pan czuje presję od osób, które dbają o pana i moje bezpieczeństwo, a ja czuję presję od tych osób, które w tej chwili nam przeszkadzają prowadzić obrady i przeszkadzały je prowadzić w nocy".
Obecnie na pytania senatorów w sprawie nowej ustawy o SN odpowiada wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł.
Warchoł: niewykluczone odwołanie trzech sędziów SN z PKWPrzeniesienie obecnych sędziów Sądu Najwyższego w stan spoczynku może oznaczać konieczność wyboru trzech nowych członków Państwowej Komisji Wyborczej, na miejsce sędziów SN będących obecnie w składzie PKW - ocenił wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł.
Warchoł odpowiadając na pytania senatorów zastrzegł jednak, że jest to tylko jego "opinia na gorąco" i kwestia ta wymaga dokładnego przeanalizowania.
Obecnie w składzie Państwowej Komisji Wyborczej jest trzech sędziów Sądu Najwyższego: Wiesław Kozielewicz, Wiesław Błuś i Krzysztof Strzelczyk.
Jeden z przepisów nowej ustawy o SN - o której od blisko czterech godzin dyskutuje Senat - umożliwia przeniesienie obecnych sędziów SN w stan spoczynku. Przewiduje, że "z dniem następującym po dniu wejścia w życie niniejszej ustawy sędziowie Sądu Najwyższego, powołani na podstawie przepisów dotychczasowych, zostają przeniesieni w stan spoczynku, z wyjątkiem sędziów, których pozostanie w stanie czynnym zostało zatwierdzone przez Prezydenta RP".
O trzech sędziów SN w PKW zapytał wiceministra Jerzy Wcisła (PO). "Trzech sędziów SN pełni jednocześnie funkcje w PKW. Czy odwołanie tych sędziów oznacza jednocześnie odwołanie ich mandatów, a jeśli jest taka możliwość, to czy nie zagraża to obiektywnej ocenie przebiegu i wyników wyborów, szczególnie tych najbliższych w 2018 r., i nie otwiera możliwości manipulowania wynikami tych wyborów" - zapytał senator.
Warchoł odpowiedział, że "wydaje się, że odwołanie tych trzech sędziów rzeczywiście powoduje konieczność wybrania nowych sędziów". "Ale to jest tylko moja opinia na gorąco, trzeba to przeanalizować, zbadać" - zastrzegł.
Wiceminister sprawiedliwości był pytany przez senatora Wiesława Kiliana (PO) o podanie przykładów z kraju o skorumpowanym sądownictwie. "Sprawa sędziego na telefon jest tak znana, że nie muszę jej przypominać i te przykłady spowodowały tak niskie zaufanie do wymiaru sprawiedliwości" - odpowiedział Warchoł.
Dodał, w związku z tym "wychodzimy naprzeciw oczekiwaniom społecznym, wychodzimy naprzeciw oczekiwaniom naszych obywateli, którym Prawo i Sprawiedliwość i Zjednoczona Prawica złożyła jednoznaczne obietnice podczas kampanii wyborczej i tych obietnic nie możemy zawieść".
Senator Kazimierz Kleina (PO) pytał wiceministra, czy przewidywana jest reforma postępowania kasacyjnego po wejściu w życie ustawy o Sądzie Najwyższym. "Analizując zamysł projektodawcy, można zauważyć, iż w art. 1 zmieniają się zadania Sądu Najwyższego, mianowicie, zapewnienie w ramach nadzoru zgodności oraz jednolitości orzecznictwa sądów powszechnych przez rozpoznawanie kasacji zostało wykreślone, to świadczy rzeczywiście o projekcie zmiany modelu, bo nazwałbym to inaczej, do rozważania w tym zakresie" - odpowiedział Warchoł.
Zapytany o sprzeczność art. 12 i 18, w której "jeden mówi, że Krajowa Rada Sądownictwa proponuje pięciu kandydatów, a w drugim mówi się o trzech" odparł że "nie ma tutaj niezgodności". Jak uzasadnił, ważniejszy jest art. 12, ponieważ jest to norma, która określa bardzo szczegółowo sposób wyboru sędziów i to ona ma pierwszeństwo.
Warchoł podkreślił, że reforma Sądu Najwyższego jest częścią reformy wymiaru sprawiedliwości, oczekują polscy obywatele. "Zmieniamy model z korporacyjnego na model demokratyczny, model otwarty, w którym to sędziowie sami siebie nie będą wybierać, sami siebie rozliczać, sami siebie awansować" - powiedział.
Mamątow (PiS): UE nie ma praw, żeby ingerować w nasze sprawyUnia Europejska nie ma takich praw, żeby ingerować w nasze sprawy, ustawa o Sądzie Najwyższym dopiero stanie się prawem, jest jeszcze prezydent i Trybunał Konstytucyjny - mówił w piątek podczas debaty nad ustawą o SN senator sprawozdawca Robert Mamątow (PiS).
Senator PO Mieczysław Augustyn wskazywał, że w opinii sejmowej napisano, iż ustawa o SN nie obejmuje swoim przedmiotem prawa europejskiego, a jednocześnie bardzo wysoko postawieni urzędnicy unijni publicznie wypowiadają się w tej kwestii na podstawie art. 2 Traktatu o funkcjonowaniu UE. "Ta kwestia może mieć fundamentalne znaczenie dla rozstrzygnięć podczas procedury dot. łamania przez Polskę reguł demokratycznych" - powiedział Augustyn. Pytał, jaka była w tej sprawie konkluzja komisji.
Jak mówił, Polaków niepokoi, czy Polska idzie nie tylko wbrew wartościom UE, ale wbrew prawu Unii, zmierzając do "zachwiania" pozycji Polski w UE albo wręcz do "zawieszenia jej w pełni praw".
"Myślę, że Komisja Europejska, Unia Europejska nie ma takich praw, żeby ingerować w nasze sprawy. Na razie dzisiaj jeszcze to, o czym dzisiaj debatujemy nie jest jeszcze prawem, to dopiero stanie się prawem, jest jeszcze pan prezydent, jest jeszcze Trybunał Konstytucyjny, wtedy będzie można stanowcze stawiać wnioski, stanowcze żądania" - odpowiedział Mamątow.
Augustyn pytał także, czy na senackiej komisji poruszana była kwestia pociągania do odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów na podstawie zapisów nowej ustawy o SN. Jerzy Fedorowicz (PO) wskazał, że zagwarantowanie sprawiedliwości wyroków sądowych projektodawca uzasadnia słowami: "w krajowym systemie prawnym funkcjonuje wiele orzeczeń będących formalnie zgodnymi z prawem, które są jednak dalekie od rozstrzygnięć sprawiedliwych". Fedorowicz ocenił, że "takiego kuriozum" jeszcze nie spotkał.
"To wygląda tak, że projektodawca jako jedyny ma wiedzę, co jest sprawiedliwe i to jego kryteria sprawiedliwości, aczkolwiek nie wyrażone w ustawach będą wiążące dla sędziów SN, który wymaga ukształtowania na nowo, by orzekał sprawiedliwie. To znaczy, ze jedynym sprawiedliwym w tym kraju będzie prokurator generalny?" - pytał Fedorowicz. Prosił Mamątowa o odniesienie się do tej treści i chciał wiedzieć, czy senator będzie głosował za "taką prawną bzdurą".
Mamątow odpowiadając na pytania Augustyna i Fedorowicza powiedział: "komisja nie zajmowała się szczegółowo ustawą, tymi dwoma tematami, które państwo poruszyli".
Senator sprawozdawca odpowiadając na kolejne pytania przyznał, że do ustawy o SN były negatywne opinie m.in. ze strony samego Sądu Najwyższego, Krajowej Rady Sądownictwa i Naczelnej Rady Adwokackiej.
Mamątow był pytany m.in. co dalej będzie się działo z pracownikami Sądu Najwyższego po wejściu w życie ustawy o SN, czy nie zostaną zwolnione np. kobiety w ciąży. "Ja sobie nie wyobrażam, żeby minister, jakikolwiek by nie był, żeby zwalniał kobiety w ciąży. Będę pierwszy, który przyjdzie w obronie tych ludzi" - zapewnił Mamątow.
Sejmowe poprawkiUstawę Sejm przyjął w czwartek po godz. 15. Wprowadził wtedy ponad 30 poprawek PiS, które n.in. były odpowiedzią na propozycje zgłoszone przez prezydenta Andrzeja Dudę. Wśród nich jest przepis, że Sejm będzie wybierał sędziów-członków Krajowej Rady Sądownictwa większością 3/5 głosów. Prezydent mówił wcześniej, że bez takiej zmiany (którą wniósł do Sejmu w formie projektu noweli ustawy o KRS) nie podpisze ustawy o SN.
Inna sejmowa poprawka - uwzględniająca wniosek prezydenta - wskazała, iż o tym, kto spośród obecnych sędziów, pozostanie w SN po uchwaleniu nowej ustawy, ostatecznie zdecyduje prezydent, a nie - jak pierwotnie proponowano – minister sprawiedliwości. Zgodnie z uchwalona ustawą, minister będzie wskazywał sędziów do pozostania w SN. Pozostali sędziowie, których pozostania w stanie czynnym nie zatwierdzi prezydent RP, następnego dnia po wejściu ustawy w życie zostaną przeniesieni w stan spoczynku.
Pięć godzin po przyjęciu ustawy przez Sejm zebrała się senacka komisja praw człowieka, praworządności i petycji. Negatywnie zaopiniowała ona wniosek senatorów PO o odrzucenie całej ustawy oraz zawnioskowała o przyjęcie przepisów przez Senat bez poprawek.
Jak przekonują autorzy ustawy (która do Sejmu trafiła w zeszłym tygodniu jako poselski projekt PiS), ma ona gwarantować pełnienie funkcji sędziego SN przez osoby o najwyższych kwalifikacjach zawodowych i etycznych. Wzmocniona ma być rola KRS w powoływaniu sędziów SN. Bez zmiany pozostaje, zasadniczy dzisiejszy przepis, że do pełnienia urzędu na stanowisku sędziego SN powołuje prezydent na wniosek KRS.
Nowością jest zapis, że sędzią SN będzie mógł zostać np. sędzia sądu rejonowego, prokurator rejonowy, radca Prokuratorii Generalnej RP, adwokat, radca prawny i notariusz – pod warunkiem 10 lat stażu pracy. Staż nie byłby wymagany np. wobec prokuratora Prokuratury Krajowej czy profesora i dra hab. nauk prawnych.
Według ustawy I prezes SN ma być powoływany przez prezydenta spośród pięciu a nie – jak dziś - dwóch kandydatów przedstawionych przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN.
W SN wyodrębnione mają zostać trzy nowe Izby - Prawa Prywatnego, Prawa Publicznego i Dyscyplinarna (obecnie w SN są Izby: Cywilna, Karna, Wojskowa oraz Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych).
Izba Dyscyplinarna będzie rozpoznawała sprawy dyscyplinarne sędziów SN, sądów powszechnych, wojskowych, prokuratorów, adwokatów, radców prawnych, notariuszy i komorników sądowych. Wynagrodzenia sędziów tej Izby mają być o 40 proc. wyższe od pozostałych sędziów. Izba Dyscyplinarna będzie miała swą kancelarię oraz swój budżet.
Sędzią SN nie może zostać ten, kto pełnił służbę zawodową, pracował lub był współpracownikiem organów bezpieczeństwa" w PRL. Wprowadzone będą też limity dla sędziów SN, jeśli chodzi o dodatkowe zajęcia, np. zatrudnienie na stanowisku dydaktycznym lub naukowym.
Ustawa obniża granicę wieku do przejścia sędziego SN w stan spoczynku; ustanawia ją - co do zasady - na poziomie 60 lat, gdy chodzi o kobiety i 65 lat w przypadku mężczyzn.
Przeciwko ustawie wypowiadał się sam SN, KRS, stowarzyszenia sędziowskie, samorządy prawnicze i organizacje pozarządowe. Za niekonstytucyjne uznawano wiele zapisów ustawy, głównie wygaszenie mandatów obecnych sędziów SN i przerwanie kadencji I prezes SN Małgorzaty Gersdorf.
Warchoł: gwarancje pracowników Biura SN będą zachowaneWszystkie gwarancje dla pracowników Biura Studiów i Analiz SN wynikające ze stosunku pracy zostają zachowane - zapewnił w wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł.
W czwartek pracownicy Sądu Najwyższego zaapelowali do władz i związków zawodowych o ochronę ich praw pracowniczych; obawiają się, że nowa ustawa o SN spowoduje wymianę kadr.
O kwestię możliwych zagrożeń utraty pracy przez pracowników SN pytali wiceministra Warchoła senatorowie PO podczas piątkowej dyskusji w Senacie o nowej ustawie. "Czy w takich przypadkach, jeśli osoby te będą zwalniane, to będą obowiązywały postanowienia Kodeksu pracy na przykład chroniące kobiety w ciąży?" - pytał Jerzy Wcisła (PO).
Warchoł przypomniał, że są to rozwiązania analogiczne, jak w przypadku kilku ustaw wcześniejszych, w tym ustawy o KRS, czy ustawy o Służbie Cywilnej.
"Nie ma żadnego ryzyka, aby dochodziło do sytuacji, w której na przykład kobiety w ciąży nie będą objęte ochroną. Wszystkie gwarancje wynikające ze stosunku pracy zostają zachowane" - zapewnił wiceminister Warchoł.
Warchoł zobowiązał się udzielić szczegółowej odpowiedzi w tej kwestii na piśmie.
Zgodnie z nową ustawą o SN nowy pierwszy prezes SN w terminie 3 miesięcy od dnia objęcia stanowiska, "może przedstawić Szefowi Kancelarii Prezesa Sądu Najwyższego, członkom Biura Studiów i Analiz Sądu Najwyższego niebędących sędziami oraz pracownikom Sądu Najwyższego niebędących sędziami zatrudnionym na podstawie przepisów dotychczasowych, nowe warunki pracy i płacy", a w razie nieprzedstawienia takich warunków "stosunek pracy tych osób rozwiązuje się z upływem tego terminu".
Senatorowie zakończyli etap pytań do przedstawiciela MSPo około półtorej godzinie pytań do przedstawiciela ministerstwa sprawiedliwości, które reprezentował wiceminister Marcin Warchoł, Senat przyjął wniosek Marka Martynowskiego (PiS) o zakończenie tego etapu debaty.
Wniosek Martynowskiego poparło 46 senatorów, przeciw było 20, nikt nie wstrzymał się od głosu. Kilka godzin wcześniej Martynowski złożył podobny wniosek - o zakończenie pytań do sprawozdawców komisji, który także Senat przyjął.
"Składam wniosek o zaprzestanie zadawania pytań do pana ministra Warchoła i przejście do dyskusji. Uważam, że te pytania się powtarzają; (to) w ogóle nic nie wnosi do dyskusji" - powiedział Martynowski uzasadniając wniosek.
Takie rozstrzygnięcie wywołało protesty senatorów PO. Senator Bogdan Klich złożył wniosek przeciwny.
"To jest druga próba, obawiam się, że również skuteczna zakneblowania ust opozycji. A tak naprawdę uniemożliwienia zadawania pytań, do których upoważnili nas wyborcy, bo wyborcy, obywatele, obywatelki chcą wiedzieć, co sądzi ministerstwo sprawiedliwości. Ta ustawa jest niekonstytucyjne, o tym wiemy wszyscy, ta ustawa jest niezgodna z zasadą państwa prawa i o tym wiemy wszyscy, a państwo próbują w ten sposób zamykać nam usta, doprowadzić do tego, żeby Polki i Polacy o tym się nie dowiedzieli" - powiedział Klich.
"Kategorycznie sprzeciwiamy się temu, protestujemy, takie historie nie zdarzały się wcześniej w Senacie. Wcześniej, jeśli były zamykane, to były zamykane listy chcących zadawać pytania, po zapytaniu do wszystkich, kto jeszcze chce zadać pytanie" - dodał.
Obecnie w Senacie przemawia prezes Sądu Najwyższego z Izby Karnej sędzia Stanisław Zabłocki, który poprosił o głos.
Warchoł: odchodzimy od systemu kooptacjiOdchodzimy od systemu kooptacji, w którym koledzy dobierają sobie przyszłego kolegę, który będzie dla nich najwygodniejszy - tak o zmianie systemu wyboru sędziów Sądu Najwyższego mówił wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł.
Wiceszef resortu sprawiedliwości powiedział, że oczekiwania społeczne są jednoznaczne. "Model korporacyjny, podatny na korporacjonizm, na kliki, kumoterstwo, który ma miejsce w sytuacji, gdzie to sędziowie mają przeważający wpływ na obsadę rad sądowniczych jest już passe" - powiedział wiceminister sprawiedliwości.
Jak mówił, taki model jest "passe" dawno w Europie. Jak wskazywał, w Belgii Sąd Najwyższy jest powoływany przez króla z listy sporządzonej przez Izbę reprezentantów albo Senat; w Danii - jak mówił - SN powołuje minister sprawiedliwości zgodnie ze wskazaniami Rady Sądownictwa; w Hiszpanii powołanie do SN następuje rozporządzeniem królewskim na wniosek Naczelnej Rady Sądowniczej wraz z kontrasygnatą ministra sprawiedliwości, a w Holandii król powołuje sędziów na wniosek drugiej izby Stanów Generalnych - niższej izby parlamentu, w Irlandii - prezydent na wniosek rządu, a na Litwie Sejm z nominacji prezydenta.
Natomiast w Niemczech, jak mówił Warchoł, politycy wspólnie z ministrami sprawiedliwości wybierają Sąd Najwyższy. "Sąd Najwyższy niemiecki nie ma w żadnym punkcie etapu powoływania sędziów SN wpływu na to, kto będzie sędzią Sądu Najwyższego. Nie ma sytuacji, z którą mamy do czynienia w naszym kraju, że to sędziowie SN wybierają sobie swojego przyszłego kolegę " - przekonywał Warchoł.
"To są te standardy europejskie, gdzie nie ma kooptacji, gdzie ma sytuacji, w której to koledzy dobierają sobie przyszłego kolegę, wybierając kto będzie dla nich najwygodniejszy. Sytuacja ta ulega zmianie. (...) Odchodzimy od systemu kooptacji nieznanemu żadnemu systemowi z badanych przez nas" - powiedział Warchoł.
Senator niezrzeszony Marek Borowski przekonywał, że główny problem polega na trybie debatowania nad ustawą o SN. Mówił do Warchoła, że bardzo ważne jest "to jak jest w Europie", tylko takie informacje trzeba było przygotować porządnie wcześniej, na piśmie, a "nie rzucać w tej chwili z mównicy różnymi przykładami, niestety nie końca prawdziwymi". Borowski powiedział, że ma inne dane niż te przedstawione przez Warchoła. "Na przykład w Niemczech działają komisje do wyłaniania sędziów złożone z samych sędziów, a to, że potem mianuje go ten czy tamten, u nas też prezydent mianuje" - zauważył Borowski.
Dodał, że z kolei w Hiszpanii do ich Krajowej Rady Sądownictwa 20 członków rady jest wyłanianych przez parlament spośród 36 kandydatów wskazanych wyłącznie przez sędziów. "Panie ministrze, ja rozumiem, że pan musi tu przedstawiać jakieś argumenty, tylko wskazuję na to, że jak się tak pracuję nad tak ważną ustawą, to się możemy tylko przerzucać takimi argumentami" - zwrócił się do wiceministra sprawiedliwości Borowski.
Warchoł: SN powinien stać na straży wartości chrześcijańskichSąd Najwyższy powinien stać na straży wartości chrześcijańskich, które są kolebką naszej cywilizacji - powiedział wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł.
Senator Władysław Komarnicki (PO) zwrócił się do wiceministra z pytaniem, dlaczego Sąd Najwyższy ma brać pod uwagę - jak podnoszono w uzasadnieniu nowej ustawy - sprawiedliwość społeczną i wartości chrześcijańskie.
"Bardzo dziękuję panie senatorze, czekałem na to pytanie" - odpowiedział mu Warchoł i przywołał wypowiedź byłej premier Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher, która - jak mówił - odwołała się do sprawiedliwości społecznej, gdy wskazywała na to, co rozumie przez trójpodział władzy. "Komuś należało powierzyć egzekwowanie sprawiedliwości, komuś innemu, dopilnowanie aby ta sprawiedliwość nie stała się formą uprzywilejowania (...) by nie było równych i równiejszych, nie było osób ponad prawem, by nie było cwaniaków wyłudzających kosztem biednych ludzi kamienice, to jest owa sprawiedliwość społeczna" - mówił.
"Komuś wreszcie powierzono to, aby wymiar sprawiedliwości był naprawdę sprawiedliwym podziałem, abyśmy nie mieli do czynienia z sytuacją, gdzie obywatele widzą podwójne standardy, widzą sytuację, w której to osoba z grubym portfelem, zamożna, uchodzi wymiarowi sprawiedliwości" - powiedział wiceminister.
Warchoł zaznaczył, że to Sąd Najwyższy powinien stać na straży sprawiedliwości społecznej i wartości chrześcijańskich. "Wartości chrześcijańskie są kolebką naszej cywilizacji" - podkreślił. Wiceminister cytował m.in. treść konstytucji Malty, w której zapisane jest, że "religią Malty jest religia Rzymskokatolickiego Kościoła Apostolskiego". W konstytucji Grecji przywołał cytat, który mówi, że "dominującą religią jest religia Wschodnioprawosławnego Kościoła Chrystusowego".
"Sąd Najwyższy w związku z tym powinien stać na straży wartości, które są kolebką naszej cywilizacji" - podkreślił.
"Chciałem powiedzieć jedno zdanie, że słucham pana ministra z otwartymi ustami, wydaje mi się ze pań minister trochę skromnie poszedł, bo np. w Rosji to prawosławie jest taką religią państwową. Prezydent Putin się tym podpiera. A weźmy w Arabii Saudyjskiej: o! to jest dobry przykład, tam spójrzmy" - zareagował na to senator Marek Borowski (niezależny). "Także ogólnie rzecz biorąc, panie ministrze - jak pana słucham, to pana polubiłem" - dodał Borowski. "Z wzajemnością panie senatorze" - odpowiedział mu Warchoł.
W uzasadnieniu nowej ustawy o SN jej autorzy pisali m.in., że wyjątkowa pozycja SN oznacza, iż "wydawane przez niego rozstrzygnięcia i dokonywana wykładnia prawa powinny odpowiadać podwyższonym standardom".
"W życiu społecznym, poza normami prawnymi, funkcjonuje także system norm i wartości nie stypizowanych w ustawach, ale równie ugruntowany, wywodzący się z moralności, czy wartości chrześcijańskich. Sprawiedliwość społeczna odgrywa rolę zasady, wzorca, ideału; jest przeniesieniem etycznej i prawnej idei sprawiedliwości w sferę stosunków społeczno-gospodarczych. Konflikt pomiędzy wyznawanymi wartościami, a obowiązującym prawem wywołuje poczucie niesprawiedliwości. Sąd Najwyższy w swych orzeczeniach winien ów dualizm uwzględniać" - zaznaczano w tym uzasadnieniu.
Zabłocki: nowy Sąd Najwyższy to będzie inny Sąd Najwyższy niż ten zapisany w konstytucjiWyłoniony w nowym trybie Sąd Najwyższy to już będzie zupełnie inny Sąd Najwyższy niż ten ufundowany w naszej konstytucji - mówił w Senacie prezes Izby Karnej Sądu Najwyższego Stanisław Zabłocki.
"Powiedzmy sobie otwarcie, nie łudźmy się, to będzie sąd bez pani profesor (I prezes SN Małgorzaty - PAP) Gersdorf, że to będzie sąd bez sędziego Zabłockiego, bez sędziego (Michała) Laskowskiego, nie wiem, mogę tu wymieniać nazwiska swoich znakomitych kolegów. To naprawdę nie o to chodzi. To chodzi o to, że to będzie nie ten sąd, o którym mowa w polskiej konstytucji i to jest moją wielką troską i dlatego bardzo państwa proszę, żebyście państwo nad tym aspektem nowelizacji, a właściwie nie nowelizacji tylko uchwalania zupełnie nowej ustawy o SN, się pochylili" - powiedział Zabłocki.
Jak mówił zgodnie nową ustawą o SN na okres przejściowy sędziów wyznaczy minister sprawiedliwości. "Przez ten okres przejściowy Sąd Najwyższy nadal przecież ma być Sądem Najwyższym. Na ten okres przejściowy sędziów wyznaczy minister sprawiedliwości, który jest jednocześnie prokuratorem generalnym i czystej wody politykiem, to oczywiście nie jest zarzut tylko uświadomienie sytuacji" - powiedział Zabłocki.
Według Zabłockiego prezydent nie zadecyduje o tym, kto zostanie powołany ze starego składu do nowego Sądu Najwyższego, tylko "zadecyduje o tym, kto z osób wskazanych przez pana ministra Ziobrę zostanie ewentualnie z tej listy skreślony".
Jedna z poprawek przyjęta przez Sejm, uwzględniająca wniosek prezydenta, zakłada, iż o tym, kto spośród obecnych sędziów, pozostanie w SN po uchwaleniu nowej ustawy, ostatecznie zdecyduje prezydent, a nie - jak pierwotnie proponowano – Minister Sprawiedliwości. Zgodnie z uchwalona ustawą, minister będzie wskazywał sędziów do pozostania w SN. Pozostali sędziowie, których pozostania w stanie czynnym nie zatwierdzi prezydent RP, następnego dnia po wejściu ustawy w życie zostaną przeniesieni w stan spoczynku.
Zabłocki zwrócił także uwagę, że nie wiadomo jak długo potrwa okres przejściowy.
Na wstępie Zabłocki przepraszał za nieobecność I prezes SN prof. Małgorzaty Gersdorf na piątkowej debacie senackiej. Jak mówił, nawał obowiązków spowodował, że poczuła się źle i on ją zastępuje.
Zabłocki: tu chce się zniszczyć instytucjęTu chce się zniszczyć instytucję; pokazać w indywidualnych decyzjach, które osoby są niegodne, by orzekać - powiedział Stanisław Zabłocki.
Jak mówił Zabłocki, w obecnym SN, który jeszcze "przez godziny, dni lub tygodnie będzie istniał w takiej, a nie innej postaci, orzekają naprawdę ludzie, którzy nie są ludźmi skompromitowanymi i którym nie można zarzucać tego, co im się zarzuca".
"Do kwietnia 1991 r. byłem adwokatem, broniłem ludzi, również tych, którzy byli opresjonowani przez władzę czasów słusznie minionych. (...) Otrzymałem telefon od ikony odbudowy polskiego wymiaru sprawiedliwości, za jaką uważam prof. Adama Strzembosza, i zostałem zapytany +czy pan nie przeszedłby do SN?+. Proszę państwa: co za radość, co za zaszczyt" - powiedział Zabłocki.
"Dzisiaj, zgodnie z uzasadnieniem tej ustawy, mam odchodzić jako złóg komunistyczny, jako czerwona pajęczyna" - powiedział sędzia Zabłocki.
"Czy taka metoda rozliczeń jest ufundowana na wartościach deklarowanych w uzasadnieniu tego aktu prawnego?" - pytał senatorów.
Jak przypomniał prezes SN, w uzasadnieniu nowej ustawy zapisano, iż "nowy SN będzie od tego starego lepszy, dlatego, że będzie opierał swoje orzeczenia na fundamencie wartości chrześcijańskich". "Powiem szczerze, ja się tego nie wstydzę, te wartości mnie osobiście są bardzo bliskie" - zaznaczył.
"Ale właśnie dlatego, że są mi bliskie, to chcę się odwołać do rozdziału 18 Księgi Rodzaju i zapytać: A nawet gdyby w SN było 30 niesprawiedliwych, to zniszczysz instytucję? A jeżeli tam byłoby tylko 20 sprawiedliwych, to zniszczysz instytucję? Ostatnie z tych pytań brzmiało: a jeżeli znalazłoby się 10 sprawiedliwych, to zniszczysz instytucję?" - mówił sędzia.
Zabłocki: nie można uogólniać negatywnych ocen na całe środowisko sędziówNie można oceny nagannych zachowań kilku sędziów przenosić na całe środowisko sędziowskie - mówił prezes Stanisław Zabłocki.
Jak mówił Zabłocki, w ostatnim czasie nastąpiło kilka bulwersujących, również - jak podkreślił, dla niego - zachowań sędziów.
"Nie można z kilku wypadków czynić ekstrapolacji na dziesięciotysięczną populację sędziów polskich(...) To raczej problem tkwi w mechanizmach naboru sędziów. Chociaż też nie do końca, bo pewnych rzeczy nie sposób przewidzieć" - mówił Zabłocki.
Podkreślił, że takie zachowania sędziów są całkowicie nieakceptowalne. "Tylko mam jedno pytanie - dlaczego to, że pani sędzia w Łodzi zachorowała i zrobiła to, co zrobiła albo, że pan prezes sądu apelacyjnego zrobił to lub co innego, ma uzasadnić wysłanie wszystkich sędziów Sądu Najwyższego w stan spoczynku?" - mówił Zabłocki.
"Mógłbym się z tym zgodzić, z tą przedziwną konstrukcją, gdyby ktoś mi pokazał jedną rzecz, że te nowe rozwiązania mogą zapewnić większe możliwości zapobiegania tego typu sytuacjom" - podkreślił Zabłocki.
"W myśl nowej ustawy ma być specizba, która będzie specsądem; i z samej istoty, że to będzie coś +spec+, wywodzi się tezę, że będzie to operatywnie działać, a w jaki sposób?" - pytał.
Jak mówił, przepisy dotyczące izby dyscyplinarnej to "dramatyczne wotum braku zaufania dla sędziów orzekających w innych izbach". Zabłocki powiedział, że prezes izby dyscyplinarnej to będzie "specprezes".
"SN jest powołany do zapewnienia nadzoru, do stania na straży, do rozpatrywania, do wykonywania, tylko gdzieś umknęły słowa, że jest powołany do sprawowania wymiaru sprawiedliwości. Pytam - to świadoma decyzja, czy freudowskie zaniechanie, pomyłka" - podkreślił Zabłocki.
Zabłocki mówił, że czytając zapisy nowej ustawy o SN odniósł wrażenie, że będzie grupa sędziów, która pozostanie w SN, ale minister sprawiedliwości nie będzie miał do nich specjalnego zaufania. "Oni nie będą skierowani do izby dyscyplinarnej, oni będą mogli orzekać tylko w sprawach zwykłych obywateli" - dodał.
Wskazał, że będzie też grupa "najwyższego zaufania" sędziów, którzy będą mogli "dostąpić zaszczytu orzekania w izbie dyscyplinarnej" z "zachętami finansowymi". "Co mnie, jako sędziego koszmarnie boli, dlatego, że po to w 1989 r. zrezygnowano w sądownictwie powszechnym w SN z jakiegokolwiek systemu nagród i zachęt materialnych, żeby nie pozostał, choć cień wątpliwości, że się chce sędziego materialnie skłonić do określonego rodzaju orzekania" - powiedział Zabłocki.
Dodał, że był na manifestacji przed Sądem Najwyższym i podkreślił, że to było spotkanie obywatelsko-sędziowskie, a nie polityczne. "Tam wisiał taki napis +wolne sądy, wolni ludzie+, w tych czterech słowach mieści się wszystko" - powiedział.
"Dla mnie jako sędziego najważniejsze jest to, że to ma być sąd obywateli, a nie sąd polityków" - podkreślił Zabłocki.
Zabłocki zaprzeczył "jakże kłamliwym i nieprawdziwym twierdzeniom, że walczymy o stołki, o nasze przywileje". "Ja już mam swoje lata. I tak niedługo musiałbym z SN odejść, ale i moich kolegów nie możecie posądzać, że (...) będąc krytycznie nastawionymi wobec rozwiązań tej ustawy powoduje nimi troska o własne dobro" - powiedział.
Bodnar: ustawa o SN procedowana z naruszeniem standardów demokratycznychPodczas procedowania i prac nad ustawą o SN dochodzi do naruszenia standardów demokratycznych; ustawa o takim znaczeniu ustrojowym zasługuje na refleksję – mówił do senatorów RPO Adam Bodnar.
Bodnar zaapelował do senatorów, by zastanowili się nad skutkami procedowanej regulacji.
"Senat zawsze słynął z tego, że był izbą refleksji, zawsze słynął z tego, że tutaj senatorowie zastanawiali się nad brzmieniem różnego rodzaju regulacji, szczególnie tych, które mogą mieć znaczenie ustrojowe, mogą mieć konsekwencje dla ochrony praw i wolności jednostki" – powiedział.
Dodał, że w jego ocenie to, co obserwujemy w ciągu ostatnich dni "to jest kwestia naruszenia standardów demokratycznych, w kontekście sposobu procedowania i prac na ustawą o SN". "To jest ustawa o znaczeniu ustrojowym, ustawa, która może być wręcz postrzegana jako zmiana porządku Rzeczpospolitej bez zmiany konstytucji. Tym bardziej zasługuje na refleksję" - powiedział.
Ocenił, że szereg zapisów ustawy narusza konstytucję, m.in. zapis dotyczący wygaszania mandatów sędziów SN. RPO przypomniał, że na podpis prezydenta czekają jeszcze dwie nowele - o KRS i ustroju sądów powszechnych. "Te wszystkie trzy ustawy, jeżeli spojrzeć na nie łącznie, mogą mieć ten skutek, że mogą pozbawić obywateli prawa do niezależnego sądu" - powiedział.
"Po to mamy niezależne sądownictwo, aby w sytuacji, gdy nastąpi próba ograniczenia praw i wolności, sądy mogły zareagować. Dlatego jest ważna niezależność sądów od polityków, możnych biznesmenów, wielkich spółek skarbu państwa, lokalnych baronów, układów politycznych" - dodał.
Wystąpienia indywidualne ws. ustawy o SNPo ponad siedmiu godzinach debaty w Senacie nad nową ustawą o Sądzie Najwyższym, zaczęły się indywidualne wystąpienia senatorów. Nie wiadomo, jak długo mogą potrwać. Do głosu zapisało się wielu senatorów PO.
W piątek po godz. 17.30 sen. Marek Martynowski (PiS) wniósł, by zakończyć pytania do RPO i przejść do fazy debaty, która polega na wystąpieniach indywidualnych. PO protestowała, ale została przegłosowana.
Zaczynając wystąpienia, Piotr Zientarski (PO) powiedział, że ustawa tworzy "kastę" sędziów, którzy będą orzekać w nowej Izbie Dyscyplinarnej. "Sędzia rejonowy, lub prokurator rejonowy, po 10 latach może trafić do SN, podczas gdy wielu z nich marzy by iść do sądu okręgowego, a całe życie są w rejonie" – dodał Zientarski. Ironizował, że "ustawa zmniejsza liczbę sędziów SN o połowę, żeby rzekomo przyspieszyć postępowanie; to kpina".
"To czarny dzień dla polskiej demokracji; wysadzacie w powietrze filar demokratycznego ładu, jakim jest niezależne sądownictwo" - mówił Sławomir Rybicki (PO). Jego zdaniem, "PiS przejmuje pełną kontrolę nad sądownictwem" i zmienia ustrój państwa ustawami zwykłymi. Zarzucił ustawie o SN łamanie wielu zasad konstytucji, w tym prawa obywateli do bezstronnego sądu. "To jest na granicy Orwella, co robicie" - mówił. Według niego, głos w całej sprawie powinien zabrać Kościół.
"Pośpiech nad tą ustawą urąga powadze Senatu. Co uzasadnia ten pośpiech; czy grozi nam jakaś wojna?" - pytał retorycznie Rybicki. Jego zdaniem, zmiany w sądownictwie "mogą doprowadzić do +Polexitu+".
"Waszymi rękami dokonuje się przewrót konstytucyjny" - zwracając się do PiS, mówił Bogdan Klich (PO). "To klasyczny zamach stanu dokonywany metodami parlamentarnymi" - dodał. "Rolę najwyższego sędziego będzie pełnił minister sprawiedliwości" - ocenił senator PO, według którego będzie to oznaczało nie tylko upolitycznienie, ale także i upartyjnienie sądów. "Tak jak Trybunał Konstytucyjny, tak samo chcecie przejąć i podporządkować sobie SN" - dodał. Pytał PiS, czy prawo takie dało im "te 19 proc., które na was głosowało?".
"Ci na Wschodzie nie muszą nic robić, by osłabić pozycję Polski" - oświadczył Klich. "Polska traci Europę; Europa traci Polskę" - dodał.
Senator PiS zgłosił pięć poprawek legislacyjnychAleksander Bobko (PiS) zgłosił pięć poprawek legislacyjnych do procedowanej w piątek w Senacie nowej ustawy o Sądzie Najwyższym. Mają one – jak wyjaśnił – zapewnić ciągłość wykonywania funkcji przez I prezesa SN, wybranego przed wejście w życie zapisów regulacji.
Senator wyjaśniał, że konstytucja mówi wyraźnie "o mianowaniu przez prezydenta I prezesa SN na okres sześciu lat". "Nie ma tam żadnej możliwości skrócenia tej kadencji w trybie konstytucyjnym. Stąd nie bardzo rozumiem, na jakiej zasadzie ustawa miałaby skrócić kadencję aktualnie urzędującego pierwszego prezesa SN" – dodał.
Jak powiedział, "konstytucja (..) jest wiążąca i zmiana tej umowy musi dokonywać się wedle określonych, przyjętych wspólnie zasad. "Bez tego posuwamy się w bardzo niedobrą stronę" - zaznaczył. – "Stąd nie jest to łatwe, ale nie jest trudne, zgłaszam pięć poprawek mających na celu zapewnić ciągłość wykonywania funkcji przez I prezesa SN powołanego przed dniem wejście w życia ustawy, przy poszanowaniu zapisów konstytucji" – powiedział senator.
Senator PiS: reformę sądów popiera większa rzesza niż krzyczący w dużych miastachReformę sądownictwa popiera „o wiele większa rzesza niż ta, która głośno krzyczy w dużych miastach” - powiedział senator Marek Pęk (PiS). Ocenił, że opozycja „wprowadza sztuczną atmosferę jakiegoś przewrotu”.
"Państwo już dawno zawyrokowaliście: kluczowe ustawy PiS są totalnie niezgodne z konstytucją i nie nadają się do niczego" - zwrócił się Pęk do senatorów PO. "Wszyscy występujecie w uzurpatorskiej roli Trybunału Konstytucyjnego, łącznie z obecnym tu panem Rzecznikiem (Praw Obywatelskich)" - dodał. Ocenił, że "wprowadza to sztuczną atmosferę jakiegoś przewrotu". "Tymczasem w naszym programie podkreślaliśmy konieczność reformy wymiaru sprawiedliwości" - zaznaczył Pęk.
Oświadczył, że o "wiele większa rzesza niż ta, która głośno krzyczy w dużych miastach", popiera reformę sądownictwa. Według niego, reforma jest konieczna, bo "tak naprawdę od 1989 r. nie było gruntownej reformy wymiaru sprawiedliwości w Polsce". "Środowisko sędziowskie nie przeszło ani lustracji, ani wymiany pokoleniowej" - ocenił. Według Pęka, system dyscyplinarny dla sędziów "nie działa". Jak mówił, gdyby "działał dobrze, to nikt by tego nie ruszał".
"My chcemy państwa prawa, ale nie państwa elit prawniczych" - ocenił Pęk. "Reformę przeprowadzamy w trosce o demokrację" - dodał.
Jan Żaryn (PiS) podkreślał, że ustawa o SN wpisuje się w "bardzo spóźniony proces dekomunizacyjny". Ocenił, że po 1989 r. polskie sądownictwo "nie zdało egzaminu z rozliczenia się nie tylko wewnętrznego, ale przede wszystkim nie potrafiło się rozliczyć z PRL - rozliczyć tych, których należało oskarżyć, a potem skazać".
"Gen. Czesław Kiszczak i gen. Wojciech Jaruzelski są już +tam+ i to jest ten sąd, na który każdy człowiek może liczyć. Ale chodziło też o to w Polsce niepodległej, żeby można było liczyć na sąd doczesny" - podkreślił Żaryn.
Marek Borowski (niezrz.) ocenił, że "PiS skalą bezczelności bije wszystkie dotychczasowe rekordy". "PiS twierdzi, że oddaje sądy narodowi, a wystarczy przeczytać te ustawy i wiadomo, komu je oddaje; panu Kaczyńskiemu i panu Ziobrze. O prezydencie nie będę mówić, bo co prawda robił groźne miny, ale w tej ustawie został przez pana Kaczyńskiego ograny jak dziecko" - oświadczył.
Borowski uznał też, że cele reformy sądownictwa ujawnił sam prezes PiS swą wypowiedzią podczas II czytania ustawy o SN. Według Borowskiego, chodzi o "osobistą zemstę" i Kaczyńskiego, i Ziobry. (PAP)
kkr/mja/ kos/ bos/ krm/ malk/wkt/krm/mja/pru/sta/