Maciej Wąsik: w 2010 roku założono inwigilację telefonu mojej żony
W 2010 r. sąd na wniosek służb wydał zgodę na inwigilowanie telefonu mojej żony, będąc przekonanym, że wydaje zgodę na podsłuch mojego telefonu – powiedział "wPolityce" wiceszef MSWiA Maciej Wąsik.
Wąsik przypomniał, że gdy Prawo i Sprawiedliwość doszło do władzy w 2015 r., "to minister (Mariusz – PAP) Kamiński zarządził audyt i wykazał on, że całe środowisko dziennikarskiej +Rzeczpospolitej+ było bardzo mocno inwigilowane poprzez bilingowanie wszystkich telefonów należących do dziennikarzy”. W sumie objęto tymi działaniami kilkudziesięciu dziennikarzy tego tytułu.
Poinformował, że "założono kontrolę operacyjną mi i Ernestowi Bejdzie (byłemu szefowi CBA - red.)". "Przy okazji we wniosku do sądu, jako mój, podano numer telefonu mojej małżonki. Sąd wydał więc zgodę na inwigilowanie telefonu mojej żony, będąc przekonanym, że wydaje zgodę na podsłuch mojego telefonu" - dodał.
Wyjaśnił, że wcześniej służby badały bilingi telefoniczne.
"Kontrola telefonu mojej żony trwała trzy miesiące. Miało to na celu znalezienie u mnie pewnych kompromatów (z rosyjskiego - termin określający kompromitujące materiały - PAP), a następnie zmuszenie mnie do określonego zachowania w procesie, np. do obciążenia ministra Michała Kamińskiego, czy kogoś innego. Uważam, że inwigilacja i podsłuch telefonu mojej żony w 2010 roku był całkowicie bezprawny, a sąd został wprowadzony w błąd" – powiedział Wąsik.
Podkreślił, że wniosek o podsłuch został skierowany 12 kwietnia 2010 roku. "To był poniedziałek po katastrofie smoleńskiej. Ja nie wyobrażam sobie, jak można było dopuścić, że po tej tragedii, nie postawiono ABW na nogi, po to aby wyjaśnić co się stało" - oznajmił.
mar/