
"Podczas tej fali zakażeń koronawirusem nie ma lawiny pacjentów. Ale nie wynika to z tego, że jest mniej zachorowań, tylko z tego, że pacjenci przez covid boją się przyjść do szpitala i nie zgłaszają się do lekarza" – podkreślił Kienig.
W jego ocenie pacjenci w zaniedbanym stanie zdrowotnym są problemem, bo w wielu przypadkach trafiają do szpitala za późno.
"Powodzenie ich leczenia byłoby zdecydowanie lepsze, gdyby pojawili się wcześniej. Nie jest to tylko wina zaniedbań ze strony systemu, ale też pacjentów, którzy zwlekają z pójściem do szpitala lub przebadaniem się, bo boją się, że szpital, który był covidowy lub ma oddział covidowy, może wpłynąć negatywnie na ich zdrowie. Co jest nieprawdą" – powiedział
W szpitalu w Rykach funkcjonują oddziały wewnętrzny, covidowy, paliatywny i pododdział kardiologiczny. Najwięcej pacjentów z tzw. długiem zdrowotnym jest na kardiologii.
"Pacjenci trafiają do nas w gorszym stanie. Przykładowo są to chorzy z zawałami przetrwałymi, z mocnymi stanami chorobowymi serca. Można było ich uniknąć, gdyby trafili do szpitala wcześniej. Jednak nie trafili, bo bali się, że przez covid szpital może być dla nich niebezpieczny" – powiedział Kienig.
Podobna sytuacja jest w szpitalu w Puławach.
Trudniejszy dostęp do lekarzy rodzinnych czy specjalistów
"Działamy w systemie hybrydowym i staramy się zapewnić pomoc wszystkim pacjentom i tym z COVID-19 i tym z innymi chorobami. Mimo że sytuacja jest z pewnością teraz lepsza, niż kiedy byliśmy szpitalem covidowym, to jednak dostęp do lekarzy rodzinnych czy specjalistów jest trudniejszy" – powiedział koordynator Szpitalnego Oddziału Ratunkowego i Zespołów Ratownictwa Medycznego szpitala w Puławach Tomasz Myszała. "Mamy pacjentów, którzy późno trafiają do opieki szpitalnej i w wielu przypadkach choroby są już mocno zaawansowane" – dodał.
Według Myszały najwięcej jest przypadków zaniedbanych chorób ogólnointernistycznych i kardiologicznych.
"Może to być efektem braku dostępności do oddziałów szpitalnych, które w szpitalach w regionie zostały przekształcone w oddziały covidowe. A pacjenci, którzy nie są zarażeni wirusem, a chorują na serce, mają utrudniony dostęp do leczenia specjalistycznego" – podkreślił.
Zwrócił uwagę, że sporo pacjentów, którzy przechorowali COVID-19 jest trudniejszych do leczenia niż podczas poprzednich fal.
"Często zdarza się tak, że u pacjenta, który przechorował koronawirusa, nasiliła się dotychczasowa choroba przewlekła. Doszły nowe skutki uboczne na przykład powikłania neurologiczne, zaburzenia, rozchwianie dotychczasowych chorób. Jednym słowem COVID-19 spotęgował już istniejące choroby i taki przypadek kliniczny jest trudniejszy do leczenia" – podsumował. (PAP)
Autorka: Agnieszka Gorczyca
js/