Mieszkańcy terenów przygranicznych solidaryzują się z Ukraińcami. "Wszyscy siedzimy, jak na beczce prochu"
Wszyscy siedzimy, jak na beczce prochu i patrzymy co się wydarzy, ale wierzymy, że wszystko się dobrze zakończy – zaznacza w rozmowie z PAP wicestarosta powiatu tomaszowskiego (Lubelskie) Jarosław Korzeń. Mieszkańcy terenów przygranicznych zapewniają o swojej solidarności z Ukraińcami.
Sześciotysięczna gmina Lubycza Królewska położona jest w południowo-wschodniej części województwa lubelskiego, w odległości 9 km od granicy z Ukrainą. Przez jej teren przebiega droga krajowa nr 17, która prowadzi w stronę polsko-ukraińskiego przejścia granicznego Hrebenne – Rawa Ruska.
Niepokojąca sytuacja na Ukrainie
Spotkana w centrum Lubyczy 73-letnia pani Olga przyznaje w rozmowie z PAP, że bardzo martwi ją sytuacja na Ukrainie, szczególnie dlatego, że w okolicach Tarnopola mieszka rodzina jej brata.
„Liczę na to, że Rosjanie aż tam nie dojdą, ale może być i tak, że bliscy będą musieli uciekać do Polski. W razie potrzeby moje drzwi są dla nich otwarte” – mówi pani Olga podkreślając, że docierające do niej informacje są bardzo niepokojące. „Jednego dnia mówią w telewizji, że Putin ma zaatakować, a następnego, że wojska rosyjskie się wycofują. Obawiam się, że obecna sytuacja może być niebezpieczna dla całej Europy” – dodaje.
Zdaniem pani Patrycji ze sklepu chemicznego, zachodnia Ukraina raczej jest bezpieczna ze względu na to, że z doniesień medialnych wynika, iż ewentualne ataki mają nastąpić w okolicy Charkowa i Kijowa. „W Lubyczy ludzie raczej podchodzą do tego tematu z dystansem. Z moich obserwacji wynika, że najbardziej obawiają się starsze osoby, bo pamiętają jeszcze czasy drugiej wojny światowej. Jedna pani mówiła, że zastanawia się nad gromadzeniem zapasów żywności, bo wkrótce w sklepach może być pusto” – relacjonuje ekspedientka.
Wracająca z zakupów mieszkanka Lubyczy podkreśla, że bardzo przeżywa niepokojącą sytuację na Ukrainie. „Nie wiadomo, jak to się wszystko skończy. Staram się jak najmniej myśleć o tym, bo niestety jest się czym martwić” – zauważa 55-latka.
Według pracowników jednej z aptek, mieszkańcy terenów przygranicznych na razie bez paniki podchodzą do informacji o wojnie na Ukrainie. „Jest spokój. Żyjemy normalnie, tak samo jak Ukraińcy z którymi rozmawiamy. Może dlatego, że mieszkają dalej od swojej wschodniej granicy, gdzie wojska rosyjskie mają napaść. Poza tym, chyba wszyscy jesteśmy już tym bardzo zmęczeni – najpierw epidemia, teraz to” – dodają farmaceutki.
"Jesteśmy gotowi na przyjęcie znacznej liczby migrantów z Ukrainy"
Wicestarosta powiatu tomaszowskiego – na którego terenie leży Lubycza Królewska – Jarosław Korzeń podkreśla w rozmowie z PAP, że trwają przygotowania do ewentualnego napływu uchodźców z Ukrainy. „Nie mogę zdradzać szczegółów, ale jesteśmy gotowi na przyjęcie dość znacznej liczby migrantów z Ukrainy, jeśli zajdzie taka konieczność. Chociaż miejmy nadzieję, że nie będą one potrzebne” – zaznacza. „Wszyscy siedzimy, jak na beczce prochu i patrzymy co się wydarzy, ale wierzymy, że wszystko się dobrze zakończy” – dodaje wicestarosta.
Swoją solidarność z Ukraińcami zapewnia również burmistrz Lubyczy Królewskiej Marek Łuszczyński, który zwraca uwagę, że stosunki polsko-ukraińskie są silne w rejonie pogranicza ze względu na związki rodzinne, czy pracę w Polsce. „W rozmowach z mieszkańcami też słyszę otwartość. Jeśli rzeczywiście dojdzie do wojny na Ukrainie, to na pewno będziemy tym ludziom pomagać” – mówi burmistrz. (PAP)

Autorka: Gabriela Bogaczyk
mmi/