Klaun z Polski ratuje życie ciężko chorym dzieciom w Ukrainie
Jan Tomasz Rogala od piętnastu lat mieszka w mieście Dnipro. Przed napaścią Rosji na Ukrainę pracował w miejscowych szpitalach jako klaun - dawał przedstawienia ciężko chorym dzieciom. Teraz robi to samo, tyle że w schronisku dla uchodźców. Ale najpierw musi te dzieciaki wyrwać spod ostrzału.
Pod wrażeniem jego działalności jest brytyjska gazeta „The i”, która poświęciła Rogali spory artykuł. Polak, wraz ze swoim zespołem ukraińskich klaunów, wyrusza w obszar walk, by ewakuować stamtąd dzieci. Później wolontariusze przebierają się w kolorowe „robocze” stroje klaunów, by swoją błazenadą wywołać na buziach swoich podopiecznych uśmiechy i choć na chwilę rozproszyć przerażenie wojną. Jedna z matek dopiero co powiedziała Rogali, że bardzo pomógł jej dziewięcioletniej córce, która miała ataki paniki, odkąd trafiła do dnieprowskiego schroniska z zasypanego bombami domu w Charkowie.
Children of war Діти війни #дітивійни #childrenofwar
Posted by Dmitry Mosin on Thursday, March 10, 2022
Rogala, który 15 lat temu przeniósł się wraz z rodziną z Polski do położonego w środkowo-wschodniej części Ukrainy miasta Dnipro, założył tu organizację non-profit szkolącą szpitalnych klaunów. Jego ekipa szybko zdobyła uznanie w miejscowych szpitalach. Gdy zaczęła się wojna, mógł ewakuować się do kraju. Nie zrobił tego. „Gdy zaczęły się ataki, ustaliliśmy z żoną, że nie możemy wyjechać do Polski, musimy tu zostać. Chodzi o ratowanie życia” - powiedział reporterce „The i”.
Wraz ze swoją ekipą skupił się na przeprowadzaniu akcji ratunkowych, wykorzystując do tego celu furgonetkę swojej fundacji i wynajmując busy. Zabierają chore dzieci i ich rodziców z terenów objętych wojną, m.in. z Charkowa i Donbasu, ratują też dzieci z sierocińców, osoby niepełnosprawne i starsze. „Zaczynamy o 6 rano i wracamy do domu około 20. Boję się, gdy słyszę w tych miastach wybuchy, ale ludzie, których odbieramy, spędzili tam siedem dni z rzędu w schronach przeciwbombowych, często bez prądu. To szaleństwo” - opowiada.
Rogala mówi, że w Dnipro jest jeszcze stosunkowo bezpiecznie, jednak brakuje tu żywności, a zasoby są ograniczone. Schronisko, do którego sprowadza ofiary wojny, mieści się w starej szkole, która była już wykorzystywana jako ośrodek dla uchodźców - w 2014 r. podczas rewolucji na Majdanie. Tutaj wolontariusze „czekają i modlą się o transport dalej na Zachód, czyli do Polski”.
Posted by Jan Tomasz Rogala on Saturday, March 5, 2022
Ratowanie dzieci dodaje mu energii, jednak z każdym wieczorem czuje się coraz bardziej wyczerpany. „Wracam do domu ok. godziny policyjnej. Musimy wyłączyć wszystkie światła z powodu możliwych bombardowań. Siedzę więc w ciemnym domu i patrzę na swój komputer. Tam sto tysięcy wiadomości, na które trzeba odpowiedzieć, a ja pragnę tylko pójść spać”.
W rozmowie z "The i" Jan Tomasz Rogala wyznał, że każdego dnia spotyka „ludzi we łzach” i to boli go najbardziej. Ale na facebookowej stronie pokazuje roześmiane buzie swoich uratowanych podopiecznych. Pod jego postami są komentarze ludzi z całego świata. „Niech ci Bóg błogosławi, człowieku”, „To jest niesamowite”, „Jesteście bohaterami! Kocham Was”, „Jesteście pięknymi cudami”. „Z całego serca dziękujemy Wam za wszystko co robicie!”. On sam nie widzi w swoich działaniach niczego niezwykłego. „Czuję się trochę nieswojo, gdy czytam niektóre Wasze komentarze o bohaterstwie i tym podobne. Robię to, co myślę, że każdy z was by zrobił, gdyby był na moim miejscu. Zatem albo nazywamy każdego ukraińskiego żołnierza, ochotnika, pielęgniarkę lub matkę bohaterem, albo po prostu akceptujemy to, co robią ludzie: walczą o swoich bliskich, chronią słabych i bronią ich, więc robiąc to jesteśmy zwykłymi ludźmi i to brzmi dla mnie wystarczająco dobrze. Ściskam mocno każdego z Was, kocham Was!” - napisał 6 marca. (PAP Life)
js/