O PAP.pl

PAP.pl to portal PAP - największej agencji informacyjnej w Polsce, która zbiera, opracowuje i przekazuje obiektywne i wszechstronne informacje z kraju i zagranicy. W portalu użytkownik może przeczytać wybór najważniejszych depesz, wzbogaconych o zdjęcia i wideo.

Mieszkaniec Mariupola: zobaczyłem Hiroszimę i Nagasaki

Podczas ewakuacji z Mariupola zobaczyłem Hiroszimę i Nagasaki – powiedział portalowi nv.ua Ihor Hadżawa, który wraz z żoną i dwójką dzieci przez dwa miesiące ukrywał się w podziemiach kombinatu Azowstal w oblężonym mieście.

Azowstal. Fot. ALESSANDRO GUERRA PAP/EPA
Azowstal. Fot. ALESSANDRO GUERRA PAP/EPA

Więcej

Zakłady Azowstal w Mariupolu, Fot. Twitter/Polk_Azov
Zakłady Azowstal w Mariupolu, Fot. Twitter/Polk_Azov

38 nalotów bombowych na Azowstal w ciągu doby. W zakładach jest ponad tysiąc ukraińskich żołnierzy

Hadżawa był starszym inżynierem w zakładach metalurgicznych Azowstal. 1 maja wraz z bliskimi zdołał opuścić miasto w ramach ewakuacji.

Przez pierwsze dni rosyjskiej inwazji rodzina Hadżawy pozostawała w swoim mieszkaniu w Mariupolu.

„Praktycznie od drugiego dnia (wojny, którą Rosja rozpoczęła 24 lutego - PAP) odgłosy wystrzałów i wybuchów były coraz bliżej i bliżej. Mieszkaliśmy na dziewiątym piętrze. Dźwięki, wibracje tam odczuwa się bardziej niż na niższych piętrach. Żona spała z dziećmi w przedpokoju” – relacjonował w wywiadzie dla portalu nv.ua Hadżawa.

27 lutego ukraińskie siły zaczęły wycofywać się na pozycje w głębi miasta.

„Żona poprosiła, byśmy się gdzieś ukryli. Poprosiłem naczelnika z zakładu, by pomógł nam dostać się do bunkru w Azowstalu” – opowiadał mężczyzna. W sumie, jak mówił, w Azowstalu było kilkadziesiąt schronów.

Pierwszego dnia w ich bunkrze było ok. 20 osób, później – mniej więcej 100.

„Miasto płonie”

Hadżawa relacjonował, że część kombinatu, pod którą mieścił się ich bunkier, znajduje się na wzniesieniu. Widać z niego było, że „miasto płonie”.

W bunkrze działał generator prądu, ludzie mieli początkowo swoje zapasy jedzenia, potem żywność przywozili wojskowi, straż graniczna, bo już w kwietniu zaczęły się problemy. „Nasze dzieci nie były głodne” – mówił Hadżawa.

Jak doprecyzował, wśród ludzi w bunkrze było 18 dzieci i 15 osób starszych. Powołując się na relacje innych, mówił, że część z nich próbowała wyjechać „zielonymi korytarzami”, ale nie wszystkim się udało. Niektórych nie puszczali Rosjanie, inni trafili pod rosyjski ostrzał. W bunkrze, zbudowanym na wypadek katastrofy technogennej i położonym trzy metry pod ziemią, zostało 76 osób.

Hadżawa: od połowy marca stale trwały bombardowania

Dzieci praktycznie nie wychodziły z podziemi, ponieważ mniej więcej od połowy marca stale trwały bombardowania, a „samolotów nikt nawet nie liczył”. Hadżawa przyznał, że były chwile, kiedy „żegnał się z życiem” – gdy przyleciały jednocześnie dwie rakiety, które zniszczyły oba wyjścia z ich części kombinatu.

„Zawaliły się obie klatki schodowe. U nas było przejście do sąsiedniego budynku, ale też je zawaliło. Cały budynek się obsypał, w budynku było pięć pięter. Jakoś się wydostawaliśmy spod ziemi, przez gruzy. Pomagali nam żołnierze” – mówił Hadżawa.

Ludzie w schronie chorowali, głównie były to infekcje, przeziębienia - gdy ktoś zaczynał kaszleć, inni się zarażali. Dwie osoby miały cukrzycę, jedna anemię. Jedną starszą panią raniły w głowę odłamki rakiety.

Ewakuacja

Cisza była tylko, gdy mieli nas wywieźć 1 maja i dzień wcześniej. Korytarz miał obowiązywać od 7 rano do 20 wieczorem, ale dopiero o 19.30 Rosjanie pozwolili ludziom wyjść. Na terenie kombinatu już nie było dróg” – mówił Hadżawa.

Zapytany o to, co widział, gdy opuszczał miasto, odpowiedział: „Hiroszimę i Nagasaki. I +wyzwolicieli+”.

Hadżawa jechał w kolumnie z ONZ i Czerwonym Krzyżem. Zanim trafili do Zaporoża (ok. 200 km na północny zachód od Mariupola), uciekinierzy przeżyli jeszcze rozminowywanie dróg. „Rosjanie rozminowywali drogi, my czekaliśmy w autobusie ok. 1,5 godziny. Jeździł specjalny samochód i wysadzał miny, które w nocy rozmieścili, żeby nikt nie uciekł z kombinatu” – mówił.

W Bezimennym odbyła się „filtracja”. „Pisemne ankiety, pytania” – opowiadał inżynier.

„W bunkrze żałowaliśmy, że tam trafiliśmy, bo przecież nie mogliśmy wyjść. (…) Wydostać się z zakładów przez duży teren z dziećmi przy ciągłym bombardowaniu – to odpowiedzialność za ich życie, nie zdecydowaliśmy się. Ale gdy zobaczyliśmy, że miasto jest zniszczone, spalone, zrozumieliśmy, że przez te dwa miesiące byliśmy przynajmniej jakoś chronieni” – podsumował Hadżawa.(PAP)

mj/

Zobacz także

  • Zniszczone budynki w Mariupolu. Fot. PAP/EPA/SERGEI ILNITSKY
    Zniszczone budynki w Mariupolu. Fot. PAP/EPA/SERGEI ILNITSKY

    Rosja celowo głodziła Mariupol. Prawnicy dostarczyli MTK dowody

  • Zbombardowany teatr w Mariupolu, Fot. PAP/EPA/SERGEI ILNITSKY
    Zbombardowany teatr w Mariupolu, Fot. PAP/EPA/SERGEI ILNITSKY

    Prezydent Zełenski w rocznicę zbrodni w teatrze w Mariupolu: Rosjanie odpowiedzą za swoje czyny

  • Na zdjęciu Ilona Skutelnyk z synem na akcji
    Na zdjęciu Ilona Skutelnyk z synem na akcji
    Specjalnie dla PAP

    Żona obrońcy Mariupola uciekła spod okupacji, by ratować męża z niewoli [NASZE WIDEO]

  • Dym nad Azowstalem, Mariupol. Fot. PAP/EPA/ALESSANDRO GUERRA
    Dym nad Azowstalem, Mariupol. Fot. PAP/EPA/ALESSANDRO GUERRA

    Film "20 dni w Mariupolu" laureatem nagrody Amerykańskiej Gildii Reżyserów

Serwisy ogólnodostępne PAP