O PAP.pl

PAP.pl to portal PAP - największej agencji informacyjnej w Polsce, która zbiera, opracowuje i przekazuje obiektywne i wszechstronne informacje z kraju i zagranicy. W portalu użytkownik może przeczytać wybór najważniejszych depesz, wzbogaconych o zdjęcia i wideo.

Wyrok ws. uderzenia ostrzem siekiery w głowę. "Nie każde uderzenie siekierą wskazuje na zamiar zabójstwa"

Na karę pięciu lat więzienia skazał w czwartek poznański Sąd Apelacyjny Kazimierza O., który po kłótni uderzył brata ostrzem siekiery w głowę. Mężczyzna był oskarżony o usiłowanie zabójstwa; sąd apelacyjny zmienił kwalifikację i uznał, że nie każde uderzenie siekierą automatycznie wskazuje na zamiar zabójstwa.

Siekiera, Fot. PAP/EPA/ATEF SAFADI
Siekiera, Fot. PAP/EPA/ATEF SAFADI

Wyrok wydany w czwartek przez Sąd Apelacyjny w Poznaniu jest już prawomocny.

Według ustaleń prokuratury Kazimierz O. po kłótni uderzył brata ostrzem siekiery w głowę. W kwietniu br. Sąd Okręgowy w Poznaniu nieprawomocnie skazał mężczyznę za usiłowanie zabójstwa na karę łączną ośmiu lat i sześciu miesięcy więzienia. Obrona wnosiła w apelacji o uniewinnienie lub uchylenie wyroku.

Do zdarzenia doszło 1 sierpnia ub. roku w gminie Trzemeszno w Wielkopolsce. Na terenie gospodarstwa mieszkało trzech braci – Kazimierz i Andrzej, obaj kawalerowie – w jednym domu, zaś Zenon O. z żoną w drugim domu. Według ustaleń śledczych, między 68-letnim Kazimierzem a 59-letnim Zenonem doszło do sprzeczki. Kazimierz O. miał uderzyć swojego brata ostrzem siekiery w głowę. Poszkodowanego po reanimacji, w ciężkim stanie, zabrał do szpitala śmigłowiec LPR.

Prokuratura oskarżyła Kazimierza O. o usiłowanie zabójstwa brata a także o kierowanie gróźb wobec bratanicy Beaty A. Proces mężczyzny ruszył w kwietniu tego roku. Kazimierz O. w sądzie nie przyznał się do zarzucanych mu czynów i odmówił składania wyjaśnień. W poprzednich wyjaśnieniach, odczytanych przez sąd, Kazimierz O. podkreślił, że od lat nie żyje w dobrych relacjach z bratem Zenonem i jego żoną.

Opisując przebieg zdarzenia, Kazimierz O. podkreślił, że poszedł do warsztatu, w którym był Zenon O. Oskarżony miał krzyknąć coś do brata, doszło do sprzeczki słownej.

"On wyszedł do mnie z siekierą i tą siekierą machnął tak, że mnie zranił w lewe przedramię (…) ja się z tych nerwów cofnąłem do swojej drewutni, Zenek za mną nie szedł, on się cofnął do garażu, był mocno pijany. Ja z drewutni zabrałem swoją siekierę, pomiędzy warsztatem a drewutnią jest jakieś 10 metrów. Poszedłem do warsztatu, ale nie wchodziłem do środka, byłem zdenerwowany (…) Ja go uderzyłem z tego co pamiętam tylko raz i trafiłem go w głowę" – podkreślił.

Dodał, że pobiegł wtedy do drugiego z braci, Andrzeja, by ten wezwał pomoc. Oskarżony wskazał także, że idąc po siekierę "chyba chciałem pokazać bratu, że się nie wystraszyłem, że też mam siekierę i się go nie boję (…) nie celowałem w głowę, bo wiem, że uderzenie w głowę może człowieka zabić, moim zdaniem to był przypadkowy cios". Mężczyzna zaznaczył też, że to Zenon O. pierwszy go zaatakował siekierą i – jak stwierdził – "ja też mogłem paść ofiarą".

Trzeci z braci, 55-letni Andrzej O., w trakcie składania zeznań przed sądem podkreślał, że nie wie, co było powodem kłótni braci, ale – jak wskazał – „konflikt pomiędzy nimi trwa kilka lat". "Moi bracia Kazimierz i Zenek żyli jak pies z kotem. Ja to w sumie do końca nie wiem, jaki jest powód tych konfliktów" – dodał Andrzej O.

Zaledwie po jednej rozprawie sąd okręgowy wydał wyrok. Uznał oskarżonego winnym obu zarzucanych mu czynów i wymierzył mu karę łączną ośmiu lat i sześciu miesięcy pozbawienia wolności. Sąd orzekł także zakaz wszelkiego kontaktowania się oskarżonego z pokrzywdzonym oraz bratanicą przez okres trzech lat, oraz trzyletni zakaz zbliżania się do nich na odległość mniejszą niż 10 metrów. Sąd zobowiązał także oskarżonego do zapłacenia nawiązki na rzecz poszkodowanego w wysokości 5 tys. zł.

Od nieprawomocnego wyroku odwołał się obrońca oskarżonego, który wskazał w apelacji, że w sprawie było wiele niejasności, które w jego opinii sąd pierwszej instancji rozpoznał na niekorzyść oskarżonego. Dodał, że w sprawie należałoby także rozważyć, czy działanie oskarżonego mieściło się w granicach obrony koniecznej. Obrona wniosła o uniewinnienie, ewentualnie o uchylenie wyroku sądu okręgowego. Prokuratura wniosła z kolei o nieuwzględnienie apelacji i utrzymanie wyroku Sądu Okręgowego w mocy.

Sąd Apelacyjny w Poznaniu wydając w czwartek prawomocny wyrok w tej sprawie zmienił kwalifikację prawną czynu i uznał Kazimierza O. winnym tego, że „przewidując spowodowanie u swojego brata Zenona O. ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, godząc się na jego wystąpienie, zamachnął się na niego siekierą zadając mu uderzenie ostrzem siekiery w głowę, powodując złamanie kości sklepienia czaszki (…) które to obrażenia stanowiły ciężki uszczerbek na zdrowiu pod postacią choroby realnie zagrażającej życiu pokrzywdzonego i kwalifikując to przestępstwo z art. 156 par. 1 punkt 2 kk i na podstawie tego przepisu wymierza oskarżonemu za to przestępstwo karę pięciu lat pozbawienia wolności”.

Sąd jednocześnie odstąpił od wymierzenia kary za kierowanie gróźb wobec bratanicy Beaty A. stwierdzając, że „iż pokrzywdzona na wypowiedziane wobec niej zniewagi odpowiedziała słowami wzajemnymi, wyzywając oskarżonego również słowami obelżywymi”, i nie zostało dowiedzione, że realnie bała się spełnienia kierowanych do niej gróźb.

Sędzia Marek Kordowiecki podkreślił w uzasadnieniu wyroku, że najistotniejszą kwestią w tej sprawie „było ustalenie, czy mieliśmy do czynienia z usiłowaniem zabójstwa, czy też przestępstwem tylko i wyłącznie spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu”.

„Sąd pierwszej instancji przyjął, że prokurator miał rację zarzucając oskarżonemu usiłowanie zabójstwa, natomiast w ocenie sądu apelacyjnego to rozumowanie sądu pierwszej instancji jest błędne i rację ma obrońca oskarżonego wywodząc w apelacji, że absolutnie nie ma tu podstaw do przyjęcia takiego zamiaru oskarżonego” – powiedział.

„Należy zauważyć, że nie każde uderzenie siekierą, mimo, że jest to bardzo niebezpieczne narzędzie, ma świadczyć o tym, że ten kto uderza chce kogoś zabić. Gdyby przyjąć takie założenie, to również przecież Zenon O. który wcześniej także użył siekiery i także zamachnął się w kierunku oskarżonego, też można by się zastanawiać czy takiej kwalifikacji mu nie przypisać” – podkreślił.

Sędzia wskazał też, że zaraz po zdarzeniu oskarżony pobiegł do trzeciego z braci i powiadomił go o zdarzeniu, oraz o tym, że Zenon O. potrzebuje pomocy.

„I ta pomoc, dzięki tej właśnie reakcji oskarżonego - nikogo innego, bo nie było bezpośrednich świadków zdarzenia - spowodowała, że brat dzisiaj żyje (…) już te okoliczności wskazują, że oskarżony nie chciał zabić swojego brata i nawet nie godził się z jego śmiercią z uwagi na to jego natychmiastowe zachowanie po tym zdarzeniu” – powiedział.

Sędzia odnosząc się do zarzutu związanego z groźbami kierowanymi przez oskarżonego w kierunku bratanicy wskazał, że mimo, iż nie było żadnych świadków tych zdarzeń, to jak wynika z ustaleń sądu pierwszej instancji do takich sytuacji dochodziło przez okres ok. 10 lat.

„Skoro przez 10 lat praktycznie przy każdej wizycie Beaty A. w domu u swoich rodziców, groził że zabije ją, rodziców – to przez 10 lat skoro Beata A. nic z tym nie robiła, nie okazywała żadnego niepokoju, bo i tak przyjeżdżała, wdawała się mówiąc bardzo kolokwialnie w pyskówki z oskarżonym, co wynika z zeznań jej sióstr, to nie ulega wątpliwości, że Beata A. nie obawiała się w żaden realny sposób spełnienia tych gróźb, a więc nie ma tutaj znamienia tego przestępstwa” – podkreślił sędzia. (PAP)

autor: Anna Jowsa

kw/

Tematy

Zobacz także

  • Grzegorz Braun Fot. PAP/Paweł Supernak
    Grzegorz Braun Fot. PAP/Paweł Supernak

    Grzegorz Braun przed sądem. Ruszył proces w sprawie m.in. zgaszenia świec chanukowych w Sejmie

  • fot. Komenda Powiatowa Policji w Kłobucku
    fot. Komenda Powiatowa Policji w Kłobucku

    Zabójstwo księdza z Kłobucka. Wiadomo, kiedy rozpocznie się proces

  • Zdjęcie ilustracyjne Fot. PAP/Darek Delmanowicz
    Zdjęcie ilustracyjne Fot. PAP/Darek Delmanowicz

    Proces w sprawie zabójstwa noworodka. Matka oskarża córkę, a córka matkę

  • Burmistrz Wrześni Tomasz Kałużny. Fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk
    Burmistrz Wrześni Tomasz Kałużny. Fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk

    Burmistrz Wrześni wrócił do pracy. Od marca trwa proces samorządowca

Serwisy ogólnodostępne PAP