Policjanci w Belgii wyszli na ulice. Protestują przeciwko skierowanej wobec nich przemocy
10 tys. policjantów wyszło we wtorek na ulice w Brukseli w proteście przeciwko przemocy wobec policji po zabójstwie jednego z funkcjonariuszy w tym miesiącu. Domagają się surowszego podejścia wobec ataków na policjantów.
Na początku tego miesiąca młody policjant w Schaerbeek zginął, kiedy został zaatakowany nożem. „Podnosimy ten temat od ponad 20 lat. Najwyższy czas, aby rząd w końcu zaczął pracować nad zerową tolerancją” – mówi Vincent Houssin, wiceprzewodniczący związku zawodowego policji VSOA.
Belgijski rząd dostrzega problem. „Musimy dać sygnał politykom, że przemoc jest niedopuszczalna. Musimy też chronić tych, którzy dbają o nasze bezpieczeństwo” – wskazała minister spraw wewnętrznych Annelies Verlinden (CD&V).
"Dla związków zawodowych policji przebrała się miarka. Potępiają przemoc wobec policji i domagają się większego szacunku nie tylko od społeczeństwa, ale także od rządu federalnego i wymiaru sprawiedliwości. Ponadto niezadowolenie budzi program karier: korzystny system emerytalny zostanie wycofany do 2030 r., a obiecana podwyżka płac zostanie częściowo cofnięta" - podaje VRT.
Związek policjantów: politycy chowają głowę w piasek
"W Brukseli od przeszło 20 lat istnieją strefy, do których lepiej nie chodzić, jednak politycy wmawiali nam, że one nie istnieją" - twierdzi Vincent Houssin komentując niedzielne zamieszki po meczu Maroko-Belgia. Dodał, że "politycy chowają głowy w piasek uprawiając strusią politykę", a gangi wykorzystują każdą okazję, aby wszcząć zamieszki.
"Najwyższy czas wprowadzić zasadę zerowej tolerancji, aby miasto znów nadawało się do życia" – ocenił policjant.
Zamieszki na ulicach Brukseli
Centrum Brukseli ogarnął w niedzielę chaos po tym, gdy Maroko pokonało Belgię 2:0 w meczu na mistrzostwach świata w piłce nożnej w Katarze. Młodzi Belgowie, w większości marokańskiego pochodzenia, niszczyli samochody oraz podpalali elektryczne hulajnogi. Policja użyła przeciwko nim armatek wodnych.
Zamieszki potępili m.in. premier Aleksander De Croo oraz burmistrz Brukseli Philippe Close. "Wydarzenia w Brukseli są niedopuszczalne i nie miały nic wspólnego z piłką nożną" – powiedziała dziennikowi "Het Laatste Nieuws" minister spraw wewnętrznych Annelies Verlinden i zapowiedziała surowe ukaranie ich uczestników. (PAP)
Autorzy: Andrzej Pawluszek; z Brukseli Łukasz Osiński
mmi/