Zbrodnia sprzed lat. Opisał ją w swoim pamiętniku. Była to zemsta za krzywdy doznane w dzieciństwie

2023-01-31 10:12 aktualizacja: 2023-01-31, 15:58
Sala rozpraw, Fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk
Sala rozpraw, Fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk
Według prokuratury Grzegorz L. miał dokonać zabójstwa adopcyjnego ojca w Lusówku, a kulisy zbrodni opisał w swoim pamiętniku. We wtorek Sąd Okręgowy w Poznaniu uznał mężczyznę za winnego nieumyślnego spowodowania śmierci.

Sąd Okręgowy w Poznaniu wymierzył oskarżonemu karę dwóch lat i sześciu miesięcy pozbawienia wolności. Wyrok wydany we wtorek nie jest prawomocny.

Do zdarzenia doszło w maju 2015 roku. Wtedy w wodach jeziora Lusowskiego w Wielkopolsce odnaleziono zwłoki mężczyzny. Początkowo zakładano, że śmierć nastąpiła w wyniku utonięcia; dopiero po latach udało się szczegółowo wyjaśnić okoliczności tego zdarzenia.

Sprawą śmierci mężczyzny w podpoznańskim Lusówku zajmowali się śledczy z Prokuratury Rejonowej Poznań Grunwald i funkcjonariusze tzw. Archiwum X Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. Wykonując czynności procesowe w innym postępowaniu, dotarli do notesów należących do Grzegorza L. W jednym z nich, w rozdziale zatytułowanym "Zemsta po latach", odkryli opis zabójstwa, jakiego miał dokonać Grzegorz L. Mężczyzna w pamiętnikach, stosując retrospekcję, miał opisywać swoje życie od narodzin do śmierci swojej matki, w tym krzywdy, jakich doznał od swojego ojca w dzieciństwie.

Prokuratura w akcie oskarżenia – skierowanym do sądu w 2021 roku - zarzuciła Grzegorzowi L., że 26 maja 2015 roku w podpoznańskim Lusówku zabił swojego adopcyjnego ojca, zrzucając go z pomostu do wody, a czynu tego dokonał "w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie". Chodziło o zemstę m.in. za złe traktowanie go w dzieciństwie. Grzegorz L. nie przyznał się do zabójstwa ojca; zaprzeczył, by miał z jego śmiercią cokolwiek wspólnego, a także podkreślił, że jego zapiski "to fikcja literacka".

Prokuratura żądała dla oskarżonego kary 25 lat więzienia. Prokurator Przemysław Frąckowiak szczegółowo odniósł się w mowie końcowej do zebranego w sprawie materiału dowodowego, w tym zeznań świadków oraz wyników badania wariografem.

Prokurator podkreślił również, że w jego ocenie pamiętnik oskarżonego „nie jest to żaden utwór literacki, który oskarżony - jak sam mówi - miał wydać. Jest to bowiem swego rodzaju spowiedź za popełnione grzechy i chęć odkupienia win”. Dodał, że świadczy o tym wprost fragment, w którym oskarżony zwracając się do konkretnej osoby napisał, że „jeżeli to czyta, to on – czyli oskarżony – prawdopodobnie już nie żyje. Ten pamiętnik nie miał ujrzeć światła dziennego za życia oskarżonego - ale stało się inaczej” – powiedział.

Obrońca oskarżonego adw. Jędrzej Kubera wniósł o uniewinnienie. Z kolei sam oskarżony na ostatniej rozprawie przed sądem podkreślał, że „tego postępowania karnego, w ogóle nie powinno być”. Oskarżony przekonywał, że śmierć ojczyma nastąpiła wskutek zawału, przed jego wpadnięciem do wody, i nie miał on z tym zdarzeniem nic wspólnego. Dodał także, że w jego opinii „jedynymi katalizatorami dla śledczych, dla wznowienia postępowania w sprawie tej smutnej, aczkolwiek jednoznacznej śmierci mojego ojczyma były zeznania osób, które miały świadomość, że miałem zamiar napisania książki, której tworzyłem zapiski - określone przez prokuratora pamiętnikiem - które w dużej mierze zawierały fikcję przeplatającą się z faktami”.

„Jeśli ja siedzę na ławie oskarżonych za fantazję, to gdzie powinien siedzieć dziś prokurator, który powinien oskarżać sprawców zabronionych czynów, a nie oskarżać ludzi o niestworzone czyny, które nie miały nigdy miejsca” – podkreślił.

Oskarżony zwrócił się do sądu „o sprawiedliwość, która jest poparta faktami, a nie chorą ambicją prokuratora”.

„Jeśli w ocenie sądu bez wątpliwości miała miejsce zbrodnia, którą miałem popełnić - bez wątpienia - to zasługuję na najsurowszy wymiar kary. A jeśli w ocenie sądu jest inaczej – wnoszę o uniewinnienie” – powiedział.

Sąd Okręgowy w Poznaniu wydając we wtorek wyrok w tej sprawie uznał Grzegorza L. za winnego tego, że „nieumyślnie spowodował śmierć Wojciecha L. w ten sposób, że zepchnął go z pomostu do jeziora, w wyniku czego doszło do niewydolności niedokrwienia serca pokrzywdzonego i jego śmierci poprzez utonięcie, tj. przestępstwa z art. 155 kk - i za przestępstwo to wymierza mu karę 2 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności”.

Sędzia Karolina Siwierska podkreśliła w uzasadnieniu wyroku, że „z zebranego w sprawie materiału dowodowego wynika niezbicie, że oskarżony w dniu zdarzenia był na miejscu zdarzenia, i że zepchnął swojego adopcyjnego ojca z pomostu nad jeziorem do wody”.

Jak zaznaczyła, wskazują na to m.in. zeznania świadków, którym oskarżony bezpośrednio opowiadał o tym, co zrobił, ale także wyniki badania poligraficznego (wariografem), oraz – jak podkreśliła – „notatnik oskarżonego, w którym opisał to, co się wydarzyło”.

Sędzia wskazała, że z notatnika oskarżonego wynika, że Grzegorz L. będąc ze swoją matką w przychodni zdrowia spotkał przypadkowo swojego adopcyjnego ojca i podsłuchał jego rozmowę, z której wynikało, że wybiera się na ryby. Z rozmowy tej wynikało również gdzie i kiedy będzie na rybach.

„Oskarżony wykorzystał to i zjawił się na miejscu zdarzenia. Jak napisał, postanowił 'zasadzić się' na swojego ojca – takiego dokładnie sformułowania użył. Następnie na miejscu zdarzenia, gdy upewnił się, że nikogo nie ma w pobliżu, zepchnął ojca z pomostu do wody. Z zapisków oskarżonego nie wynika, że chciał w ten sposób pokrzywdzonego zabić – i sąd takiego zamiaru w zachowaniu oskarżonego się nie doszukał, nie dopatrzył” – powiedziała sędzia.

Wskazała przy tym, że w miejscu, w którym pokrzywdzony wpadł do wody nie było głęboko. Woda miała ok. 1 m głębokości.

„Należy przyjąć, że gdyby nie fatalny stan zdrowia pokrzywdzonego, który cierpiał na skrajnie zaawansowaną miażdżycę i chorobę niedokrwienną serca, nie doszłoby do zaostrzenia tej choroby w wyniku upadku do wody i pokrzywdzony nie utonąłby – szczególnie, że z materiału dowodowego wynika, że potrafił dobrze pływać, był dobrym pływakiem” – mówiła sędzia.

„Należy przy tym podkreślić, że oskarżony od wielu lat nie miał kontaktu ze swoim adopcyjnym ojcem i nie wiedział w jakim stanie zdrowia ten ojciec się znajduje. Zasady doświadczenia życiowego, zdaniem sądu, jednoznacznie wskazują, że wpadnięcie z pomostu, gdzie woda ma 1 m głębokości, nie skutkuje śmiercią, a co najwyżej przemoknięciem. Trudno zatem uznać, że oskarżony chciał w ten sposób zabić swojego ojca, albo że przynajmniej przewidywał taką możliwość i się na to godził. Dlatego sąd uznał, że oskarżony swoim zachowaniem spowodował nieumyślne spowodowanie śmierci swojego ojca Wojciecha L.” – podkreśliła.

Sędzia dodała, że czyn z art. 155 kk zagrożony jest karą do pięciu lat pozbawienia wolności, zatem wymierzona oskarżonemu kara dwóch lat i sześciu miesięcy więzienia jest w ocenie sądu „karą adekwatną do stopnia zawinienia, społecznej szkodliwości czynu i uwzględnia wszystkie okoliczności łagodzące i obciążające oskarżonego”.

Obrońca oskarżonego zapowiedział złożenie apelacji od tego wyroku. Podkreślił, że oskarżony nie tylko zaprzeczał, że w ogóle był w miejscu zdarzenia, ale i „w pamiętniku, na który sąd się powołuje nie wskazał o kilkunastu realnie popełnionych przestępstwach, za które został skazany, a wskazał tylko o tym, wedle mojego klienta, wyimaginowanym czynie”.

Prokurator powiedział mediom po ogłoszeniu orzeczenia, że cieszy go, że „faktycznie udało się rozwiązać tę jedną z ciekawszych zagadek”.

„Co do zmiany kwalifikacji prawnej, na pewno będziemy wnosić o uzasadnienie tego wyroku na piśmie i wtedy rozważymy, czy będziemy składać apelację” – zaznaczył. (PAP)

autor: Anna Jowsa

kw/

TEMATY: