Wojciechowski: uruchomienie rezerwy kryzysowej dla Polski to kwestia dni
Uruchomienie rezerwy kryzysowej to kwestia przyszłego tygodnia - raczej dni niż tygodni. Zrobię wszystko, by decyzja KE o jej uruchomieniu nie spotkała się ze sprzeciwem państw członkowskich - oświadczył w piątek w Studiu PAP unijny komisarz ds. rolnictwa Janusz Wojciechowski. Przesunięcie tej decyzji nie wstrzymuje pomocy dla rolników - dodał.
Do KE trafił w środę list ministrów rolnictwa 12 krajów (Francji, Austrii, Belgii, Chorwacji, Danii, Estonii, Niemiec, Grecji, Irlandii, Luksemburga, Holandii i Słowenii) krytykujący Brukselę za decyzje dotyczące uregulowania sytuacji z nadmiarem zboża w pięciu krajach.
Ministrowie chcą dalszej dyskusji. Żądają wyjaśnienia kryteriów, jakie zastosowano przy wyliczeniu kwoty 100 mln euro oraz chcą wiedzieć, według jakich zasad dokonano podziału tej sumy między pięć państw. Janusz Wojciechowski w tym kontekście był pytany o decyzję w sprawie uruchomienia dla Polski 40 mln euro z unijnej rezerwy kryzysowej. Według wcześniejszych doniesień medialnych w piątek nie zapadnie decyzja w tej sprawie. Gość Studia PAP potwierdził tę informację, zapewniając jednocześnie, że wypłata środków nie jest zagrożona.
"Uruchomienie rezerwy kryzysowej to kwestia przyszłego tygodnia - raczej dni niż tygodni. Zrobię wszystko, by decyzja KE o jej uruchomieniu nie spotkała się ze sprzeciwem państw członkowskich” - powiedział Wojciechowski.
"To nie jest zatrzymanie tej decyzji, tylko przesunięcie terminu głosowania m.in ze względu na list tych dwunastu państw. Chcemy mieć pewność, że decyzja w tej sprawie będzie pozytywna, więc lepiej to przedyskutować zanim zapadnie - podkreślił. "Musimy rozmawiać do problemów w rolnictwie jest wiele i inne państwa też oczekują pomocy" - dodał.
Wskazał, że państwa, które wystosowały list zgłaszają przede wszystkim uwagi dotyczące ograniczenia importu z Ukrainy, co jest ich zdaniem sprzeczne z zasadą wolnego rynku, będącego podstawą funkcjonowania unijnej gospodarki. "W tej specyficznej sytuacji zabiegam o to, by sytuacja tych pięciu krajów, (które wprowadziły ograniczenia importowe na towary z Ukrainy - PAP) potraktować, jako wymagającą nadzwyczajnej interwencji" - wskazał komisarz.
Zapewnił, że przesunięcie decyzji o uruchomieniu rezerwy kryzysowej dla Polski w czasie nie wstrzymuje pomocy dla rolników, ponieważ Polska dysponuje odpowiednimi środkami.
"Polska ma już podjęte decyzje o pomocy publicznej dla rolników na kwotę 1,5 miliarda euro. Tylko rezerwa kryzysowa nie jest jeszcze formalnie zaakceptowana. Zaakceptowała ją KE, ale jest jeszcze głosowanie państw członkowskich. Pomoc publiczna na te podstawowe rzeczy, dopłaty głownie do zbóż to jest realizowana z poprzedniej rezerwy kryzysowej, która została zaakceptowana" - tłumaczył.
Polityk zapowiedział również, że Polska zabiega o kolejne transze pomocy. "Skala pomocy, jaką otrzymują polscy rolnicy jest ogromna, (...) bezprecedensowa w historii UE. Polska zabiega o zgody na kolejną pomoc. Kolejne transze pomocy publicznej są akceptowane przez KE" - przekazał.
KE osiągnęła 28 kwietnia porozumienie z Polską, Bułgarią, Węgrami, Rumunią i Słowacją w sprawie ukraińskich produktów rolno-spożywczych, a 2 maja poinformowała o przyjęciu tymczasowych środków zapobiegawczych dotyczących przywozu z Ukrainy pszenicy, kukurydzy, rzepaku i słonecznika.
Jednocześnie - jak podała KE - Bułgaria, Węgry, Polska i Słowacja zobowiązały się do zniesienia jednostronnych środków dotyczących tych i wszelkich innych produktów pochodzących z Ukrainy. Tego samego dnia uchylone zostało rozporządzenie Ministra Rozwoju i Technologii z dnia 21 kwietnia 2023 r. w sprawie zakazu przywozu z Ukrainy produktów rolnych.
Od 2 maja do 5 czerwca br. (z możliwością przedłużenia) obowiązuje unijne rozporządzenie zakazujące swobodnego obrotu nasionami pszenicy, kukurydzy, rzepaku i słonecznika pochodzącymi z Ukrainy w Bułgarii, Polsce i Rumunii oraz na Węgrzech i Słowacji. Nadal te zboża z Ukrainy można przewozić w tranzycie przez terytoria tych pięciu państw.
Rosja zwiększa eksport zboża do UE, ale udział jest niewielki
Minister rolnictwa Robert Telus powiedział w czwartek w TV Trwam, że "w gronie polityków z różnych krajów coraz głośniej mówi się, że bardzo dużo zboża rosyjskiego płynie od południa Europy np. Portugalii, Hiszpanii, Włoch, przez co zaburza się cena zboża w Europie". Janusz Wojciechowski pytany o tę wypowiedź w piątek w Studiu PAP zaznaczył, że "Rosja korzysta z tego, że żywność jest wyjęta spod sankcji".
"Rosja zwiększyła swój eksport zbóż w przedwojennym roku 2021. To było około 15 mln ton. (...) Rosja zwiększa swój eksport także do krajów UE, ale jest on niewielki. To około miliona ton. Polska ma tu minimalny import" - przekazał Wojciechowski. Jak podkreślił, głównymi importerami rosyjskiego zboża w UE są kraje bałtyckie.
Ocenił, że import rosyjskiego zboża na tym poziomie nie jest zagrożeniem dla krajów unijnych. Według polityka "głównym problemem jest to, co Rosja robi na rynkach światowych - czyli wypycha Ukrainę z jej rynków. To jest wyzwanie dla całego cywilizowanego świata" - powiedział.
Zapytany, czy zakaz importu rosyjskiego zboża do UE byłby rozwiązaniem, wskazał, że takie działanie niewiele by zmieniło. "Można sobie taki zakaz wyobrazić i optowałbym za nim, ale ilości są niewielkie" - podkreślił.
"Unikamy sankcji, bo będziemy oskarżani przez biedne kraje, że blokujemy dostawy żywności" - podsumował Wojciechowski.
Autorka: Anna Nartowska (PAP)
mmi/