Sukces lekarzy z Olsztyna. Cristina z Angoli dostała nowe życie

2023-06-27 06:37 aktualizacja: 2023-06-29, 16:06
Operacja zakończyła się sukcesem. Fot. WOJEWÓDZKI SPECJALISTYCZNY SZPITAL DZIECIĘCY w Olsztynie
Operacja zakończyła się sukcesem. Fot. WOJEWÓDZKI SPECJALISTYCZNY SZPITAL DZIECIĘCY w Olsztynie
Cristina jest bardzo dzielną i inteligentną dziewczyną. Operacja, w trakcie której chirurdzy w Olsztynie usunęli olbrzymi guz z żuchwy i zrekonstruowali ten narząd z kości strzałkowej dziewczyny, dała jej szansę na normalne życie i - powiedzieli PAP przedstawiciele Fundacji Dzieci Afryki.

6-godzinną operację u 15-letniej Afrykanki wykonał w poniedziałek 11-osobowy zespół operacyjny w Wojewódzkim Specjalistycznym Szpitalu Dziecięcym w Olsztynie. Ordynator Oddziału Chirurgii Szczękowo-Twarzowej, Rekonstrukcyjnej i Estetycznej, kierownik Centrum Wad Twarzoczaszki w Wojewódzkim Specjalistycznym Szpitalu Dziecięcym w Olsztynie dr Krzysztof Dowgierd powiedział podczas konferencji, że zabieg polegał na rekonstrukcji żuchwy z powodu resekcji olbrzymiego guza u pacjentki z Angoli.

Dziewczyna przyjechała do Polski 15 czerwca. Do zabiegu przygotowywała ją wolontariuszka Maria da Graça Cardoso Wożniak, która jest obywatelką Angoli i psychologiem dziecięcym.

"Cristina jest bardzo dzielną i bardzo inteligentną dziewczyną. Ona nigdy nie narzekała i była zawsze do dyspozycji. Godziła się na wszystko: na wszystkie badania, kontrole. Mówiłam do niej: Cristina musimy iść na badanie, a ona odpowiadała 'ok'. Zawsze była gotowa, bo ona bardzo chciała tej operacji i powrotu do normalnego wyglądu" - mówiła PAP Maria.

"Cristina wstydziła się swojego wyglądu. Ona nie miała koleżanek, nie chodziła do szkoły. To było dla niej bardzo trudne. Nie mogła jeść ani pić ani oddychać normalnie. To było dla niej bardzo ciężkie" - podkreśliła wolontariuszka.

Jak podkreśliła Maria, chciała zrobić wszystko przez te kilka dni w szpitalu, by "przekazać Cristinie same dobre uczucia".

"To był nasz wspólny czas. Dużo rozmawiałyśmy, malowałyśmy, robiłyśmy bransoletki i nawet tańczyłyśmy. Moim pierwszym zadaniem, było przywitanie Cristiny na lotnisku w Warszawie. Miałam dla niej dużą walizkę pełną ubrań. Kiedy przyjechaliśmy do szpitala w Olsztynie to jej powiedziałam, że te wszystkie ubrania są dla niej i może sobie wybrać: w co chce się ubrać, jaką piżamę nałożyć. Dla niej to był szok. Ona była bardzo szczęśliwa i przeglądała te ubrania. To był pierwszy krok, myślę, by zdobyć jej zaufanie" - podkreśliła Maria.

Jak zaznaczyła, wszyscy mówili, że "Cristina nie potrafi mówić, nie potrafi liczyć".

"A Cristina zaczyna nagle rozmawiać ze mną po portugalsku, umie liczyć od 1 do 50. Ona jest naprawdę bardzo inteligentna. Mówię do jej brata Carlosa, który przyjechał z nią do Polski, +że Cristina rozmawia ze mną i umie liczyć+, a on na to odpowiada, 'że to niemożliwe'. Był bardzo zdziwiony" - mówi Maria.

Cristina rozmawiała jeszcze przed operacją ze swoimi rodzicami.

"Carlos ma przyjaciela, który mieszka w tej samej wiosce i ten przyjaciel ma telefon. Ja poprosiłam tego chłopca, by przywołał rodziców Cristiny do telefonu. Dzięki temu Cristina rozmawiała z nimi, nie było dobrej łączności, ale rozmawiała i z mamą i tatą w swoim lokalnym języku. I to było bardzo wzruszające. Cristina jest dla mnie jak siostra" - mówiła płacząc ze wzruszenia Maria da Graca Cardoso-Wożniak.

Maria podkreśliła, że chce utrzymywać kontakt z Cristiną, gdy ona wyjedzie do domu, do Angoli.

Prezes Fundacji Dzieci Afryki Robert Noga powiedział PAP, że pobyt Cristiny w Polsce jest planowany jeszcze na trzy tygodnie.

"Na pewno po jej powrocie do Angoli będziemy chcieli zorganizować dziewczynce dalszą konieczną rehabilitację tam na miejscu. Drugą sprawą jest jej powrót do szkoły. Edukację przerwała kilka lat temu z uwagi na guz, który jej przeszkadzał. Cristina była przez dzieci wyśmiewana, więc teraz, gdy wróci, musimy jej znaleźć dobrą szkołę, pewnie prywatną, by miała szansę nadrobić wszelkie zaległości" - wskazał Robert Noga.

Jak podkreślił, Cristina pochodzi z Lueny, miasta przy granicy z Zambią. Do stolicy Angoli Luandy Cristina przyleciała na dwa tygodnie przed wylotem do Polski. Tam w centrum zdrowia Quifangondo, które prowadzi polski misjonarz werbista ojciec Emil Kalka, była odżywiana, przechodziła podstawowe badania. Po tych dwóch tygodniach 15-latka wsiadła do samolotu, który przywiózł ją do Warszawy.

"Z naszego punktu widzenia życie tam, gdzie mieszka Cristina jest bardzo ciężkie. Tam nie ma elektryczności, dostępu do bieżącej wody. Niewielu stać na posiadanie materaca czy pościeli. Ale ludzie są do tego przyzwyczajeni. Cristina przyleciała do Polski z malutkim plecaczkiem. Misjonarz w Angoli kupił jej kilka ubrań na początek pobytu w Polsce. Ludzie dobrej woli w Polsce już ją zaopatrzyli w odzież, obuwie. Ona jest przeszczęśliwa" - powiedział prezes fundacji.

Podkreślił, że przymierzanie nowych sukienek, bluzek czy butów podziałało poniekąd terapeutycznie. Odwróciło uwagę Cristiny od operacji.

Wskazał, że operacja uratowała dziewczynie życie, ale też przywróciła normalny wygląd.

"Wróci do domu jako inna dziewczyna, z szansą na normalną przyszłość. Jako fundacja będziemy się starać nie tylko o rehabilitację na miejscu, ale przede wszystkim o zapewnienie edukacji, by w przyszłości Cristina mogła mieć dobry zawód i pracę - podkreślił Robert Noga. (PAP)

Autor: Agnieszka Libudzka

jc/