Dowódca łotewskich sił zbrojnych: Grupa Wagnera to instrument rosyjskiej wojny informacyjnej
Rosyjska najemnicza Grupa Wagnera to instrument wojny informacyjnej, Łotwa jest gotowa na potencjalne prowokacje i nie widzi obecnie potrzeby wzmacniania sił w Łatgalii, przy granicy z Białorusią - oświadczył Leonids Kalninsz, dowódca Narodowych Sił Zbrojnych Łotwy.
Mimo tego, że w skład Grupy Wagnera wchodzą też zawodowi bojownicy, to ta formacja nie różni się od innych rosyjskich sił stacjonujących na Białorusi, które już są w znacznym stopniu zaangażowane w szkolenie białoruskich wojsk - relacjonuje agencja LETA.
"Dziś temat wagnerowców, który był kierowany głównie do odbiorców wewnątrz Rosji i na Ukrainę, rozlał się poza te kraje. Zasadniczo jest to produkt wojny informacyjnej" - powiedział dowódca. Dodał, że wielu jest podatnych na tę gloryfikującą wagnerowców propagandę.
Kalninsz zapewnił, że bezpieczeństwo Łotwy jest stale kontrolowane, bez względu na to, jakie siły pojawiają się w okolicy granic państwa.
Narodowe Siły Zbrojne są gotowe na dowolny scenariusz wydarzeń, w tym potencjalne prowokacje czy dywersje na granicy - podkreślił Kalninsz.
Pytany o to, czy w związku z pojawieniem się najemników na Białorusi, do Dyneburga (łot. Daugavpils) czy do innej części Łatgalii powinny być skierowane dodatkowe siły, stwierdził, że siły zbrojne postrzegają całe terytorium Łotwy jako monolityczny podmiot obrony.
Wskazał, że obecnie nie ma potrzeby skierowania dodatkowych sił do żadnego miejsca na Łotwie. "Przez lata opracowaliśmy system umożliwiający natychmiastową odpowiedź w dowolnej chwili, w dowolnym punkcie geograficznym, w minimalnym terminie. Dlatego nie ma teraz potrzeby przeniesienia sił do Dyneburga" - oznajmił Kalninsz.
Z Rygi Natalia Dziurdzińska (PAP)
kno/