Policja: chłopcu, który brał udział w wypadku w Taborze pomogła kobieta
To młoda kobieta pierwsza pomogła chłopcu biorącemu udział w wypadku, do którego doszło w Taborze (pow. otwocki) - powiedział PAP rzecznik Komendy Stołecznej Policji nadkom. Sylwester Marczak. Z pierwszych informacji wynikało, że z pomocą jako pierwszy ruszył Robert Biedroń.
O wypadku i akcji ratunkowej poinformowała w nocy z poniedziałku na wtorek na Facebooku Ochotnicza Straż Pożarna Regut (woj. mazowieckie). Na swoim profilu opublikowała też zdjęcie, na którym jest jeden z liderów Lewicy Robert Biedroń w towarzystwie trzech strażaków. "Trzeba pochwalić postawę tego Pana, który przed przyjazdem straży pożarnej udzielił pomocy osobom poszkodowanym w wypadkach na dk 50 w miejscowości Tabor. Poszkodowanego kierowcę wraz ze swoim dwuletnim synem wydostał z płonącego samochodu i schronił w swoim volkswagenie i jak prawdziwy strażak ruszył na płonący samochód z gaśnicą. Przed odjazdem pochwalił strażaków za bardzo szybki przyjazd i całą akcję" - napisali strażacy.
W poniedziałek wieczorem na dk 50 zderzył się volkswagen z ciężarówką. Jak przekazał PAP nadkom. Sylwester Marczak, sprawcą wypadku był kierowca osobowego auta. Wymusił on pierwszeństwo na kierującym TIR-em. "W imieniu kierowcy chciałbym bardzo gorąco podziękować osobom, które pomogły zaraz po kolizji. Szczególnie gorąco chciałbym podziękować młodej kobiecie, która zaopiekowała się Bartusiem. To ona była pierwszą osobą, która udzieliła pomocy" - powiedział PAP nadkom. Sylwester Marczak. Dodał, że to kierowca osobówki "wybiegł z auta, a następnie uwolnił chłopca z fotelika".
"Pomocy udzieliła im wspomniana kobieta, która wzięła chłopca na ręce oraz udostępniła swoją gaśnicę jego ojcu. Gdy tylko Bartuś zaczął płakać, ojciec zaopiekował się chłopcem" - zaznaczył Marczak.
Dodaje również, że będące na miejscu osoby, z uwagi na zimno, wskazały ojcu auto, w którym może usiąść z chłopcem. "Auto okazało się pojazdem pana Biedronia. W imieniu ojca Bartusia, który jest policjantem jeszcze raz chciałbym podziękować wszystkim, którzy udzielili im pomocy" - powiedział nadkom. Sylwester Marczak.
Z kolei z informacji rzecznika prasowego Państwowej Straży Pożarnej w Otwocku mł. kpt. Macieja Łodygowskiego wynika, że osoba, która była na miejscu wypadku i rozmawiała ze strażakami z OSP Regut, którzy jako pierwsi byli na miejscu zdarzenia, powiedziała, że pomogła dwóm osobom, które podróżowały samochodem osobowym wydostać się z pojazdu i schroniła je we własnym pojeździe. "Ponadto poinformowała, że użyła gaśnicy w celu ugaszenia pożaru" - przekazał Łodygowski.
"Jak się później okazało, po dokładnym rozpoznaniu w pojeździe tym nie było żadnych oznak pożaru w komorze silnika, czyli najprawdopodobniej rozszczelnieniu uległa chłodnica, stąd powstały kłęby dymu i mogło to zostać odebrane jako domniemany pożar" - przekazał Łodygowski.
Naczelnik OSP Regut zaznaczył, że obecny na miejscu wypadku Robert Biedroń przekazał strażakom, że "najechał na wypadek, zatrzymał się, pomógł wysiąść osobom z samochodu oraz zaprosił ich do swojego samochodu, a następnie wyjął gaśnicę i ugasił samochód". "Ciężko powiedzieć czy on się palił, czy było to parowanie płynów eksploatacyjnych" - dodał.
Jak informuje KSP sprawca wypadku został ukarany mandatem w wysokości 220 zł i sześcioma punktami karnymi. (PAP)
autorzy: Bartłomiej Figaj, Marcin Chomiuk
bf/ mchom/ mark/ robs/