W Indiach kolejny dzień wielotysięcznych protestów przeciw nowemu prawu o obywatelstwie
W Indiach w środę trwał kolejny dzień protestów przeciw nowemu prawu o obywatelstwie; dołączyło do nich co najmniej 40 uczelni w kraju. Ustawa ułatwia zdobycie paszportu sześciu grupom uchodźców z Afganistanu, Pakistanu i Bangladeszu, ale wyklucza muzułmanów.
W liczących ok. 1,3 mld mieszkańców Indiach żyje ok. 200 mln wyznawców islamu. To jedna z trzech największych społeczności muzułmańskich na świecie obok Indonezji i Pakistanu.
Protesty przeciwko ustawie rozpoczęły się 12 grudnia w stanie Asam, położonym w północno-wschodniej części kraju, graniczącej z Chinami, Birmą i Bangladeszem. Jego mieszkańcy są przeciwni napływowi imigrantów z sąsiednich krajów. W kolejnych dniach własne demonstracje – przeciwko dyskryminacji indyjskiej mniejszości muzułmańskiej – zorganizowali studenci w całych Indiach. Organizatorzy i uczestnicy tych protestów mówią, że nowe prawo jest niekonstytucyjne, bo za kryterium przy przyznawaniu obywatelstwa uznaje religię. W Asamie i Delhi demonstranci starli się z policją. Jak podają miejscowe media, w czasie protestów zginęło sześć osób, a blisko 200 zostało rannych.
W niedzielę policja wtargnęła na teren dwóch uczelni w Delhi i w stanie Uttar Pradeś i zaatakowała demonstrujących studentów. Opublikowano nagrania pokazujące policjantów bijących demonstrantów na kampusie delhijskiego uniwersytetu Jamia Millia Islamia (JMI). Jego władze zapowiedziały zaskarżenie brutalnych działań mundurowych.
Policja czasowo zamknęła kilka stacji stołecznego metra, którym porusza się większość uczestników protestów, a w północnej części miasta, gdzie demonstrujący podpalili autobusy, zakazała dalszych zgromadzeń.
Od poniedziałku protesty solidarnościowe z atakowanymi studentami zorganizowano w ponad 40 uczelniach w całym kraju. Odbyły się m.in. w stanach Bengal Zachodni, Gudźarat, Karnataka, Madhja Pradeś, Maharasztra, Tamil Nadu, Telangana i Uttar Pradeś.
Muzułmanie obawiają się marginalizacji
Protestujący w Delhi muzułmanie obawiają się, że obowiązująca od 12 grudnia nowelizacja ustawy, wprowadzona przez pozostający u władzy od 2014 roku nacjonalistyczny rząd Narendry Modiego, może być krokiem w stronę ich marginalizacji jako obywateli.
"Postanowiłam wyjść na ulicę, bo to walka o naszą tożsamość – mówi PAP studentka Hina Kausar, która od piątku bierze udział w protestach w indyjskiej stolicy. – Indie to największa demokracja świata o bardzo silnych, świeckich instytucjach. Musimy dopilnować, żeby tak pozostało."
Mashmood Alam, pochodzący ze stanu Bihar doktorant, przekonuje, że rządząca Indyjska Partia Ludowa (BJP) stara się podzielić Indusów. "W ciągu ostatnich pięciu lat hinduiści próbują zbudować tu państwo wyznaniowe i są w tym bezkarni. Od dawna spychają muzułmanów na boczny tor. To kolejny krok ku temu, żebyśmy stali się obywatelami drugiej kategorii, a jeśli rząd zrealizuje swoje plany, to sam będę musiał udowodnić, że moi przodkowie tu mieszkali – mówi. Jak dodaje, jego ojciec i dziadek pracowali jako urzędnicy, więc w jego wypadku nie byłoby to problemem, ale on sam walczy w imieniu tych, którym grozi, że staną się bezpaństwowcami.
Abdul Hameed, przewodniczący Narodowego Związku Studentów Indii na uniwersytecie Jamia Millia Islamia, zwraca w rozmowie z PAP uwagę, że nowe prawo dotyczy wyznawców hinduizmu, sikhizmu, dżinizmu, chrześcijaństwa, buddyzmu i zoroastryzmu. "Jeśli miałoby gwarantować obywatelstwo imigrantom zagrożonym ze względu na wyznanie, to dlaczego nie obejmie także sekt muzułmańskich prześladowanych w Afganistanie i Pakistanie, Ujgurów w Chinach, Rohingjów w Birmie albo hinduistycznych Tamilów ze Sri Lanki?" - pyta.
"Będziemy kontynuowali nasz protest pokojowo. Stajemy nieuzbrojeni przeciwko policji z pałkami, gazem i gumowymi kulami. Chcemy dać rządowi jasny sygnał, że nie może łamać praw obywateli" – zapowiada Hameed.
Władze zapewniają, że nie będzie pozbawiania obywatelstwa
We wtorek minister spraw wewnętrznych i przewodniczący rządzącej BJP Amit Shah podkreślił, że na podstawie nowego prawa nie będzie można pozbawić indyjskich muzułmanów obywatelstwa. Dodał, że ma ono podłoże humanitarne, bo Indie mają moralny obowiązek zająć się mniejszościami prześladowanym u sąsiadów. Z kolei pochodzący stamtąd muzułmańscy uchodźcy nie potrzebują jego zdaniem specjalnej ochrony, bo w swoich krajach pochodzenia stanowili większość. Ale w listopadzie Shah zapowiedział wprowadzenie narodowego rejestru obywateli, w ramach którego wszyscy Indusi będą musieli przedstawić dokumenty potwierdzające ich związki z krajem.
W styczniu Sąd Najwyższy zbada, czy nowelizacja ustawy o obywatelstwie jest zgodna ze świecką konstytucją Indii, ale nie zdecydował się na zawieszenie jej obowiązywania. Zdaniem skarżących, wśród których są zarówno osoby prywatne, jak i opozycyjne partie polityczne, wyznanie nie może być podstawą do przyznania komukolwiek obywatelstwa, a nowelizacja ustawy godzi w świeckie podstawy indyjskiego państwa.
Tomasz Augustyniak (PAP)
tam/ akl/