"Żył tak, jak sobie wymarzył i nigdy nie brał jeńców". Wspomnienia o Michale Urbaniaku
Michał Urbaniak zmarł w wieku 82 lat. Był jednym z najpopularniejszych polskich muzyków jazzowych, skrzypkiem i saksofonistą. To jedna z ostatnich postaci, które skupiały jak w soczewce historię nowoczesnego polskiego jazzu - powiedział PAP Roch Siciński, dziennikarz muzyczny programu II Polskiego Radia.
Michał Urbaniak - światowej sławy skrzypek, saksofonista, kompozytor i aranżer - zmarł w wieku 82 lat.
Hirek Wrona: był genialnym kompozytorem, skrzypkiem i saksofonistą, a do tego fajnym kumplem
- Nikt z polskich muzyków nie doświadczył współpracy z tyloma sławami światowego jazzu, co Michał Urbaniak. Był genialnym kompozytorem, genialnym skrzypkiem i genialnym saksofonistą i do tego fajnym kumplem. Spędziliśmy razem bardzo dużo czasu i to była po prostu jazda bez trzymanki. Żył tak, jak sobie wymarzył i nigdy nie brał jeńców, w zabawie i na scenie - powiedział PAP krytyk muzyczny Hirek Wrona, prywatnie kolega Urbaniaka.
Jak mówił, brak skrępowania na scenie powodował uruchamianie u Urbaniaka takich obszarów wyobraźni, że „odlatywał w swoich solówkach gdzieś bardzo daleko, tworząc naprawdę niepowtarzalne i niczym nieograniczone brzmienie”.
- Dzisiaj wieczorem jestem bardzo zmartwiony. Kiedy Dorotka (żona artysty Dorota Dosia Urbaniak - PAP) napisała o tym, że Michała już nie ma, nie powiem, że serce pękło, ale jest bardzo poranione - wyznał.
Krytyk nie ma wątpliwości, że Michał Urbaniak był „najsłynniejszym polskim jazzmanem i najlepiej znanym polskim muzykiem w ojczyźnie jazzu, czyli w Stanach Zjednoczonych”, artystą, którego znali i weterani jazzu - tacy jak Herbie Hancock, bo z nimi grywał - jak również młodzi, jak Terrace Martin czy Adrian Younge.
- Niedawno Terrace Martin, producent m.in. rapera Kendricka Lamara; czy też Adrian Younge, autor genialnej serii płytowej „Jazz is Dead”, wielki kompozytor i producent, przyznali się do tego, że fascynuje ich muzyka Michała Urbaniaka - wspominał Wrona.
- Michał zawiózł polską kulturę i muzykę ludową do Stanów Zjednoczonych. Tam okazało się, że przywiózł coś nowego. Kiedy pojechał do Stanów nawet nie znał angielskiego, ale przez swoją determinację i dzięki swojemu talentowi oraz pracy odniósł sukces absolutny, którego nie doznał żaden inny polski muzyk - ocenił Hirek Wrona. - I śmiem twierdzić, obym się mylił, że przez wiele lat nikt jeszcze nie otrze się nawet o taką sławę i takie uznanie w ojczyźnie jazzu jak Michał Urbaniak - dodał.
Przypomniał, że Urbaniak był nie tylko skrzypkiem (5–strunowe skrzypce, syntezator skrzypcowy), ale i saksofonistą (grał na saksofonach sopranowym, altowym, tenorowym oraz na lyrykonie). Grał z wieloma legendarnymi polskimi muzykami jazzowymi: Namysłowskim, Trzaskowskim, Komedą, Makowiczem, Seifertem, Stańko i Karolakiem oraz w legendarnych Jazz Believers. Przyjaźnił się z Wojtkiem Karolakiem. - Pamiętam zabawną historię z nim związaną. Mianowicie Michał dzięki swoim kontaktom w Stanach Zjednoczonych zaproponował, żeby Wojtek do niego dołączył. Wszystko dla Wojtka było przygotowane w USA: kariera, sława i pieniądze. I Wojtek tuż przed wyjazdem powiedział, że jednak nie jedzie, ponieważ zakochał się w małej blondynce. Tą małą blondynką była Maria Czubaszek - opowiadał Wrona.
Wyliczał sukcesy Urbaniaka w Stanach: wziął udział w nagraniu płyty samego Milesa Davisa; prowadził zespół Urbaniak’s American Fusion w którym debiutowali m.in. Kenny Kirkland czy Marcus Miller; wychował wielu dziś znakomitych muzyków amerykańskich; grał z taki sławami jazzu jak: Abercrombie, Barron, Brecker, Coryell, Gadd, Hakim, Jackson, Kirkland, Lockwood.
- Bardzo szybko nauczył się używać komputerów do tworzenia muzyki i potrafił je wykorzystywać. Nie zatrzymywał się w miejscu, tylko szedł cały czas do przodu. Tworzył do końca życia - dodał.
Wrona zwrócił uwagę, że Urbaniak był jedną z pierwszych osób w Polsce, które eksperymentowały z kulturą hip-hop. Nagrywał i z Liroy’em i z Yaro, kiedy nikomu się jeszcze nie śniło, żeby jazzmani grali z raperami czy też z producentami rapu. Nagrywał płyty funkowe i funkowo-rapowe, kiedy w Polsce nikt o tym nawet nie myślał. Był zafascynowany kulturą hip-hop; powtarzał zawsze, że „rap to jazz, jazz to rap”. Nagrywał m.in. z O.S.T.R, grał z Markiem Pędziwiatrem, liderem EABS, czyli Electro-Acoustic Beat Sessions. - Tych nazwisk jest tak wiele, że musiałbym sięgnąć po płyty, aby je wszystkie podać - powiedział Wrona.
- Jako kolega był bardzo życzliwy i pomocny. Mieliśmy kontakty na dwóch płaszczyznach. Pierwsza to była płaszczyzna zawodowa, czyli dziennikarz-artysta. Nigdy nie odmawiał wywiadów, które były bardzo merytoryczne i fajne. Był bardzo ciekawym gawędziarzem, bo też miał co opowiadać i mówił o wszystkich chętnie; o wszystkich swoich kontaktach z artystami amerykańskimi, jednocześnie przybliżając te postacie. Druga płaszczyzna to była płaszczyzna towarzyska. No i tutaj to zawsze była dobra zabawa, tyle powiem - wspominał Hirek Wrona.
- Michał był absolutnie postacią wyjątkową i jednocześnie otwartą. Szanował ludzi i potrafił angażować się w akcje charytatywne, w najprzeróżniejsze działania, które mogły pomagać społeczeństwu. Był bardzo zaangażowany Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Zagrał wiele koncertów charytatywnych - powiedział przyjaciel zmarłego artysty.
Roch Siciński: Urbaniak jak w soczewce skupiał historię nowoczesnego polskiego jazzu
- Michał Urbaniak to jedna z ostatnich postaci, które skupiały jak w soczewce historię nowoczesnego polskiego jazzu. Wystarczy przejrzeć jego biografię i zespoły, z którymi grał i które współtworzył, talenty, które odkrył, artystów, którzy go zapraszali i miejsca, w których występował – powiedział PAP Roch Siciński, dziennikarz muzyczny programu II Polskiego Radia.
- Jego życiorys pokazuje, że jeżeli ktoś jest wystarczająco zdeterminowany, to marzenia są po prostu planami, które trzeba zrealizować – dodał.
Siciński podkreślił, że Michał Urbaniak był osobą ogromnie zdeterminowaną. To, co sobie zaplanował jako nastolatek, jeszcze mieszkając w Łodzi, zrealizował potem w kolejnych latach. Miał ogromny talent, dużo pracował i miał wiele szczęścia. Dziennikarz muzyczny zwrócił uwagę również na fakt, że droga, którą przeszedł Urbaniak, była konsekwentnym dążeniem do tego, co sobie w dzieciństwie wymarzył, gdy jako dziesięciolatek grał z orkiestrą filharmonii łódzkiej. To był początek, potem ten scenariusz przyjął bardziej filmowe znamiona.
- Do ekstraklasy polskich jazzmanów wszedł za pośrednictwem Zbyszka Namysłowskiego, który odwiedził Łódź ze swoim zespołem. Namysłowski powiedział wtedy Urbaniakowi, że gdyby przeniósł się do Warszawy, to zaprosiłby go do swojego zespołu. Już następnego dnia Urbaniak był w Warszawie. Razem dostali propozycję od Andrzeja Trzaskowskiego by dołączyć do „The Wreckers”, czyli pierwszego polskiego zespołu zza Żelaznej Kurtyny, który trafił do Stanów Zjednoczonych na dwa miesiące. Tam grali koncerty przed publicznością składającą się z wielkich artystów amerykańskich. Potem wiedział, że chce tam wrócić. I wrócił – opowiadał Siciński.
- Oczywiście to wszystko nie było takie łatwe w tamtych czasach, ale ta determinacja, o której powiedziałem, spowodowała, że po latach grania w Niemczech zachodnich i Skandynawii ostatecznie Urbaniak trafił do USA – wskazał dziennikarz radiowej dwójki. - Tam mógł też pokazać swój talent do odkrywania nowego, bo on całe życie szukał czegoś nowego. Jego połączenia jazz-rockowe czy hip-hopowe są tego najlepszym przykładem. Chociaż ja bym go nazwał funkowcem, on kochał funk – ocenił Siciński.
- Myślę, że najważniejszym dla niego wydarzeniem, o którym wspominał przez ostatnich 40 lat, było spotkanie Milesa Davisa, który zaprosił go do wzięcia udziału w sesji do albumu „Tutu”. Niezależnie czy opowiadał o tym w latach 90. czy w latach 20. tego wieku, zawsze rozczulał się wspominając Milesa masującego mu plecy po zarejestrowaniu ścieżki nagraniowej – tłumaczył Siciński. Ważne było dla Urbaniaka to, że Miles inwestował w młodych. Ta działalność pedagogiczna, dość nietypowa, była też realizowana przez Urbaniaka, przez całą jego karierę – zaznaczył dziennikarz.
Wokalistka jazzowa Anna Gadt: ogromna strata dla światowej sceny muzycznej
- Odejście Michała Urbaniaka to ogromna strata nie tylko dla polskiej sceny muzycznej, ale przede wszystkim światowej. Słynął ze swojej grupy Urbanator i współpracy z Milesem Davisem; ze wspaniałych dokonań m.in. z Urszulą Dudziak. Pozostawił za sobą ogrom twórczości, która jest znacząca dla wielu artystów, w tym młodych. Nawiązania do tego, co robił Urbaniak, widać m.in. w działaniach elektrycznej sceny jazzowej, co pokazuje ciągłość pokoleniową jego muzyki - wskazała w rozmowie z PAP polska wokalistka jazzowa, autorka muzyki, pianistka Anna Gadt; pedagog, dr hab. na Wydziale Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach.
- Jego odejście to bardzo smutna informacja. Bardzo nad tym ubolewam i składam ogromne kondolencje dla najbliższych. Z drugiej strony czuję wdzięczność, że taka postać była na scenie, że zostawił ogromną ilość muzyki - mówiła artystka.
- Dla mnie osobiście jego nagrania z Urszulą Dudziak z wykorzystaniem elektroniki i ciągły rozwój tego stylu, to jest coś nie do przecenienia - dodała. Wskazała, że byli to pierwsi artyści, którzy „w ten sposób podchodzili do swoich instrumentów, do brzmienia w muzyce”.
- To, co się działo w Łodzi podczas Urbanator Days też było niesamowite; jego relacje i współpraca z młodymi artystami - dodała Gadt.
Szef festiwalu Era Jazzu o Urbaniaku: wspaniały artysta i kompan
- Dla mnie to wspaniały człowiek, wspaniały kompan, wspaniały artysta, który bardzo konsekwentnie robił to, co chciał robić. Spotykaliśmy się w różnych miejscach i w różnych sytuacjach, często przy okazji koncertów, które dla niego organizowałem. Dla mnie jest to szczególna postać – powiedział PAP Dionizy Piątkowski, inicjator i szef festiwalu Era Jazzu, a także autor „Encyklopedii Muzyki Popularnej – JAZZ”.
- Jest on przykładem bardzo polskiego jazzmana z krwi i kości, choć czasami stawał się bardziej amerykańskim jazzmanem niż polskim. Wydaje mi się, że niezwykle ważne jest to, że Michał Urbaniak był cały czas. Są artyści, którzy pojawiają się z modami, nastrojami, stylami a później znikają. Michał był cały czas, on był po prostu taki, jak polski jazz. Jakąkolwiek dekadę przemierzymy to wszędzie jest Michał Urbaniak – wskazał Piątkowski.
Szef festiwalu Era Jazzu podkreślił, że ogromna światowa kariera Urbaniaka była dowodem jego uporu, konsekwencji oraz pasji i miłości do tego, co robił. Pokazał jak daleko dzięki temu można zajść - dodał.
- Przypominam sobie sytuacje, które dla mnie były takim papierkiem lakmusowym jego pozycji w świecie artystycznym. Nie ma drugiego artysty, na którego nazwisko inni wybitni muzycy reagowaliby uśmiechem. Obserwowałem to, gdy będąc z nim wspólnie spotykaliśmy się z Herbie Hancockiem, Larry Coryellem, gdy po drodze dosiadał się do nas Marcus Miller – wspominał Piątkowski. - Gdy w Ameryce pytamy o polskiego muzyka jazzowego zawsze pada nazwisko Michała Urbaniaka. Wszyscy, którzy mieli z nim kontakt potwierdzą, że był miłą, ciepłą i serdeczną osobą – dodał.
- Ostatni raz spotkaliśmy się w czerwcu, na koncercie Herbie Hancocka. Powiedziałem mu wówczas: „Michał jesteś ostatnim »komedowcem«, może zrobimy jakiś projekt? Proszę Cię tylko nie w stylu fusion”. Michał odpowiedział mi: „Słuchaj, fusion to jest rytm i to jest moja muzyka. Mogę ci tylko tak zagrać” – wspominał Piątkowski. - Już nie zagra – dodał.
Jerzy Szczerbakow z EuroJAZZ o Urbaniaku: muzyk tej samej rangi, co światowi giganci jazzu
- Michał Urbaniak zapisał się złotymi zgłoskami w historii polskiego jazzu, bo jako jedyny polski muzyk miał okazję nagrywać płytę z Milesem Davisa. Ale to nie tylko Davis definiował go muzycznie, od lat 70. w Stanach Zjednoczonych nagrywał z największymi amerykańskimi muzykami – powiedział prezes Fundacji Popularyzacji Muzyki Jazzowej EuroJAZZ Jerzy Szczerbakow.
- Absolutnie był muzykiem tej samej rangi, co światowi giganci jazzu, tylko on był znad Wisły i to miało kolosalne znaczenie, jeśli chodzi o jego miejsce w historii – dodał.
Jak zaznaczył, niesamowita była jego skromność, pokora, otwartość i chęć współpracowania z młodymi. Niezwykłą przyjemnością była rozmowa z nim o muzyce, bez tego gwiazdorskiego nadęcia – podkreślił Szczerbakow.
Michał Urbaniak - jeden z najpopularniejszych polskich muzyków jazzowych
Michał Urbaniak zasłynął nagrywając płytę „Tutu” z Milesem Davisem. Zapraszał i bywał zapraszany do współpracy przez takie sławy światowego jazzu, jak: Quincy Jones, Billy Cobham, Stephane Grappelli, Joe Zawinul czy Herbie Hancock. Był wielokrotnie nagradzany, m.in. jego nazwisko w 1992 roku znalazło się w prestiżowym „Down Beat” wśród największych sław jazzu na pierwszym miejscu aż w pięciu kategoriach. Występował w Carnegie Hall i Beacon Theatre. Znany był jako współtwórca i kreator muzyki fusion. Nagrał kilkadziesiąt autorskich płyt.
Urbaniak był pierwszym na świecie skrzypkiem wynalazcą, który zagrał na pięciostrunowych skrzypcach, zbudowanych według własnego pomysłu. Był też kompozytorem i aranżerem swoich projektów: „Jazz Legends”, „Fusion”, „Urbanator”, „Urbanizer”, „UrbSymphony”. Występował na najważniejszych jazzowych festiwalach na świecie; w 1971 r. zdobył Grand Prix Festiwalu w Montreaux dla najlepszego solisty. W 2016 roku otrzymał Złotego Fryderyka za całokształt działalności muzycznej.
Jazzman stworzył muzykę do licznych filmów, za trzy z nich - „Dług”, „Pożegnanie Jesieni” i „Eden” - otrzymał główne nagrody na Festiwalu Filmowym w Gdyni.
szt/ ktl/ mbl/ lm/ ał/