Śląskie: dożywocie za zabicie dwojga osób i usiłowanie zabicia trzeciej
Na karę dożywotniego pozbawienia wolności skazał - już prawomocnie - Sąd Apelacyjny w Katowicach 24-latniego Wojciecha Ł., który dwa lata temu w Mysłowicach zabił nożem swoją 17-lenią dziewczynę i ojca kolegi, samego zaś kolegę poważnie ranił.
Mężczyzna został oskarżony o zabicie dwóch osób i usiłowanie zabójstwa trzeciej. W ubiegłym roku orzekający w I instancji Sąd Okręgowy w Katowicach za każdy z tych czynów wymierzył mu jednostkową karę dożywocia; SA w czwartek utrzymał tamten wyrok w mocy, nie uwzględniając apelacji obrońcy.
Do zbrodni doszło w czerwcu 2018 r. Rano ktoś zadzwonił do oficera dyżurnego policji z informacją, że przed jednym z bloków przy ul. Kazimierza Wielkiego siedzi zakrwawiony mężczyzna. Gdy policjanci przyjechali na miejsce, ranny wskazał im mieszkanie, w którym są dwie inne poszkodowane osoby. Wewnątrz był drugi ranny mężczyzna oraz 17-letnia dziewczyna, która już nie żyła.
Wkrótce po tragedii zatrzymano podejrzanego - 22-letniego wówczas mieszkańca Mysłowic. Dwaj ranni mężczyźni – kolega Ł. i ojciec kolegi - zostali w ciężkim stanie przewiezieni do szpitala. Starszy z mężczyzn nie przeżył.
Jak powiedział PAP rzecznik SA sędzia Robert Kirejew, w apelacji obrońca przekonywał m.in. o wątpliwościach co do poczytalności oskarżonego, kwestionował też wymiar kary, przekonując, że jest ona zbyt surowa.
Sąd nie podzielił tego stanowiska. W ustnych motywach wyroku wskazał, że dla osób kierujących się normalnymi zasadami współżycia społecznego, zasadami moralnymi, takie czyny są niezrozumiałe. Skład orzekający, opierając się na opiniach biegłych, nie miał jednak wątpliwości co do poczytalności Ł. Zasięgnięto opinii psychiatrycznej, przeprowadzono kilkutygodniową obserwację w areszcie w Krakowie i sporządzono profil psychologiczny sprawcy.
Specjaliści ocenili, że oskarżony działa bardzo impulsywnie i reaguje agresją nawet z błahych powodów. Wskazali też, że mężczyzna był uzależniony od alkoholu. Podczas zbrodni był pijany.
Jak wynika z ustaleń procesu, dramat rozpoczął się od kłótni Ł. ze swoją dziewczyną. Nagle – jak sam wyjaśniał – coś w nim pękło, pobił nastolatkę, a później sięgnął po nóż. Kiedy na drodze stanął mu kolega, zadał mu cios nożem w brzuch, później ranił dziewczynę, która zmarła na skutek wykrwawienia po przecięciu tętnicy. Na koniec, także nożem, uderzył ojca kolegi, po chwili jeszcze brutalnie go pobił, kopiąc i skacząc mu po głowie. W podobny sposób zaatakował kolegę, który uciekł na klatkę schodową, próbując wezwać pomoc.
Obaj mężczyźni zostali przewiezieni do szpitala, gdzie starszy z nich zmarł. Do zbrodni doszło w mieszkaniu kolegi Ł. – razem z ojcem przygarnęli go, ponieważ nie miał gdzie się podziać.
Oskarżony nie kwestionował, że to on ranił całą trójkę. W swoich wyjaśnieniach sugerował jednak, że ma zaburzenia psychiczne - twierdził, że słyszał głosy, widzi manekiny, innym razem – że szatan mu kazał. Z opinii biegłych psychiatrów wynika, że te wyjaśnienia nie są wiarygodne, nie stwierdzili u niego choroby psychicznej. Sąd nie podzielił też stanowiska obrony, według której Ł. działał w stanie tzw. upojenia patologicznego. Jak zwrócili uwagę specjaliści, główną cechą takiego stanu jest niepamięć, tymczasem sprawca bardzo dokładnie opowiedział o tym, co zrobił.
Zgodnie z prawomocnym wyrokiem, Ł. będzie mógł starać się o warunkowe przedterminowe zwolnienie najwcześniej po 25 latach.(PAP)
autor: Krzysztof Konopka