O PAP.pl

PAP.pl to portal PAP - największej agencji informacyjnej w Polsce, która zbiera, opracowuje i przekazuje obiektywne i wszechstronne informacje z kraju i zagranicy. W portalu użytkownik może przeczytać wybór najważniejszych depesz, wzbogaconych o zdjęcia i wideo.

Nie osiągnęliśmy jeszcze szczytu epidemii a płacimy rachunek za zaniedbania

Najprawdopodobniej nie osiągnęliśmy jeszcze szczytu epidemii. Liczba przypadków raczej będzie rosła – podkreślił w rozmowie z PAP specjalista chorób zakaźnych prof. Miłosz Parczewski. Zaznaczył, że wzrost liczby zakażeń wydaje się trudny do powstrzymania. Z kolei wirusolog prof. Krzysztof Pyrć z UJ powiedział PAP, że płacimy rachunek za zaniedbania, których wszyscy dopuściliśmy się latem, ale uczmy się na błędach i patrzmy w przyszłość. W jego ocenie czekają nas trudne miesiąca, bo sezon infekcji wirusowych skończy się dopiero w maju.

Centrum Terapii Pozaustrojowej Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA w Warszawie. Fot. PAP/Leszek Szymański
Centrum Terapii Pozaustrojowej Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA w Warszawie. Fot. PAP/Leszek Szymański

"Sytuację epidemiologiczną w Polsce oceniam jako złą lub bardzo złą" – powiedział w rozmowie z PAP wojewódzki konsultant ds. chorób zakaźnych woj. zachodniopomorskiego prof. Miłosz Parczewski.

"W Zachodniopomorskiem jest źle, a kiedy patrzę na sytuację epidemiologiczną w innych regionach, myślę, że jest tam bardzo źle. My z olbrzymim trudem dajemy radę, a jesteśmy na końcu, jeśli chodzi o liczbę zakażeń w poszczególnych województwach. Nie wiem zatem, jak radzą sobie inne regiony" – dodał.

Zaznaczył, że jest olbrzymia presja na personel lekarski i pielęgniarski, codziennie po dyżurach pozostaje do przyjęcia kilkunastu pacjentów.

"Szukamy dla nich łóżek. Znajdują się, ale potrzeba na to jednego, a czasami nawet dwóch dni. Codziennie uruchamiamy nowe łóżka, które w kolejnym dniu są już właściwie zajęte. Za chwilę w naszym szpitalu (wojewódzkim przy ul. Arkońskiej w Szczecinie – PAP) nie będziemy w stanie utworzyć więcej łóżek, bo nawet nie mamy gdzie" – opisywał prof. Parczewski.

Dodał, że w tym tygodniu podjęto decyzję o otwarciu kolejnych oddziałów w innych szpitalach dla pacjentów z COVID-19. Jak zaznaczył, może taki system będzie efektywniejszy.

Lekarz wskazał, że narasta też problem braku personelu pielęgniarskiego, którego już wcześniej było za mało. Pielęgniarki ciężko pracują, poza tym także kierowane są na kwarantannę.

"Ubywa nam personelu, na przykład gdy panie pielęgniarki czy młodzi lekarze jako rodzice są na kwarantannie wraz z dzieckiem" – wskazał prof. Parczewski.

Podkreślił, że przeznaczanie kolejnych oddziałów w szpitalach dla pacjentów covidowych, a także tworzenie szpitali polowych zabiera personel z innych miejsc.

"One nie obsłużą się same. Zabierzemy z systemu osoby, które pomagają w innych miejscach i tam ten system będzie cierpiał i będzie się załamywał" – wyjaśnił.

Komentując wzrost liczby zakażeń, lekarz zaznaczył, że "ta lawina narasta i obecnie wydaje się trudna do powstrzymania".

"Wszyscy pacjenci, którzy leżą w szpitalu, są pacjentami średnimi lub ciężkimi. Będą leżeć nie dzień czy dwa, ale raczej około dwóch tygodni. Część pacjentów, która trafia na OIOM, będzie leżała tam bardzo długo" – wskazał.

Więcej

Badania pobranego materiału pod kątem możliwego zakażenia koronawirusem. Fot. PAP/Leszek Szymański
Badania pobranego materiału pod kątem możliwego zakażenia koronawirusem. Fot. PAP/Leszek Szymański

Trwają prace nad polskim projektem hełmu do wentylacji nieinwazyjnej

Jak powiedział, trudno przewidzieć, kiedy liczba zakażeń zacznie spadać. "Nie osiągnęliśmy jeszcze +górki+, ona na pewno będzie jeszcze rosła" – zaznaczył prof. Parczewski. Dodał, że wykrywana jest "znikoma liczba przypadków" w stosunku do liczby osób zakażonych, m.in. dlatego, że testowani są pacjenci objawowi.

Zapytany o to, czy możliwe jest uchronienie się przed zakażeniem prof. Parczewski wskazał, że także przy wprowadzonych obostrzeniach każdy jest odpowiedzialny za siebie, a apele czy wymagania zachowania dystansu społecznego to ochrona siebie i swojej rodziny.

"To nie tak, że każdy musi przejść tę chorobę. Wirus będzie się też trochę zmieniał, będzie powodował różną śmiertelność, różną chorobowość, to będzie zależało także od człowieka" – powiedział specjalista chorób zakaźnych. "Być może część osób będzie chorowała bezobjawowo lub zachoruje w takim momencie, w którym system nie będzie wysoko obciążony i będzie łatwiej o pomoc" – zaznaczył prof. Parczewski.

Podkreślił, że należy obecnie zachować szczególną ostrożność, uważając nawet podczas spotkań w kilkuosobowym gronie, a także zwracać uwagę na symptomy infekcji górnych dróg oddechowych i pamiętać o noszeniu maseczek, jak również zaszczepić się przeciw grypie, a także m.in. dbać o prawidłowe odżywianie.

Płacimy rachunek za zaniedbania, ale uczmy się na błędach i patrzmy w przyszłość

Wirusolog prof. Krzysztof Pyrć z UJ w rozmowie z PAP wyjaśnił, że jest zbyt wcześnie, abyśmy zobaczyli efekt wprowadzonych już restrykcji.

"Potrzeba na to przynajmniej dwóch tygodni od ich wprowadzenia. Czy efekt będzie wystarczający? To pytanie do matematyków. Wszystko zależy od tego, kiedy wprowadza się ograniczenia. Jeżeli robimy to z wyprzedzeniem, to mogą one być +miękkie+ i bardzo ograniczone, ale zadziałają. Jeżeli spóźnimy się – często nawet mocne restrykcje nie przyniosą efektu albo przyniosą go zdecydowanie za późno" – ocenił ekspert.

Dodał, że dopiero niedawno tak naprawdę ograniczono imprezy, a ludzie zaczęli z powrotem traktować dystans i maseczki poważnie.

"Warto wyciągnąć jednak z obecnej sytuacji naukę, bo gdy już opanujemy obecny trend wzrostowy, to nie możemy się upajać sukcesem. W innym razie będziemy działać od lockdownu do lockdownu, co jest złą strategią. Możemy iść w miarę bezpiecznie przez epidemię, gdy szybko wprowadzamy rozsądne ograniczenia. One nie muszą być silne, ale muszą być rozważne i sensowne" – zauważył prof. Pyrć.

Przypomniał, że nie mamy innych narzędzi w tym momencie, gdyż nie ma skutecznego leku na COVID-19 i nie ma także szczepionki.

"Dziś płacimy rachunek za letnie zaniedbania, ale uczmy się na błędach i patrzmy w przyszłość. Sezon COVID-19 potrwa do maja, więc tę drogę trzeba dobrze i mądrze zaplanować" – powiedział PAP prof. Pyrć. (PAP)

Autorzy: Elżbieta Bielecka, Tomasz Więcławski

Zobacz także

  • Fot. PAP/Leszek Szymański
    Fot. PAP/Leszek Szymański

    Wirusolog: jesienią koronawirus znowu uderzy

  • Fot. PAP/Wojtek Jargiło
    Fot. PAP/Wojtek Jargiło

    "Rz": już nie umieramy nadmiarowo. Po rekordowych liczbach zgonów w Polsce trend hamuje

  • Zdjęcie ilustracyjne. Fot. PAP/Aleksander Koźmiński
    Zdjęcie ilustracyjne. Fot. PAP/Aleksander Koźmiński

    Ciężki przebieg COVID-19 może skomplikować ciążę

  • Zdjęcie ilustracyjne. Fot. PAP/EPA/GIUSEPPE LAMI
    Zdjęcie ilustracyjne. Fot. PAP/EPA/GIUSEPPE LAMI

    Ponad 5 milionów dzieci na świecie osieroconych w wyniku COVID-19

Serwisy ogólnodostępne PAP