Dariusz P. skazany na dożywocie za zabicie żony i czwórki dzieci
Karę dożywocia wymierzył w poniedziałek gliwicki sąd Dariuszowi P., oskarżonemu o podpalenie domu w Jastrzębiu-Zdroju i zabicie w ten sposób żony i czworga dzieci. Sąd uznał, że sprawca zabił nie tylko dlatego, że chciał uzyskać pieniądze z ubezpieczania; chciał się też uwolnić się od rodziny.
Zgodnie z nieprawomocnym wyrokiem, P. będzie mógł wyjść na wolność najwcześniej po 35 latach. Obrona zapowiada apelację.
Do pożaru w jednorodzinnym domu w Jastrzębiu-Zdroju doszło w maju 2013 r. Dariusz P. został zatrzymany i aresztowany pod koniec marca 2014 r. Gliwicka prokuratura zarzuciła mu zabójstwo pięciu osób, a także usiłowanie zabójstwa szóstej - najstarszego syna, który ocalał z pożaru.
Sąd: Dariusz P. chciał zabić członków rodzinySąd nie miał żadnych wątpliwości, że to P. jest sprawcą zbrodni - działał umyślnie i z bezpośrednim zamiarem pozbawienia bliskich życia. W ustnym uzasadnieniu orzeczenia sędzia Grażyna Suchecka podkreśliła, że P. zaplanował, przygotował, a potem precyzyjnie zrealizował swój plan.
"Oskarżony chciał zabić członków swojej najbliższej rodziny; dopuszczając się tej zbrodni, był osobą w pełni poczytalną - wiedział, co robi, wiedział, że podkładając ogień w kilku miejscach swojego domu, robiąc to w nocy, kiedy wszyscy spali, skazuje ich na pewną śmierć" - powiedziała sędzia i dodała, że najstarszy syn oskarżonego przeżył tylko dlatego, że się obudził.
Według prokuratury i sądu, P. podłożył ogień w kilku miejscach. Aby ogień mógł się łatwo rozprzestrzeniać, ułożył rząd poduszek z mebli ogrodowych. Aby zasugerować przypadkowy pożar, przeciął kabel zasilający, obok przewodu ułożył truchło myszy.
Sędzia Suchecka przypomniała, że rodzina P. była stawiana za wzór, była bardzo wierząca i blisko związana z Kościołem; P. przez wiele lat był szafarzem w miejscowej parafii. Według oskarżenia, P. zabił, bo chciał uzyskać pieniądze z ubezpieczenia. Oskarżony, który miał poważne długi, zawarł liczne umowy ubezpieczeń majątkowych i osobistych.
Sąd: Dariusz P. chciał uwolnić się od rodzinySędzia Suchecka wskazała też na inny motyw: "Zdaniem sądu, motywem działania oskarżonego była nie tylko chęć uzyskania pieniędzy z odszkodowań. (...) Motywem działania była również chęć uzyskania swoistej wolności - wolności od rodziny, którą stworzył. Pieniądze, które uzyskałby z odszkodowań, byłyby jedynie środkiem do realizacji i korzystania z tej wolności w pełni". Przypomniała, że zaledwie kilka miesięcy po tragedii zaczął szukać kobiet, proponując im wspólne życie.
Jak przypomniała sędzia, jeszcze przed pogrzebem najbliższych P. próbował stworzyć sobie alibi - wysyłał do siebie sms-y, sugerując, że pochodzą od rzekomego podpalacza. "Trudno uznać, że osoba niewinna, tak związana uczuciowo z rodziną, wyżej stawia odsunięcie od siebie podejrzeń niż chęć poznania prawdy" - podkreśliła Suchecka.
Odpowiedzi na to - dodała - udziela m.in. opinia psychiatryczno-psychologiczna. Biegli rozpoznali u P. osobowość psychopatyczną, wskazali m.in. na płytkość uczuć i wymuszony płacz, łatwość wysławiania się, powierzchowny urok, egocentryzm i brak wyrzutów sumienia. Takie zachowania można było zaobserwować także w trakcie procesu - powiedziała sędzia.
Przypomniała też, że u P. znaleziono książkę pt. "Psychiatria kliniczna i pielęgniarstwo psychiatryczne", która prawdopodobnie pomagała mu symulować chorobę i uniknąć kary w dwóch wcześniejszych sprawach karnych - biegli uznali go wtedy za niepoczytalnego.
Oskarżony konsekwentnie nie przyznawał się do zabójstwa, choć przyznał, że próbował skierować śledztwo na fałszywe tory. Twierdził, że w jego domu doszło do przypadkowego pożaru, a on sam w tym czasie był w innym miejscu, w oddalonym o ok. 10 km zakładzie w Pawłowicach, w którym montował meble. Choć nie można ustalić precyzyjnie, gdzie P. się znajdował, gdy wybuchł pożar, można wykluczyć, że był wtedy w Pawłowicach - wyjaśniła sędzia Suchecka.
Obrońca Dariusza P. zapowiada apelacjęObrońca P. mec. Eugeniusz Krajcer zapowiedział, że odwoła się od wyroku. "Podtrzymuję wszystkie argumenty, które przedstawiłem. Dla mnie to, co niby miało składać się na łańcuch poszlak, nie jest takie pewne, jak mogłoby się wydawać" - powiedział po ogłoszeniu wyroku
"Przesłanki do skazania nie są tak mocne, jak to by się wydawało po wysłuchaniu uzasadnienia wyroku. Oczywiście - sąd ma swój pogląd, który jest oparty o analizę zgromadzonego materiału dowodowego, ja mam swój, też tę analizę przeprowadziłem (...) i jest rzeczą oczywistą, że w apelacji to wszystko przedstawię" - dodał adwokat. W trakcie procesu obrona kwestionowała m.in. ustalenia biegłych, według których w domu P. doszło do podpalenia i analizy logowania telefonu komórkowego oskarżonego.
Wyrok gliwickiego sądu jest zbieżny w wnioskami oskarżycieli - publicznego i posiłkowych. "Pokrzywdzonym życia nie wrócimy, natomiast oddźwięk społeczny wskazuje na to, że tego rodzaju zbrodnie nigdy nie pozostaną bezkarne" - powiedziała dziennikarzom prok. Karina Spruś. Dodała, że była to "ohydna, wstrętna zbrodnia".
Podziela opinię sądu na temat motywu sprawcy. "Myślę, że ta motywacja był złożona. Argumentacja przedstawiona dzisiaj przez sąd, dotycząca również motywacji emocjonalnej, uwolnienia się od rodziny, która była - nie wiem - obciążeniem dla oskarżonego, jest dla mnie przekonująca" - powiedziała.
Zdaniem Bartosza Sapoty, pełnomocnika pokrzywdzonych, ogłoszony wyrok dotyczył największej tego typu zbrodni w powojennej historii Polski. Podkreślił, że poznanie prawdy o tym, co się wydarzyło, było dla rodziny oskarżonego wyjątkowo bolesnym doświadczeniem, dobrze jednak, że - jak powiedział - ostatecznie sprawiedliwości stało się zadość.
Do tragedii doszło nocą 10 maja 2013 r. Powierzchnia pożaru była niewielka - ok. 15 m kw. Jego ognisko znajdowało się na piętrze domu jednorodzinnego, paliły się część schodów i szafa. W wyniku pożaru zmarło pięć osób, ocalał tylko najstarszy syn.
Na miejscu zginęła 18-letnia najstarsza córka, czterolatka - w trakcie udzielania pomocy. Potem w szpitalach w Jastrzębiu Zdroju i Cieszynie zmarli kolejno: 10-letni chłopiec i 40-letnia matka dzieci oraz 13-letnia dziewczynka. Cała piątka spoczęła w jednym grobie na cmentarzu w Jastrzębiu Zdroju. (PAP)
kon/ karo/