Częściowe wyniki wyborów: Biden w skali kraju ma ponad 4 mln głosów przewagi
W skali kraju kandydat Demokratów na prezydenta Joe Biden ma ponad cztery miliony głosów więcej od ubiegającego się o reelekcję Donalda Trumpa - wynika z częściowych wyników. W rozkładzie procentowym to 50,5 proc. do 47,7 proc.
Zgodnie z wyliczeniami dziennika "New York Times" w USA na piątek Biden może liczyć dokładnie na 73 933 205 głosów, a Trump na 69 811 877. Łączna liczba głosów oddanych na kandydatów jeszcze się zwiększy - w wielu stanach jeszcze trwa ich liczenie, w Kalifornii pozostała mniej więcej jedna czwarta.
Urzędujący prezydent na piątek notuje relatywnie gorszy wynik w wyścigu o Biały Dom od rezultatów Partii Republikańskiej w wyborach do parlamentu. W przypadku rywalizacji o Izbę Reprezentantów strata Republikanów do Demokratów wynosi nieco ponad 1,4 mln głosów, procentowo to 49,8 proc. do 48,8 proc.
Obecna przewaga Bidena w punktach procentowych (2,8) jest mniejsza w skali kraju niż przewidywały to sondaże. Portal RealClearPolitics, który podlicza ich średnią, we wtorek, dzień wyborczy, informował że przewidują one różnicę na poziomie 7,2 pkt proc.
Pod względem liczb bezwzględnych kandydaci obu partii dzięki rekordowej frekwencji już poprawili wyniki z 2016 roku. Przed czterema laty Demokratka Hillary Clinton łącznie uzyskała 65 853 625 głosów, a Trump 62 985 106. W skali kraju to było 48 proc. do 45,9 proc. (2,1 pkt proc. różnicy).
Biden wygłosi oświadczenie
Jak poinformował portal The Hill, Joe Biden ma wygłosić oświadczenie w Wilmington w Delaware. Jego sztab liczy, że do tego czasu niektóre media ogłoszą 78-latka zwycięzcą wyścigu o Biały Dom.
"Kampania nie podała więcej szczegółów na temat wystąpienia, ale Demokraci mają nadzieję, że niektóre media niedługo przyznają wygraną Demokracie i ten zwróci się po raz pierwszy do narodu jako prezydent elekt" - pisze portal.
"Trump myli się, mówiąc, że wybory zostały sfałszowane"
Republikański senator Mitt Romney skrytykował w piątek na Twitterze prezydenta Donalda Trumpa za to, że powtarza, nie przedstawiając dowodów, iż wtorkowe wybory prezydenckie zostały sfałszowane. Według niego słowa Trumpa podkopują instytucje państwa i podsycają napięcia.
"Prezydent ma prawo domagać się ponownego przeliczenia głosów, wzywać do zbadania domniemanych nieprawidłowości w głosowaniu, gdy są (na to) dowody (...), to jest zgodne z naszym procesem wyborczym. Ale myli się, mówiąc, że wybory zostały sfałszowane, kupione czy skradzione" - napisał na Twitterze Romney, którego relacje z Trumpem - jak zauważa agencja AFP - są trudne.
Mówienie tego "szkodzi wolności tutaj (w USA) i na całym świecie, osłabia instytucje, które leżą u podstaw Republiki, i lekkomyślnie rozpala destrukcyjne i niebezpieczne namiętności" - podkreślił.
"Żądamy przejrzystości"
Z kolei, jak pisze "Washington Post", republikańscy politycy nie mówią jednym głosem o wystąpieniu Donalda Trumpa, w którym rzucał on oskarżenia o nieprawidłowości w podliczaniu głosów.
Przywódca większości republikańskiej w Senacie Mitch McConnell nie odniósł się bezpośrednio do zarzutów Trumpa. „Każdy legalny głos powinien być podliczony. Nie mogą być (uwzględnione) żadne złożone nielegalnie. Obserwować ten proces muszą wszystkie strony. Od tego są tutaj sądy, aby stosować prawo i rozstrzygać spory” – napisał na Twitterze.
W podobnym tonie wyrażała się senator Susan Collins z Maine. „Do ustalania szczegółowych zasad wyborów uprawnione są stany. (…) Zarzuty o nieprawidłowościach mogą rozstrzygać sądy. Wszyscy musimy uszanować wynik wyborów” - apelowała.
Twierdzenia Trumpa m.in. o oszustwach w Pensylwanii i innych stanach wciąż podliczających rezultaty głosowania powielali m.in. przywódca mniejszości republikańskiej w Izbie Reprezentantów Kevin McCarthy oraz senatorowie Lindsey O. Graham i Ted Cruz.
„Prezydent Trump wygrał te wybory” - deklarował McCarthy w Fox News. Z kolei na Twitterze pisał: „Republikanie nie zostaną uciszeni. Żądamy przejrzystości. Wymagamy dokładności. Domagamy się ochrony legalnych głosów”.
Graham przekonywał w Fox News, że wybory w Pensylwanii są nieuczciwe. Uzasadniał to niewpuszczaniem wszystkich obserwatorów do lokali, gdzie liczone są głosy. „Dlaczego nie wpuszczają tam ludzi? Ponieważ nie chcą, aby ludzie widzieli, co tam robią” – ocenił.
Trump obiecuje, że będzie dalej toczył batalię prawną o prezydenturę
Prezydent USA Donald Trump obiecał kontynuować batalię prawną o prezydenturę w sytuacji, gdy jego rywal Demokrata Joe Biden zbliża się do zdobycia wystarczającej liczby głosów, aby wygrać wybory.
"Będziemy kontynuować ten proces w każdym aspekcie prawnym, żeby zapewnić, że Amerykanie mają zaufanie do naszego rządu. Nigdy nie zrezygnuję z walki o was i nasz naród" - czytamy w oświadczeniu Trumpa, opublikowanym przez jego sztab w piątek przed południem czasu lokalnego.
"Uważamy, że naród amerykański zasługuje na pełną przejrzystość w zakresie liczenia głosów i uznania legalności wyborów - czytamy w oświadczeniu. - Tu nie chodzi już o żadne pojedyncze wybory. Chodzi o integralność całego naszego procesu wyborczego".
Agencja AP zwraca uwagę, że nie ma dowodów na to, że liczone są nielegalnie oddane głosy czy że proces wyborczy jest nieuczciwy albo skorumpowany. Proces liczenia głosów w całym kraju przebiega w dużej mierze sprawnie, chociaż wolno, ze względu na większą liczbę głosów przesyłanych korespondencyjnie z powodu pandemii koronawirusa.
Z Waszyngtonu Mateusz Obremski (PAP)